Xmass Special - Dzień 6
A/N: I dotarliśmy do końca :D Wszystkim, którzy obchodzą święta, życzę Wesołych Świąt! Wszystkim, którzy tak jak ja ich nie obchodzą, życzę udanej przerwy zimowej!
A sobie życzę wszystkiego najlepszego :)
To nie był najlepszy dzień, zdecydował Yoongi, kiedy w nocy znalazł się w swojej kwaterze. Ciężko usiadł na łóżku i debatując nad tym, czy powinien wziąć prysznic teraz, czy może z tym poczekać do rana, zaczął rozwiązywać sznurówki. Nie szło mu to najlepiej, bo było mu okropnie zimno i prawie nie czuł skostniałych palców.
Postanowił poczekać do rana. Prysznic nie był jego priorytetem, a wizja przykrycia się ciepłą kołdrą i podkręcenia temperatury posłania wydała się w tej chwili znacznie bardziej pociągająca.
Musiał przyznać, że cieszyło go też to, że okres świąteczny na Horizon właśnie dobiegł końca. Mimo że nie był to tak naprawdę zły pomysł i przez czas jego trwania wszyscy wydawali się znacznie mniej zestresowani, jakby zapomnieli o tych codziennych i tych większych problemach, z którymi będą musieli jakoś sobie poradzić. Na razie wolał o nich nie myśleć.
To musiało poczekać przynajmniej do jutra, podobnie jak prysznic, na który Yoongi zwyczajnie nie miał już siły. Zebrał ubrania w jedną, większą kupkę i rzucił ją na krzesło. One też mogą tam na razie zostać. Miał nadzieję, że uda mu się zasnąć, zanim Jin wyjdzie z łazienki, jednak po przeleżeniu w ciemności kilkunastu długich minut wiedział, że nie będzie to takie łatwe.
Sen raczej nie przyjdzie, za to pojawi się ból głowy i chociaż powoli stawał się on jego codziennością, Yoongi nie był w stanie się do niego przyzwyczaić. Automatycznie zamknął oczy, kiedy usłyszał dźwięk odbezpieczania drzwi łazienkowych. Listwy ledowe w pokoju, rozjaśniły się, kiedy tylko Jin wszedł do pomieszczenia.
- Nie śpię - mruknął Yoongi, nie otwierając nawet oczu. Jasne światło męczyło go, a dopóki w pomieszczeniu będzie panować ruch, jego natężenie się nie zmieni.
- Yoongi? Dlaczego sam nie wybrałeś żadnego święta? - zapytał cicho Jin, szeleszcząc kołdrą na swoim posłaniu, na podłodze.
- Na Atlancie nie obchodzi się świąt - odpowiedział automatycznie i zgodnie z prawdą Yoongi. Naprawdę ich nie mieli, podobnie jak nie mieli nic, co mogłoby nadać im charakterystyczne cechy; żadnych zwyczajów, własnej historii, typowego jedzenia. Nic swojego.
- Mogłeś wybrać jakieś Federacyjne albo Ziemskie, Keplerskie nawet... nie powiesz mi, że nie chciałbyś poczuć takiego splendoru.
- Chciałbyś - parsknął Yoongi, chociaż oczywiście, w głębi ducha trochę chciałby móc obchodzić keplerskie święta... albo jakiekolwiek. Chciałby mieć szansę, żeby ich nie doceniać i traktować z ironią jak Jin, udając, że kompletnie go nie obchodzą i jest ponad nimi.
- Mógłbyś wybrać na przykład... Walentynki.
- Namjoon pewnie by się obsrał - mruknął Yoongi, zanim zdążył ugryźć się w język.
Chyba za dużo czasu spędzał z Taehyungiem albo jego własny filtr społeczny przestał działać. To nawet nie byłoby takie dziwne; nie czuł się ostatnio jakoś najlepiej i chociaż wiedział, że to przez opaskę i przejdzie tak szybko, jak tylko uda mu się jej pozbyć, to nie potrafił do końca kontrolować swojego zirytowania. Łapał się na tym, że zaczynają wkurzać go małe i zupełnie nieistotne rzeczy, na które wcześniej nawet nie zwróciłby uwagi.
Nawet teraz to, że jest mu zimno mimo podwójnej kołdry, doprowadzało go do szału i miał ochotę zacząć na kogoś krzyczeć.
- Nawet nie chce sobie tego wyobrażać - odparł ze śmiechem Jin. - Ale poważnie Yoongs, mogłeś coś wybrać dla dobra załogi - dodał, zmieniając ton. Nie był jednak do końca poważny i Yoongi wiedział, że starszy chłopak nie ma do niego prawdziwych pretensji. - ...albo mogłeś też uświadomić wszystkich, że masz dzisiaj urodziny - dodał.
Yoongi zamarł. Nie był na to przygotowany. Szczerze mówiąc, nie zdawał sobie sprawy z tego, że Jin wie o jego urodzinach.
Kiedy ktoś go pytał, po prostu odpowiadał, że na Atlancie nie obchodzi się takich rzeczy i zna tylko rok swojego urodzenia. Nie było to kłamstwem, przynajmniej nie w całości, bo nawet jeśli faktycznie na stacji dzień urodzin nie miał najmniejszego znaczenia i wyglądał zupełnie zwyczajnie, to jednak każdy wiedział, kiedy on wypada.
- Skąd wiedziałeś? - zapytał, bo nie przypominał sobie, żeby dzielił się tą wiedzą z kimkolwiek, a zwłaszcza z Jinem. Nawet Hoseok, kiedy jeszcze ze sobą byli, nie miał o tym pojęcia.
- Jestem twoim lekarzem. Zapomniałeś? - Jin podciągnął się na przedramionach i teraz Yoongi mógł widzieć jego głowę wystającą znad krawędzi łóżka.
- Stalkowałeś mnie? - odwrócił się w jego stronę, starając się brzmieć groźnie. Był na to jednak za bardzo zmęczony.
- Nie muszę cię stalkować, Yoongs - prychnął Jin, znowu układając się na swoim posłaniu i wkładając ręce pod głowę. - Wiem wszystko... na przykład o tym, że w wieku trzech lat miałeś potężną sraczkę - oświadczył spokojnie, a Yoongi znów zamarł.
To nie było coś, czego spodziewał się usłyszeć. Czuł, jak zaczynają piec go policzki i szyja i od razu zrobiło mu się dużo cieplej.
- Czemu... czemu w ogóle mówisz mi takie rzeczy? - jęknął, zakrywając głowę poduszką. Nawet jeśli miał wtedy trzy lata, to i tak nie był to fakt z życia, którym chciałby się z kimkolwiek dzielić.
- Zwykłe ludzkie... płyny. Nie rozumiem, czemu jesteś taki oburzony - westchnął Jin. - Przecież nie tak, że ci wypominam. Poza tym to był przykład. I to nie była twoja jedyna sraczka w życiu, Yoongs - zakończył pogodnie Jin, a Yoongi postanowił, że już nigdy, ale to nigdy nie zdejmie tej poduszki z głowy.
A już na pewno nie odzyska do siebie szacunku.
- Jaki ty jesteś... - zaczął.
- Ale ni o tym, chciałem... masz urodziny, Yoongs - Yoongi jęknął tylko cicho w poduszkę, bo bał się, że jeśli cokolwiek powie, to dowie się o kolejnym żenującym epizodzie ze swojego życia. - I mam coś dla ciebie.
- Co masz dla mnie? - zapytał, czując jak ogarnia go niepokój.
- Prezent - oznajmił Jin.
- Prezent - upewnił się Yoongi. - Ale nie powiedziałeś nikomu? - upewnił się. Przyjęcie-niespodzianka byłoby dla niego najgorszym koszmarem. I to nawet nie dlatego, że czuł się, delikatnie mówiąc, kiepsko.
Yoongi z całego serca nienawidził niespodzianek. Cała idea zaskakiwania kogoś, wydarzeń, na które nie można się w ogóle przygotować, wydawała mu się przerażająca. Przez całe życie starał się unikać niespodzianek, jak tylko to było możliwe.
- Nie powiedziałem, za kogo mnie masz? - obruszył się Jin. - Daj mi rękę - rozkazał, a Yoongi posłusznie wyciągnął rękę spod kołdry.
Nawet był lekko podekscytowany, ale tylko do momentu, kiedy poczuł ukłucie. Z szybkością, o którą sam siebie nawet nie podejrzewał, schował rękę z powrotem pod kołdrę i przycisnął do siebie.
- Co ty mi zrobiłeś?!
- Zastrzyk przeciwbólowy - zaśmiał się cicho Jin, jakby udał mu się jakiś zajebisty żart. Zdaniem Yoongiego zupełnie nieśmieszny. - Myślisz, że nie widzę, jak się czujesz?
- Jaki ty jesteś nieetyczny! - mruknął Yoongi, rozcierając przedramię, które tak naprawdę nie bolało go nawet przez sekundę. Jednak tutaj liczyło się coś zupełnie innego. - Powinni ci zabrać prawo do wykonywania zawodu za to!
- Może powinni, ale przede wszystkim liczy się efektywność. Poza tym oficjalnie nie żyję - Jin wydawał się niezwykle dumny ze swojego pomysłu. - I udało nam się uniknąć przynajmniej godzinnej dyskusji, na która obaj nie mamy ochoty. Prawda? - młodszy chłopak nie mógł się nie zgodzić. Godzinna dyskusja, w jaką na pewno by się wdali, nie była czymś, na co miał teraz ochotę. Co nie zmieniło faktu, że Jin był podłym zdrajcą. - OK, daj rękę. Teraz już serio.
- Chyba żartujesz - mruknął Yoongi.
- Tym razem to prezent, przysięgam! - głowa Jina znowu przez chwilę znalazła się w obrębie jego wzroku. - Yoongs...
- Na co przysięgasz?
- Nie rozumiem.
- Na co się przysięga na Keplerze? W samo twoje przysięganie to o... po prostu w ogóle nie wierzę. Przysięgnij na coś ważnego.
- Przysięgam na życie królowej matki Dziewiątego Dystryktu Kelpera - oznajmił Jin uroczyście. Ciekawość zwyciężyła i Yoongi może trochę niepewnie, ale jednak wystawił rękę za łóżko. Po chwili jednak poczuł znajome ukłucie i na pewno, ale to na pewno był kolejny zastrzyk.
- Jin!! - krzyknął, chowając rękę pod kołdrę i kładąc się na niej, tak na wszelki wypadek.
- To tylko witaminy - głos Jina brzmiał, jakby chłopak właśnie miał najlepszą zabawę w całym swoim życiu.
- Przysiągłeś na życie królowej matki! - Yoongi nie potrafił ukryć swojego oburzenia. Bo co, jeśli ona teraz umrze i to będzie wina Jina? Był też trochę zawiedziony, ale bardziej swoją naiwnością niż tym, że Jin okazał się taki podły. O tym drugim wiedział od bardzo dawna. - Nie ma dla ciebie żadnych.... nic ważnego, serio?!
- Tak naprawdę... to nigdy specjalnie za nią nie przepadałem - oznajmił Jin rozbrajająco. - Ale to był już ostatni, obiecuję. Odkładam pena, zobacz - Yoongi usłyszał tylko stukot jakiegoś przedmiotu, który upadł na podłogę. To mogło być cokolwiek, a nawet on nie jest tak naiwny, żeby dać się oszukać po raz trzeci.
- Nie wierzę ci - mruknął, zawijając się bardziej w kołdrę.
- Odłożyłem pena! Możesz zobaczyć, leży pod krzesłem, koło kartonu z... czymś - Yoongi podniósł trochę głowę. Faktycznie, koło kartonu z częściami do filtrów powietrza leżał jakiś niewielki, płaski przedmiot, który nawet wyglądał trochę jak epipen. W ogóle nie był przekonany o tym, czy epipen powinien leżeć na podłodze koło części statku, ale postanowił tego nie komentować. Zasady higieny w ambulatorium nie były jego sprawą.
- Skąd mam wiedzieć, że nie masz drugiego? - zapytał podejrzliwie.
- Ale ty jesteś posrany - mruknął Jin i rzucił na łóżko małą paczuszkę, która wylądowała obok głowy Yoongiego. Zdecydowanie nie wyglądała niebezpiecznie, dlatego zdecydował się w końcu wyciągnąć ręce spod kołdry. Przez chwilę obracał pudełko w dłoniach, zastanawiając się, co może być w środku. Nie było specjalnie ciężkie, a kiedy lekko nim potrząsnął, coś odbiło się kilka razy od ścianek.
- Otwórz wreszcie, chcę iść spać.
- Już, już - westchnął Yoongi, powoli je otwierając. W środku znajdował się kamień i chociaż Yoongi nie był specjalistą z geologii to potrafił rozpoznać większość minerałów z planet należących do Federacji. Jednak czegoś takiego nigdy jeszcze nie widział.
- Jeśli zaczniesz go nosić, pewnie zmieni kolor - wyjaśnił Jin, kiedy Yoongi obracał kamień w dłoniach. - Ale raczej nie rób tego, dopóki nie zdejmiemy ci tej obroży - dodał. - Nie wiem, czy może mieć na nią jakiś wpływ.
- Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego zmienia kolor? - Yoongi przyglądał się przezroczystej powierzchni kamienia. Wyglądał zupełnie jak szyba, jednak kiedy oświetliły go promienie światła, wyglądał, jakby to on sam świecił swoim wewnętrznym blaskiem.
- To chyba ma związek z działaniem pH skóry - odpowiedział Jin i chociaż Yoongi spodziewał się naukowego wyjaśnienia to i tak poczuł się trochę zawiedziony.
- Ładny - powiedział po chwili.
- Wiem - kołdra Jina znowu zaszeleściła. - Nie dałbym ci paskudnego prezentu. Wszystkiego najlepszego, Yoongs.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro