Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

Tablety i puste, szklane tuby walały się po całym pomieszczeniu i Yoongi pomyślał przelotnie, że gdyby to była sprawka Jina, już dawno mieliby na ten temat dyskusję. Ale wyjątkowo to nie było jego dzieło. Nie tym razem.

To był jego własny, szalony eksperyment, który gdzieś zmierzał, ale Yoongi nie był jeszcze do końca pewien gdzie. Coś tliło się na granicy jego umysłu, jak starożytny lont prowadzący do laski dynamitu. Jeszcze nic nie zaiskrzyło na dobre i na razie robiło tylko dużo dymu powodując, że jego umysł pracował na przyspieszonych obrotach. Jego mutacja też to wyczuwała. Była niespokojna, nerwowa.

Co jakiś czas, dzięki niej, coś przesuwało się cicho po podłodze albo zawisało na chwilę w powietrzu i po chwili opadało jak omdlone na ziemię. W pewnym momencie chwyciła nawet książkę i rzuciła nią o ścianę, czego Yoongi nie spodziewał się ani trochę. Owszem, pomyślał wtedy o czymś nieprzyjemnym, o czym powiedziała mu na wideokonferencji siostra Jina, ale nie podejrzewał, że wywoła to u niego aż tak silną reakcję. Ostrożnie podszedł do ściany i z głośnym stęknięciem podniósł książkę z podłogi.

- Mity świata, hm? - mruknął, czyszcząc z nieistniejącego pyłu okładkę książki, na której narysowany był ziemski koń.

Chłopak omiótł wzrokiem swój pokój. Na pozór nic nie było na swoim miejscu, ale w tym chaosie była logika. Yoongi widział ją gdzieś na skraju tego bałaganu. Jeśli gdzieś znajdowało się jakieś wolne miejsce, zajmował już je jakiś podzespół albo kabel, albo część lasera wybebeszonej broni, a otwarty case z próbkami z ostatniej misji leżał na samym środku tego chaosu, górując nad wszystkim niczym król nad swoim przestraszonym dworem. Yoongi zacisnął mocno pięści i wziął głęboki oddech.

- Komputer - krzyknął. - Dziennik kapitański. Data gwiezdna...- zawahał się. - 2410.09.02. Znów jesteśmy w drodze. Federacja Ziemi... Federacja - powtórzył. Myśli uciekały mu co chwila i nie był w stanie skupić się na własnych słowach. Wszystko wydawało się za szybkie, zbyt nagłe.

Jin kazał mu wracać do mieszkania zaraz po komunikacie, który dostał od siostry. Yoongi całą drogę powrotną zajmował się oglądaniem wiadomości i czytaniem artykułów, o sobie samym i załodze Horizon, na swoim tablecie. Nie zdążył nawet na dobre wysiąść z pojazdu, gdy reszta załogi dołączyła do niego i zaraz znaleźli się w miedzyplanetarnym transporterze. Tym razem jednak ich celem była orbita i Horizon, która czekała już na nich w gotowości.

Yoongi musiał przyznać, że coś na kształt, może nie ulgi, ale spokoju, spłynęło na niego, gdy tylko przekroczył jej próg. Byli w domu, byli bezpieczni. To było dość dziwnym stwierdzeniem, bo w końcu zawsze bał się ciemności i kosmosu, który był wciąż czymś co przerażało go najbardziej.

Od dobrych trzydziestu minut przechadzał się po swoim pokoju, starając się ułożyć wydarzenia w chronologiczną całość i nadać wszystkiemu jakąś nazwę. Przekleństwa same cisnęły mu się na usta, krew wrzała w nim, ale wiedział, że nie może teraz stracić cierpliwości. Musi najpierw ułożyć swoje myśli, uspokoić się, a potem zająć się planowaniem. Uzupełnienie dziennika kapitańskiego miało mu w tym pomóc, ale chłopak czuł powoli jeszcze większą niepewność i frustrację, bo nie był do końca pewien, co powinno się w nim znaleźć.

- Komputer, skasuj nagranie - powiedział na głos, siadając na biurku.

- Nagranie skasowane - potwierdził głos płynący z głośników zamontowanych przy suficie. Yoongi zamachał nogami i odchrząknął.

- Komputer, rozpocznij nagrywanie. - wziął głęboki oddech. - Dziennik kapitański, data gwiezdna. 2410.09.02. Po krótkim pobycie w układzie Keplera, załoga Horizon powróciła na statek. Za kilkanaście minut znów ruszamy w drogę. Naszym celem jest planeta 55 Cantri E na której Federacja Ziemi przetrzymuje załogę keplerskiego statku badawczego. Na jej powierzchni znajduje się mój dawny pierwszy oficer, Kim Namjoon - zawahał się. Przez chwilę zastanawiał się nad kolejnym zdaniem. Dziennik kapitański był oficjalnym dokumentem, którym posługiwali się kapitanowie od setek lat i należał mu się szacunek. Powinien mówić formalnie, ale żadne słowa nie przychodziły mu teraz do głowy poza przekleństwami. - Skurwysyny...- mruknął pod nosem po stacyjnemu. - Federacja Ziemi udostępniła nagrania z Orvandilla i próbuje wymusić na Keplerze oddanie w ich ręce Kim Seokjina, naszego lekarza pokładowego, i reszty załogi - parsknął cicho pod nosem. - Potocznie zwanej terrorystami, bo tak nas teraz nazywają w całej Federacji - przez chwilę milczał, uderzając rytmicznie palcami w blat biurka. - Terroryści. Już nie jesteśmy bohaterami poległymi na służbie. Jesteśmy kryminalistami. Bo to my wysadziliśmy Ulyssesa, bo to my, według Federacji, zabiliśmy załogę największego statku szkoleniowego Akademii. Federacji nie interesuje prawda, fakty. Te można tak łatwo zmanipulować i przepisać historię tak, żeby postawić się w jak najlepszym świetle. I jeśli mam być szczery to... - zawiesił na chwilę głos. Niekontrolowane parsknięcie wydobyło się zza jego mocno zaciśniętych ust - Mam dość bycia częścią ich gry - przyznał.- Hoseok miał rację mówiąc, że dezercja miała być naszą wolnością, ale tak naprawdę nie jesteśmy wcale wolni. To Federacja rozdaje karty. Nasza przeszłość i przyszłość należy do nich. Gdy postanowiliśmy wysadzić Ulyssesa i zniszczyć technologię, którą Federacja mogła potencjalnie użyć przeciw przyszłym koloniom, zrobiliśmy wtedy pierwszy krok do wolności, ale... - westchnął cicho. - To za mało. Trzeba zrobić kolejny i po to jesteśmy tutaj. Jesteśmy to winni samym sobie i ...

- Kapitanie, zakończono odłączanie od stacji orbitalnej - poinformował go głos Taehyunga dobiegający z głośników. Yoongi skrzywił się lekko. Tak dobrze mu szło. Złapał rytm, wiedział już co powiedzieć. Następnym razem musi pamiętać o zablokowaniu kanału komunikacyjnego.

- Dobra, zbierz załogę w stołówce. Bez odbioru - odparł, zeskakując z biurka.

W pierwszym odruchu chciał przygładzić swoją marynarkę, ale z zaskoczeniem stwierdził, że wciąż ma na sobie koszulę, którą nałożył na spotkanie w pałacu. Było to zaledwie kilka godzin temu, ale miał wrażenie, jakby minęło kilka dni.

Westchnął i z ociąganiem wyszedł z pokoju. Musiał przyznać, że zdążył się przyzwyczaić do temperatur na Keplerze i teraz Horizon, w porównaniu z planetą, była dla niego prawie jak lodówka. Już tęsknił za ciepłem Keplera. Aż pomyślał przelotnie o Jinie, ale zaraz przywołał się do porządku. Nie było teraz na to czasu. Teraz musiał zająć się czymś innym. Teraz był czas na bycie kapitanem i skupienie na tym ,co zastaną na miejscu.

Całą drogę z Yanghanu do mieszkania Jina, a nawet drogę na stację orbitalną zastanawiał się, co zrobić. Podczas oddania statku też myślał tylko o tym. Miał szkielet planu, na razie wątły, ale wiedział, że jego podstawa jest dobra i obiecująca. Siostra Jina, z którą spędził ostatnie trzy godziny na wideokonferencji, tylko utwierdziła go w tym przekonaniu. Mają tylko jedną szansę, wiedział o tym zbyt dobrze i aż robiło mu się niedobrze na to, na myśl o tym, na co właśnie się zgodził. To było szalone rozwiązanie, kretyńskie tak naprawdę, ale jako jedyne miało szansę się udać, więc złapał się tej szansy. Być może robił źle i większość załogi nie będzie go chciała znać po tym, na co się zgodził, ale wiedział, że nie ma większego wyjścia. Nie od dziś wiadomo, że podpisywanie umów z Keplerczykami albo godzenie się na ich warunki, równało się z podpisaniem cyrografu. Yoongi podpisał ich w życiu wiele i jeden więcej nie robił mu różnicy, ale wciąż drżał na samą myśl o tym, co powie załoga na jego... na ich plan. Poprawił się w myślach.

- Kapitanie, wszystkie systemy sprawne - poinformował go od razu Jimin, gdy tylko przekroczył próg kantyny. - Wrzucę jeszcze jedną diagnostykę na cykl nocny, ale to tak na wszelki wypadek. Grawitacja na planecie 55 Canturi E jest podobna do keplerskiej, więc nie planuję okresu przejściowego.

- Ok, ok - Yoongi uniósł dłoń do góry, starając się go zatrzymać, ale chłopak dalej bombardował go faktami.

- Myślałem jeszcze, żeby...

- Rób, co uznasz za stosowne. Siadaj - odparł Yoongi i zajął miejsce u szczytu stołu.

Hoseok wyszedł z mostka i usiadł naprzeciw niego, rzucając na stół swój tablet. Yoongi nie mógł się oprzeć wrażeniu, że jego spojrzenie krzyczało, że miał rację. Miał i to od początku. Prędzej, czy później musiało do tego dojść. Nigdy nie byli bezpieczni, ani przez chwilę. Bez względu na to, czy znają samego księcia Keplera, czy nie.

- Gotowi? - omiótł spojrzeniem załogę. Taehyung usiadł obok Hoseoka i skinął Yoongiemu głową, łapiąc jego wzrok. W sztucznym świetle świetlówek wydawał się jeszcze bardziej opalony niż na Keplerze. Jego cera była teraz tej samej barwy co jego włosy, a to tylko podkreślało to jak bardzo jasne są jego oczy. Yoongi nie wytrzymał długo jego spojrzenia. - JK? - spytał szybko.

- Zaraz będzie - odparł Jimin. - Jest w teleporterze.

- Dobra, zacznijmy, póki pamiętam, co chcę powiedzieć - Yoongi założył ręce przed sobą i odchylił się do tyłu. - Pierwsza rzecz, żeby to było absolutnie jasne...

- Już zaczęliście? - zdziwił się Jin, wchodząc do środka. Jungkook był zaraz za nim, kurczowo trzymając się rękawa jego marynarki, którą Jin zdjął szybko i niedbale rzucił na fotel. Spudłował. Oczywiście, że spudłował. Yoongi zamknął na chwilę oczy.

- Wszystko załatwione? - spytał.

- Tak, oddałem całą trójkę kotów do siostry. Chociaż... nie wiem, czy będziesz zadowolony - odparł wolno Jin. - Podoba jej się Mini Yoongi. Nie miałaby nic przeciwko adoptowaniu też drugiego kota.

- Nie - odparł od razu Yoongi, nie otwierając nawet oczu. Ktoś parsknął i to chyba był Hoseok, sądząc po kierunku, z którego dochodził ten dźwięk - To tylko chwilowe rozwiązanie.

- To się zobaczy - mruknął Taehyung, na co Yoongi otworzył oczy. - Wiesz, co Federacja robi ze swoimi więźniami? Wiesz, ile lat więzienia grozi nam za terroryzm? Dożywocie. Praca w kolonii karnej, do końca życia. Na jakiejś asteroidzie w dupie dup na skraju cywilizacji...

- Jak zwykle optymista - pochwalił go Hoseok i poklepał po ramieniu, na co chłopak skrzywił się nieznacznie.

- Dziękujemy za ten wspaniały wstęp i za przygotowanie się do spotkania - odparł Yoongi i wstał z miejsca. Nie wiedział dlaczego, ale zawsze, gdy siedział i miał wygłaszać jakieś przemówienia, czuł się niezręcznie. W jakimś sensie niepozorny i pozbawiony argumentów. - Dobra - klasnął w dłonie i złożył je zaraz za plecami. - Po opuszczeniu szeregów Federacji...

- Dezercji - poprawił go Jin i posłał w jego kierunku słaby uśmiech.

- Dezercji - powtórzył za nim Yoongi i stanął obok niego. O mały włos nie położył mu rąk na ramionach i nie przysunął się bliżej. Na szczęście w porę poczuł na sobie spojrzenie Jungkooka, który nie spuszczał z niego wzroku ani na chwilę, więc zatrzymał się w połowie kroku. Zacisnął mocniej dłonie i zaczął iść wolno w kierunku replikatora. - Wiedzieliśmy, że... prędzej czy później może nas coś takiego spotkać. Może i nie mówiliśmy o tym, odkładaliśmy rozmowę na temat przyszłości, jak najdalej się da, ale przeszłość...- zawahał się. W kantynie panowała absolutna cisza. Nawet zwykle dość głośna Horizon, zdawała się umilknąć i wszystkie szumy, które słyszeli w jej ścianach ucichły. To było dziwne uczucie. Wszyscy skupiali całą swoją uwagę na nim, uważali, słuchali. Yoongi znał wszystkich, którzy siedzieli w kantynie, ale z jakiegoś powodu zaczął czuć tremę. Wziął głęboki oddech. - Przeszłość nas dogoniła. - uśmiechnął się krzywo i oparł plecami o replikator. - Wiem, że wszyscy myślimy tak samo i chcemy tego samego. Wiem też, że każdy z nas ma wobec tej misji inne oczekiwania, które nie zawsze się pokrywają, ale przejdziemy przez to razem...

- Jak dla mnie to Namjoon może pracować w kolonii karnej do końca życia...- mruknął pod nosem Taehyung.

- Tae...- jęknął Jimin bezradnie.

- No co? Każdy...- machnął ręką w bliżej nieokreślonym kierunku. - Myśli tak samo. Mówię tylko to co każdy czuje... - Yoongi nie zamierzał go strofować, bo chyba faktycznie wszyscy, oprócz Jimina, myśleli podobnie. Yoongi czasem miał wrażenie, że najmłodszy z Kimów, jest po prostu za miły na szczerość, ale nie zamierzał tego komentować.

- Tu chodzi o prawdę. Dla nas samych, dla waszych rodzin, a nawet dla osób, które nas nie znają - powiedział cicho Hoseok. - Dlatego tu jesteśmy. - Wszyscy wolno pokiwali głowami, nawet Jungkook, którego tak naprawdę ta sprawa nie dotyczyła bezpośrednio.

- Ok - Yoongi usiadł u szczytu stołu i wyłączył ruchem ręki światła w kantynie. Nad stołem zaraz ukazał się hologram przedstawiający keplerski statek Guanyi, który towarzyszył im w podróży, a potem ich oczom ukazała się sama planeta 55 Cantri E i gigantyczny ziemski statek górujący nad nią. Mała jednostka badawcza należąca do Keplera ginęła w jego cieniu. - Plan jest prosty... powiedzmy.

- To jest czy nie? - spytał Taehyung, pochylając się nad modelami. Zmarszczył mocno brwi, przysuwając się prawie do granicy symulacji. Jeszcze trochę, a jego nos przebije Horizon, którą otaczała złotawa otoczka - Co to jest? - spytał, pokazując na nią.

- Guanyi trzyma nas na holu - wyjaśnił Yoongi. - Sztucznym, oczywiście, bo wciąż pilotujesz Horizon. Chodzi o to, żeby pokazać Ziemianom, że się poddaliśmy dobrowolnie i że mają nad nami władzę. Jeśli przeprowadzą skan naszego statku to będzie to dla nich wyglądało jak zwykły hol. Horizon jest martwa.

- Ta złota otoczka wokół Jingwei to też hol? - spytał Jungkook pokazując na mały keplerski statek badawczy.

- Tak - kiwnął głową Yoongi. - Ten jest prawdziwy. Dlatego ich załoga nie mogła się dostać z powierzchni planety na statek, a ci, co wciąż byli na jej pokładzie, nie mogli polecieć po pomoc, ani nawet wezwać nikogo na żadnej częstotliwości. Ziemianie odcięli kompletnie ich systemy i trzymają ich w kajdankach - westchnął. - Statek jest praktycznie martwy i nie ma do niego dostępu. Chyba, że ma się transporter, ale on jest za duży i jeśli ktoś chciałby odbić ich Jingwei tą drogą, to zaraz zostałby zauważony. Abordaż nie przejdzie - dodał na koniec.

- A co przejdzie? - spytał Hoseok, na co Yoongi uśmiechnął się lekko. - Ty coś wiesz... - Tym razem Jin pochylił się i przybliżył się do hologramów.

- Nawet nie chcesz wiedzieć... - mruknął. - Powiedzmy, że po raz pierwszy w życiu cieszę się, że nasz kapitan ma paranoję i potrafi opisywać próbki - spojrzał na Yoongiego, który włączył swój tablet i przesunął go po stole, burząc przy tym hologramy.

- Pamiętacie naszą ostatnią misję? - Yoongi uśmiechnął się jeszcze szerzej.

***

Jin ze skupieniem patrzył na wielki, półprzezroczysty ekran znajdujący się w samym centrum sali konferencyjnej na statku Guanyin. Reszta załogi nie przykładała do początku transmisji aż takiej uwagi. Nie dziwił się im, wszystkie informacje podawane przez jakiegoś anonimowego korespondenta były po kelpersku, więc nie mieli nawet szansy na to, by coś zrozumieć.

Jednak, kiedy widok zmienił się i na kilka sekund przebitka pokazała królewski pałac Keplera, szum rozmów załogi Horizon przycichł, a oni sami skupili się na tym, co działo się na ekranie przed nimi. Jin szybkim spojrzeniem omiótł salę. Na twarzach załogi Horizon malowało się napięcie i determinacja, ale nie niepokój, co zauważył z ulgą.

Chyba już wszyscy byli zmęczeni uciekaniem, ukrywaniem się i udawaniem, że nie istnieją. Musieli wykorzystać szansę pokazania Federacji i pozostałym koloniom swojej wersji wydarzeń i mieli okazję to zrobić, bo kiedy obserwowali ich wszyscy, Federacja miała ręce związane traktatami i międzyplanetarnymi umowami. Nie mogliby ich skrzywdzić i udawać, że kompletnie nic się nie stało.

Yongsun, która pojawiła się na ekranie, wyglądała zupełnie inaczej, niż kiedy widział ją po raz ostatni w pałacu. Zanim jeszcze zdążyła się odezwać, Jin wiedział, co chce przekazać Federacji Zjednoczone Królestwo.

Przyszła następczyni dworu miała na sobie oficjalny, federacyjny strój, tak bardzo przypominający ich akademickie mundury, że chłopak aż się skrzywił. Nie cierpiał ich, nie tylko przez to, co sobą reprezentowały, ale też dlatego, że nigdy nie leżały na nim dobrze i były zwyczajnie brzydkie. Zastanawiał się, czy siostra myślała o tym samym, kiedy go zakładała, czy jednak była tak skupiona na swej misji, że w ogóle nie przywiązywała wagi do swego wyglądu. Wyglądu, który komunikował jasny przekaz - jesteśmy częścią Federacji, chcemy z wami rozmawiać i rozwiązać ten problem wspólnie, tak jak wszystkie inne do tej pory. A przynajmniej te, których główne władze Federacji nie przemilczały albo nie zamiotły pod dywan.

Dziewczyna ukłoniła się, nie przesadnie głęboko, ale z szacunkiem.

- Przekazuję oficjalne stanowisko Zjednoczonego Królestwa w sprawie zniszczenia Federacyjnego statku wielozadaniowego FZ Ulysses i sytuacji zaistniałej na stacji wojskowej "Orvandill" w Pasie Oriona zaistniałej dnia 2410.03.20 - zrobiła przerwę. Jin niemal słyszał, jak wszyscy w sali wstrzymali oddech. Yoongi, który siedział obok niego, automatycznie podniósł rękę do ust, ale chyba sam zorientował się, co robi, bo cofnął ją szybko, skupiając całą uwagę na zamkniętych na jego przegubach błyszczących obręczach.

- Do których kolonii zostanie przesłana ta transmisja? - zapytał Yoongi. Podniósł głowę, czując na sobie spojrzenie Jina.

- Ziemia i siedziba główna Federacji - odparł, zakładając ręce na piersiach. Młodszy chłopak nieznacznie skinął głową, znowu skupiając całą swoją uwagę na ekranie.

- Na terenie Zjednoczonego Królestwa istotnie znajdują się członkowie statku FZ "Horizon", jednak nikt z żadnej planety w naszym układzie nie miał informacji o jakimkolwiek udziale członków załogi Horizon w którymkolwiek z incydentów wymienionych przez Federację - powiedziała twardo. Yongsun posługiwała się językiem uniwersalnym, ale w jej słowach dało słyszeć charakterystyczny dla Keplera akcent, który nadawał jej słowom dziwnej miękkości. - Królestwo Zjednoczonego Keplera nigdy nie popierało i nie będzie popierać aktów przemocy i agresji, bez względu na to, kto za nimi stoi - wyjaśniła z mocą i przekonaniem tak silnym, że Jungkook, aż otworzył szerzej oczy. Wyglądał teraz jak małe, przestraszone dziecko, które spodziewa się srogiej kary. Jinowi było go szkoda. Nawet gdyby wydarzenia z Ulyssesa i Orvandilla można oceniać z perspektywy winy, to JK zdecydowanie miał najmniej na sumieniu. Nie miał szczęścia, rodząc się tam, gdzie się urodził, tak jak oni nie mieli szczęścia, trafiając na tę całą kosmiczną zagadkę.

- W imieniu rodziny królewskiej i wszystkich obywateli Zjednoczonego Królestwa, pragnę złożyć szczere kondolencje rodzinom członków załogi FZ Ulysses, którym nie dane było zakończyć ostatnią misję i bezpiecznie wrócić po niej do domu. Chciałabym złożyć również wyrazy współczucia ministrowi Hwang z powodu straty syna. Minister Hwang jest nam szczególnie bliski ze względu na wieloletni pobyt na jednej z planet naszego układu w roli ambasadora Ziemi - Solar zrobiła krótką pauzę, patrząc prosto w kamerę z wyjątkowo smutną miną. Taehyung wiercił się na swoim krześle, rzucając nerwowe spojrzenia to Yoongiemu, to Jinowi. Chociaż przedyskutowali cały plan kilka razy i wszyscy się na niego zgodzili, było widać, że chłopaka właśnie dopadły wątpliwości i najchętniej wycofałby się ze wszystkiego. Yoongi nie winił go za to. Każdy się bał, zwłaszcza, że to, co mają zamiar zrobić wymagało dania dużego kredytu zaufania osobom z zewnątrz, czego nikt z nich nie lubił.

Yoongi uśmiechnął się lekko, kiedy spotkał wystraszony wzrok Taehyunga. Młodszy chłopak odpowiedział mu tym samym, a przynajmniej tak Yoongi chciał to zinterpretować. Taehyung miał dziwny uśmiech, który wyglądał czasem, jakby się krzywił, więc tym trudniej było odczytać jego faktyczny nastrój.

- Królestwo Keplera i Ziemia mają długą i bogatą historię. Dzielimy tę samą doświadczenia, razem staramy się budować lepszy świat w oparciu o te same wartości. Królestwo Keplera ma nadzieję, że te dwa incydenty nie będą rzutować na setki lat wzajemnej przyjaźni - dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Jej słowa brzmiały prawie jak przeprosiny, a Jin wiedział, ile musiało ją kosztować ich wypowiedzenie. Keplerczycy nie przepraszają. Z zasady, w ich języku nie było nawet słowa, które prosto i bezpośrednio można by przetłumaczyć jako 'przepraszam'. Federacja powinna zrozumieć ten przekaz. - W związku z zaistniałą sytuacją, nie zamierzamy wystawiać przyjaźni i zaufania naszych sojuszników na próbę - znowu pauza, tym razem znacznie krótsza, sprawiła, że wszyscy bezwiednie pochylili się w stronę ekranu, chociaż przecież wiedzieli, jaka będzie kolejna informacja.

Jin nie potrafił powstrzymać uśmiechu dumy, Yongsun naprawdę potrafiła zmusić wszystkich do wysłuchania tego, co ma do powiedzenia.

- Dlatego Królestwo Keplera zdecydowało się na wydanie całej załogi FZ Horizon wraz ze statkiem. Obecnie znajdują się na statku Guanyin, który już niedługo wejdzie w strefę zewnętrznej orbity planety 55 Cantri E. Ufamy, że pozostali członkowie keplerskiej misji badawczej ze statku Jianwei zostaną bezpiecznie przkazani załodze Guanyin. Nie uczestniczyli oni w żadnym z incydentów, a jedynie mieli nieszczęście znaleźć się w nieodpowiednim miejscu - Solar odgarnęła włosy, chociaż Jin był pewien, że nie w ogóle jej one nie przeszkadzały. Yoongi głośno wypuścił powietrze, wyraźnie sfrustrowany tym, że całe przemówienie trwa tak strasznie długo.

- Mój ojciec się tak strasznie wkurwi - westchnął Hoseok z rezygnacją. Dopiero wtedy Jin uświadomił sobie, że tylko rodziny Hoseoka i Namjoona nie wiedzą, że ich dzieci żyją. Przez chwilę zrobiło mu się żal tych ludzi, którzy być może zdążyli pogodzić się z bohaterską śmiercią swoich synów, teraz dowiedzą się, że ich dzieci to terroryści, ścigani przez najwyższe władze Federacji.

- Przekazując załogę FZ Horizon, mamy nadzieję, że jej członkowie dostaną szansę, by przedstawić Federacji swoją wersję wydarzeń, a wszelkie niejasności zostaną wyjaśnione z najwyższą starannością i w oparciu zarówno o Federacyjne, jak i międzyplanetarne traktaty. W imieniu Zjednoczonego Królestwa Keplera jeszcze raz przekazuję wyrazy największego współczucia dla rodzin poległych żołnierzy - Solar ukłoniła się powtórnie, a po chwili na ekranie znowu pojawiło się zdjęcie pałacu królewskiego.

a/n: 4 rozdziały do końca

:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro