Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Lily POV:

Odwróciłam się by zobaczyć co ten palant znowu odwalił, ale gdy tylko to zrobiłam zaraz tego pożałowałam. Potter oblał mnie jakąś dziwną, fioletową wydzieliną.

- Co to jest?! - wrzasnęłam i zaczęłam nieumiejętnie się tego pozbywać.

- To tylko rzygi jednorożca - zaśmiał się wesoło i i potargał swoją kruczoczarną czuprynę.

- Tylko?! - pisnęłam - patrz jak ja teraz wyglądam! - wskazałam spanikowana na swoje przemoczone i pobrudzone ciuchy.

- Aaa!!! - usłyszałam krzyk Ann, a chwilę później dołączyła się do niej Dorcas.

- Black ty debilu!! - warknęła Ann i zaczęła go okładać pięścią. Dorcas spojrzała na niego nienawistnym wzrokiem gotując się ze wściekłości.

- No, no Potter... - zaśmiałam się zaczynając bawić się włosami - widzę, że tak teraz pogrywasz...

- Nie jesteś zła? - spytał zbity z tropu. Uśmiechnęłam się uwodzicielsko i Podeszłam bliżej.

- Nie.. no co ty - szepnęłam głosem aż lepkim od słodkości i zbliżyłam do niego twarz i... BUM!!!
Rzuciłam się na niego smarując całą mazią.

- Ej! - otarł fioletową twarz - nie do oczu - zaśmiał się.

- I mamy remis - poinformowałam i poszłam z dziewczynami w kierunku dormitorium.

- Miałaś szczęście! - krzyknął jeszcze, zanim zamknęłam drzwi.

- Ohyda - burknęła Ann i zdjęła trochę glutowatej mazi z włosów - Dor, pilnuj lepiej Blacka, bo następnym razem go zabiję.

- Jak z tego powodu, to nawet ci pomogę - zaśmiała się i poszła do łazienki.

- Ej! - krzyknęłam i dobiegłam do drzwi - ja chciałam.

- Byłam pierwsza! - oburzyła się.

- Ale przecież ty się myjesz pół godziny! - wytkęłam jej.

- No a ty niby ile?! - wrzasnęła i wskazała na mnie oskarżycielsko palcem - patrz jak ja wyglądam! Nie zmyje tego w minutę! - burknęła. Już miałam coś krzyknąć, gdy zauważyłam, że do łazienki śmignęła Ann.

- Dwóch się bije, trzeci korzysta - zawołała zza drzwi, a my spojrzałyśmy po sobie zaskoczone.

- Ej!! Wychodź! - wrzasnęłyśmy we dwie i zaczęłyśmy dobijać się do środka, ale Ann już puściła wodę i raczej nas nie słuchała.

- Nie wierzę - burknęłam i osunęłam się na podłogę, gdy nagle wpadłam na pewien pomysł - możesz iść druga - rzekłam do Dor i zabrałam ciuchy na zmianę i ręcznik.

- A ty gdzie idziesz? - spytała zdziwiona.

- Umyć się - zawołałam i wyszłam zostawiając ja z zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Zeszłam po schodach i stałam już naprzeciw drzwiom, do których miałam zapukać. Już się miałam wycofać, gdy wyszedł z nich nie kto inny jak Potter.

- O, Evans! Co cię tu sprowadza? Czyżbyś zdecydowała się na randkę? - spytał całkowicie czysty. Chyba już się umył.

- Emm.. nie, ty-tylko - zająkałam się - mogę pożyczyć łazienkę? - wyrzuciłam z siebie.

- Aaa... łazienkę - zamyślił się - a co za to dostanę?

- Satysfakcję z tego, że pomogłeś koleżance - odparłam.

- Chyba za mało - potargał włosy i spojrzał na mnie huncwockim wzrokiem - może wejdziesz? - bardziej oznajmił niż spytał, ale weszłam.

- Potter, bo nie mam dużo czasu - warknęłam.

- No to... pozwolę ci jak mnie pocałujesz - odparł i zbliżył twarz do mojej.

- Ale wtedy mnie wpuścisz? - chciałam się upewnić.

- Słowo huncwota - wymruczał.

- No ok - prychnęłam i cmoknęłam go w policzek. Zanim zdążył zaprotestować wbiegłam do łazienki zamykając przy tym drzwi zaklęciem i na zamek.

- Oszukujesz! - oburzył się, ale nie odpowiedziałam, tylko się uśmiechnęłam - mogę z tobą chociaż?

- W snach, Potter! - zawołałam i popatrzyłam na szafki. Cholera! Zapomniałam wziąć jakiegoś szamponu i płynu. No trudno.. wezmę to, co do dyspozycji. Zwinęłam jakiś szampon i płyn do kąpieli a następnie rozebrawszy się weszłam pod prysznic. Po umyciu się wytarłam ciało przyniesionym ręcznikiem i ubrałam sukienkę, którą przyniosłam. Przeczesałam palcami mokre włosy i wyszłam upewniwszy się, że nic nie zostawiłam. Za drzwiami zastałam leżącego na łóżku Pottera. Pewnie usnął czekając.

- Nie śpię - oznajmił jakby czytając mi w myślach. Wstał z łóżka i podszedł do mnie - ładnie pachniesz - uśmiechnął się huncwocko i potargał włosy - moim szamponem i moim płynem pod prysznic.

- To ty się myjesz? - spytałam udając zdziwioną.

- Inaczej byś nie mogła używać moich płynów - zaśmiał się.

- Zapomniałam swojego - wytłumaczyłam - ale muszę już iść, dzięki - burknęłam i wyszłam zanim zdążył coś dopowiedzieć.
Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że nikogo nie ma w Pokoju Wspólnym. Jeszcze brakowało by tego, żeby ktoś sobie coś pomyślał "Evans wychodzi z dormitorium chłopaków z mokrą głową i w sukience!". Ruszyłam w stronę naszego dormitorium. Gdy weszłam, zauważyłam, że Ann już się umyła. Teraz pewnie w łazience jest Dorcas.

- Myłaś się w łazience dla prefektów? - spytała, a ja palnęłam się w ten pusty łeb.

- Ale ja jestem głupia! - jęknęłam z niedowierzaniem - poszłam do huncwotów!

- Nie wierzę! - zaśmiała się i zaczęła zwijać na łóżku.

- Ja też! - zawtórowałam i teraz razem śmiałyśmy się z mojej głupoty. Do pokoju weszła Dor.

- Z czego się śmiejemy? - spytała ubrana w sukienkę i czerwone balerinki.

- Ta sierota mogła się umyć w łazience dla prefektów, a poszła do huncwotów! - wskazała na mnie i wybuchła spazmatycznym śmiechem.

- Serio? - dołączyła do nas i chwilę później wszystkie śmiałyśmy się z wszystkiego, co się ruszało. Po dłuższym czasie ogarnęłyśmy się i zaczęłyśmy się malować, czesać itp.

- Ja chyba włosy zostawię rozpuszczone - oznajmiłam i ułożyłam je tak, żeby nie leciały mi na oczy - jak mi będzie gorąco to zwiążę.

- Jak wolisz. Ja tam robię dobierańca - mruknęła Dorcas i usiadła na łóżku.

- Ja zwykłego warkocza i walę to - zaśmiała się Ann rozczesując włosy - tylko nie wiem jak z butami.. - zaczęłyśmy rozmawiać o typowo babskich sprawach, aż w końcu skończyłyśmy się "pindzić".

- I jak? - spytała Dor i obejrzała się w lustrze. Czerwoną sukienka podkreślała jej szczupłe nogi, a buty na obcasach je przedłużały.

- Pięknie. A nie miałaś mieć balerinek? - spytałam.

- Te mi bardziej przypadły do gustu - wzruszyła ramionami.

- A te balerinki ci potrzebne? - spytałam.

- Nie.

- Mogę pożyczyć?

- Jasne - uśmiechnęła się i wskazała szafę - gdzieś tam leżą.

- Ok dzięki - ruszyłam w stronę szafy. Gdy tylko ją otworzyłam zasypała mnie ogromna lawina ubrań - Aaa! Dor!

- Dokop się na sam dół - zawołała. Tak, łatwo jej mówić. Jęknęłam i zaczęłam swoje poszukiwania. W końcu znalazłam odpowiednie buty i wsunęłam je na stopy.

- A gdzie Ann? - spytałam zauważając, że w dormitorium nie ma blondynki.

- Tu jestem! - zawołała z łazienki.

- Okej - krzyknęłam i usiadłam na łóżku. Obejrzałam się w lustrze - wyglądam jakbym wybierała się na pogrzeb - mruknęłam.

- Na pogrzeb z gołymi plecami i odkrytymi ramionami? - spytała i spojrzała na mnie - jeszcze z sięgającą do ud sukienką?

- Wiesz o co mi chodzi - burknęłam i wstałam - Ann, już?!

- Zaraz! Możesz wejść jak chcesz!

- Nie, po prostu już jest pora na kolację! - zawołałam.

- No to chwilka! - ta chwilka trwała chyba cały rok. W końcu wyszła umalowana i gotowa.

- Mogłyśmy ubrać to później - zauważyłam.

- Nie, bo po kolacji idziemy do huncwotów - odparła Dor.

- Co?! - krzyknęłyśmy razem z Ann.

- O Jezu.. no zaprosili nas.. - poinformowała i przewróciła oczami - idziemy i koniec. Wiecie, że to dla mnie ważne..

- No dobra.. - burknęła Ann. Ja się nawet nie odzywałam. Dlaczego teraz muszę tyle czasu spędzać z tą czwórką? Remus jeszcze mi nie przeszkadza, ale jeden osobnik doprowadza mnie do szału! I to wielkiego...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro