Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

.

Trochę mi się odkleiło... oczywiście nie shipuje prawdziwych osób tylko postacie, chociaż tutejsze rozumowanie słowa "postacie" jest nieco inne niż zazwyczaj XD lecz nadal, jest to tylko i wyłącznie m o r w i n (ewentualnie vasmonakles ale vasqueza gdzieś wessało i nikt o nim nie wspomina XD)

Ciekawe czy ktoś to zrozumie-- 

Edited by alemqa <3

Miłego czytania! 

~~~~

- Jak było w pracy? - zapytał Erwin, zerkając na małżonka znad ekranu komputera.

- A weź, ten zjeb znowu odpalił tryb roboty po 12 godzin - Gregory machnął ręką. - Nie wytrzymam, raz nic nie robimy przez parę dni, a potem przez dwa tygodnie kilkunastogodzinne zmiany. I tak ciągle! Jeszcze zaczyna o różnych porach... Planów nie da się ustalić - pożalił się.

- Nie jesteś jedyny, wiele naszych znajomych tak ma - pocieszył go szarowłosy.

- Ty akurat masz regularnie wszystko - mruknął starszy. - Zawsze o 19, po 4-5 godzin. No gdzie ta sprawiedliwość!

- Sprawiedliwość idzie się jebać, gdy jest jakiś nowy napad. Wtedy mu odpierdala i nawet jak nikt mnie nie ogląda, to jestem potrzebny. Gdy robiliśmy Humana, to myślałem, że padnę z wycieńczenia - zaczął marudzić niższy. - A w pewnym momencie musiałem na Erwinie flirtować z Heidi po godzinach, a na Krackersie z Eleną. Ja nic do Heidi nie mam, serio, ale kurwa, nasi szefowie mogliby sobie pójść na randkę irl, a nie na 5city, gdzie musieliśmy to odgrywać... I to jeszcze przed jakimiś ludźmi. No a gdy mam normalniejsze godziny pracy, to właśnie ci jebani ludzie mnie oceniają... w sumie nie mnie, no ale nadal czuję jakąś tam presję.

- Ta, bo ty się przejmujesz opinią innych - przewrócił oczami. - Przynajmniej możemy się zgodzić, że oboje nie jesteśmy zbyt lubiani przez wielu - szatyn uśmiechnął się lekko. - Pisicela mi mówił, że codziennie dostaje pierdolca, przez to jak zmuszany jest mnie traktować - parsknął.

- Ta, tylko różnica jest taka, że IC cię tam lubi tylko Hank i Mia, no i może San czy Susanne... Natomiast ja mam całą grupę.

- Spierdalaj, nie moja wina, że dobrali mi jakiegoś zjeba - Gregory machnął ręką.

- No ja akurat pamiętam jak nam mówiono przy rekrutacji, że zostaniemy dobrani charakterami do streamerów - zauważył rozbawiony złotooki. W odpowiedzi Montanha rzucił w niego poduszką. Zamilkli na pewien moment, dopóki Montanha coś sobie przypomniał.

- Szczerze, gdy miałem dostać lotę za tego Humana, to po cichu się modliłem, że mnie wypierdolą. Ja serio nie mam nic do ludzi OOC, ani do pracy w policji, ale ci streamerzy to mnie wkurwiają do tego stopnia, że się nie da. Ja pierdole... Serio nie rozumiem jak on to wytrzymuje i było mi go żal, ale no kurwa, serio, Grzechu na crime... - szatyn się rozmarzył.

- Nie chcę ci psuć marzeń, ale wątpię żeby cię wpuścili do Zakshotu. Znam Kamila nieco lepiej od ciebie i serio wątpię w to, że by przyjął twoją postać z otwartymi ramionami.

- Mówił parę razy przecież, że traktuje Grzecha jak rodzinę.

- Tak, ale kiedy indziej też mówił, że nie ma szans - roześmiał się młodszy, widząc zawiedzioną minę szatyna.

- A postać Capeli jakoś przyjęliście. Przez to, że teraz jego szef ciągle gra na Speedo, mamy jeszcze mniej ogarniętych funkcjonariuszy na służbie.

- No cóż, unlucky.

- Przynajmniej niedługo zaczynają nam się wakacje.

- Copium.

- Trochę ta - roześmiał się. - W końcu miały być po Pacyfiku...

- ...po Humane...

- ...po Lower Vaulcie...

- ...cały maj...

- ...czerwiec... Jak się kurwa już zaczął czerwiec! - warknął zniecierpliwiony.

- Spokojnie, dowiedziałem się, że niedługo otwierają serwer na Minecrafcie czy jak to się nazywało.

- Może będzie spokój na dłużej niż na trzy dni tym razem.

- Oby - oczy Erwina się zaświeciły. - Może wreszcie uda nam się wyjechać na tą jebaną Majorkę razem.

- Mam nadzieję... - westchnął starszy. - Ale wiesz co? Mimo wszystko, nie zamieniłbym tej pracy na nic innego.

- Rozumiem cię - szarowłosy się uśmiechnął.

- Nawet mimo tego, że tamten debil nie wykorzystuje mojego całego potencjału.

- Rozwiń tą myśl.

- Czy ty widzisz jak on jeździ? Strzela? Bije się na pięści? No przecież moje ego płacze w kącie.

- Dokładnie tak samo jak ty irl - mruknął Knuckles, leniwie się uśmiechając. - Ten co ci głos podkłada i ty pasujecie do siebie. Dopełniacie się.

- Dopełnić, a raczej wypełnić, to bym wolał ciebie - mruknął Montanha, obrażając się za to porównanie.

- Nawet macie podobny poziom cringe'u... - Erwin się uśmiechnął szerzej, widząc, że jego teoria ma sens. Po chwili jednak mina mu zrzedła. - Czy to oznacza, że ja jestem równie zjebany co mój szef?

- Na to wygląda.

- Pojebane.

Mężczyźni zamilkli, myśląc nad ich nietypową pracą. Poprzez nowe technologie, byli w stanie połączyć się z osobnym światem, jak i pracować w grach komputerowych. Tak jak większość ich starych bądź nowych znajomych, wybrali GTA RP, przez które teraz byli w ciałach postaci, którym podkładali głos, jak i kierowali ludzie, którzy streamowali owe gry na różnych platformach. Obie strony zgodziły się na taką współpracę, a ci, co zgodzili się na de facto bycie marionetkami, byli solidnie wynagradzani niezłą pensją. W końcu, byli swego rodzaju aktorami.

Poza tym, większość z nich pokochało tą pracę. Mogli odgrywać ciekawe czy śmieszne scenariusze, nie tracąc zdrowia i nie odczuwając bólu, robiąc rzeczy ryzykowne, nie ryzykując niczym. Na dodatek, poza ich szefami, praktycznie nikt nie wiedział, że oni są prawdziwymi ludźmi, mający własne życie, gdy streamerzy wylogują się z gry.

Z zamyślenia wyrwał ich dzwonek do drzwi, który sygnalizował o przybyciu dostawcy jedzenia. Po odebraniu chińszczyzny, dwójka usiadła wygodnie przed telewizorem.

- Co oglądamy? Może klipy? - zaproponował Knuckles.

- Nie, proszę, dziś chcę odpocząć od tego gówna... - Gregory spojrzał błagalnie. Erwin parsknął cichym śmiechem.

- Znowu flirtował z Mią? - odpowiedziało mu tylko zmęczone jęknięcie. - Nie mogę z typa... No to co, na osłodzenie, jakiś vodzik z lipca?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro