Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Ann POV:


Czwartek 31 sierpnia

- Mamo! Nienawidzę cię za to, że zniszczyłaś mi życie! - wydarłam się na nią - nienawidzę ciebie i was wszystkich!

- Kochanie, dlaczego nie możesz zrozumieć, że Hogwart to nie szkoła dla ciebie? Magiczny świat jest niebezpieczny. Poza tym nawet nie widzę cię na oczy przez pół roku! - tłumaczyła mi się mama.

- Teraz też mnie nie zobaczysz! Możesz już sobie to obiecać! Czy ty w ogóle myślisz czasami o innych?! Masz w dupie moje uczucia i masz w dupie mnie! - wskazałam na nią palcem.

- Słowa, Ann! Myślę o tobie! - wytłumaczyła najgorzej jak tylko mogła

- Nie myślisz o mnie. Nawet już nie musisz, wiesz? - poczułam spływające po policzku łzy - już nie musisz o mnie myśleć. Nie musisz pamiętać, że od dziesiątego roku życia zżyłam się z tą szkołą jak z drugim domem. Nie musisz nawet myśleć, że moja moc dalej została i po ukończeniu 18 lat będę mogła jej używać.

- Kochanie, ja wiem, ale..

- Nie nazywaj mnie tak. Najlepiej w ogóle się do mnie nie odzywaj. Nienawidzę cię - warknęłam i wyszłam z domu. Wyszłam z tamtąd na zawsze. Znajdę sposób, by dostać się do hogwartu. Uda mi się.
Nawet za mną nie wybiegła. Tak o mnie myśli. Pierwsze miejsce, gdzie musiałam iść to mój pokój. Muszę się spakować do jakiejś torby i wziąć moją białą kotkę - Sally. Dobrze, że moje okno wychodzi od strony ogródka, gdzie rosną drzewa. Muszę się tam jakoś wspiąć. Podeszłam do wysokiego drzewa, na którym w młodości uwielbiałam się bawić i wspinać. Było ono dosyć wysokie, ale jakoś dałam radę. Chwila moment, i znalazłam się na podłodze u mnie w pokoju. Nie chciałam, żeby zobaczyła mnie mama, więc najciszej jak mogłam podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej przybory szkolne i trochę pieniędzy. Dobrze, że zawsze odkładałam je na czarną godzinę. Ta była chyba najczarniejsza. Wzięłam pergamin i pióro z kałamarzem a następnie naskrobałam na nim pożegnanie i wyjaśnienia:

Przykro mi, że nie chcieliście mnie puścić do szkoły. To chore, że dziecko musi samo myśleć nad swoim życiem, gdy rodzice nie pozwalają mu się uczyć. Prawdopodobnie jestem teraz w Hogwarcie, więc nie musicie mnie szukać. Nie wrócę.

Ann

Zastanowiłam się, czy coś dopisać, ale stwierdziłam, że już wszystko wyjaśniłam. Wzięłam swój kufer i wrzuciłam do niego najpotrzebniejsze rzeczy.

- Chyba wszystko - szepnęłam sama do siebie i usiadłam na łóżku. Zaatakowały mnie wspomnienia. Mój pierwszy list, kiedy i ja i cała moja rodzina się cieszyła, pierwszy dzień w szkole, dzień, w którym urodziła się moja siostra - Rose. Mam tu tyle wspomnień, a teraz muszę je wszystkie opuścić. Kocham ich, ale kocham też moją szkołę i przyjaciół. Jeszcze tu pewnie przyjadę. Będę musiała zamieszkać u Lily albo Dor. Coś wymyślę. Pozbierałam się i wyjrzałam przez okno. Jak zrzucę kufer, to chyba się nie rozbije? Warto spróbować. Zrzuciłam go i zaraz potem sama skoczyłam.

- Sally! - zawołałam kotkę - Sally! Kici Kici! - zza krzaczka wyjrzała jej biała główka, a zaraz potem całe ciało - chodź do mamusi - zawołałam i wzięłam ją na ręce. Zastanowiłam się jeszcze, gdzie mogłabym pójść. Może do Scotta? To mój dobry przyjaciel i na pewno bez zbędnych pytań pozwoli mi u niego przenocować. Tak też zrobiłam. Chwilę potem stałam pod jego domem. Zapukałam dwa razy i przede mną stanął Scott.

- Hej! - zawołałam i go przytuliłam.

- Hej! Ann, co tu cię sprowadza? - spytał wesoło.

- Znasz moich rodziców... Wiesz co teraz wymyślili? - spytałam załamana.

- Co?

- Zabraniają mi jechać do Hogwartu! - burknęłam i poczułam spływające po policzku łzy - ja.. ja uciekłam - wyszlochałam wtulając się w niego.

- I pewnie chcesz u mnie przenocować? - spytał ściskając mnie mocniej.

- Jeśli nie chcesz, nie muszę ci sprawiać problemów, ja.. - zaczęłam.

- Spokojnie, nie sprawisz mi żadnych problemów. Wejdźmy do środka - otworzył szerzej drzwi i wypuścił mnie z objęc. Usiedliśmy na jakiejś kanapie. Scott zrobił mi herbatę i przyniósł kocyk.

- Dziękuję - powiedziałam szczerze - gdyby nie ty...

- Cii - uciszył mnie spokojnie - wiem jak to jest, kiedy ci zabraniają posiadać moc - uśmiechnął się porozumiewawczo. Nigdy nie opowiadał mi o swoich rodzicach. W ogóle nawet nie wiem, czy ich miał. Jest ode mnie o rok starszy i w przeciwieństwie do mnie jest w Ravenclaw'ie.
Cały wieczór przeleciał nam na rozmowie, aż w końcu wykończeni poszliśmy spać, by następnego ranka móc spokojnie pojechać do Hogwartu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro