Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.11. Nieznana z imienia i nazwiska

Noah

 Nie zdążyłem zjechać. Poczułem ogromny ból w prawej ręce. Cholera. Chyba była złamana.

Obejrzałem się na Lauren, wiedząc, że nie miała tyle szczęścia, co ja. Była nieprzytomna.

– Lauren? Lauren, słyszysz mnie? – pytałem, delikatnie nią potrząsając. Nic z tego. – Lauren!

Cisza. Żadnego dźwięku.

Ktoś zadzwonił pod 911. Policja była już na miejscu. Próbowali cokolwiek ustalić, ale nie to było dla mnie najważniejsze. Obok mnie była ranna osoba!

Wyciągnięto mój samochód. Od razu podbiegłem, chcąc wydobyć stamtąd dziewczynę. Bardzo się o nią bałem.

Ratownik od razu po przeniesieniu do karetki rozpoczął resuscytację Lauren. Wręcz modliłem się, żeby było dobrze, żeby oprzytomniała...

Oboje nas przewieziono do szpitala. Wtedy już nie widziałem Laurie.

Tak, jak podejrzewałem, miałem złamaną rękę, którą od razu włożono mi w gips. Drobniejsze rany – również zostały zaopatrzone. Mogłem już wracać do domu.

Wyszedłem na korytarz i podszedłem do recepcji.

– Gdzie znajdę Lauren Natalie Harrison Traynor? – zapytałem.

– Drugie piętro sala numer trzy – odpowiedziała pielęgniarka.

Poszedłem tam. Jakiś lekarz akurat wychodził.

– Czy Lauren Natalie Harrison Traynor jest już przytomna? – zapytałem. Przestałem się dziwić, że Lauren nie znosi swojego imienia, męczące było tak mówić co chwila.

– Tak, z panną Harrison Traynor już wszystko w porządku. Ma złamaną rękę i dwa żebra, ale czuje się dosyć dobrze.

– Mogę wejść ją zobaczyć?

– Oczywiście, może pan.

Wszedłem do środka. Lauren leżała, podpięta do kroplówki. Uśmiechnęła się na mój widok.

– Noah! – ucieszyła się. Usiadłem przy jej łóżku. Wyciągnęła ku mnie zdrową rękę, którą chwyciłem i ucałowałem jej kostki.

– Kochana moja – szepnąłem. – Nawet nie wiesz, jak się o ciebie bałem.

– Cieszę się, że tobie nie stało nic poważnego – odpowiedziała. Zobaczyłem, że miała też sporą ranę na głowie, już na szczęście opatrzoną. Rękę też już miała włożoną w gips. A ze względu na żebra, zapewne musiała będzie większość czasu leżeć.

– Oby i z tobą było wszystko dobrze. Pewnie jeszcze dzisiaj wrócimy do domu, zobaczysz... Zaraz do ciebie wrócę – powiedziałem, przypominając sobie o Kate.

Będąc na korytarzu, zadzwoniłem do niej. Zapewne będziemy mieć spore opóźnienia.

– Tak? – odebrała po dosłownie dwóch sygnałach.

– Nie ustalaj nic z Michaelem. Ja i Lauren mieliśmy wypadek.

Chwila ciszy.

– Jak to: wypadek?

– Zderzenie z innym samochodem. Mam złamaną rękę, z Lauren jest dużo gorzej. Myślę, że przez najbliższy miesiąc powinniśmy dać sobie spokój.

– Cholera... Przykro mi. Co się stało Lauren?

– Biedna, niedawno odzyskała przytomność. Ma się dobrze, ale niestety, też ma kilka złamań. Oberwała gorzej niż ja.

– Kurczę... Masz rację. Wracajcie do zdrowia. Porozmawiam z Michaelem.

– Dzięki. Do zobaczenia.

Kolejny telefon wykonałem od razu, do Charlotte Harrison. Sądziłem, że też powinna o tym wiedzieć.

– Słucham?

– Ja i Lauren mieliśmy wypadek.

Znowu chwila ciszy.

– Co z Lauren Natalie? Wszystko w porządku? Czy ona... żyje?

– Tak, możesz być spokojna. Lauren żyje, chociaż dopiero niedawno odzyskała przytomność. Ale rozmawiałem z nią już, czuje się dobrze, mimo, iż nie obyło się bez złamań...

– Oby jak najszybciej z tego wyszła... Dziękuję, że mi o tym mówisz.

Odłożyłem telefon i wróciłem do Lauren. Znowu złapałem ją za rękę. Nic nie mówiliśmy, ale wiedziałem, że jej to wystarcza.

– Noah... A co z twoim samochodem? – zapytała w pewnym momencie.

– Nic – wzruszyłem ramionami. – Lauren, jest teraz tyle ważnych rzeczy, a ty się martwisz o mój samochód... Zapewniam cię, że nawet w tym wszystkim przez moment się nim nie przejmowałem. Wygląda na to, że muszę kupić nowy – zauważyłem.

W sumie było mi trochę szkoda, zwłaszcza, że miałem go od niedawna. Ale nic nie stało na przeszkodzie, żebym kupił kolejny samochód, zwłaszcza, że mogłem sobie na to pozwolić, choć Lauren sprawiała wrażenie, jakby tego nie rozumiała, jak zawsze, gdy chodziło o większe sumy pieniędzy.

Tak czy inaczej, bardziej martwiłem się stanem zdrowia Lauren, niż brakiem samochodu. Zadzwonię do kogoś, żeby po nas przyjechał.

Kroplówka się skończyła. Pielęgniarka od razu odłączyła od niej moją Laurie.

– Do wieczora zostaje pani na obserwacji – usłyszeliśmy. – Około godziny 20:00 powinno być po wszystkim.

Zerknąłem na godzinę. Była 17:27.

Lauren odmruknęła coś w odpowiedzi. Gdy kobieta odeszła, zwróciła się do mnie.

– A ty?

– Ja już mogę wrócić do domu. Ale nie bój się. Poczekam tutaj z tobą.

Wyglądała na uspokojoną. Nawet przez moment nie pomyślałem o tym, żeby zostawić ją tam samą. Wprawdzie na pewno miałaby zapewnioną dobrą opiekę, ale myślę, że lepiej czułaby się, wiedząc, że tu jestem.

*****

Wróciliśmy do domu wieczorem, korzystając z uprzejmości Nathana, który zgodził się zawieźć nas do domu.

Lauren praktycznie nie mogła chodzić z bólu. Podtrzymując ją zdrową ręką, pomogłem jej dojść do sypialni, gdzie od razu położyła się na łóżku.

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, zaczęła się śmiać.

– Oj, nie wiem, jak ty, ale ja po dzisiejszym dniu mam serdecznie dosyć wrażeń – zaśmiała się.

– Masz rację – odwzajemniłem jej uśmiech. – Ten jeden dzień wrażeń zapewnił nam wielką nudę na najbliższy miesiąc. Ale najważniejsze, żeby wszystko wróciło do normy.

– Jezu, przynajmniej trzy tygodnie leżenia w łóżku... Zwariuję.

– Moja biedna... Nawet sobie poczytać teraz nie możesz.

– Niestety. Wytrzymam.

– Chociaż – coś wpadło mi do głowy – wcale nie. Jutro coś ci wykombinuję. Tymczasem – położyłem się obok niej i złożyłem pocałunek na jej czole – odpoczywaj. Będę miał na ciebie oko.

Wziąłem do ręki telefon. Zobaczyłem tam dwie wiadomości. Od mojej siostry i od Michaela.

NOAH! ŻYJESZ? Napisała do mnie Kate, powiedziała mi o tym wypadku. Wszystko w porządku? Z Lauren też? Rodzice wiedzą?

Tak, Jeannie, zarówno ze mną, jak i z Lauren jest w miarę w porządku. Przynajmniej na tyle, na ile może być, bo nie obyło się bez paru złamań. Nie masz powodów do niepokoju. Ale lepiej nie mów rodzicom. Nie chcę ich martwić, zwłaszcza, że to nic poważnego.

Wysłałem wiadomość i spojrzałem na tę od Michaela.

Cześć. Dostałem wiadomość od Kate odnośnie przesunięcia terminów. Powiedziała mi, o co chodzi. Przykro mi, że Was to spotkało. Mam nadzieję, że szybko wrócicie do pełni sił. Zdrówka - Michael.

Podziękowałem i wróciłem do konwersowania z Jenną. Dawno nie udało mi się znaleźć dla niej choćby chwili, a przecież była moją jedyną siostrą. Przed pojawieniem się Lauren niemal tu mieszkała, a teraz? Od pół roku jedynie rozmowy przez telefon czy wiadomości...

Wysłała mi link do jakiegoś artykułu. Dotyczył on właśnie mojego wypadku.

Znany piosenkarz i gitarzysta, Noah Weaver (27 l) dzisiaj w godzinach popołudniowych uległ wypadkowi samochodowemu. W samochodzie prócz niego była kobieta. Jak ustalili funkcjonariusze policji, winę za tę kolizję ponosił jednak drugi kierowca, który nagle zmienił pas ruchu. Kierowcy nic się nie stało.

Muzyk prawdopodobnie nie odniósł żadnych poważniejszych obrażeń, był w stanie samodzielnie opuścić samochód. Zaś nieznana z imienia i nazwiska dziewczyna, będąca pasażerką, została wyniesiona przez ratowników medycznych i natychmiast przeniesiona do karetki.

Ech. Jak już pokusili się o artykuł, to mogli go jakoś sensownie zredagować. Tak czy inaczej, wypadałoby to sprostować.

– Laurie?

– No?

– Masz coś przeciwko, żebym zrobił sobie z tobą zdjęcie i wstawił je na jeden portal? Chyba muszę nieco sprostować pewien artykuł.

– Hmm... Okej – wzruszyła ramionami.

Pomogłem jej nieco się podnieść do góry i usiadłem obok niej, po czym, po szybciutkim zapozowaniu, zrobiłem zdjęcie do wstawienia na Instagram.

@noahweaver: Znalazłem artykuł odnośnie mojego wypadku, ale z racji iż uznałem go za nieco niekompletny, postanowiłem go sprostować.

Jak widać, zarówno ja, jak i Lauren, czujemy się całkiem dobrze, pomijając złamania. Najbardziej na tym wszystkim ucierpiał mój samochód, ale to nieważne. Ważne, że ze mną i z nią wszystko jest względnie w porządku (choć istotnie, Lauren w pewnym momencie straciła przytomność i naprawdę się o nią bałem) i mam nadzieję, że szybko z tego wyjdziemy.

I jeszcze jedno. Nikt nie pokusił się o zapytanie mnie o to przed publikacją artykułu, mówiąc o „nieznanej z imienia i nazwiska dziewczynie". Tak więc, mam przyjemność przedstawić Wam moją piękną dziewczynę. Lauren Natalie Harrison Traynor.

Opublikowałem post, przeczytałem kilka pierwszych komentarzy (jak to bywa, złamane serca, życzenia zdrowia, trochę gratulacji związanych z tym, że przyznałem się do bycia w związku...) i odłożyłem telefon.

Lauren przez dłuższą chwilę była zupełnie cicho.

– Noah? – usłyszałem w pewnym momencie.

– Mmm?

– Mogę prosić o twój laptop? – zapytała Laurie.

Popatrzyłem na nią.

– Po co ci mój laptop?

– Na razie ci nie powiem. Obiecuję, że nie będę przeglądać żadnych twoich plików. Nie interesuje mnie to.

– Hmm, no dobrze – wziąłem z biurka laptop i podszedłem do Lauren.

Pomogłem jej nieco się podnieść, chociaż na tyle, żeby nie naruszać bolących żeber, ale żeby było jej wygodnie obsługiwać laptop. Zobaczyłem, jak włącza edytor tekstu.

– Co ty, wiersze będziesz pisać? – zaśmiałem się.

Lauren też próbowała się roześmiać, ale za chwilę skrzywiła się z bólu.

– Cholera. Przez te żebra nawet nie mogę się śmiać... Nie. Nie będę pisać wierszy. Zobaczysz w swoim czasie.

– Biedna moja – zmierzwiłem jej włosy. – Niedługo przestanie boleć. Na razie musisz się nieco pomęczyć.

– Nie narzekam. Dobrze, że tylko na tym się zakończyło.

Pogłaskałem Lauren po głowie. Gdybym nie zjechał w ostatniej chwili... Aż strach pomyśleć, co mogło się stać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro