3. Jednak miał rację
Aaliyah
Obudził mnie niewyobrażalny ból. Miałam wrażenie, że głowa zaraz mi eksploduje, a wnętrzności przypalane są żywym ogniem. Do tego było mi cholernie niedobrze. Nie miałam nawet siły krzyknąć. Tylko zaczęłam szlochać, choć i to sprawiało mi ogromny ból.
– LeeLo, jestem tutaj – usłyszałam spokojny męski głos dochodzący z mojej prawej strony. Za chwilę poczułam, jak właściciel tego głosu kładzie się za mną na łóżku i nachyla głowę nad moim uchem. – Bardzo cię boli?
Nie mogłam nawet otworzyć oczu, żeby na niego spojrzeć. On podał mi dłoń, którą mocno ścisnęłam.
– Tak – szepnęłam, chociaż wydany przeze mnie dźwięk był lekkim odchrząknięciem, mało przypominającym docelowe słowo. – Głowa. I gardło.
– Nie podam ci leków, bo jesteś po alkoholu, w dodatku bez jedzenia – powiedział Michael. Żeby mnie uspokoić, obrócił mnie w swoją stronę i delikatnie przytulił. Na tyle, że jeszcze mi to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, cieszyłam się, że był blisko.
– Lekarz – wyszeptałam, czując, jak cała pulsuję z bólu.
Michael przyłożył dłoń do mojego czoła. Była przyjemnie chłodna.
– Jezu, ty masz gorączkę – jęknął, wyjmując z kieszeni telefon. – Dzwonię po pogotowie.
Cały czas był w pokoju. Trzymał mnie za rękę i lekko ją gładził, udzielając jednocześnie niezbędnych informacji ratownikom. Ja z minuty na minutę coraz mniej mogłam powstrzymać płacz, a w środku wręcz krzyczałam. Ból rozrywał mnie coraz bardziej, aż w końcu zupełnie przestałam go czuć.
Słyszałam tylko przez mgłę Michaela wołającego moje imię.
*****
Ocknęłam się w szpitalu, podłączona do kroplówek. Dziwnie mi się oddychało, jakbym nagle dostała kataru.
Ból już nie dawał o sobie znać. Tylko to dziwne uczucie w nosie...
W srebrnym statywie od kroplówki zobaczyłam swoje odbicie i aż się przeraziłam.
Spełnił się mój największy koszmar.
Przez mój nos poprowadzona była rurka, jak podejrzewałam, prowadząca do mojego przewodu pokarmowego.
Sonda żołądkowa. Koniec z normalnym jedzeniem.
Do moich oczu napłynęły łzy. Cholera. Powinnam była słuchać Michaela...
Nawet nie zauważyłam, kiedy Mickey wszedł do sali.
– Ale mi napędziłaś strachu, mała... – wyznał, łapiąc mnie za ręce i całując moje kostki.
– Przepraszam...
– Nie przepraszaj. Ważne, że wszystko w porządku...
– W porządku? – powtórzyłam. – Czy ten kawałek rurki w moim nosie jest dla ciebie w porządku? Mickey, ja... Nie chciałam nigdy do tego doprowadzić. Koniec z normalnym jedzeniem. Zaczną się tony leków... Wolałabym umrzeć, niż żyć takim życiem! – pisnęłam, wybuchając płaczem.
Michael mnie przytulił, nie zważając na innych ludzi w sali. Potrzebowałam tego, jak nigdy wcześniej.
– LeeLo, nawet tak nie mów – chłopak zaczął głaskać mnie po włosach. – Będzie ciężko, ale przyzwyczaisz się. Będę z tobą przez cały ten czas i postaram się pomóc ci na tyle, na ile tylko będę mógł. Przywiozłem ci kilka piżamek, szczotkę do włosów, telefon i parę innych pierdół. Na razie zostaniesz tutaj – powiedział, wskazując na leżącą pod łóżkiem torbę. – Spróbuję załatwić sobie urlop, żeby jak najwięcej tutaj z tobą być, ale nawet, gdy mi się to nie uda, będę przychodził zaraz po pracy – obiecał.
– Jak długo? – zapytałam, wiedząc, że po żałożeniu sondy mogą mnie trochę przetrzymać w szpitalu.
Michael mocniej ujął moją dłoń i spojrzał mi w oczy.
– Za długo. W domu zobaczymy się za trzy tygodnie, albo i dłużej.
Jęknęłam tylko i opadłam na poduszkę.
*****
Michael
Ubiegłej nocy, gdy powoli zbieraliśmy się do wyjścia, Aaliyah była kompletnie pijana. Nie kontaktowała już nawet, gdy do niej mówiłem, do domu musiałem ją zanieść na rękach, bo sama sprawiała wrażenie, jakby miała się za moment przewrócić.
Położyłem ją w swoim pokoju i zaraz wypiłem mocną kawę. Sam fakt, że była pijana było wystarczającym powodem, żebym musiał jej pilnować przez noc. Podejrzewałem też, że będzie się rano źle czuć.
Przez sen jakby płakała, wydawała z siebie jakieś piski... Położyłem się obok niej i próbowałem ją uspokoić, mówiąc do niej czy lekko ją przytulając. Nic to nie dawało. Rano dostrzegłem, że dziewczyna jest wręcz biała, a jej czoło rozpalone. Ledwie się obudziła, usłyszałem jej płacz. Mówiłem jej, że to się źle skończy.
Gdy dzwoniłem po karetkę, dziewczyna zemdlała z bólu. Wtedy spanikowałem, próbowałem ją obudzić, a trząsłem się tak bardzo, że nie byłem w stanie sprawdzić, czy oddycha. Szybko zgarnąłem z biurka małe lusterko i przyłożyłem je do ust Ally. Pojawiła się na nim para. Oddychała.
W szpitalu natychmiast podłączyli ją do kroplówek i założyli rurkę. Nie mogłem na to patrzeć, miałem wrażenie, że gdyby była przytomna, krzyczałaby z bólu. Wyglądało to naprawdę boleśnie.
Polecono mi, żebym przywiózł dla LeeLo jakieś rzeczy. Zabierali mi ją na co najmniej trzy tygodnie.
Wyjąłem z szafy jakąś dużą torbę i spakowałem do niej ulubione piżamki Aaliyah, żeby choć trochę umilić jej pobyt poza domem. Znalazły się tam też przybory toaletowe, telefon, słuchawki... Niewiele myśląc, wziąłem z jej łóżka jednego z pluszowych misiów, żeby mogła się do czegoś przytulić w nocy. Po drodze wstąpiłem też szybko do sklepu, gdzie kupiłem jej nową, jednoczęściową piżamę – niedźwiadka. Byłem pewien, że jej się spodoba.
W chwilę później przytulałem ją, siedząc na łóżku szpitalnym i nie wierzyłem w to, co mówiła. Nie chciała żyć przez jeden kawałek rurki. Ten, którego tak unikała przez ostatnie lata. A może przez to w końcu miała poczuć się lepiej?
Nie chciałem jej zostawiać samej. Zatęskniłaby się na smierć. Nie przywykła do bycia zupełnie samej w okolicznościach innych niż moje wyjście do pracy. Poza tym byłem z nią cały czas.
Aaliyah sprawiała wrażenie nieobecnej. Patrzyła w sufit i wyglądała, jakby była zła i załamana jednocześnie. Nie spodziewałem się, że to skończy się aż tak źle... Gdybym tylko wiedział, w ogóle nie pozwoliłbym, żeby wyszła z domu...
– Nie możesz pozwolić, żeby wartość twojego życia definiowała jakaś plastikowa rurka – powiedziałem. – To nie jest tak, że jesteś z tym zupełnie sama. Ja pomogę ci na tyle, na ile tylko będę potrafił. Mamy przecież kilkoro wspaniałych przyjaciół, którzy na pewno cię przez to nie wykluczą. Nie będzie tak źle – spróbowałem się uśmiechnąć.
Ally jednak nie odwzajemniła tego gestu.
– Możesz iść, Michael. Chcę pobyć sama – powiedziała, patrząc mi w oczy.
Wstałem, jeszcze po raz ostatni odwracając na nią wzrok.
– W razie czego możesz do mnie w każdej chwili zadzwonić – zaoferowałem, po czym zwróciłem się w stronę drzwi i wyszedłem ze szpitala.
Żeby nieco ochłonąć poszedłem do kawiarni, gdzie zamówiłem sobie mocną, gorzką kawę. Nieprzespana noc, szybka interwencja odnośnie stanu Ally, teraz ona w szpitalu... Potrzebowałem na chwilę usiąść i ochłonąć.
Wyciągnąłem telefon. Obawiając się, że nie będę w stanie się odpowiednio wysłowić, zdecydowałem napisać mail do kierowniczki.
Pani Stephanie Cassidy,
W dniu dzisiejszym moja współpracowniczka, Aaliyah Jackson trafiła do szpitala. Spędzi tam co najmniej trzy tygodnie. Nie jest w stanie Pani teraz poinformować osobiście, dlatego robię to ja.
Prosiłbym też o udzielenie urlopu, przynajmniej na najbliższych kilka dni. Ze względu na bliską relację między mną a nią, chciałbym być do jej dyspozycji tak długo, jak będzie to możliwe. Z góry dziękuję.
Z wyrazami szacunku,
Michael Joseph
Przeczytałem tekst kilkukrotnie i zdecydowałem się go wysłać. Liczyłem, że dostanę choćby trzy dni wolnego. Wystarczyłoby to, żeby Ally zdążyła oswoić się z nową sytuacją. Nie chciałbym, żeby od początku była pozostawiona sama sobie.
Nie informowałem nikogo więcej. Zresztą, wszyscy nasi znajomi zapewne leczyli kaca po wczoraj. Ja sam zresztą musiałem nieco ochłonąć, dlatego zdecydowałem, że powiem im o wszystkim jutro i napisałem wiadomość na grupowej konwersacji.
Spotkajmy się w skateparku jutro koło 15:00, może 16:00. Mam Wam coś do powiedzenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro