Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Xmass Special - Dzień 6

A/N: I dotarliśmy do końca :D Wszystkim, którzy obchodzą święta, życzę Wesołych Świąt! Wszystkim, którzy tak jak ja ich nie obchodzą, życzę udanej przerwy zimowej! 

A sobie życzę wszystkiego najlepszego :)

To nie był najlepszy dzień, zdecydował Yoongi, kiedy w nocy znalazł się w swojej kwaterze. Ciężko usiadł na łóżku i debatując nad tym, czy powinien wziąć prysznic teraz, czy może z tym poczekać do rana, zaczął rozwiązywać sznurówki. Nie szło mu to najlepiej, bo było mu okropnie zimno i prawie nie czuł skostniałych palców.

Postanowił poczekać do rana. Prysznic nie był jego priorytetem, a wizja przykrycia się ciepłą kołdrą i podkręcenia temperatury posłania wydała się w tej chwili znacznie bardziej pociągająca.

Musiał przyznać, że cieszyło go też to, że okres świąteczny na Horizon właśnie dobiegł końca. Mimo że nie był to tak naprawdę zły pomysł i przez czas jego trwania wszyscy wydawali się znacznie mniej zestresowani, jakby zapomnieli o tych codziennych i tych większych problemach, z którymi będą musieli jakoś sobie poradzić. Na razie wolał o nich nie myśleć.

To musiało poczekać przynajmniej do jutra, podobnie jak prysznic, na który Yoongi zwyczajnie nie miał już siły. Zebrał ubrania w jedną, większą kupkę i rzucił ją na krzesło. One też mogą tam na razie zostać. Miał nadzieję, że uda mu się zasnąć, zanim Jin wyjdzie z łazienki, jednak po przeleżeniu w ciemności kilkunastu długich minut wiedział, że nie będzie to takie łatwe.

Sen raczej nie przyjdzie, za to pojawi się ból głowy i chociaż powoli stawał się on jego codziennością, Yoongi nie był w stanie się do niego przyzwyczaić. Automatycznie zamknął oczy, kiedy usłyszał dźwięk odbezpieczania drzwi łazienkowych. Listwy ledowe w pokoju, rozjaśniły się, kiedy tylko Jin wszedł do pomieszczenia.

- Nie śpię - mruknął Yoongi, nie otwierając nawet oczu. Jasne światło męczyło go, a dopóki w pomieszczeniu będzie panować ruch, jego natężenie się nie zmieni.

- Yoongi? Dlaczego sam nie wybrałeś żadnego święta? - zapytał cicho Jin, szeleszcząc kołdrą na swoim posłaniu, na podłodze.

- Na Atlancie nie obchodzi się świąt - odpowiedział automatycznie i zgodnie z prawdą Yoongi. Naprawdę ich nie mieli, podobnie jak nie mieli nic, co mogłoby nadać im charakterystyczne cechy; żadnych zwyczajów, własnej historii, typowego jedzenia. Nic swojego.

- Mogłeś wybrać jakieś Federacyjne albo Ziemskie, Keplerskie nawet... nie powiesz mi, że nie chciałbyś poczuć takiego splendoru.

- Chciałbyś - parsknął Yoongi, chociaż oczywiście, w głębi ducha trochę chciałby móc obchodzić keplerskie święta... albo jakiekolwiek. Chciałby mieć szansę, żeby ich nie doceniać i traktować z ironią jak Jin, udając, że kompletnie go nie obchodzą i jest ponad nimi.

- Mógłbyś wybrać na przykład... Walentynki.

- Namjoon pewnie by się obsrał - mruknął Yoongi, zanim zdążył ugryźć się w język.

Chyba za dużo czasu spędzał z Taehyungiem albo jego własny filtr społeczny przestał działać. To nawet nie byłoby takie dziwne; nie czuł się ostatnio jakoś najlepiej i chociaż wiedział, że to przez opaskę i przejdzie tak szybko, jak tylko uda mu się jej pozbyć, to nie potrafił do końca kontrolować swojego zirytowania. Łapał się na tym, że zaczynają wkurzać go małe i zupełnie nieistotne rzeczy, na które wcześniej nawet nie zwróciłby uwagi.

Nawet teraz to, że jest mu zimno mimo podwójnej kołdry, doprowadzało go do szału i miał ochotę zacząć na kogoś krzyczeć.

- Nawet nie chce sobie tego wyobrażać - odparł ze śmiechem Jin. - Ale poważnie Yoongs, mogłeś coś wybrać dla dobra załogi - dodał, zmieniając ton. Nie był jednak do końca poważny i Yoongi wiedział, że starszy chłopak nie ma do niego prawdziwych pretensji. - ...albo mogłeś też uświadomić wszystkich, że masz dzisiaj urodziny - dodał.

Yoongi zamarł. Nie był na to przygotowany. Szczerze mówiąc, nie zdawał sobie sprawy z tego, że Jin wie o jego urodzinach.

Kiedy ktoś go pytał, po prostu odpowiadał, że na Atlancie nie obchodzi się takich rzeczy i zna tylko rok swojego urodzenia. Nie było to kłamstwem, przynajmniej nie w całości, bo nawet jeśli faktycznie na stacji dzień urodzin nie miał najmniejszego znaczenia i wyglądał zupełnie zwyczajnie, to jednak każdy wiedział, kiedy on wypada.

- Skąd wiedziałeś? - zapytał, bo nie przypominał sobie, żeby dzielił się tą wiedzą z kimkolwiek, a zwłaszcza z Jinem. Nawet Hoseok, kiedy jeszcze ze sobą byli, nie miał o tym pojęcia.

- Jestem twoim lekarzem. Zapomniałeś? - Jin podciągnął się na przedramionach i teraz Yoongi mógł widzieć jego głowę wystającą znad krawędzi łóżka.

- Stalkowałeś mnie? - odwrócił się w jego stronę, starając się brzmieć groźnie. Był na to jednak za bardzo zmęczony.

- Nie muszę cię stalkować, Yoongs - prychnął Jin, znowu układając się na swoim posłaniu i wkładając ręce pod głowę. - Wiem wszystko... na przykład o tym, że w wieku trzech lat miałeś potężną sraczkę - oświadczył spokojnie, a Yoongi znów zamarł.

To nie było coś, czego spodziewał się usłyszeć. Czuł, jak zaczynają piec go policzki i szyja i od razu zrobiło mu się dużo cieplej.

- Czemu... czemu w ogóle mówisz mi takie rzeczy? - jęknął, zakrywając głowę poduszką. Nawet jeśli miał wtedy trzy lata, to i tak nie był to fakt z życia, którym chciałby się z kimkolwiek dzielić.

- Zwykłe ludzkie... płyny. Nie rozumiem, czemu jesteś taki oburzony - westchnął Jin. - Przecież nie tak, że ci wypominam. Poza tym to był przykład. I to nie była twoja jedyna sraczka w życiu, Yoongs - zakończył pogodnie Jin, a Yoongi postanowił, że już nigdy, ale to nigdy nie zdejmie tej poduszki z głowy.

A już na pewno nie odzyska do siebie szacunku.

- Jaki ty jesteś... - zaczął.

- Ale ni o tym, chciałem... masz urodziny, Yoongs - Yoongi jęknął tylko cicho w poduszkę, bo bał się, że jeśli cokolwiek powie, to dowie się o kolejnym żenującym epizodzie ze swojego życia. - I mam coś dla ciebie.

- Co masz dla mnie? - zapytał, czując jak ogarnia go niepokój.

- Prezent - oznajmił Jin.

- Prezent - upewnił się Yoongi. - Ale nie powiedziałeś nikomu? - upewnił się. Przyjęcie-niespodzianka byłoby dla niego najgorszym koszmarem. I to nawet nie dlatego, że czuł się, delikatnie mówiąc, kiepsko.

Yoongi z całego serca nienawidził niespodzianek. Cała idea zaskakiwania kogoś, wydarzeń, na które nie można się w ogóle przygotować, wydawała mu się przerażająca. Przez całe życie starał się unikać niespodzianek, jak tylko to było możliwe.

- Nie powiedziałem, za kogo mnie masz? - obruszył się Jin. - Daj mi rękę - rozkazał, a Yoongi posłusznie wyciągnął rękę spod kołdry.

Nawet był lekko podekscytowany, ale tylko do momentu, kiedy poczuł ukłucie. Z szybkością, o którą sam siebie nawet nie podejrzewał, schował rękę z powrotem pod kołdrę i przycisnął do siebie.

- Co ty mi zrobiłeś?!

- Zastrzyk przeciwbólowy - zaśmiał się cicho Jin, jakby udał mu się jakiś zajebisty żart. Zdaniem Yoongiego zupełnie nieśmieszny. - Myślisz, że nie widzę, jak się czujesz?

- Jaki ty jesteś nieetyczny! - mruknął Yoongi, rozcierając przedramię, które tak naprawdę nie bolało go nawet przez sekundę. Jednak tutaj liczyło się coś zupełnie innego. - Powinni ci zabrać prawo do wykonywania zawodu za to!

- Może powinni, ale przede wszystkim liczy się efektywność. Poza tym oficjalnie nie żyję - Jin wydawał się niezwykle dumny ze swojego pomysłu. - I udało nam się uniknąć przynajmniej godzinnej dyskusji, na która obaj nie mamy ochoty. Prawda? - młodszy chłopak nie mógł się nie zgodzić. Godzinna dyskusja, w jaką na pewno by się wdali, nie była czymś, na co miał teraz ochotę. Co nie zmieniło faktu, że Jin był podłym zdrajcą. - OK, daj rękę. Teraz już serio.

- Chyba żartujesz - mruknął Yoongi.

- Tym razem to prezent, przysięgam! - głowa Jina znowu przez chwilę znalazła się w obrębie jego wzroku. - Yoongs...

- Na co przysięgasz?

- Nie rozumiem.

- Na co się przysięga na Keplerze? W samo twoje przysięganie to o... po prostu w ogóle nie wierzę. Przysięgnij na coś ważnego.

- Przysięgam na życie królowej matki Dziewiątego Dystryktu Kelpera - oznajmił Jin uroczyście. Ciekawość zwyciężyła i Yoongi może trochę niepewnie, ale jednak wystawił rękę za łóżko. Po chwili jednak poczuł znajome ukłucie i na pewno, ale to na pewno był kolejny zastrzyk.

- Jin!! - krzyknął, chowając rękę pod kołdrę i kładąc się na niej, tak na wszelki wypadek.

- To tylko witaminy - głos Jina brzmiał, jakby chłopak właśnie miał najlepszą zabawę w całym swoim życiu.

- Przysiągłeś na życie królowej matki! - Yoongi nie potrafił ukryć swojego oburzenia. Bo co, jeśli ona teraz umrze i to będzie wina Jina? Był też trochę zawiedziony, ale bardziej swoją naiwnością niż tym, że Jin okazał się taki podły. O tym drugim wiedział od bardzo dawna. - Nie ma dla ciebie żadnych.... nic ważnego, serio?!

- Tak naprawdę... to nigdy specjalnie za nią nie przepadałem - oznajmił Jin rozbrajająco. - Ale to był już ostatni, obiecuję. Odkładam pena, zobacz - Yoongi usłyszał tylko stukot jakiegoś przedmiotu, który upadł na podłogę. To mogło być cokolwiek, a nawet on nie jest tak naiwny, żeby dać się oszukać po raz trzeci.

- Nie wierzę ci - mruknął, zawijając się bardziej w kołdrę.

- Odłożyłem pena! Możesz zobaczyć, leży pod krzesłem, koło kartonu z... czymś - Yoongi podniósł trochę głowę. Faktycznie, koło kartonu z częściami do filtrów powietrza leżał jakiś niewielki, płaski przedmiot, który nawet wyglądał trochę jak epipen. W ogóle nie był przekonany o tym, czy epipen powinien leżeć na podłodze koło części statku, ale postanowił tego nie komentować. Zasady higieny w ambulatorium nie były jego sprawą.

- Skąd mam wiedzieć, że nie masz drugiego? - zapytał podejrzliwie.

- Ale ty jesteś posrany - mruknął Jin i rzucił na łóżko małą paczuszkę, która wylądowała obok głowy Yoongiego. Zdecydowanie nie wyglądała niebezpiecznie, dlatego zdecydował się w końcu wyciągnąć ręce spod kołdry. Przez chwilę obracał pudełko w dłoniach, zastanawiając się, co może być w środku. Nie było specjalnie ciężkie, a kiedy lekko nim potrząsnął, coś odbiło się kilka razy od ścianek.

- Otwórz wreszcie, chcę iść spać.

- Już, już - westchnął Yoongi, powoli je otwierając. W środku znajdował się kamień i chociaż Yoongi nie był specjalistą z geologii to potrafił rozpoznać większość minerałów z planet należących do Federacji. Jednak czegoś takiego nigdy jeszcze nie widział.

- Jeśli zaczniesz go nosić, pewnie zmieni kolor - wyjaśnił Jin, kiedy Yoongi obracał kamień w dłoniach. - Ale raczej nie rób tego, dopóki nie zdejmiemy ci tej obroży - dodał. - Nie wiem, czy może mieć na nią jakiś wpływ.

- Dlaczego?

- Co dlaczego?

- Dlaczego zmienia kolor? - Yoongi przyglądał się przezroczystej powierzchni kamienia. Wyglądał zupełnie jak szyba, jednak kiedy oświetliły go promienie światła, wyglądał, jakby to on sam świecił swoim wewnętrznym blaskiem.

- To chyba ma związek z działaniem pH skóry - odpowiedział Jin i chociaż Yoongi spodziewał się naukowego wyjaśnienia to i tak poczuł się trochę zawiedziony.

- Ładny - powiedział po chwili.

- Wiem - kołdra Jina znowu zaszeleściła. - Nie dałbym ci paskudnego prezentu. Wszystkiego najlepszego, Yoongs.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro