Rozdział 7
a/n; przed nami jeszcze pięć rozdziałów!
***
Jeongin wziął do ust kolejny kawałek ciasta. Od kilku minut siedzieli w kawiarni. Yang zaciągnął tam Hyunjina po tym, jak wyszli ze szkoły i nie słuchał jego pytań o to, gdzie idą. Po prostu zaprowadził go tutaj, posadził na krześle i po dłuższej chwili wrócił do stolika z dwoma kubkami gorącej czekolady (co z tego, że był maj) i dwoma dużymi porcjami szarlotki.
Siedzieli w ciszy, którą przerywało ciche stukanie widelczyka o talerzyk, kiedy młodszy jadł ciasto. Hwang nie tknął swojego; wyglądał, jakby miał zaraz spaść z krzesła. Jego twarz była bledsza, a kąciki ust skierowane w dół. Wyglądał... smutno.
Młodszy westchnął głośno, odkładając widelczyk. Był odrobinę sfrustrowany. Może nawet bardziej, niż odrobinę; nie miał pojęcia, jak powinien się zachować. Jak pocieszyć chłopaka, który cierpiał z powodu nieszczęśliwej miłości, skoro on był w identycznej sytuacji?
Szczerze powiedziawszy, miał ochotę być trochę niemiły. Mogło to brzmieć dziecinnie, ale chyba chciał się w ten sposób jakoś odgryźć — pokazać, że skoro Hyunjin nie dostrzegał jego starań, to teraz nie zasługuje, by mu pomóc. Ale wiedział, że to ograniczyłoby się tylko i wyłącznie do paru sarkastycznych komentarzy, niczego więcej; nie umiał go zranić. Nie chciał go zranić. Mimo wszystko go kochał, prawda?
— Dlaczego nie jesz? — zapytał, a w jego głosie dało się usłyszeć nutę rezygnacji. Czuł się trochę niekomfortowo w tej sytuacji, nie wiedział, co robić.
Hwang podniósł na niego lekko zamglony wzrok. Teraz naprawdę wyglądał, jakby miał zemdleć. Jeongin cudem powstrzymywał się, by nie wstać i nie podejść do niego, żeby go złapać, w razie gdyby naprawdę tak się stało.
— Co ja mam teraz zrobić? — wydukał starszy głosem wypranym z emocji, a jednocześnie pełnym smutku i rozpaczy.
— Najpierw zjedz szarlotkę i wypij czekoladę — powiedział Yang, przysuwając jedzenie w stronę przyjaciela. — To zawsze poprawiało ci humor... — zamilkł i po chwili dodał: — zjedz, porozmawiamy o tym wszystkim później.
Hyunjin przytaknął jak malutkie dziecko i zaczął jeść. Jeongin po prostu siedział i się mu przypatrywał. Nie potrafił oderwać od niego wzroku — od tych wciąż lekko zaczerwienionych oczu, dłuższych włosów będących w nieładzie i nawet od o rozmiar za dużego swetra, przez który ten wysoki chłopak wyglądał na mniejszego.
Gdzieś z tyłu głowy młodszego rozbrzmiała myśl raniąca jego serce.
Dlaczego cierpi, kochając Sooyeon, skoro mógłby być szczęśliwy ze mną?
Przygryzł wargę, przeklinając w duchu swoją głupotę.
Przecież wiedział, że to niemożliwe. Hyunjin kochał Sooyeon. Skoro kochał ją tak bardzo, że dzisiaj nie wytrzymał, to jak miał tak po prostu zrezygnować z tego uczucia? Jakie było prawdopodobieństwo, że podobają mu się też chłopcy? I że spodoba mu się akurat Jeongin?
Małe. Bardzo, bardzo małe.
Chwilę później Hwang oświadczył ze smutnym uśmiechem, że już zjadł i podziękował za ciasto i gorącą czekoladę. Młodszy jedynie przytaknął, po czym zapytał, czy chłopak chce już iść.
— Chyba tak... — szepnął, drapiąc się po karku.
— Odprowadzę cię — oświadczył Jeongin, a po tonie jego głosu można było wyczuć, że nie ma zamiaru znosić sprzeciwu.
Starszy przytaknął i ruszył za nim jak mały chłopiec, którego mama nie chciała kupić mu zabawki. Yang szybko pociągnął go za ramię i po chwili szli obok siebie.
Z początku milczeli. Jeongin nie był pewien, czy to dlatego, że cisza mogła pomóc chłopakowi poukładać sobie wszystko w głowie, czy jednak przez to, że nie wiedział, co powinien powiedzieć. Trudno było mu to stwierdzić; chciał łudzić się, że wie, jak pocieszyć przyjaciela, ale...
— Co mam teraz zrobić? — zapytał Hyunjin.
Młodszy przygryzł wargę.
— Nie wiem, hyung... — westchnął.
— A co ty zrobisz z chłopakiem, który ci się podoba? Wyznasz mu uczucia jak człowiek czy spieprzysz jak ja? — głos chłopaka drżał i wydawało się, że zaraz ponownie się rozpłacze.
— Nie — powiedział, wbijając wzrok w chodnik. — Wiem, że nie czuje tego samego. Po co miałbym mu to mówić, skoro podoba mu się ktoś inny? Lepiej, żebym się odkochał, bo to i tak nie wyjdzie — mruknął, kopiąc kamyk, który znalazł się przed nim. — Mam dwie opcje: albo usychać z miłości do kogoś, z kim nigdy nie będę mógł być lub odpuścić.
— Myślisz, że ja też powinienem odpuścić? Skoro Sooyeon wydaje się być mną mniej zainteresowana? — spytał starszy.
— Jesteś tego pewien? Może powinieneś jej po prostu powiedzieć, może... może ona czuje to samo — mówiąc to, słyszał, jak jego serce pęka na milion kawałeczków, które bardzo boleśnie raniły płuca.
— Może temu chłopakowi podobasz się właśnie ty-
— Nie — Jeongin zatrzymał się gwałtownie. — Podoba mu się dziewczyna — warknął, czując, że zaraz wybuchnie złością. — Skończmy ten temat.
Hyunjin był odrobinę zbity z tropu, ale przytaknął bez słowa i od tej pory się nie odzywał. Bał się, że zrani swoimi słowami przyjaciela, który najwidoczniej był już zbyt zdenerwowany, by odpowiadać na jego pytania.
— Przepraszam — powiedział po kilku minutach młodszy. Westchnął głośno, odwracając wzrok. — Po prostu... to boli. Nie chcę, żebyś przechodził przez to samo, więc... jeśli tego chcesz, spróbuj. Powiedz jej, co czujesz. W najgorszym przypadku cię odrzuci, ale wtedy będziesz mógł powiedzieć sobie, że powinieneś się odkochać.
— Jak mam się w niej odkochać? — westchnął z zamyśleniem Hyunjin. — Mam wrażenie, że nie widzę poza nią świata...
— To idź do okulisty — mruknął Yang, wywracając oczami.
— Już byłem, jestem tylko trochę mniej ślepy od ciebie — oświadczył z powagą starszy, jednak sekundę później parsknął śmiechem, tak samo, jak Jeongin. — Myślisz, że uda mi się odkochać?
Młodszy wzruszył ramionami.
— Nie mam pojęcia. Ale... — zawahał się. — Mogę ci pomóc. Możemy jak za dawnych czasów wracać razem ze szkoły, spędzać ze sobą weekendy i praktycznie cały wolny czas... żeby odsunąć twoje myśli od Sooyeon, znaleźć ci inne zajęcie, nowe hobby, cokolwiek.
Hwang zamyślił się i przez chwilę analizował dokładnie słowa swojego przyjaciela. W międzyczasie młodszy wręcz umierał ze stresu i modlił się w duchu, żeby zniknął, bo miał wrażenie, że zaraz spali się ze wstydu. Po co o tym mówił? Po co, skoro sam nie umie się odkochać? Dlaczego w ogóle o tym pomyślał, przecież...
— Dobrze — powiedział starszy, wyrywając Jeongina z chaosu panującego w jego głowie. — Myślę, że będę potrzebował kogoś, kto przypilnuje, żebym nie myślał o Sooyeon, jeśli mnie odrzuci.
Jeśli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro