1.6. Alexander Clarke
Noah
Po długim czasie zupełnie wolnego czasu nadszedł czas, żeby wziąć się do pracy, to jest, rozpocząć nagrywanie płyty.
Właściwie to mi tego brakowało. Lubiłem siedzieć w studio, nagrywać coraz to nowe utwory, tym bardziej wtedy, kiedy miałem je gotowe... Znowu godziny spędzane z moimi przyjaciółmi, więcej żartów, niż faktycznego nagrywania... Przy okazji na wejściu bez wątpienia będę mieć do czynienia z dzieciakami mojego producenta, Michaela. Z jednej strony nie mogłem się doczekać.
A z drugiej, oznaczałoby to pozostawienie Lauren samej sobie na całe dnie. Niby była dorosła, wiedziałem, że nie stanie się jej nic złego, ale i tak nie chciałem jej zostawiać. Chociażby dla samego faktu, żeby ona czuła się bezpieczniej. Mogłem wziąć ją do studio, choć nie byłem pewien, czy Michael zgodzi się, żeby była przy nagraniach. Był naprawdę przewrażliwiony na punkcie swojego sprzętu i wolał, żeby były przy nim jedynie osoby, które mają o tym jakieś pojęcie.
Póki co, dostałem w mailu nuty do nowych piosenek, powoli je rozczytywałem, więc – co za tym idzie – większość czasu spędzałem przy fortepianie. Lauren zazwyczaj wtedy siedziała w tym samym pokoju i słuchała. Sama za nic na świecie nie chciała śpiewać, choć podejrzewałem, że może potrafić. Miała bardzo delikatny głos, gdy mówiła.
Dzisiaj swoją obecnością miała zaszczycić nas Kate. Miała mi pomóc w rozpracowaniu kilku, skomponowanych przez nią utworów. Poznawszy wcześniej Lauren, powiedziała mi, że weźmie ze sobą swojego syna, Alexandra, którego zresztą nie widziałem już od bardzo dawna. Wiedziałem, że był w jednakowym wieku, co Laurie, więc raczej by się ze sobą dogadali. No, a przynajmniej by się nie nudzili.
Powiedziałem o nim Lauren, ale nie spotkałem się z jakimś większym entuzjazmem z jej strony. W odpowiedzi usłyszałem jedynie „okej", po czym stwierdziła, że musi iść ogarnąć pokój.
Na jakiś czas przed przyjściem Kate zrobiłem sobie przerwę od fortepianu i poszedłem do pokoju Lauren. Chyba ostatnio poświęcałem jej zbyt mało czasu.
Siedziała przy toaletce i czesała swoje włosy. Podszedłem do niej, zabrałem jej szczotkę i wyręczyłem ją w rozczesywaniu. Miała piękne, gęste i niesamowicie długie, bo sięgające jej połowy uda, włosy. Jakby ich nigdy nie obcinała.
Związałem jej je w warkocz. Uśmiechnęła się do mnie w geście podziękowania.
– Wygodnie ci z takimi włosami? – zapytałem. – Nie chciałabyś ich obciąć?
– Nie przeszkadzają mi – odpowiedziała Lauren, wzruszając ramionami.
– Nie jestem ekspertem w sprawie kobiecych fryzur, ale myślę, że lepiej wyglądałabyś w krótszych włosach – oceniłem, głaszcząc ją po głowie.
Nie odpowiedziała mi. Ostatni raz obejrzała się w lustrze i wstała, po czym zmieniła swoje miejsce przebywania na łóżko. Usiadła obok mnie i oparła się o moje ramię.
– Jak dużo czasu zejdzie ci z tą płytą? - zapytała.
– Nie mam pojęcia, Laurie – odparłem zgodnie z prawdą. – Na pewno pół roku, może trochę więcej... Zależy, jak wszystko będzie szło. Póki co praktycznie nie znam jeszcze utworów. A czemu pytasz? – dodałem, widząc, że jakby posmutniała.
– Tak tylko. Odkąd ten temat się pojawił, czuję się, jakbym jednak ci przeszkadzała.
– Nawet przez chwilę tak nie pomyślałem! – zaprzeczyłem szybko. – Kurczę, Lauren, wiem, jak to ostatnio wygląda, ale naprawdę... Chcę mieć to jak najszybciej za sobą, dlatego tyle w tym siedzę. To moja praca. Wykonuję ją najlepiej, jak tylko potrafię. Niedługo powinno się zrobić nieco spokojniej...
– Zresztą. Nie powinnam się odzywać.
Sprawiała wrażenie, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale jednak zamknęła usta i znowu się we mnie wtuliła.
– Laurie – zacząłem, wiedząc, że lubi, gdy tak się do niej zwracam – wiem, że przyzwyczaiłaś się do mojego towarzystwa i dziwnie się czujesz z tym, że nagle nasz kontakt się bardzo ograniczył. Ale nie mogę tego przeskoczyć. Przeczekaj. I tyle. I tak wiesz, że cię lubię – ucałowałem ją w czoło.
Wydała mi się spokojniejsza.
*****
Lauren
Kate wraz ze swoim synem zaszczycili nas wczesnym popołudniem.
– Lauren Natalie – przedstawiłam się, wyciągając rękę do chłopaka. – Ale mów mi Lauren.
– Alexander – odpowiedział, szybko ściskając moją dłoń, po czym zmierzył mnie wzrokiem.
Syn Kate był wysokim szatynem, podobnie jak ona. Tak samo po jego ubiorze można było dostrzec zamiłowanie do muzyki metalowej. Niemniej jednak, uznałam go za całkiem przystojnego.
Noah przywitał się z Kate buziakiem w policzek, po czym spojrzał na mnie. Skinięciem głowy zakomunikowałam, że idę do siebie. Nowo poznany chłopak poszedł za mną.
Usiadł na łóżku. Ja zajęłam miejsce naprzeciw niego, przy biurku. Zupełnie nie wiedziałam, o czym z nim rozmawiać.
– Jesteś dziewczyną Noah? – zapytał Alexander, rozglądając się po pokoju.
– Nieeee, skądże. Tylko tutaj mieszkam – odpowiedziałam. – Noah i ja się przyjaźnimy, nic poza tym.
– Moja matka do niego wzdycha – chłopak przewrócił oczami. – Już dawno rozstali się z ojcem, od tego czasu nikogo nie miała.
– Przecież Noah jest od niej dużo młodszy... W dodatku, kurczę. Jest jego menadżerką. On się jej niemal boi – zauważyłam. Za nic w świecie nie wyobrażałam sobie Kate, dojrzałej kobiety z niespełna dwudziestosiedmioletnim Noah.
– Kumplują się, odkąd sięgam pamięcią. Chociaż faktycznie mam wrażenie, że Nee się jej boi, nawet momentami myślę, że traktuje ją z niechęcią. Nie dziwię mu się, będąc muzykiem ma naprawdę przerąbane...
– Czemu tak sądzisz? Zdawało mi się, że Noah lubi swoje zajęcie.
– Ma talent, to nie ulega wątpliwości. Jest jednym z moich ulubionych artystów, i wcale nie dlatego, że lubię go prywatnie, czy dlatego, że piosenki pisze mu moja matka. Na pewno lubi muzykę samą w sobie. Podejrzewam, że wiesz już, że świetnie śpiewa, gra na gitarze, czego zresztą mnie uczył...
– Pięknie gra na fortepianie – wtrąciłam.
– I na wielu innych instrumentach, czego na pewno jeszcze nie wiesz, ale się jeszcze przekonasz. Ale dobra. To ustaliliśmy. Moja matka jest dla niego ograniczeniem. To ona pilnuje tego, żeby wszystko było nagrywane w terminie. Ona wybiera termin premiery płyty, wie, w którym momencie płyta powinna być gotowa... On musi tego pilnować, jest od niej całkowicie zależny. To samo z koncertami, choć te raczej są przyjemną częścią tego zawodu. Słyszałem czasem, jak odmawiała mu przesunięcia jakiegoś terminu nawet z powodu urodzin siostry! Nie chciałbym być w jego skórze.
– I Kate naprawdę myśli, że on kiedyś zwróciłby na nią większą uwagę?
– Uwierz mi, Lauren, też tego zupełnie w niej nie rozumiem. – Alexander przewrócił oczami i zaczął przeglądać moje książki.
Właściwie to nie były moje. Niektóre po prostu były wyciągnięte z regału w salonie, kilka dostałam od Noah... Stwierdził, że nie wszystkie czytane przez niego książki mogą trafić w mój gust, dlatego dał mi kilka romansów. Zresztą, świetnych romansów.
Powróciłam myślami do słów Alexandra. Co bym zrobiła, gdyby jednak tak się stało? Gdyby jednak Noah miał dziewczynę? Nawet niekoniecznie Kate, jakąkolwiek. Na pewno byłoby to dziwne. Bardzo dziwne. Bez wątpienia oznaczałoby to dla mnie możliwie jak najszybszą wyprowadzkę, a nawet, jeżeli nie... Byłoby mi z tym źle. Przywykłam do jego codziennego towarzystwa, lubiłam je. Co, gdyby nagle moje miejsce zastąpił ktoś inny?
Nie chciałabym tego. Wiem, że nie powinnam być zazdrosna o osobę, z którą nie łączyły mnie żadne bliższe relacje, ale naprawdę tego nie chciałam.
*****
Noah
Kate zmieniła mnie przy fortepianie i grała skomponowane przez siebie melodie. Ja próbowałem śpiewać i, zresztą, z każdą kolejną próbą wychodziło to coraz lepiej.
– Nathan i Michael nagrali już wstępnie podkład muzyczny – poinformowała Kate. - Przesłuchasz to sobie jeszcze na miejscu, ale moim zdaniem wyszło im całkiem dobrze, więc tylko wejdziesz, dodasz wokal i będziesz miał gotowy utwór. Tylko zrób to jak najszybciej, bo to ja zacznę rozmawiać z Michaelem. Do piętnastego września płyta ma być gotowa. Od następnej wiosny, planuję załatwić terminy od początku kwietnia.
– To świetnie – ucieszyłem się. – Im szybciej to ogarniemy, tym dla mnie lepiej.
Kate zebrała swoje nuty i włożyła je do torebki.
– Pójdę po Alexandra – powiedziała, zakładając torebkę na ramię.
– Ej, Katheryn, gdzie ci się spieszy? - zapytałem szybko. – Zostańcie chwilę. Ja zawołam Laurie i Alexandra, wypijemy sobie razem kawę – zaproponowałem, po czym od razu poszedłem do pokoju Lauren.
Ucieszyłem się, widząc, że ze sobą rozmawiają. Dobrze było wiedzieć, że Laurie szybko nawiązuje nowe znajomości.
– Chodźcie – zachęciłem, ruchem głowy wskazując na schody.
Chłopak nawet nie czekał, aż skończę, tylko wyszedł. Podszedłem do Lauren, uśmiechnąłem się do niej i założyłem jej włosy za ucho.
– Wszystko w porządku? – zapytałem.
– Pewnie – odpowiedziała.
– Chodź. Zrobię kawy.
Złapałem Laurie za rękę i zaprowadziłem do salonu.
Z Kate rozmawiała zupełnie normalnie. Słyszałem, jak razem się śmiały i żartowały. Z kolei Alexander przyszedł do mnie, zapewne stwierdziwszy, że dziewczyny nie są dla niego odpowiednim towarzystwem.
– No? – mruknąłem zza blatu, szukając filiżanek.
– Tak tylko przyszedłem. Nie zamierzam wtrącać się w rozmowę między dwiema kobietami – wzruszył ramionami chłopak.
– Ale z tego, co zdążyłem zauważyć, chyba raczej się polubiliście... Ty i Lau – zagadnąłem.
– Tak, fajnie mi się z nią rozmawiało, chociaż nie chciała mówić nic o sobie. I tak całkiem niezła z niej sztuka.
– Ładna dziewczyna, jak już. Jej zachowanie jest zrozumiałe. Jest nieufna. Ze mną też długo nie chciała normalnie rozmawiać, nawet się nie dawała dotknąć... Tyle tylko, że egzystowaliśmy razem w jednym domu. Trochę czasu minęło, zanim zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Ciesz się, że z tobą nawiązywała normalną rozmowę.
– Skąd ona się w ogóle wzięła? Nie chciała mi tego powiedzieć...
– Skoro ona nie chciała się tym z tobą dzielić, nie wydaje mi się, żebym ja mógł to zrobić. Tym bardziej, że gdy zdecydowała się o wszystkim dokładniej opowiedzieć, długo płakała, a ja razem z nią. Lepiej nie. To dosyć prywatna sprawa.
– W porządku.
– Zresztą, wiesz. Nie sądzę, żeby było to ważne. Jest teraz tutaj, ja zresztą się cieszę, bo moim zdaniem jest naprawdę fajną osobą...
– Ile ona właściwie ma lat? – Alexander wskazał na siedzącą dalej Lauren ruchem głowy.
– Osiemnaście.
– Ufff – odetchnął chłopak.
Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem.
– Bo, wiesz. Głupio bym się czuł, gdyby okazało się, że spodobała mi się laska starsza ode mnie, a w tej sytuacji jest w porządku. Matka nie powiedziała mi, ile Lauren ma lat, powiedziała tylko, że będzie tutaj dziewczyna. Zresztą, podejrzewałem, że twoja, dlatego stawiałem, że jest ode mnie starsza – wytłumaczył się chłopak.
– Nie, niestety, ale to nie moja dziewczyna. Zresztą. Zobaczyłeś ją pierwszy raz na oczy, a już ci się spodobała? Ot, tak?
W sumie dokładnie tak samo było w moim przypadku...
– No, ładna jest. A tobie co, Nee? Pewnie ty już ją sobie upatrzyłeś na cel, nie? - zapytał Alex, spoglądając na mnie. – Lauren ci się podoba?
Również na niego spojrzałem. Skierowałem na moment wzrok na Lauren. Wyglądała przeuroczo. Uśmiechnięta, z przerzuconym na bok warkoczu. Pojedyncze kosmyki już wychodziły z uczesania, okalając jej drobną buzię.
– Tak – przyznałem. – Bardzo mi się podoba.
*****
Wypiliśmy razem po filiżance kawy. Lauren i Kate niemal nie dawały nam dojść do słowa, i w sumie mnie to cieszyło. Miło było widzieć, że złapały dobry kontakt. Aż ciężko było uwierzyć, że równie dobrze Laurie mogłaby być dla Kate córką.
– Ej, Lauren – zaczęła Kate, po dłuższej przerwie. – Jakby, Noah się dzisiaj wykazał, ja też, Alexa słyszę na co dzień w domu... A może ty byś coś zaśpiewała?
– Żartujesz! – jęknęła Lauren – Nigdy, przenigdy nie śpiewałam i szczerze wątpię w to, że umiem. Mamy taki miły wieczór, nie psujmy go sobie moim nieudolnym wyciem – dodała, opierając się o moje ramię.
– Popieram Kate – powiedziałem. – A nawet mogę ci zagrać.
– Szkoda twojego wysiłku – odparła Lauren.
Wtedy chwyciłem ją w ramiona i zaniosłem do fortepianu, sadzając ją na pudle. Sam usiadłem przy instrumencie.
– Nie szkoda. Pomogę ci. Tylko się postaraj.
Zagrałem pierwsze akordy „Zombie" zespołu The Cranberries. Wiedziałem, że Lauren dobrze zna tę piosenkę i spodziewałem się, że sobie poradzi.
Zaśpiewałem początek pierwszej zwrotki. Lauren przymierzyła się dopiero do przedrefrenu i... O kurde.
Poradziła sobie doskonale. Słychać było, że nie ma wprawy, nie potrafi zaśpiewać poprawnie, ale barwa jej głosu była przepiękna. Nie tak delikatna, jak się spodziewałem, ale nie miała też niskiego głosu. Bardzo przyjemnie się jej słuchało.
Kątem oka dostrzegłem Kate. Uśmiechała się. Wiedziałem już, że myślała to samo, co ja. Zrobimy z Lauren artystkę.
Gdy skończyliśmy, Kate i Alex zaczęli bić brawo.
– Więcej odwagi, dziewczyno – powiedziała Kate. – Było naprawdę nieźle.
– Dziękuję – powiedziała cicho Lauren.
– Świetnie sobie poradziłaś – przyznałem. – Ale chętnie bym ci pomógł z niektórymi aspektami.
Nie uzyskałem odpowiedzi.
Gdy Kate i Alex odjechali, Lauren pomogła mi sprzątnąć z salonu.
– Noah?
– Mmm?
– Naprawdę było dobrze?
– Laurie, kochana, było lepiej, niż dobrze – stwierdziłem. – Zwłaszcza, jak na osobę, która nigdy nie śpiewała... Jeżeli tylko będziesz chciała, znajdę czas i nauczę cię, jak śpiewać prawidłowo. Myślę, że nie sprawi ci to większego problemu. Może przydasz mi się do chórków na koncerty...
– Nieee – odpowiedziała szybko Lauren. – Nie sądzę, żebym podołała. Poza tym, nie sądzę, żeby muzyka była moim powołaniem. Myślę, że sprawdzę się lepiej w czymś innym.
– Jak chcesz. Chociaż, właściwie... I tak cię wezmę wtedy ze sobą. Nie chcę, żebyś została sama, zwłaszcza, że to będą długie miesiące mojej nieobecności.
– Nie będę problemem? To zawsze dodatkowa osoba, dodatkowe pieniądze do wydania.
Przybliżyłem się do niej. Podniosła na mnie wzrok. Niepewnie ucałowałem ją w usta i lekko pogłaskałem po ramieniu, ignorując jej pełne zdziwienia spojrzenie. Miała piękne, zielone oczy.
– Lauren, ty? Problemem? Dla mnie – nigdy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro