Persefono
O córo urodzaju
Wiosno we własnej istocie
I polan kwietnych bogini
Jakżeś szczęśliwa być mogła
Stojąc u Śmierci boku
W srebrnej sukni pajęczej
Z jabłkiem granatu w swej dłoni
I krwistym sokiem na ustach
Jak obietnica zbrodni
Jakże i matka cię miała rozpoznać
Gdy po raz ostatni widziała
Sam wianek kwiatowy na włosach
I czystą niewinność twej duszy
O Pani surowa, Podziemi kochanko
Gdziechże podziały się twe proste szaty
Twa twarz niewinna i słodka
I luźne pukle blondwłose
Czyżby to wszystko odebrano
W czarnej karocy pod niebem
A skromny kwiatek w twej dłoni
Że wstydem pochylił kielich
Czy pamiętasz kwiatuszku
Ten strach i tęsknotę
Niepewność
Nieświadomość
I obojętność Heliosa
Czy dobrze się czułaś
Tam na dole
W ciemności
Czy chciałaś tego wszystkiego
Czy próbowałaś uciec
Krzyczałaś
Wzywałaś matkę
I po raz pierwszy nie otrzymałaś pomocy
Czy wracając do matki
Wielki czułaś niepokój
Czy zawierzyłaś jej wszystko
Czy zataiłaś część zdarzeń
Czy go kochałaś
Córko
Czy nie z twej woli się stałaś
Niosącą śmierć
Córko, żono, kochanko
Porwana, skrzywdzona bezwiednie
Przez czar głupiego kwiatu
I męską chęć posiadania
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro