1.22. The Last Fight
Noah
Mała Lily nadal była z nami. Stety, niestety, zżyła się ze mną do tego stopnia, że gdy rano powiedziałem Lauren, że jadę do studio, mała się rozpłakała. Nie pozostało mi nic innego, jak wziąć ją ze sobą. Lauren zresztą też pojechała z nami. Wprawdzie wiedziała, że z Ally Lily będzie bezpieczna, ale i tak wolała mieć na nią oko. Poza tym, sądziłem, że Aaliyah miała wystarczająco dużo zajęć ze swoimi dzieciakami, nie potrzebowała dodatkowego zajęcia, jakim była Lily. Za to dodatkowej pomocy ze strony Lauren – zdecydowanie.
Otworzył nam Michael. Przywitał się ze mną uściśnięciem ręki. Moją Lauren ucałował lekko w policzek. Poczułem się z lekka dziwnie, chociaż dobrze wiedziałem, że nie ma to żadnego głębszego znaczenia i robi to odruchowo.
– Miło cię widzieć, Lauren. Aaliyah na pewno się ucieszy.
Dopiero po chwili dostrzegł trzymającą mnie za rękę dziewczynkę. Wyglądał na zdziwionego.
– Co to za dziecko? – zapytał cicho, żeby dziewczynka go nie usłyszała.
– Wytłumaczę ci później. To Lily – odpowiedziałem.
– W takim razie cześć, Lily – Michael przyklęknął do poziomu dziewczynki. – Na pewno będziesz się tutaj dobrze czuć, bo mam dwie córeczki, niedużo starsze od ciebie. Polubicie się – uśmiechnął się, głaszcząc dziewczynkę po włosach, po czym wstał. – Noah, ciebie zabieram ze sobą. A co do ciebie, Lauren...
– CZYŻBY W KOŃCU LAUREN HARRISON ZASZCZYCIŁA MNIE SWOJĄ OBECNOŚCIĄ? – usłyszałem delikatny, kobiecy głos, bez wątpienia należący do Aaliyah.
Za chwilę przyszła. Jej wiśniowoczerwone loki wyglądały, jakby jeszcze nie zdążyła ich rozczesać. Wprawdzie nie było po niej widać, jakby miała większy brzuch, ale ogólnie cała zrobiła się jakby większa. Z racji, iż zawsze była drobna, rzuciło mi się to w oczy.
Gdy zobaczyła moją Lauren, podskoczyła, żeby rzucić się jej na szyję. Przekomiczny widok. Ally mogła sobie liczyć co najwyżej półtora metra wzrostu, a Laurie była dosyć wysoka, jak na kobietę, więc gdy próbowały się przytulić, wyglądało to dość zabawnie.
– Naprawdę się cieszę, że cię widzę, Lau – powiedziała. Skierowała wzrok na Lily. – Ooo, a co to za śliczna dziewczynka? Jak masz na imię, kochanie?
– Lily – odpowiedziała cicho dziewczynka, ale schowała się bardziej za mną.
– Jejku, nie bój się, Lily. Przecież nie zrobię ci krzywdy, jestem niegroźna...
– Aczkolwiek twoje własne dzieci mogą mieć nieco inne zdanie – mruknął Michael.
– Czy ktoś cię pytał o zdanie? – fuknęła Ally. – Ciebie też mam zacząć wychowywać?
– Dobra, nic nie mówiłem... Noah, może lepiej chodźmy, zanim Ally się nakręci.
Chciałem z nim odejść, ale Lily złapała mnie za rękę.
– Hej, Lily – przyklęknąłem. – Zaraz wrócę. Przecież będziesz z Laurie.
Nic nie mówiła. Przytuliła się do mnie.
– Lily, zaraz wrócę – powtórzyłem. Lekko ją od siebie odsunąłem i oddałem w ręce Lauren. Zanim dziewczynka zdążyła jakkolwiek zaprotestować, pobiegłem za Michaelem.
W studio obaj usiedliśmy przy biurku.
– Kilka dni temu mówiłeś, jak to bardzo chciałbyś mieć dzieciaka, a już dzisiaj widzę cię z dzieckiem, i to w dodatku całkiem dużym. Oczekuję wyjaśnień – powiedział Michael, ledwie zamknął za sobą drzwi.
– Tak właściwie, Lily nie jest ze mną w żaden sposób spokrewniona. Po prostu przez pewien czas była bardzo związana z moją Lauren i teraz, gdy wszystko było już ustabilizowane, postanowiliśmy, że będziemy zabierać Lil do siebie co jakiś czas.
– Szczerze mówiąc, bardziej bym podejrzewał, że to ktoś od ciebie. Wygląda na bardzo do ciebie przywiązaną.
– Bo Lauren kompletnie nie potrafi się zająć dzieckiem – stwierdziłem pół żartem. – O ile tylko mam wolne, całe dnie spędzam z tym szkrabem. Polubiłem ją.
– Akurat w twoim przypadku ani trochę mnie to nie dziwi. No dobra. Przesłuchaj sobie efekty mojej pracy i powiedz, czy ci się to podoba.
*****
Lauren
Lily szybko polubiła się z dzieciakami Josephów. Ami, która – jak zapewniała jej mama – była najrozsądniejsza z całej czwórki, obiecała, że będzie uważać na Lil. Nieco bałam się ją odesłać z nimi samą, ale nawet Aaliyah nalegała, żebym odpuściła.
– Bądź spokojna, Lau – mówiła, przygotowując kawę. – Lily nie jest już taka mała, a jestem pewna, że Ami będzie mieć na nią oko.
Dziewczynka nazwana Ami wyciągnęła rękę do Lily. Ta ochoczo ją chwyciła i poszła za dziewczynką do jej pokoju, zostawiając mnie i Aaliyah same.
– Dawno cię tutaj nie było – zauważyła Ally, kładąc na stole dwie filiżanki.
– Zdaję sobie z tego sprawę. Po prostu znalazłam sobie zajęcie, które zajmuje większość mojego czasu.
– Um. Może pochwalisz się, co to takiego? – zachęciła Ally, posyłając mi piękny uśmiech. W ogóle była zresztą przepiękną kobietą.
– Właściwie to nie widzę przeszkód – stwierdziłam. – Piszę książkę.
– Ou – zdziwiła się Ally – Nie spodziewałabym się tego, naprawdę. Pisanie zdaje mi się bardzo trudnym zajęciem.
– To samo mogę powiedzieć o komponowaniu piosenek – stwierdziłam, pamiętając, że Aaliyah była kompozytorką.
– Komponowanie to pestka – Ally wzruszyła ramionami. – Napisanie piosenki tak samo. Ale dłuższego tekstu bez wątpienia nie byłabym w stanie napisać.
– Kwestia ustalenia planu i trzymania się go. Już mam dwa chętne wydawnictwa, niedługo skończę pisanie, prześlę cały tekst, a później... zobaczymy.
– Tak czy inaczej, mocno trzymam za ciebie kciuki – Aaliyah upiła łyk swojej kawy. – Noah wie?
– Oczywiście, że wie, że piszę, nawet czasem zdarza mu się zaglądać i czytać – zaśmiałam się. – Ale nie ma pojęcia, że wydanie mojej książki jest czymś pewnym. Powiem mu w swoim czasie.
– Promocja książki z jego strony może ci naprawdę pomóc – zauważyła Ally. – Teraz bez wątpienia tego nie zauważasz, bo jeszcze nie ma koncertów, ale Noah jest bardzo znany wśród młodzieży, a podejrzewam, że takie jest planowane grono odbiorców twojej książki. Wystarczyłoby, żeby wspomniał choćby na swoim Instagramie o tym, że wydajesz książkę, i bez wątpienia jej sprzedawalność, a co za tym idzie, twój zysk, byłyby większe.
– Nie zależy mi na tym, żeby na niej zarobić – wyznałam. – Chcę po prostu ją wydać, dla własnej satysfakcji. Ale podejrzewam, że Noah i tak spróbuje ją wypromować.
– Znając jego, na pewno. Swoją drogą, co to za urocza dziewczynka?
– Och. To Lily. Dziecko pewnej ważnej dla mnie osoby. Ostatnio spędza z nami bardzo dużo czasu. Nie chciała zostać ze mną w domu, i to właściwie ona zmusiła mnie do tego, żeby tu przyjechać razem z Noah – zaśmiałam się. – Wyjątkowo go polubiła.
– No tak, ten facet to magnes na dzieci – Ally poszła w moje ślady. – Cóż. Przynajmniej macie zajęcie.
– Noah ma – wzruszyłam ramionami. – Niby z początku nie była do niego przekonana, wolała mnie, ale teraz role się odwróciły. Ja mogę nie istnieć, Noah być musi.
– Zapewniam cię, że na pewno jest z tego powodu zadowolony.
– Bardzo. A, właśnie. Zdaje mi się, że powinnam ci pogratulować... No przekazał mi, że ty i Michael znów będziecie rodzicami.
– Zgadza się – Ally jakby się rozpromieniła. – Niedawno ci przecież mówiłam, że się nad tym zastanawiamy. I ostatecznie stwierdziliśmy, że nie ma co tego odkładać...
– Cóż. Cieszę się, że tak szybko wam się udało.
– A jak ja się cieszę! Zapewniam cię, że to najpiękniejsze uczucie na świecie. Dowiesz się w swoim czasie.
– Wiesz, Ally – zaczęłam, wiedząc, że bez wątpienia mogę jej o tym powiedzieć – sęk w tym, że ja nie wiem, czy chcę je poznać. Noah faktycznie miewa momenty, że bardzo na to naciska, ale nie wiem, czy ja nadaję się do bycia mamą.
Aaliyah złapała mnie za rękę.
– Laurie, kochana, nie myśl tak...
– Ally, ale ja nie umiem inaczej. W moim życiu nigdy nie było matki. Pojawiła się teraz, gdy ja jestem już dorosła i mieszkam z dala od domu. Nie mam pojęcia, jak obchodzić się z małymi dziećmi, boję się, że skończy się to tak, jak skończyło się u mnie. Moje zajmowanie się Lily ogranicza się do przytulania, trzymania na kolanach i czytania książeczek. To Noah jest z nią większość czasu.
– Lau... Jesteś jeszcze bardzo młoda i co najwyżej sądzę, że potrzebujesz czasu. Wiesz... Ja, Michael, Noah i jego siostra znamy się od dzieciaka i dobrze wiem, że mając ledwo dziewiętnaście lat, jak ty teraz, żadne z nas nie było gotowe do roli rodzica. Michael już pracował, ja coś tam pisałam, Noah już w ogóle miał za sobą trzy lata pracy w muzyce, tak samo jak żadne z nas nie mieszkało już z rodzicami... Liczyła się dla nas wolność. Myślę, że Noah nie powinien liczyć na to, że teraz będziesz gotowa do takiej roli, zwłaszcza, że bez wątpienia dobrze wie, że on w twoim wieku był naprawdę nieodpowiedzialny... Zresztą, tak samo jak ja czy Mickey.
Popatrzyłam na nią. Najrozsądniejsza kobieta jaką znam, wspaniała, oddana matka. Michaela znałam mało, ale z opowieści Noah wiedziałam, że był osobą naprawdę godną podziwu. No i sam Noah. Osoba o złotym sercu. Nie wierzyłam, że ktoś z nich mógł zachowywać się w jakikolwiek sposób nieodpowiedzialnie.
– Nie wierzę w to – powiedziałam.
– Uwierz. Znasz nas teraz, jako dorosłych, dojrzałych ludzi. Nie znałaś nas, gdy byliśmy nastolatkami. A te dziesięć lat zrobiło ogromną różnicę.
Nie przerywałam jej. Zaciekawiło mnie to.
– Gdy miałam siedemnaście lat, straciłam rodziców – wyznała. – Własna siostra wyrzuciła mnie z domu, zamieszkałam z Michaelem. Ogólnie do tej pory zastanawia mnie, jakim cudem się zgodził, bo... byłam przekonana, że nigdy, przenigdy nie wejdę w związek z mężczyzną, wolałam kobiety. Tak czy inaczej, ogólnie całą czwórką się przyjaźniliśmy. Razem studiowaliśmy... chociaż to za dużo powiedziane. Jenna studiowała, my zdawaliśmy tylko ze względu na jej dobre serce, bo chętnie dzieliła się z nami notatkami. My woleliśmy skorzystać ze swojej młodości. Imprezowaliśmy, lubiliśmy sobie wypić... Co niektórzy z nas mają za sobą epizod z narkotykami – mruknęła z obrzydzeniem.
– No... – zaczęłam, ale Ally mi przerwała.
– Noah i Michael. Jednak z Jenną udało nam się ich z tego wyciągnąć. Noah ma w swoich zbiorach pewien utwór, który o tym mówi, podejrzewam, że gdybyś zapytała, chętnie by ci go zaprezentował. A związki? Po co to komu? Michael i Noah mieli każdą na wyciągnięcie ręki, z racji swojej rozpoznawalności, ja spotykałam się przez jakiś czas z jedną dziewczyną, ale w istocie... zresztą, nieważne, nie o tym teraz mowa. Tak czy inaczej, nasze priorytety potrzebowały trochę czasu, żeby się ustabilizować. Miałam dwadzieścia cztery lata i poważną chorobę, która pozbawiła mnie normalnego życia na długi czas, za sobą, dopiero wtedy dałam szansę Michaelowi, że tak to ujmę, „wpadliśmy", wzięliśmy ślub... I dopiero wtedy byliśmy gotowi na założenie rodziny. W twoim wieku? W życiu. Zresztą, podejrzewam, że długo byśmy jeszcze nie byli, ale w międzyczasie para naszych przyjaciół, nawet dziewczyna nosiła to samo imię, co ty, też zdecydowała się na ślub. Mimo iż byli od nas starsi, poczułam, że im zazdroszczę. Z kolei Noah... Podejrzewam, że na jego decyzję wpłynęła nasza.
Zdziwiłam się nieco opowieścią Ally. Troje ludzi, którzy byli dla mnie niemal godni naśladowania nagle zostali przedstawieni w kompletnie innym świetle...
– Tak, wiem, Laurie, zupełnie się tego nie spodziewałaś – zaśmiała się Ally.
– Na pewno nie po was – odpowiedziałam. Mój mózg potrzebował chwilę, żeby przetworzyć te informacje.
Nie mogłam sobie wyobrazić Noah inaczej, niż widziałam go teraz. Już na pewno nie umiałam wyobrazić go sobie uzależnionego od jakichś substancji psychoaktywnych. Muszę go poprosić, żeby mi pokazał tę piosenkę.
– A jednak. W każdym razie, gdyby Noah choć raz więcej zapytał cię o dzieciaka, teraz wiesz, co mu odpowiedzieć.
Oba obiekty rozmowy, jakimi byli Noah i Michael, właśnie schodzili do nas na dół. Jakby na jedną komendę, obaj podeszli do nas, w tym samym czasie całując nas obie w policzek. Zaśmiałyśmy się.
– Gdzie Lily? – zapytał Noah.
– No, z dziećmi, a gdzie ma być? – odpowiedziałam pytaniem.
– Noah, nie sądzisz, że to trochę nie w porządku? – zażartował Michael. – Siedzi tutaj twoja dziewczyna, na którą, nie oszukujmy się, od dawna. A teraz podchodzisz do niej i pytasz o obce dziecko.
– Dziecko może i obce, ale pod moją opieką. Poza tym, Lauren nie ma trzech lat, żebym musiał się o nią jakoś bardziej martwić, gdy jest w domu – No pogłaskał mnie po włosach. – Nieważne. O czym rozmawiałyście?
– A tak o – wzruszyła ramionami Ally. – Powspominałam sobie, jak to fajnie było przeżywać z wami młodość.
– Oj, bez wątpienia – zaśmiał się Michael. – Piło się kilka dni z rzędu bez żadnego kaca, a teraz?
– Teraz się nie pije, bo się ma czworo dzieci w domu – dokończyła Aaliyah.
– A jak się pije, to za każdym razem się sobie obiecuje, że to już ostatni raz – dodał Noah. – Ale racja. Lata chodzenia z wami i z Jen na uniwersytet były bez wątpienia niezapomniane. I chwała Bogu za Jennę, gdyby nie jej notatki i dobre serce, to nikt z nas by w tej chwili nie miał wykształcenia wyższego – zauważył ze śmiechem Noah.
– Fakt, Jenna niejednokrotnie ratowała nam wszystkim dupę...
– A co niektórym życie – wtrącił ciszej Noah.
– Podobnie, jak Ally – dodał podobnym tonem Michael.
– Cóż. Bez wątpienia nie macie nam tego za złe, prawda? – Ally zalotnie zatrzepotała rzęsami.
– Jedyne co, to sobie mam za złe, że skazałem Jennę na życie w ciągłym strachu o mnie – wyznał Noah, podchodząc do stojącego w salonie fortepianu, identycznego jak ten, który stał u nas.
Zagrał jakąś melodię. Była spokojna, choć nieco mroczna, smutna.
Dopełniły ją słowa. Śpiewał bardzo lirycznym, niemal płaczliwym głosem. Innym od lekkiej chrypki z jaką śpiewał zwykle.
Tekst piosenki opowiadał o cierpieniu osoby mówiącej, a osoba, której historię opowiadała, była osobą uzależnioną, a właściwie – wychodzącą z uzależnienia. Osoba mówiąca chciała jej pomóc, walczyć razem z nią, choć mówi o tym, że chce się poddać, wspomina o „kłamstwach, którymi była karmiona na siłę", których nie może już znieść. Podejrzewałam, że to o tym utworze mówiła mi Aaliyah.
Ostatnie słowa utworu brzmiały „nie jestem twoim wrogiem". Noah westchnął po skończeniu.
– Wybaczcie. Musiałem.
– Ta piosenka jest piękna – zauważyłam.
– Nie ty jedna tak uważasz. Wszyscy uważają ją za dobrą, zdobyłem za nią kilka nagród... Ale nie wykonuję jej publicznie. Nie taki był jej cel.
– Opis przeżyć osoby wychodzącej z uzależnienia od dragów bez wątpienia nie jest czymś, czym warto chwalić się na forum publiczne...
– Sam opis może i jest czymś, o czym warto, ku przestrodze, mówić innym. Ale większa część tej piosenki to autentyczne słowa Jenny, to bardziej piosenka o niej, niż o mnie. O tym, co ona czuła, widząc mnie. I nigdy, przenigdy sobie nie wybaczę, że jej to zrobiłem.
Posmutniał. Lekko go przytuliłam. Spojrzenie Michaela, jakie posłał swojej żonie, mówiło, że on czuje się tak samo w stosunku do niej.
– Pójdę po Lily. Myślę, że na nas pora – stwierdził Noah po chwili milczenia.
Nie czekając na odpowiedź z mojej strony, poszedł do pokoju dziewczynek.
– Nie wróci – zachichotała Aaliyah. – Dziewczyny nie dadzą mu tak prędko odejść.
On jednak, ku jej zdziwieniu, wrócił dosłownie za chwilę, trzymając za rączkę małą Lily.
– No dobrze. To następnym razem widzimy się już tylko w towarzystwie mojej, pożal się Boże, menadżerki – podsumował Noah.
– Niestety tak sądzę – zgodził się Michael. – Znaczy wiesz. Możemy się umówić z Nathanem i Beccą, Lauren i Ally w sumie też by się nam przydały... Myślę, że jeżeli będziemy mieć pewny plan, z którym wszyscy się zgodzimy, Katheryn będzie musiała się do nas dostosować.
– Możemy tak zrobić, tylko pogadałbym z resztą. Na pewno byłoby łatwiej, niż wysłuchiwać narzekania Kate. No dobrze. Na razie.
Michael i Noah pożegnali się po prostu podaniem sobie ręki. Ja i Aaliyah się przytuliłyśmy, a potem Noah pożegnał Ally, a Michael mnie – buziakiem w policzek.
Wróciliśmy do samochodu. Usadziłam Lil na jej miejscu i przypięłam ją pasami. Sama usiadłam, jak zwykle, z przodu, na miejscu obok kierowcy.
Noah sprawiał wrażenie, jakby niewinne wspomnienie Ally sprawiło mu przykrość. Jakby chciał o tym zapomnieć.
– Wszystko w porządku, No? – zapytałam z troską.
– Tak, w porządku, nie przejmuj się, Laurie. Po prostu nie lubię wspominać akurat tego konkretnego momentu. I nie chodzi mi bynajmniej o fakt, że szkodziłem tym sobie. Nie mogę znieść myśli, że zawiodłem tak własną siostrę.
– Ważne, że wszystko się ułożyło.
– Ale i tak straciłem w twoich oczach, prawda?
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Jasne, gdy Aaliyah mi o tym powiedziała, byłam w szoku, nie spodziewałam się tego po nim. Ale z drugiej strony, każdy był kiedyś młody i głupi. Ja nie znałam takiego Noah, poznałam go jako dojrzałego człowieka o wielkim sercu. Dlaczego miałby stracić za coś, co było, zanim go w ogóle poznałam?
– Oczywiście, że nie! – zaprzeczyłam szybko. – Nawet cię wtedy nie znałam. Zresztą, wiem, że teraz nie posunąłbyś się do czegoś takiego.
– Nigdy w życiu. Nie zrobię tego tobie i Jen.
Wróciliśmy do domu. Lily wymusiła na nas zostanie na zewnątrz i huśtanie się na huśtawce. Weszła mi na kolana, a Noah siedział obok nas. Ucałował mnie w czoło.
– I przestrzegam ciebie. Uważam cię za mądrą dziewczynę, ale mimo wszystko. Też nigdy się w to nie wplątuj. Nie chcę, żebyś przechodziła przez to samo, przez co w twoim wieku przechodziłem ja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro