21. Mr. & Mrs. Tuck
Michael
Cześć. Ja i Lolly pozwolimy sobie wprosić się do Was na chwilę jakoś po południu, jeżeli nie macie nic przeciwko. Mamy Wam parę rzeczy do przekazania. — Matt
Tę wiadomość dostałem z samego rana, ledwie się przebudziłem. Aaliyah zresztą też wtedy nie spała, leżała tylko na moim ramieniu, jak ją zostawiłem dzień wcześniej wieczorem. Jej pozycja pozwoliła jej na swobodne przeczytanie wiadomości od Matta.
– O, super – oceniła tylko. Jej głos był przychrypnięty i zaspany. – Stęskniłam się za Lolly.
– Ja również, aczkolwiek za jej lubym już niekoniecznie – odparłem. – Ciekawe, co chcą nam powiedzieć... Chociaż coś mówi mi, że możemy się szykować na wesele – zaśmiałem się.
– Bardzo możliwe – przytaknęła Liyah. – Skoro już będą mieć bobasa...
– Teraz już są na siebie skazani – zaśmiałem się. – Nie no. Myślę, że będzie im razem dobrze. A tymczasem ja muszę się zająć tobą, mój bobasie...
– Jeszcze chwilę – poprosiła Ally. Jej kciuk delikatnie gładził moje ramię. – Wiesz... Lubię tak po prostu być z tobą rano, leżeć w łóżku, nic nie robić... Wtedy nie czuję tak bardzo, jak od ciebie odstaję. Później się zaczyna, o wszystko muszę prosić ciebie, siedzieć w wózku...
Ucałowałem dziewczynę w czoło.
– Jeszcze trochę i będzie lepiej – obiecałem. – Zobaczysz. Potrzeba tylko odrobiny cierpliwości...
– ... i milionów dolarów na koncie bankowym – dokończyła kobieta.
– Zarobi się – wzruszyłem ramionami.
– Będzie warto dla samego faktu, że przestaniesz się mną zajmować, jak dzieckiem – mówiąc to, Aaliyah popatrzyła na mnie i się roześmiała.
– Przestanę, ale tylko od momentu, gdy odzyskasz władzę w rękach i będziesz w miarę samodzielna, do momentu, aż zaczniesz wstawać z wózka – podkreśliłem. – Przynajmniej na początku.
Ally wydęła wargi.
– Zrozumiałe. Ale naprawdę, czuję się, jakbym była bardziej twoją podopieczną, niż dziewczyną...
– Cóż poradzić, skoro jesteś jednym i drugim... Ale skoro narzekasz – delikatnie odsunąłem dziewczynę na bok, żeby nie leżała już na mnie.
Podparłem się nad nią łokciami i zebrałem swoje włosy za uszy, żeby nie wpadały na twarz Ally. Wiedziałem, czego jej brakowało. Ale nie mogliśmy za wiele zmienić. Jeszcze nie.
Przybliżyłem się do niej i delikatnie objąłem swoimi wargami jej usta, wsuwając do nich swój język. Aaliyah szybko odwzajemniła ten pocałunek. Całowała znacznie pewniej, niż kiedyś – namiętnie i zachłannie.
Właśnie tej namiętności, tej pewnej nuty pożądania brakowało w naszym związku. Znaczy... Myślę, że ona była, ale z racji niepełnosprawności Liyah, mocno przyćmiona i niemożliwa do okazania.
Chcąc dać jej (i skorzystać samemu) jak najwięcej, przelałem w ten pocałunek wszystko, co tłumiłem w sobie od paru ładnych miesięcy, odkąd piękna kompozytorka się wybudziła. Całowałem ją, jak nigdy wcześniej jej nie całowałem. Żeby znów, jak niegdyś, poczuć to cudowne uczucie, gdy liczyła się tylko ona i nic poza tym. Żebyśmy oboje na moment zapomnieli o pewnej przeszkodzie, jaką było SMA. Już niedługo przecież miała ona się zacząć oddalać.
Gdy nasze usta się rozłączyły, zacząłem całować jej szyję. Cicho jęknęła.
– Michael... – szepnęła.
– Ciii... – uciszyłem ją i delikatnie przygryzłem bladą skórę jej szyi. Zaklęła, ale nie zwróciłem na to uwagi.
Całowałem ją dalej, delikatnie zahaczając palcami o ramiączko jej piżamy. Zsunąłem je, ale nic poza tym. Nie odważyłem się. Obdarowywałem pocałunkami jej szyję i dekolt. Chciałem, żeby poczuła, że faktycznie jest dla mnie kimś więcej. Że ją kocham i uważam za piękną.
Popatrzyłem w jej oczy.
– Śmiało, Michael – usłyszałem. – Rób to, na co masz ochotę. A wydaje mi się, że myślisz dokładnie o tym samym, co ja...
– Nie ma mowy, Liyah! – zaprotestowałem szybko. – Nie mogę ci tego zrobić.
– Chcę tego – byłem na tyle blisko, że dziewczyna mogła musnąć swoimi ustami moje. – Nie zrobisz mi krzywdy.
Moje oczy rozszerzały się coraz bardziej. Nie spodziewałem się, że nadejdzie w moim życiu taki moment, że piękna dziewczyna będzie mnie musiała namawiać do tego, żebym się z nią przespał. Nie mogłem tego zrobić. Nie w tej sytuacji.
– LeeLo... Nie mogę. Wiesz, że kocham cię nad życie, ale... nie mogę. Nie w tej sytuacji.
Przez moment jedynie na siebie patrzeliśmy.
– Ja tylko chcę przez moment poczuć się normalnie – wyznała. – Jakbym była zdrową kobietą w związku z mężczyzną, którego kocham...
– Nie dam rady. Nie, jeżeli wiem, że ty nie jesteś w stanie wykonać żadnego ruchu. Poczekajmy, mała. Nie ma się co spieszyć.
– A jeżeli ten pieprzony nusinersen nie zadziała? Dalej będziesz mi odmawiać? Michael... Nie wyobrażasz sobie, jak świetnie teraz się czułam. Nie myśl o tym, że jestem chora. Myśl o tym, że jestem twoją dziewczyną. Nie podopieczną.
Poprawiłem ramiączko, które chwilę temu opuściłem na dół. Nie odpowiedziałem na pytanie Ally.
– W porządku – w jej głosie wyczułem zrezygnowanie. – W takim razie, proszę cię, po prostu kontynuuj. Nie ograniczaj się w żaden sposób.
Podniosłem się i usiadłem na łóżku. Aaliyah posadziłem na swoich kolanach, przodem do mnie. Trzymałem dłonie na jej talii, pod górą od piżamy.
– Do cholery, zdejmij to – usłyszałem. – Przecież dobrze wiesz, jak wygląda mój biust.
– Nigdy się nie spodziewałem, że w takiej sytuacji dziewczyna będzie mi mówiła, co mam robić – roześmiałem się i pocałowałem Ally w policzek. – Nic z tego, mała. Idę wyciągnąć ci jakieś ubrania z szafy, żeby cię przebrać.
Położyłem dziewczynę na łóżku. Do moich uszu dotarło jeszcze soczyste „Kurwa, Michael”...
Przebrałem Aaliyah i zaniosłem ją do kuchni, gdzie naszykowałem nam śniadanie i leki dla niej. Ona przez ten czas się do mnie nie odzywała. Usta otwierała tylko podczas jedzenia czy brania leków.
*****
Matt i jego ukochana Lolly zaszczycili nas swoją obecnością w kilka godzin później. Jak się spodziewałem, Matt niósł w rękach kopertę.
– Cześć – podał mi rękę. Lolly w tym czasie tuliła do siebie moją Aaliyah.
– Cześć – odpowiedziałem. – Dobrze cię widzieć. W jakimś małym stopniu zaczynało mi ciebie brakować.
– Czuję się niesamowicie poruszony twoim wyznaniem – Matt udał, że ociera łzy wierzchem dłoni, a dziewczyny się zaśmiały. – I z żalem informuję, że najbliższy miesiąc spędzę wraz z moją piękną narzeczoną i ukochanym synem w Bridgend...
Zmrużyłem oczy...
– A gdzie to?
Matt przewrócił oczyma.
– Słyszałem wiele pogłosek o tym, że wy, Amerykanie, macie pewne problemy z geografią, ale nie sądziłem, że to prawda – mruknął.
– Bridgend to miasto w Walii – usłyszeliśmy delikatny głosik Aaliyah.
Matt się zaśmiał.
– Uratowałaś honor całej trójki. Lauren też nie wiedziała, gdzie to jest – przyznał, patrząc na swoją partnerkę.
Lauren z kolei popatrzyła z pewną udawaną pogardą na moją dziewczyną.
– Idź precz, plugawy mieszańcu – powiedziała, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. – Od razu widać, że to nie jest czysta amerykańska krew...
– Po LeeLo bardziej „słychać”, aniżeli „widać” – zachichotałem.
– Va te faire putre, putain d’Américains – odpowiedziała z lekka zniecierpliwionym tonem Aaliyah. Matt się zdziwił.
– Cholera, kto nauczył tę istotę tak kląć? Tak czy inaczej, dobrze, że tego nie rozumiecie...
Założyłem ręce na piersi i odpowiedziałem mu najbardziej beztroskim tonem, na jaki się zebrałem.
– Nie mówię po francusku, ale akurat w tym momencie doskonale rozumiem, że kazała nam się pierdolić. Słyszałem to nieraz. Dobra. Ja myślę, że jesteście tu w jakimś konkretnym celu.
Matt i Lolly popatrzyli po sobie z uśmiechem. Weszliśmy nieco dalej.
– Tak więc, jak doskonale wiecie, nie było nam dane zbyt długo być tylko we dwoje, bo w drodze jest już nasze pierwsze wspólne maleństwo – zaczął Matt. – A skoro już jest w drodze, to znaczy, że ja i ta piękna istota tutaj jesteśmy już na siebie skazani. Tak więc, panno Jackson, panie Joseph... Mamy przyjemność zaprosić was na nasz ślub. Zamierzamy wziąć go w moim ojczystym kraju, w Walii, w Katedrze Św. Dawida w miejscowości Dyfed. Więcej informacji na zaproszeniu, nie chce mi się tyle nawijać – Matt wręczył mi zaproszenie, które od razu otworzyłem.
Lauren Julia Clark James & Matthew Tuck
mają zaszczyt zaprosić
Sz.P.: Aaliyah Jean Villanueva-Jackson i Michaela Levine Josepha
na uroczystość zawarcia związku małżeńskiego
Msza ślubna odbędzie się 20 sierpnia 2007 roku o godzinie 3:30 P.M. w Katedrze pw. Św. Dawida w Dyfed (Walia, UK)
Po mszy zapraszamy wszystkich gości na wesele w Moor Park Mansion w Hertfordshire.
Prosimy o potwierdzenie przybycia pod numerami telefonów:
Lauren: 847 234 5678
Matt: +44 1656 768 07
– Cóż ja mogę rzec. Gratulacje – powiedziałem, kładąc zaproszenie na kolanach mojej dziewczyny.
– Oczekiwałem raczej „tak, na pewno przyjdziemy” – odparł Matt prześmiewczym tonem.
– Tego nie wiem – odpowiedziałem, chcąc się z nim poprzekomarzać. – Jak zwrócisz mi kasę za dwa bilety na samolot i te kilka nocy w hotelu, to się zastanowimy.
– A ty myślisz, że ja nie wiem, ile ty zarabiasz? – zapytał wokalista.
Tym razem to ja i Ally na siebie popatrzeliśmy z lekkimi uśmiechami.
– Ostatnio z mojego konta w banku sporo ubyło, i to w ciągu dosłownie sekundy... – zacząłem.
– Gdyż...? – dopytała Lauren. Cóż. Ona była najmniej zorientowana w temacie.
– W przyszłym tygodniu Aaliyah zaczyna leczenie. Całe te pieniądze poszły na pierwszą dawkę leku. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w najbliższym czasie odrobinę się usamodzielni – obwieściłem, patrząc na siedzącą w wózku dziewczynę.
Lauren pisnęła z zachwytu i przytuliła do siebie Ally.
– To wspaniała wiadomość! Trzymam kciuki, żeby zadziałało...
– Okaże się w najbliższym czasie – odpowiedziała LeeLo.
– No dobrze, a my mamy do was jeszcze jedno pytanie... – tym razem zaczęła Lauren.
– Słuchamy?
– Chodzi o to, że ja i Lolly długo myśleliśmy nad wyborem świadków. Jednak ostatecznie... Michaelu. To dzięki tobie w ogóle się poznaliśmy i, nie ukrywajmy, to głównie twoja zasługa w tym, że zadomowiłem się w Stanach. I byłbym zaszczycony, gdybyś zgodził się towarzyszyć mi w chwili mojego ślubu z tą dziewczyną.
– Z kolei ty, moja mała Liyah... Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, znamy się od dzieciństwa. Kocham cię jak siostrę i nie wyobrażam sobie nikogo innego na tym miejscu...
– Nie, Lolly – Aaliyah odmówiła bardzo szybko. – Nie chcę zwracać na siebie tak dużej uwagi...
– Ally – Lauren przybrała swój ton dobrotliwej matki – nie przejmuj się innymi ludźmi. Rozumiałabym, jakbyś znała tylko jedno z nas. Ale znasz mnie, znasz Matta, a obok ciebie będzie stał Michael... To by naprawdę wiele dla mnie znaczyło, gdybyś się zgodziła.
Matt popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.
– Zgodzę się, o ile Aaliyah się zgodzi – odpowiedziałem, patrząc wyczekująco na moją dziewczynę.
Aaliyah chwilę pomyślała.
– W takim razie się zgadzam – odpowiedziała po chwili, za co Lauren znów ją przytuliła. Matt jako wyraz wdzięczności jedynie uścisnął moją dłoń.
– Cóż. Tak czy inaczej, gratuluję, państwo Tuck.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro