Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30. Udało się!

Michael

Aaliyah nie była tym zachwycona, ale niespecjalnie pozwalałem jej na samodzielne chodzenie. Mogła to robić tylko w mojej obecności i najlepiej tylko w pokoju, żebym w każdej chwili mógł ją złapać. Po reszcie domu – albo na wózku, albo trzymając mnie za rękę.

Ja tymczasem spędzałem sporo czasu na wyszukiwaniu odpowiedniego miejsca na wspólne spędzenie wakacji. Dobiegały one wprawdzie powoli ku końcowi, ale póki pogoda pozwalała, zamierzałem zabrać gdzieś moją Ally. Marzyło mi się pojechać z nią nad morze, w ładnym apartamencie z widokiem na plażę... Oczyma wyobraźni już widziałem nas leżących razem na plaży, opalających się... Po tym, jak wyglądały ostatnie miesiące, a nawet lata, należało nam się to. Dwa tygodnie. Nie mniej, nie więcej. Wystarczająco, żeby odpocząć i jednocześnie się nie znudzić.

Oczywiście, godziłem to z nagraniami... I obecność dziewczyny Noah podczas prób okazała się dla mnie naprawdę irytująca.

O umówionej godzinie czekałem na niego w studio, razem z moją Liyah, która stała, oparta o sprzęt, jakby chcąc pokorzystać z samej możliwości wychodzenia z wózka.

– Olivia może wejść? – usłyszeliśmy dźwięczny, męski głos.

Widziałem, jak Ally przewraca oczyma.

– Jak już tu jest, to przecież jej nie wygonię – odparłem. Liyah powolnym krokiem ruszyła w moją stronę i usiadła mi na kolanach.

– Przysięgam, że jak znowu zacznie zwracać na siebie uwagę, to wyjdę stąd szybciej, niż pozwalają mi na to moje umiejętności – powiedziała cicho.

Piękna modelka weszła tuż za swoim chłopakiem i usiadła na brzegu jakiegoś stolika, afiszując się zresztą przez to swoimi długimi, chudymi nogami.

– Olivio, jeżeli już koniecznie chcesz towarzyszyć Noah, to usiądź, proszę, na sofie, po to ona tutaj właśnie stoi – powiedziała spokojnym głosem Ally.  – A jeżeli przyszłaś tutaj tylko po to, żeby się popisywać figurą, to równie dobrze możesz wyjść...

– Aaliyah, nie pozwalaj sobie – uciął Noah.

– Nee, grzeczniej, proszę – odgryzłem się. – LeeLo tylko załatwia sobie komfort pracy.

Olivia prychnęła, ale usiadła we wskazanym przez Liyah miejscu. Noah ewidentnie był już w lekko gorszym humorze, niż gdy wchodził do studio, ale jego usposobienie nie pozwoliło mu na jakikolwiek komentarz w związku z tym. Po prostu podszedł do mikrofonu.

Aaliyah zeszła z moich kolan i podeszła do niego, chcąc coś poprawić. Noah był w niemałym szoku.

– Liyah? Ty chodzisz? – zdziwił się. Nagle jego złość na drobną, rudowłosą istotę minęła i ustąpiła miejsca radości.

– Jak widać – uśmiechnęła się Ally. – Może i nie idzie mi to zbyt dobrze, ale sobie radzę...

– I NICZYM SIĘ NIE CHWALIŁAŚ WCZEŚNIEJ? LEE, TAKIMI RZECZAMI POWINNAŚ SIĘ CHWALIĆ OD RAZU – wokalista wręcz porwał moją dziewczynę w ramiona.

Kątem oka dostrzegłem, że nie podoba się to Olivii, która posłała swojemu chłopakowi groźne spojrzenie. Otwierała usta, ale szeptem ją skarciłem.

Noah mocno tulił do siebie Liyah. Bez wątpienia widok przyjaciółki, powracającej do pełni sił, musiał go wzruszyć. Na swój sposób ją kochał, o czym doskonale wiedziałem. Zresztą, to był ten sam sposób, w jaki ja kochałem jego siostrę. Jak własną.

– Wybacz, Nee. Byłam zbyt zaabsorbowana tym, żeby uczyć się chodzić, żeby komukolwiek o tym powiedzieć.

– Boże, Jennie będzie w niebie, jak jej o tym powiem...

Olivia przewróciła oczyma. Posłałem jej karcące spojrzenie.

– Nie mów jej. Po prostu ją tutaj kiedyś weź – zaproponowała Liyah, uwalniając się z objęć muzyka. – Wieki jej tu nie było.

– Tak zrobię – obiecał Noah, i już w znacznie lepszym humorze podszedł do mikrofonu. Swojej dziewczyny nie obarczył nawet jednym spojrzeniem...

Aaliyah uśmiechnęła się do niej z wyższością i znowu usiadła na moich kolanach. Nie było to zbyt wygodne, ale nie miałem serca, żeby ją wygonić.

Być może żeby trochę uspokoić ewidentnie zazdrosną Olivię, pocałowałem Ally w skroń. Żeby przypadkiem sobie nie pomyślała, że ona i Noah są w zbyt bliskiej relacji.

– To, co ostatnio nagrywali Nathan z Beccą? – zapytałem.

– A to przypadkiem nie jest jedyne, co mi zostało do nagrania? – zauważył Noah. – Później jeszcze pozwolę sobie zająć twoje miejsce i dograć klawisze – dodał, zakładając słuchawki.

– Zdejmijże to, muszę znaleźć nagranie – powiedziałem, wychylając się zza siedzącej na moich kolanach dziewczyny. Za nic na świecie nie widziałem nagrania zrobionego przez dwoje młodych metalowców.

– Tu jest – Liyah położyła swoją dłoń na mojej i przesunęła myszkę na jeden z plików. – Szykuj się, Nee.

Włączyła nagranie i osunęła mi się w ramiona, z racji około pięciominutowej przerwy, przeznaczonej na śpiewanie Noah.

Olivia już wyglądała na znudzoną. Niemalże leżała na sofie z telefonem w ręku. Im dłużej ją obserwowałem, tym bardziej się zastanawiałem, co Noah strzeliło do głowy, żeby się z nią wiązać. Jedyne, co było jej plusem, to to, że była ładna. Nie wyglądała na żadne oparcie, nie przejawiała żadnego zainteresowania nim... Nic nie wskazywało na to, jakoby żywiła do niego jakieś głębsze uczucie. Jen mogła mieć rację, była z Noah głównie dla jego pieniędzy.

Liyah coś mruczała, jakby chcąc zwrócić na siebie moją uwagę. Pocałowałem ją w czoło i zacząłem głaskać po włosach, wsłuchując się w wokal Noah w słuchawkach, żeby wyłapać miejsca, gdzie trzeba było coś doczyścić.

Bezcelowo. Noah miał niesamowicie czysty głos, zdawało mi się, jakby śpiewał od zawsze. Płynnie przechodził z czystego wokalu do screamu, którego różne rodzaje miał opanowane do perfekcji. Równie dobrze brzmiał w balladach, co w ciężkich, metalowych kawałkach. Teraz nagrywał akurat dosyć spokojny kawałek. Widziałem, jak moja Liyah dostaje gęsiej skórki. A to był bardzo dobry znak. Znaczy, że wokal faktycznie był na poziomie.

Aczkolwiek Olivia tego bez wątpienia nie doceniała. A szkoda.

Gdy nagranie dobiegło końca, Noah zdjał słuchawki.

– Jak było? – zapytał, ogarniając nas wszystkich wzrokiem.

– Zastanawiam się właśnie, jaki jest sens mojej roboty, jak nie ma co w tym poprawiać – odpowiedziałem.

– Już ty dobrze wiesz, co ja sądzę o tym twoim anielskim głosie – zaśmiała się Aaliyah.

Wokalista z wyczekiwaniem utkwił wzrok w swojej dziewczynie.

– Było okej – odparła krótko, nawet nie podnosząc wzroku znad telefonu.

Liyah przewróciła oczyma.

– Nie chcę być niemiła, ale w przypadku TEGO talentu, byłoby mi wstyd odpowiedzieć tak, jak odpowiedziałaś ty – powiedziała.

Olivia posłała jej groźne spojrzenie. Nic nie odpowiedziała, tylko wstała i szybkim krokiem wyszła, głośno stukając obcasami o podłogę.

– Cóż, Liyah. Przynajmniej byłaś szczera – wzruszyłem ramionami. Noah nadal z niedowierzaniem patrzył w zamknięte już drzwi. – Nie patrz, Nee. Wyszła i już nie wróci.

Noah odwrócił się do mojej dziewczyny.

– Ally, wiesz, jak cię lubię, ale proszę cię. Nie dawaj tak bardzo do zrozumienia na każdym kroku, że nie lubisz Livvie. Bądź choć trochę bardziej ludzka niż Jenna.

– Jeżeli Jen ma to samo zdanie co ja, to może powinieneś się zastanowić, czy problem tkwi w nas, czy w niej – powiedziała stanowczo Aaliyah.

I tu nastała niezręczna cisza. Cholera. Przesadziła. Bardzo przesadziła.

– Aaliyah... – szepnąłem. – Przyhamuj, mała.

– Przecież chyba nie powiesz mi, że nie mam racji.

Noah, który jeszcze przed chwilą czule tulił do siebie moją dziewczynę, wyglądał, jakby zaczął tego żałować.

– Liyah, wkurwiasz mnie – powiedziałem, biorąc swoją partnerkę na ręce. Znaczy, na ręce. Przewiesiłem sobie tego kurdupla przez ramię i wyszedłem ze studio.

– Michael!

– Okropnie chamska dzisiaj jesteś – powiedziałem, otwierając drzwi do sypialni.

– Wiem o tym – odparła. – Ale przynajmniej mówię prawdę.

– Też nie przepadam za Olivią, ale ani ja, ani ty, nie możemy ingerować w związek Noah. Jest dorosły, wie, co robi. Proszę cię, po prostu zostawiaj ją bez komentarza.

– Szkoda mi go.

– Ubliżając jej przy nim zbyt wiele nie osiągniesz. Zostań tu, proszę. Dokończę to z nim bez ciebie... I nawet się nie waż wchodzić po schodach sama, bo nie będę cię potem połamanej wiózł do szpitala.

Aaliyah posłała mi groźne spojrzenie.

– Ograniczasz moją wolność – powiedziała, siadając na łózku.

Lekko ją popchnąłem i podparłem się nad nią łokciami.

– A ty mi straszysz klientów, wredna, mała zołzo – odparłem, całując ją w usta.

– I co z tego? I tak mnie kochasz – uśmiechnęła się dziewczyna.

– I, cholera, to mnie kiedyś zgubi – odpowiedziałem. – Dobra. Siedź tu. Ewentualnie jak ci przejdzie, to dzwoń, to z tobą wejdę na górę.

– Do nikogo nie będę dzwonić, jak mi się zachce, to sobie sama wejdę.

Przewróciłem oczyma.

– Lepiej zostań. Za jakąś godzinę chyba będziemy mieli wszystko ogarnięte. Nie zabij się do tego czasu i będę szczęśliwy.

– Jasne, jak będę miała umierać, to ci powiem – roześmiała się dziewczyna. Zmierzwiłem jej włosy.

– Idę sobie – powiedziałem w końcu i pobiegłem na górę.

Noah już zdążył przejąć moje stanowisko i dogrywał klawisze.

– Sorry za Lee – przeprosiłem i zająłem miejsce obok przyjaciela.

– Luz. Jenna pod tym względem jest jeszcze gorsza – Noah zdjał na chwilę słuchawki.

– Nie wiem, co wstąpiło w Liyah – stwierdziłem. – Ze mną rozmawia zupełnie normalnie.

Noah się roześmiał.

– Bo nie ma innego wyjścia.

– Wierz lub nie, ale i tak potrafi wyprowadzić mnie z równowagi, jak nikt inny.

– I nadal ją kochasz...

– Jak nikogo innego przez całe moje życie – odpowiedziałem, zanim zdążyłem pomyśleć.

Noah na mnie popatrzył.

– Chciałbym kiedyś dojść w moim życiu do takiego momentu, że będę mógł o kimś tak mówić, i to tak szybko, jak ty w tym momencie o Liyah.

– Już masz taką osobę – zauważyłem. – Tylko w nieco innej relacji.

– Jennie – szepnął w odpowiedzi.  – Racja. Bywa irytująca, ale poszedłbym za nią w ogień.

– Nigdy nie poznałem rodzeństwa, które dogadywałoby się tak dobrze, jak wy dwoje.

– Nie bez powodu notorycznie jesteśmy brani za parę – uśmiechnął się chłopak. – Chociaż teraz może dzięki Livvie się to zmieni.

– Jeszcze wypadałoby znaleźć kogoś dla Jen...

Noah podniósł wzrok na mnie.

– Ona nigdy nie przestała kochać ciebie – wyznał. – Nie, żebym ci coś wygarniał, bo i ja, i Jennie życzymy tobie i Liyah jak najlepiej... Ale, cholera, widzę, jak ona na ciebie patrzy i wiem, że mimo wszystko wolałaby być na miejscu Ally.

Z lekka mnie zdziwiło to, co powiedział. Z Jenną Weaver nigdy nie łączyło mnie nic więcej, niż młodzieńcze uczucie. Jasne, przez jakiś czas byliśmy razem, ale zerwaliśmy chwilę przed końcem klasy maturalnej. Nie chciałem, żeby była zazdrosna o Liyah. Właściwie i tak była, ale wiedziała, że młoda Francuzka nie jest żadnym zagrożeniem.

Niemniej jednak, przeurocza malarka była dla mnie niczym młodsza siostra, nadal uważałem ją za bardzo mądrą, wrażliwą i przepiękną. Nie widziałem w niej już od dawna osoby, z którą mogłaby łączyć mnie romantyczna relacja, jak ta, która łączyła mnie z Aaliyah Jackson.

– Noah, ja... Dobrze wiesz, że Jen jest dla mnie jak siostra, kocham ją jak siostrę... Ale to nigdy nie było nic więcej.

– Być może dla ciebie. Ona widziała to nieco inaczej. Okej, ostatnio chodzi wkurwiona z powodu Olivii. Ale dawno nie była tak szczęśliwa, jak po weselu Lolly. Bo spędziła je z tobą.

– Już nic jej na to nie poradzę – odpowiedziałem, choć byłem z lekka zmieszany słowami Noah. – Aaliyah była moim marzeniem od zawsze.

– I ja, i ona o tym doskonale wiemy. Tak tylko ci wspomniałem.

Jak gdyby nigdy nic, wrócił do swojego zajęcia. A ja, wbrew swojej własnej woli, powróciłem myślami do szkoły średniej. Dokładnie do ostatniej klasy. Wtedy właśnie w głowie zawróciła mi pewna piękna, blondwłosa dziewczyna o przeuroczym, choć lekko zadziornym wyrazie twarzy. Chodziliśmy razem na angielski i historię. Wprawdzie dziewczyna pilnowana była czujnym okiem brata bliźniaka, ale i tak sporo z nią rozmawiałem. Bądź co bądź, Noah był moim dobrym znajomym.

Zapytałem ją o związek pod wpływem impulsu. Ally mnie namówiła, zapewne z nadzieją, że tym załatwi sobie spokój. Ku mojemu zdziwieniu, zgodziła się. Od tej pory blondwłosa piękność towarzyszyła mi każdego dnia. Dopóki nie zamieszkała ze mną Liyah, często zostawała na noc. Poszliśmy razem na bal maturalny, a ten bez wątpienia był moim najlepszym wspomnieniem z całej szkoły. To z Jen dzieliłem moment pierwszego pocałunku, czy później, pierwszy raz. Ale... Nie widziałem w niej osoby, z którą spędziłbym całe życie. Nadal gdzieś na dnie serca miałem Aaliyah. Zerwaliśmy po niespełna roku, ale w bardzo pokojowy sposób, o czym zresztą świadczył fakt, że nadal się przyjaźniliśmy.

– Jeszcze jej przejdzie – westchnąłem, zajmując miejsce Noah, żeby zapisać gotowy plik.

*****

Liyah, mam dla ciebie niespodziankę!

Aaliyah, która dotychczas była niezwykle pochłonięta odpisywaniem na wiadomości, podniosła wzrok na mnie.

– Cóż to za niespodzianka?

Wówczas rzuciłem na jej kolana dwa bilety lotnicze.

– Należy nam się. Jedziemy na wakacje. Dwa tygodnie – obwieściłem, siadając na rogu łóżka.

Moja dziewczyna z niedowierzaniem oglądała dwa skrawki papieru, które trzymała w ręku.

– Pendry West! Michael, to kosztowało fortunę!

– Wiem, w końcu przed chwilą za to zapłaciłem – zaśmiałem się. – Myślę, że za te ostatnie miesiące możemy sobie na to pozwolić.

Aaliyah patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Widziałem, że się cieszy. Bardzo się cieszy.

– To... Kiedy to? – zapytała, wtulając się we mnie.

Cmoknąłem ją w czoło.

– Radzę ci się pakować. Jutro z samego rana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro