Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. To wszystko moja wina

Aaliyah

Wbrew temu, co mi się wydawało, gdy następnego dnia się obudziłam, wcale nie było lepiej. Jedyny postęp był taki, że mogłam sama chodzić i nie traciłam równowagi.

Michael wcale nie był z tego powodu zadowolony. Rano podał mi leki, a gdy okazały się być mało skuteczne – próbował dodzwonić się do lekarza, co wbrew pozorom okazało się dosyć trudnym zadaniem, bo ten nie odbierał jego telefonów.

– Daj spokój, Mickey – poprosiłam, gdy po raz kolejny zrezygnowany odkładał telefon. – Poradzę sobie.

– Nie, LeeLo. Coś jest nie tak, a że nie wiem, co dokładnie, muszę się dowiedzieć. Może będę w stanie sam ci pomóc. A jeśli nie, to myślę, że będzie potrzebna pomoc lekarza...

– Michael – odebrałam mu telefon – przestań. Damy sobie radę, już przecież nie...

– Laska, jesteś na silnych lekach, a mdlejesz z bólu. I to jeszcze, do cholery, z powodu, z którym do tej pory nie mieliśmy żadnego problemu. To nie jest w porządku – przerwał mi Michael.

– Nie panikuj, to nic...

– A, pieprzyć to! – chłopak znowu mi przerwał i złapał mnie za nadgarstek. – Jedziemy, najwyżej cię nie przyjmą.

Nie było czasu z nim dyskutować. Poszłam za nim do samochodu, ale naprawdę nie chciałam jechać do szpitala. Pielęgniarki nie były nawet w połowie tak delikatne jak Michael, miałam nadzieję, że nie będą mi wyjmować sondy, bo wtedy zemdlałabym na miejscu.

W szpitalu byliśmy w kilka chwil później. Mickey polecił mi usiąść, a sam poszedł zapytać o coś do recepcji, a za chwilę zniknął gdzieś dalej.

Starałam się ignorować dokuczający mi ból. W końcu za moment miał przyjść Michael, na pewno wróci z lekarzem, który zaradzi coś na moją dolegliwość, a potem wrócimy do domu, skąd znowu będę mogła pójść do parku.

Michael faktycznie po chwili wrócił. Pomógł mi wstać z krzesła i powoli poszliśmy do gabinetu.

Lekarz, który prowadził mnie od początku mojej choroby, zlecił na początek USG, które zresztą od razu wykonał.

– Pzeszedł pan szkolenie z obsługi sondy, prawda? – zwrócił się do Michaela.

On tylko przytaknął. Wyglądał, jakby nagle się czegoś wystraszył.

– Tutaj jest rana, dlatego panna Jackson może odczuwać pewien dyskomfort – lekarz wskazał na monitor. – Myślę, że mogła powstać przez nieumiejętnie zało...

– Niemożliwe! – przerwałam. – Przecież Michael zakłada mi ją niemal bezboleśnie.

Michael nic nie mówił. Ukrył twarz w dłoniach i chyba zapowiadało się na to, że będzie płakać.

– To moja wina – jęknął, patrząc na widoczną na monitorze ranę. Była dosyć duża, jej głębokości nie mogłam ocenić. – I co teraz?

– Zszyjemy ranę, i to za chwilę. Później wolałbym oddać pannę Jackson w ręce pielęgniarki, żeby to ona wymieniała jej sondę.

– Nie! – zaprzeczyłam szybko. – Jestem pewna, że Michael następnym razem będzie ostrożniejszy, prawda? Michaelu, teraz już będziesz uważać?

Za nic w świecie nie chciałam wrócić pod opiekę pielęgniarki. Były strasznie niedokładne, pracowały od niechcenia i nie zwracały uwagi, gdy prosiłam, żeby były ostrożniejsze. Mickey dostał nauczkę. Na pewno nie powtórzyłby tego błędu następny raz...

Chłopak ujął moją dłoń.

– LeeLo... Myślę, że dużo lepiej będzie, jeżeli zrobi to ktoś bardziej doświadczony ode mnie. I... Przepraszam. Nie chcę, żeby to się powtórzyło.

Patrzył na mnie ze łzami w oczach. Obwiniał się o to, że przez niego za moment miałam trafić pod nóż. Nawet nie zauważyłam, kiedy to moje oczy stały się mokre. Nie zrobił przecież tego celowo. Miał prawo zrobić błąd, następnym razem już będzie wiedział, co było nie tak.

Zostaliśmy odesłani do poczekalni. Za pół godziny czekał mnie zabieg.

Usiadłam na kolanach Michaela i mocno się do niego przytuliłam. Bałam się tego szycia, ale nie dawałam tego po sobie poznać. I bez tego mój przyjaciel był naprawdę roztrzęsiony.

– Nie obwiniaj się – wyszeptałam tuż przy jego uchu. – Mogłeś popełnić błąd, nawet jestem zdania, że było to nieuniknione. Nie mam ci tego za złe, dobrze o tym wiesz – pocałowałam go w policzek. Przykro mi było widzieć go w takim stanie.

Michael podniósł na mnie wzrok i mocniej mnie przytulił.

– Jeżeli chodzi o ludzkie zdrowie, nie ma miejsca na błędy – odpowiedział. – Zdawało mi się, że będę w stanie ci pomóc, nie mogłem patrzeć, jak robią to pielęgniarki... A okazało się, że jestem jeszcze gorszy od nich...

– Nie mów tak! Wiem, że nie chciałeś zrobić mi nic złego. Proszę, nie myśl, że to twoja wina. Moją winą jest, że zamiast cię słuchać, wolałam się upić i to tylko przez to doprowadziłam się do takiego stanu – spróbowałam się uśmiechnąć. – Spokojnie. Zaraz mnie zszyją, pewnie będę musiała trochę odpocząć, i znowu wszystko będzie w miarę okej.

Obejrzałam się po poczekalni. Było tam sporo osób, więc zdecydowałam się wstać i tym razem to ja wyciągnęłam rękę do Michaela.

– Chodźmy na chwilę na zewnątrz. Mamy czas – zachęciłam.

Chłopak bez żadnego słowa sprzeciwu poszedł za mną. Zaraz obok szpitala był urokliwy park z fontanną i ławeczkami dookoła niej. Mogłam tam usiąść i powdychać chłodne, świeże powietrze, które bez wątpienia dobrze wpływało na moje samopoczucie.

Ledwie Michael usiadł na ławce, znów zajęłam miejsce na jego kolanach. O dziwo, nie zwracał mi na to uwagi, choć z reguły mu to przeszkadzało. Ale tym razem musiałam. Chciałam zrobić coś, dzięki czemu na pewno poprawiłby mu się humor.

W parku ludzi było znacznie mniej, więc okoliczności były o wiele bardziej sprzyjające. Nie myślałam długo. Poczułam, że chcę to zrobić. W tej chwili. Coś mi podpowiadało, że to najwyższa pora.

Odwróciłam się przodem do niego i nieznacznie się przybliżyłam. Doskonale widziałam jego piękne, ciemne oczy. Odchyliłam mu włosy z twarzy, i w tym samym momencie poczułam, jak mężczyzna obejmuje mnie w talii, żebym nie spadła.

– Śmiało – wyszeptał, jakby zrozumiał, jakie mam intencje. – Wiem, że chcesz tego tak samo, jak ja.

Jedna jego dłoń znalazła się na mojej szyi. Delikatnie mnie do siebie przysunął.

Ja, uspokojona jego słowami, przymknęłam oczy i złożyłam pocałunek na ustach mojego przyjaciela. Zwykły buziak, nie umiałam się całować, więc nie chciałam ryzykować. W tym jednym, krótkim pocałunku chciałam mu przekazać wszystko to, co powinnam mu powiedzieć. Że był dla mnie ważny. Że go doceniałam i kochałam całym sercem. Że nie miałam mu za złe, że popełnił błąd. Wiedziałam, że chciał dobrze.

On przez moment na mnie popatrzył i znów złączył nasze usta. W prawdziwym pocałunku.

W tej samej chwili poczułam się tak, jak jeszcze nigdy dotąd. Nagle istnieliśmy tylko my we dwoje i nic więcej. Nie zwracałam uwagi na ból, czułam tylko, jak mocniej zaczęło bić moje serce. Nagle nawet przestałam przejmować się tym, że nie umiałam się całować! Zdawało mi się to takie naturalne, jakbyśmy nagle stali się jednością. Ten moment mógł trwać w nieskończoność...

Jednak ta nieskończoność musiała szybko się skończyć. Ale gdy nasze usta się rozłączyły, długo na siebie patrzyliśmy, jakbyśmy zastanawiali się, co się właśnie stało.

– Nie zamierzam cię o nic pytać, bo znam twoją odpowiedź – powiedział Michael, poprawiając mi włosy. – Powiem ci za to coś innego. Będę czekał – dodał, czule całując moje czoło.

Nie odpowiedziałam mu. Przecież dobrze wiedział, że go kochałam. Nie musiałam mu tego powtarzać.

– Po zabiegu raczej zostanę w szpitalu – zauważyłam. – Przywieziesz mi jakieś rzeczy, prawda?

– Tak, ale nie teraz. Zostanę w szpitalu, dopóki nie będziesz miała tego za sobą – obiecał i mocniej mnie przytulił. Doceniałam jego wsparcie.

Wróciliśmy do szpitala na kilka minut przed czasem. Od razu mnie zabrali, ale pozwolili, żeby Michael wszedł z nami. Warunkiem było, że wyjdzie od razu, gdy usnę.

Założyli mi maskę. Cały czas patrzyłam na siedzącego obok mnie Michaela, który głaskał mnie po dłoni. Nic nie mówił. Odwzajemniał tylko moje spojrzenie i lekko się uśmiechał. Chyba tylko to pomagało mi nie myśleć o tym, jak bardzo bałam się nadchodzącego zabiegu.

– Zobaczymy się za chwilę, mała – to było ostatnie, co usłyszałam, zanim zapadłam w głęboki sen.

*****

Michael

Przez kolejne minuty stałem przed drzwiami i modliłem się, żeby wszystko było w porządku. To w końcu przeze mnie tam była.

Błędem z mojej strony było to, że od razu zakładałem jej sondę na znieczuleniu. Może i by trochę popłakała, ale powiedziałaby mi, w którym momencie przestać. Sam wyczułem ten moment źle i nie mogłem sobie tego wybaczyć. A ona jeszcze była zdania, że mogłem popełnić błąd... Kochana istota, ale bardziej zrozumiałbym, gdyby po czymś takim zabroniła mi się choćby dotknąć. A ona nadal chciała mojej pomocy i na dodatek po raz pierwszy w życiu zainicjowała pocałunek.

Wiele innych miałem za sobą, ale tylko przy tym jednym poczułem się naprawdę wyjątkowo. Kobieta, którą kochałem tak naprawdę od zawsze, po raz pierwszy mi na to pozwoliła. Nie przerywała, czekała, aż zrobię to ja. Nagle przestało ją interesować, czy robi mi nadzieję, czy nie. Doskonale wiedziałem, że też tego chciała.

A teraz była pod nożem, a ja stałem pod drzwiami i próbowałem się nie rozpłakać. Gdybym tylko był ostrożniejszy...

Z nerwów nie mogłem nawet usiąść. Nie mogłem się doczekać, żeby ją zobaczyć, żeby ona mi potwierdziła, że już w porządku, że mogę jechać po jej piżamy...

Na domiar złego, w sali, w której była, zaczęło się niepokojące poruszenie. Co chwila ktoś wchodził, wychodził... Boże, żeby wszystko było w porządku...

W końcu podszedł do mnie lekarz. Miał wyjątkowo poważną minę.

– Sam zabieg się udał, rana jest zabezpieczona, powinna się już dobrze goić – powiedział, ale ja wyczułem, że nie powinienem się cieszyć.

– Coś złego się stało z Aaliyah, prawda? – zapytałem, choć bałem się usłyszeć odpowiedź na to pytanie.

Ale ją otrzymałem. I to ona sprawiła, że nogi się pode mną ugięły i o mało nie straciłem równowagi.

– Nie możemy wybudzić panny Jackson. Wszystko wskazuje na to, że jest w śpiączce i nie wiemy, kiedy uda jej się z tego wyjść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro