Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Hyunjin szedł, kołysząc się lekko na boki, jakby był już zmęczony, jednak ani razu nie odezwał się i nie powiedział, że chce wrócić do siebie. Szczerze powiedziawszy, Jeongin nie był pewien, czy chłopak chce go odprowadzać, czy po prostu zapytał z grzeczności.

Chociaż znali się od początku liceum i praktycznie od początku ze sobą rozmawiali, a jeszcze kilka miesięcy temu byli przyjaciółmi, nie wiedział, czy dalej nimi są. Wcześniej wielokrotnie spotykali się po szkole, czasami nocowali u siebie nawzajem i grali w gry, a w tamtym semestrze zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej podczas projektu... ale czy to dalej była przyjaźń? Czy Hyunjin dalej myślał o nim jak o przyjacielu?

Jeongin tak o nim myślał. Traktował Hwanga jak przyjaciela, szczerze interesował się jego problemami i był gotowy pomóc, tak samo, jak kilka miesięcy temu, jednak wydawało mu się, że ostatnio chłopak traktuje go coraz mniej poważnie. Bardzo go to irytowało; był młodszy od większości uczniów tej klasy, więc to nie był pierwszy raz, kiedy traktowano go jak dziecko. Jednak Hyunjin nigdy wcześniej nie ignorował go tak, jak robił to teraz. Jeongin chciał być chociaż jego przyjacielem.

Nawet, jeśli Hyunjin już dawno przestał być dla niego tylko przyjacielem.

Zerknął na niego ze smutkiem w oczach. Czy wymagał aż tak dużo? Przecież nie żądał, by chłopak się z nim związał, szczerze powiedziawszy, nie sądził, że w ogóle zdecyduje się na powiedzenie mu o tym, jak czuje się w jego obecności. Chciał po prostu być traktowany jak ktoś w podobnym wieku, nie jak dziecko, które nie znało się na niczym. Bo tak właśnie czuł się przez ostatnie tygodnie w jego obecności — jakby nie mógł zrozumieć problemów starszego.

Jakby Hyunjin był jedynym, który darzył kogoś silniejszymi uczuciami, niż przyjaźń.

— Jesteśmy — odezwał się nagle Hwang, po czym zatrzymał się, odwracając głowę w stronę młodszego. — Leć na górę, wyglądasz, jakbyś miał zasnąć na stojąco.

Jeongin jedynie przytaknął, mruknął pod nosem ciche pożegnanie i, nie patrząc na chłopaka, wyminął go, a następnie wszedł na klatkę schodową, nie oglądając się za siebie.

Wiedział, że takie zachowanie mogło w jakiś sposób zaboleć Hyunjina, który — bądź co bądź — nie zrobił nic złego, jednak w tym momencie chciał po prostu znaleźć się w swoimi pokoju. Nie rozumiał, co się z nim działo, jednak odkąd nauczyciel ogłosił skład grup projektowych, miał wrażenie, że jego serce chce się zatrzymać kilka razy dziennie. Był zirytowany, bo dobrze wiedział, że Hwang nie czuje do niego tego samego i nigdy nie będzie, a oglądanie, jak patrzy na Sooyeon raniło jego serce jeszcze bardziej, niż wcześniej. Nie mógł pozbyć się tego uczucia, przez co miał ochotę wyrwać sobie włosy i popłakać się jak małe dziecko.

Dlaczego nie mógł po prostu wyłączyć swoich uczuć? Dlaczego był taki słaby? Dlaczego utonął w tych pięknych oczach i nie potrafił wydostać się z tej pułapki?

Łzy zaczęły zasłaniać mu pole widzenia, gdy zdejmował buty w korytarzu. Wcześniej przeskakiwał co drugi stopień, by jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu. Kiedy się nachylił, pierwsze krople upadły na panele. Wytarł je skarpetką, pociągając cicho nosem, mając nadzieję, że mama go nie usłyszy. Ruszył w stronę swojego pokoju ze spuszczoną głową, przez co włosy zakrywały mu oczy. Przygryzł wargę, starając się nie zaszlochać.

Otworzył drzwi i natychmiast je za sobą zamknął, rzucając plecak na podłogę, nie zawracając sobie głowy włączaniem światła i chwilę później leżał na łóżku z twarzą schowaną w poduszce.

Jego oddech drżał, tak samo, jak całe jego ciało. Wstrząsały nim kolejne szlochy, a poszewka robiła się coraz bardziej mokra od łez. Dlaczego płakał? Przecież nic złego się nie stało. Przecież wszystko było w porządku, ten dzień minął spokojnie i normalnie, dlaczego, do cholery jasnej, płakał?

Jęknął żałośnie w poduszkę, przyciskając ją jeszcze mocniej do twarzy. Serce bolało go niemiłosiernie, a płuca paliły, przez co trudno było mu złapać oddech. Chociaż wciąż leżał na łóżku, czuł, że kręci mu się w głowie; był wykończony.

Myśli Jeongina ucichły. Słyszał jedynie swój nierównomierny, wciąż drżący oddech. Nagle zrobił się bardzo, bardzo senny. Co chwilę otwierał i zamykał oczy, kołysząc się na granicy jawy i snu.

Nie rozumiał, dlaczego tak zareagował. Czy to dlatego, że chociaż Hyunjin nazwał go przyjacielem, to wcale nie czuł, że nim jest? A może przez to, że Hwang był zainteresowany tylko i wyłącznie Sooyeon? Nie wiedział, która odpowiedź jest poprawna.

Był zmęczony. Tak bardzo zmęczony...

***

Westchnął głęboko, otwierając oczy. W pokoju było ciemno, a przez niezasłonięte okno wpadała blada poświata zapalonych lamp ulicznych. Zamrugał, powoli się budząc, wciąż będąc zbyt sennym, by zrozumieć, gdzie jest. Dopiero po chwili podniósł się do pozycji siedzącej i rozejrzał półprzytomnym wzrokiem po pomieszczeniu.

Nagle jęknął, łapiąc się za głowę. Czuł, jakby miała zaraz pęknąć.

Musiałem płakać zbyt dużo, przemknęło mu przez myśl. Momentalnie wspomnienia uderzyły w niego ze zdwojoną siłą. No tak, wrócił do domu ze spotkania grupy projektowej, Hyunjin go odprowadził, a on rzucił się na łóżko i zaczął płakać bez szczególnego powodu.

Jesteś idiotą, Yang.

Po omacku zaczął szukać swojego telefonu, który po dłuższej chwili znalazł w swojej kieszeni. Włączył go i zmrużył oczy.

Była jedenasta jedenaście po południu.

Nieświadomie, wręcz mimowolnie jego myśli pobiegły w stronę Hyunjina.

Zamknął powieki i zacisnął zęby.

Przestań, próbował sobie powiedzieć. Przestań o nim myśleć, przestań marnować na niego swoje życzenia.

Ale czy to było marnowanie? Mógł próbować wmówić sobie, że tak, ale nie mógł zaprzeczyć swoim uczuciom. Nie mógł zaprzeczyć temu, że bądź co bądź Hyunjin wciąż był jego przyjacielem. Gdy ta godzina pojawiała się na zegarze, za każdym razem myślał właśnie o nim i życzył sobie, by chłopak był szczęśliwy.

Tylko jaki był tego sens, skoro Jeongin dobrze wiedział, że szczęście Hyunjina było jednocześnie jego własnym szczęściem i cierpieniem, przez co koniec końców serce bolało go tak bardzo, że nie mógł normalnie funkcjonować?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro