Rozdział 8
Jeongin westchnął głośno, przeczesując włosy ręką. Była niedziela, którą planował spędzić w łóżku, próbując przygotować się psychicznie na poniedziałek. Ostatnio był bardzo zmęczony, zapewne przez to, jak jego ciało szalało na widok Hyunjina. Gdy tylko ten znikał z pola widzenia, cała adrenalina opuszczała młodszego i nagle ogarniało go zmęczenie.
Tymczasem właśnie czekał pod mieszkaniem chłopaka, czekając, aż w końcu z niego wyjdzie. Cóż, Hyunjin był jego słabością — wystarczyło, by starszy zaproponował spotkanie lub poprosił o chociaż minutę jego czasu, a Yang już był gotów rzucić wszystko, byleby znaleźć się przy nim jak najszybciej.
Wiedział, że nie powinien tak robić. Wiedział, że w ten sposób tylko wciąż się rani, ale to było silniejsze od niego.
Poza tym, dobrze wiedział, że Hyunjin go potrzebuje. Czy nie od tego są przyjaciele?
Kiedy chłopak w końcu przyszedł, w powietrzu dało wyczuć się dziwną atmosferę. Szli wolno w stronę centrum, milcząc. Szczerze powiedziawszy, żaden z nich nie wiedział, jak zacząć rozmowę; wyglądało na to, że po tych wszystkich razach, kiedy ich przyjaźń schodziła na boczny tor, zapomnieli, jak ze sobą rozmawiać.
Czy taki był los dwóch chłopców, którzy kochali spędzać ze sobą czas? Czy ich przeznaczeniem było, by ta przyjaźń po prostu umarła?
Jeongin nawet nie chciał o tym myśleć.
— Boję się jutra — wyznał nagle Hyunjin.
Młodszy odwrócił głowę w jego stronę.
— Cholernie się boję. Teraz powinienem powiedzieć Sooyeon prawdę, ale nieważne, ile razy powtarzam w głowie to, co chcę jej wyznać, nie potrafię się uspokoić — wytłumaczył Hwang, odwracając wzrok w przeciwną stronę. — Nie wiem, co zrobię, jeśli mnie odrzuci...
— Będziesz musiał z tym żyć — powiedział Jeongin, wbijając swoje spojrzenie w chodnik. — Na tym życie się nie kończy. Będziesz po prostu musiał nauczyć się żyć z tym, że ona nie czuje do ciebie nic więcej, niż przyjaźń.
Hwang przytaknął, wzdychając głęboko. Yang wiedział, że jego rady nie należały do najłatwiejszych do zrealizowania, ale co miał mu powiedzieć? Że sam nie umie sobie poradzić z własnymi uczuciami i nie ma pojęcia, jak mu pomóc? Chciał dać mu choć trochę nadziei.
Chociaż odrobinę nadziei, że z czasem jego zranione serce będzie bolało mniej.
***
Poprzedniego dnia spacerowali długo, dopóki słońce nie zaszło. Wpatrywali się w nocne niebo przez jakiś czas, żałując, że nie mogą zobaczyć gwiazd.
Jeongin miał nadzieję, że Hyunjin nie siedział do późna i nie zamartwiał się zbytnio. On sam nie mógł zasnąć bardzo długo. Co chwilę przekręcał się z boku na bok, nie potrafiąc oderwać myśli od chłopaka.
Sam już nie wiedział, czy martwił się o Hwanga, czy bał się, że Sooyeon odwzajemnia jego uczucia. Szczerze powiedziawszy... obawiał się, że jeśli dziewczyna naprawdę czuje coś więcej do Hyunjina, to nie będzie w stanie być jego przyjacielem. Jego serce drżało niespokojnie, przez co stresował się jeszcze bardziej.
Czy dzisiaj straci swojego przyjaciela, bo to będzie bolało za bardzo, by mógł przy nim być?
Gdy starszy wysłał mu wiadomość, że idzie porozmawiać z Sooyeon, zakręciło mu się w głowie. Tak bardzo się bał...
Czy jestem złym człowiekiem, jeśli chcę, żeby go odrzuciła?
Obiecał, że na niego poczeka. Czekał przy schodach prowadzących na dach. Kiedy tam dotarł, zobaczył Sooyeon kierującą się na górę. Przygryzł nerwowo wargę, czując, jak jego ciało drży ze stresu.
Westchnął głośno i zaczął chodzić w kółko z rękami skrzyżowanymi na piersi. Wciąż lekko kręciło mu się w głowie i momentami miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Chociaż miał na sobie letni mundurek i zdjął marynarkę, było mu gorąco.
Oparł się ręką o ścianę, by nie stracić równowagi. Mój Boże, po raz pierwszy w życiu się tak stresował, chociaż wiedział, że przecież nie ma u chłopaka żadnych szans...
Po chwili w końcu oparł się całym ciałem o ścianę, obawiając się, że naprawdę zaraz się przewróci. Przymknął oczy i zaczął nabierać głębsze wdechy, by uspokoić się choć trochę.
Minuty wydawały się trwać całe dekady. Jeongin czuł się, jakby przeżywał najgorsze możliwe tortury.
Nagle usłyszał kroki.
Momentalnie otworzył oczy i stanął prosto.
Zobaczył Sooyeon, powoli schodzącą po schodach. Zmarszczył brwi. Wyglądała na...
Smutną?
Kiedy w końcu zeszła z ostatniego stopnia, podeszła do Yanga i spojrzała na niego.
— Zajmij się nim — szepnęła, kładąc rękę na jego ramieniu i zabierając ją po sekundzie.
I poszła dalej, nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony chłopaka. A on patrzył za nią, wciąż nie rozumiejąc, co się stało.
Gdy tylko zniknęła z jego pola widzenia, usłyszał kolejne, dużo szybsze i głośniejsze kroki, a po chwili zapłakany Hyunjin wpadł w jego ramiona, przytulając się do niego tak mocno, jakby od tego zależało jego życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro