Rozdział 19
Lily POV:
- Deportuję nas na miejsce, a potem wrócę po resztę - powiedział Pan Henderson.
- Może Pan najpierw wziąć kogoś innego? - spytałam. Nie uśmiechało mi się być z nim sam na sam.
- Jak chcesz - wzruszył ramionami - tylko chciałem żebyś pilnowała tam porządku.
- Napewno znajdzie sie ktoś chętny - powiedziałam, na co on pokiwał głową i odszedł.
- Boisz się go, czy co? - Spytał Rogacz, podchodząc do mnie.
- Nie, poprostu nie chcę być tam sama - odparłam zakładając ręce na piersi - nie zbyt go lubię.
- To dobrze, bo ja też - uśmiechnął się, na co przewróciłam oczami.
- Zmieściłeś się w tym plecaku? - zapytałam, patrząc na czarny plecak wielkości... czegoś małego.
- Jeszcze mi zostało miejsce - przeczesał palcami włosy, z tym głupim huncwockim uśmiechem.
- Mam nadzieję, że dostanę pokój jak najdalej od ciebie - prychnęłam, na co się zaśmiał.
- Znając nasze przeznaczenie będziemy blisko - odparł, zbliżając się do mnie, na co zareagowałam krokiem w tył.
- Nie bądź taki pewny siebie, ok? - syknęłam, rozglądając się po błoniach.
Tego samego dnia, dziesięć minut później
- Dobierzcie się w pary, abyśmy mogli przydzielić wam pokoje - powiedziała jakaś starsza pani o miłym wyrazie twarzy. I to jest ten moment, kiedy zorientowałam się, że nie mam z kim być w pokoju. Muszę szybko kogoś znaleźć. Kogokolwiek, kto nie jest Potterem. Zauważyłam, że przy ścianie stoi blondwłosa krukonka. Podeszłam do niej niepewnie.
- Hej... Jestem Lily - przedstawiłam się - masz już parę?
- Lily Evans! - uśmiechnęła się wesoło. Była naprawdę urocza - proszę miej pokój z Jamesem! Marzę, żebyście byli razem! - pisnęła podekscytowana. Zamurowało mnie.
- Nie tylko ty - usłyszałam go i zacisnęłam zęby ze złości.
- Zaraz się zabiję... - złapałam się za głowę - chcesz mieć ze mną ten pokój, czy nie? - ponowiłam pytanie, przyjmując obronną postawę.
- Muszę mieć pokój z...
- Tu jesteś Sybil! Choć, mamy pokój numer dziesięć! - przerwała jej rudowłosa dziewczyna.
- Na Brodę Merlina, ja to zawsze mam pecha - warknęłam, patrząc z irytacją na uśmiechniętego od ucha do ucha Pottera.
- Więc Lilly, chyba nie masz wyjścia - Potter wydawał się być bardzo rozbawiony całą sytuacją.
- Zawsze mogę spać pod drzwiami. Albo nie, chwilka - skrzyżowałam ręce - zawsze ty możesz spać pod drzwiami.
- Albo w łóżku z Tobą. To zależy co mi się bardziej spodoba - oderwał się od ściany z huncwockim uśmiechem.
- Gdyby ważne rzeczy zależałyby od Twojego grymasu już dawno bylibyśmy zgubieni, tak więc śpisz pod drzwiami - powiedziałam, oddalając się od niego w szybkim tempie i podeszłam do Pana Hendersona z wyciągnięta dłonią. Dał mi bez słowa kluczyk z numerem pokoju "13".
- Co będziemy dzisiaj robić? - spytałam.
- Macie czas wolny aż do śniadania o ósmej, możecie się rozpakować, albo pójść spać, ja w tym czasie znajde nam zajęcie i przyszykuje salę - powiedział, na co pokiwałam głową, udając, że nie ciekawi mnie po co chce ją przygotować. Zaczęłam poszukiwania pokoju numer trzynaście, co nie zajęło mi dużo czasu, następnie otworzyłam drzwi i weszlam do środka. Pokój miał żółte ściany, trzy stare, drewniane łóżka i taką samą szafę. Naprzeciwko drzwi było duże okno, z białą ramą, a za nim były kraty. Pokój nie był najpiękniejszy, ale doceniam to, że możemy być tu za darmo, gdyż wycieczka jest w celach edukacyjnych. Weszłam do środka i rzuciłam swoją torbę na łóżko znajdujące się pod oknem. Wyjęłam z torby książkę "Quidditch przez wieki" i usiadłam wygodnie na łóżku.
Zanim zdążyłam skończyć pierwszą stronę do pokoju wszedł Potter i jakiś chłopak. Uniosłam jedną brew i czekałam aż coś powiedzą.
- Hej - przywitał się chłopak - przyszedłem sprawdzić czy wszystko macie - wydawał się być znudzony swoją pracą, bez czekania na odpowiedź wszedł do pokoju i ruszył do łazienki z notesem w ręku. Po chwili wyszedł i zajrzał do szafy, aby policzyć wieszaki. Zapisał coś w swoim notesie i spojrzał na mnie - nie polecam tego łóżka, dziewczyna podcięła sobie na nim żyły - to było ostatnie zdanie, jakie wypowiedział, następnie wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zerwałam się odruchowo z łóżka i zabrałam swoje rzeczy, aby przenieść je na łóżko, które było tuż przy drzwiach. O dziwo Potter jeszcze się nie odezwał odkąd tu przyszedł, więc spojrzałam na niego niepewnie.
- Dobrze się czujesz? - spytałam widząc jego wyraz twarzy.
- Tak - warknął i wszedł do łazienki, trzaskając przy tym drzwiami i zostawiając mnie z pytającym wyrazem twarzy. Spojrzałam na łóżko spod okna i podeszłam do niego. Zaczęłam się zastanawiać co dręczyło tę dziewczynę, dlaczego popełniła samobójstwo, więc zajrzałam pod prześcieradło. Wątpiłam, że udałoby im się zmyć całą krew, ale nie sądziłam, że zobaczę taką plamę, jak ta. Ciągnęła się prawie przez cały materac. Poczułam na sobie czyjś wzrok, ale gdy obróciłam się, aby zobaczyć czyj, jedyne co ujrzałam to pusty pokój. Odeszłam od łóżka i wtedy usłyszałam płacz. Dobiegał on z łazienki.
- Potter, co ty tam robisz? - spytałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Gdy znowu mi nie odpowiedział spróbowałam otworzyć drzwi.
- Niedługo wszyscy zginiemy - powiedział - nie próbuj mnie ratować - gdy wypowiedział te słowa rozległ się huk, jakby coś spadło na podłogę. Coś rozmiaru krzesła. Otworzyłam szeroko oczy i zaczęłam dobijać się do drzwi. Kopałam w nie z całych sił ale wydawały się być solidne. Wyjęłam drżącymi rękami różdżkę i wypowiedziałam zaklęcie Alohomora, usłyszałam trzask zamka. Weszłam do środka i to co zobaczyłam będzie mnie prześladować do końca życia. Rogacz miał na szyi zawiniętą pętlę, a pod nim leżało przewrócone krzesło.
- Wingardium Leviosa! - skierowałam różdżkę w jego stronę i uniosłam go do góry, aby mógł złapać oddech. Nabrał łapczywie powietrza i wyjął różdżkę z tylnej kieszeni, atakując mnie zaklęciem Expelliarmus, przez co moja różdżka poleciała do gory, sprawiając, że James znów zawisł w powietrzu. Podniosłam różdżkę i wytrąciłam mu jego tym samym zaklęciem, następnie przecięłam mu linę zaklęciem tnącym, przez co upadł z hukiem na podłogę. Wołałam o pomoc, aż do łazienki wbiegła jakaś Pani i szybko podbiegła do płaczącego Pottera. Zaczęłam się wycofywać z sercem bijącym jak oszalałe.
- Już po wszystkim - powiedziała do Rogacza - wypij to - wlała mu do ust fioletowy eliksir, po czym Potter nabrał gwałtownie powietrza do płuc, a jego oczy zrobiły się na chwilę całe czarne.
- G-gdzie ja jestem?
🐰❤🐰❤🐰❤🐰❤🐰
Ja sama nie wiem co to jest, nie pytajcie xD
Do następnego!
🐰❤🐰❤🐰❤🐰❤🐰
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro