Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Teraz

Moc znów drżała pod koniuszkami palców Yoongiego i nawet częste pocieranie rąk i głębokie wdechy niewiele dawały. Jeszcze trochę, a załoga coś zauważy, a na to nie mógł sobie teraz pozwolić. Zwłaszcza teraz.

Gdy Hoseok i Jin są na obcej planecie i ich uwaga powinna być skoncentrowana właśnie na nich. Jego palec wskazujący samoistnie uniósł się do góry i Yoongi mógł przysiąc, że czuje powierzchnię ekranu znajdującego się przed Taehyungiem, który siedział w fotelu pilota, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że nie jest to możliwe.

Z drugiej strony jednak to, że posiadał moc, również nie było możliwe według współczesnej nauki, więc na próbę przesunął palcem wskazującym w prawo, a potem wykonał szybki ruch w górę i w dół, jakby na coś klikał. Ekran Taehyunga zmienił się, a chłopak zawył żałośnie.

- O co chodzi temu statkowi ostatnio? - jęknął, nie adresując swojego pytania do nikogo konkretnego. Ze złością uderzył w monitor i zmienił ustawienia na początkowe.

- To znaczy? - mruknął pod nosem Yoongi, starając się ukryć lekki uśmiech, który dla niego samego był zaskoczeniem. Na szczęście szybko się opanował, prostując na fotelu kapitańskim i przybrał znudzony wyraz twarzy.

- No sam zobacz - chłopak przesunął fotel w bok i pokazał ręką na swój komputer.

- Co? - Yoongi starał się z całych sił nie uśmiechnąć. - Mapa gwiezdna. Mam być pod wrażeniem, że potrafisz ją włączyć? - spytał i wstał wolno z fotela. W zaledwie trzech krokach był przy jego stanowisku. - Co się dzieje?

- Przed chwilą komputer sam z siebie zmienił ekran, poczekaj. Może znów to zrobi - Taehyung wbił wzrok w monitor, nie mrugając przy tym. Yoongiemu aż zrobiło go się trochę szkoda. - Za chwilę znowu to zrobi, zaraz zobaczysz - mówił dalej młodszy chłopak, wciąż starając się nie zamykać oczu.

- Taehyung zepsuł komputer! - krzyknął głośno Jungkook, wchodząc do pomieszczenia, a jakby na potwierdzenie oba kociaki, które trzymał na rękach zamiauczały głośno.

- Nieprawda! - Taehyung odwrócił się w jego stronę z prędkością światła. - To pewnie twoja wina. Ty ostatnio tu siedziałeś!

- Co ja ci mówiłem o nieprzynoszeniu ich na mostek? - mruknął Yoongi, ignorując Taehyunga, który wciąż coś gadał pod nosem. Jungkook wydał z siebie dźwięk, który brzmiał jak fuknięcie, ale nie takie w jinowym stylu, pełnym frustracji albo niezadowolenia, raczej kocio i agresywnie. Yoongi nie mógł powstrzymać się i przewrócił oczami. - JK...- westchnął ciężko, ale słychać było w jego głosie ostrzegawcze tony.

Jungkook musiał to zrozumieć, bo raptem zmienił swoją postawę i w ruch poszło robienie smutnych min i dużych oczu, co może zawsze działało na Jina, ale Yoongi był na to zupełnie odporny i absolutnie to na niego nie działało. Może miałby inny stosunek do tego dzieciaka, gdyby poznali się w trochę inny sposób.

- Jonesie gdzieś polazła - powiedział płaczliwym tonem Jungkook, nie poddając się. - Były same i miauczały. Min Yoongi płakał. Co miałem zrobić?

- Zostawić je pod lampą do kwiatów na stołówce, tak jak kazał Jin - odparł spokojnym tonem Yoongi i wziął od niego kociaki. Holly, którego JK uparcie nazywał "Min Yoongi", zapłakał żałośnie przez chwilę, ale zaraz się uspokoił, gdy tylko Yoongi schował go do kieszeni bluzy. - Siadaj - powiedział i sam usiadł na fotelu kapitańskim, zwalniając dla młodszego chłopaka fotel Hoseoka. Drugi kot, Ben przeturlał się przez udo Yoongiego i zniknął gdzieś między oparciem fotela, a podłokietnikiem. - Chodź no, żesz...- złapał kocicę za kark i schował ją w to samo miejsce, co jej brata. Nawet nie musiał podnosić głowy do góry, żeby wiedzieć, że jest obserwowany. - Co znowu? - spytał, wiedząc, że to Taehyung się na niego gapi.

- A jednak masz jakieś słabości - odparł młodszy chłopak, wstając ze swojego miejsca.

Przeszedł obok Yoongiego, na chwilę zaglądając do dziury, z której wystawały dwa kocie łby i usiadł na fotelu Namjoona z głośnym westchnięciem.

Widać było, że nie czuje się w nim komfortowo, ale Yoongi nie miał innego wyjścia. Jimin wciąż nie do końca funkcjonował jak człowiek, co niekoniecznie było przenośnią, JK był zbyt niedoświadczony w nawigacji i tylko Taehyung mógł zająć miejsce pierwszego oficera na czas tej misji.

Misji, Yoongi mało nie parsknął pod nosem. Trudno to było tak nazwać. Raczej kaprysem Jina, który był dość uparty ostatnimi czasy i tak naprawdę wymusił na nich tę wycieczkę. Zwykle bywał subtelniejszy w swoich gierkach i jeśli Jin czegoś naprawdę chciał to potrafił tak wszystkim zmanipulować, że nawet po dłuższym czasie trudno było wychwycić moment, w którym szalony pomysł Jina, stawał się szalonym pomysłem ogółu.

Tym razem był mniej delikatny w swoich sugestiach i nawet Jungkook, który zwykle przyjmował wszystko, co mówi Jin i zgadzał się z nim bezgranicznie, zorientował się, że coś jest nie tak.

Jin był dziwny. Wszyscy o tym wiedzieli, w końcu był z Keplera, więc nikt nigdy nie kwestionował jego ekscentrycznego zachowania. Chyba każdy na statku zdążył do tego przywyknąć, ale ostatnio był wręcz arcydziwny, nawet jak na jego normalne, szalone standardy.

Yoongi nie potrafił powiedzieć kiedy to się stało. Po Orvandilu, a może jeszcze na Aningan, a może po ich niespodziewanym pocałunku, który powoli zaczynał wydawać się odległym wspomnieniem. A może nawet i urojeniem, bo im więcej czasu mijało i im bardziej Jin odsuwał się od niego, tym bardziej miał wrażenie, że wszystko to sobie wymyślił.

Jednak nie mogła to być tylko jego wyobraźnia. Po prostu nie mogła, bo gdy za każdym razem zamykał oczy, żeby przypomnieć sobie to zdarzenie, był w stanie opowiedzieć wszystko w najmniejszych szczegółach. Pamiętał dokładnie, jak miękkie były włosy Jina i jak wczepiał w nie desperacko palce, a one prześlizgiwały się między nimi jak jedwab. Pamiętał też jak bardzo spierzchnięte były usta drugiego chłopaka i jak bardzo nienawidził siebie samego w tym momencie, bo to on wysłał Jina na banicję. Tak naprawdę to chciało mu się wtedy płakać, ale Jin wziął go wtedy w ramiona i przycisnął do siebie, mocno, tak bardzo mocno, że Yoongi miał wrażenie, że zaraz złamie się w pół.

Głośny trzask wybudził go z tych rozmyślań. Przez chwilę Yoongi nie wiedział, co się stało, ale zaraz zerknął na swoją rękę. Znów obgryzał bezwiednie paznokcie.

- Jesteś głupi, Kim Taehyung - powiedział głośno Jungkook. Dopiero wtedy Yoongi zorientował się, że musiał dość długo myśleć o czymś innym. Atmosfera na mostku była dość rozrywkowa i daleka od niepokoju, który on sam odczuwał.

- Dlaczego? - spytał z roztargnieniem.

- Ponieważ powiedział, że Jin nie wygra z Hoseokiem - Jungkook cmoknął z niezadowoleniem i pokręcił głową.

- Hoseok mógłby Jinem zamieść podłogę... jakby się mocno postarał oczywiście - Taehyung wszedł mu w słowo. - Ale nie spisywałbym go na straty. To silny koleś. Zdziwiłbyś się.

- Przepraszam, ale o czym rozmawiamy? - Yoongi zmarszczył się i poprawił na fotelu. Kociaki zamiauczały na to histerycznie. - No już, już cicho - powiedział do nich i zaczął je układać. - Przepraszam, Holly - dodał szeptem i pogłaskał mniejszego z kotów lekko po głowie.

- Obstawiamy, kto wygra walkę, jeśli Jin i Hoseok wreszcie się pokłócą - Yoongi podniósł głowę.

- Dlaczego mieliby się pokłócić? - spytał, wciąż nie rozumiejąc, skąd wziął się taki temat rozmowy. Spojrzał najpierw na Taehyunga, a potem na Jungkooka, który siedział bokiem na fotelu z przewieszonymi przez poręcz nogami.

- Bo z tobą się nie da dobrze pokłócić - odparł po dłuższym milczeniu najmłodszy z chłopaków. - A oni obaj chyba muszą to zrobić. Dziwnie wyglądali, jak byli w transporterze.

- Dziwnie, jak? - zaniepokoił się Yoongi. - Może to wina transportera? Dlaczego nikt mnie nie powiadomił? - zaczął wypluwać z siebie słowa z szybkością lasera. - Ktoś to sprawdził? - już wstawał z miejsca, gdy Taehyung podniósł rękę do góry w uspokajającym geście.

- Spokojnie, poczekaj - powiedział szybko. - Wszystko z nim w porządku - spojrzał na Jungkooka, a potem przeniósł wzrok na Yoongiego. - A JK'owi chodziło o to, że obaj wyglądali na... no dość spiętych - dodał dyplomatycznie.

- Ach - Yoongiego było stać tylko na to. Lekkie westchnięcie i tyle.

- Obaj uciekają - powiedział cicho Jungkook i przekręcił fotel bardziej w stronę swojego komputera. Kliknął na jakieś statystyki na monitorze i odchylił się do tyłu.

- O czym ty znowu mówisz, dzieciak? - mruknął Yoongi pod nosem.

JK znów miał jakiś filozoficzno-analityczny humor i pewnie znowu zacznie gadać jakieś rzeczy, od których cierpnie skóra. Młodszy chłopak często tak robił i chyba każdy na statku padł już tego ofiarą. Yoongi nie wiedział, skąd to się u niego brało. Czy była to wina jego mutacji, czy dzieciak po prostu był naturalnym empatą i dobrze czytał ludzi, czy po prostu chciał ich czasem postraszyć, tak dla własnej satysfakcji. A może wszystko naraz. Wciąż nie mógł go rozgryźć.

- Jin i Hoseok...martwią się czymś. Nie chcą o czymś myśleć, chcą od tego uciec - uściślił Jungkook.

Jego fotel zatrzeszczał cicho, gdy przekręcił go w stronę Yoongiego. Patrzył na niego z dezaprobatą, co od razu dało się wyczuć. Yoongi podniósł jedną brew do góry. Powoli czuł, jak skóra na ramionach cierpnie mu od spojrzenia chłopaka, który wciąż przyglądał mu się z dziwnym wyrazem na twarzy.

- Co? - spytał tylko.

- Wiesz dlaczego - odparł Jungkook, wydymając lekko usta. Yoongi westchnął. Dlatego właśnie nie lubił, gdy młodszy chłopak siedział na mostku. Zamknął na chwilę oczy.

- JK... zajmij się lepiej pilnowaniem statku, co? - mruknął zirytowany pod nosem, pocierając brzeg nosa.

Był zły, chociaż bardzo się pilnował, żeby nie dać po sobie poznać żadnych emocji. JK był bardzo dobry w wyłapywaniu takich rzeczy i wykorzystywaniu ich później. Na próbę otworzył jedno oko i spojrzał na chłopaka, który wciąż wpatrywał się w niego intensywnie. Widać było, co myśli o Yoongim. "To twoja wina", było wymalowane na jego twarzy i nie musiał nawet mówić nic na głos.

- Albo pisaniem pozwu o alimenty na koty, jak wolisz - dodał i wzruszył ramionami. Yoongi zdawał sobie sprawę z tego, że było to słabe, graniczące z samobójstwem posunięcie, ale wiedział, że jeśli poruszy ten temat, dzieciak od razu da sobie spokój i znów zacznie się wkurwiać na Kang Daniela. Miał rację. Jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, twarz Jungkooka stężała i od razu odwrócił się w stronę swojej konsoli.

- O nie...- usłyszał cichy szept Taehyunga po swojej prawej stronie. Yoongi spojrzał w jego stronę. - Musiałeś? - wyszeptał bezgłośnie chłopak. wzruszył tylko ramionami.

- Mógł nie zaczynać - odparł, równie bezgłośnie.

- Kang Daniel to zły człowiek - powiedział głośno Jungkook, a Yoongi skinął głową, zgadzając się z jego słowami. - Oszust... - warknął pod nosem.

Tym razem to Taehyung skinął głową. Znali tę historię na pamięć, ale za każdym razem, gdy Jungkook wpadał w tyradę o podłościach Kang Daniela, o tym, że ukrywał przez Jungkookiem, że ma dziewczynę i, że w dodatku jego kot zrobił kotu Jungkooka małe koty, wszystkim raptem polepszał się humor, co było dość smutne i straszne, jeśli się wchodziło w szczegóły i tak naprawdę analizowało to, co mówił dzieciak.

Jungkook bardzo zabawnie się złościł, jego gestykulacja, mimika i sama historia za każdym razem brzmiała tak samo, jakby nauczył się jej na pamięć.

Yoongi znów przymknął oczy i uśmiechnął się pod nosem do Taehyunga, który pokręcił głową i odwrócił się w stronę swojego monitora. Stacja pilota, przy której wcześniej siedział wciąż pokazywała mapę gwiezdną. Yoongi machnął palcem, a potem zastukał dwa razy w powietrzu. Statystyki życiowe Jina i Hoseoka od razu pokazały się na monitorze. 

A/n:
Czy wy tez jesteście ciągle ale to ciągle  glodni?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro