Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wieczny Król

   Wrzaski i krzyki wyrażające oburzenie i gniew przerwał jeden ruch ręką. Do sali wkroczył jak zawsze przystojny ze starannie zadbanym wyglądem jak i tym swoim uwodzicielskim uśmiechem Aizen. Espada zasiadająca na swych miejscach spojrzeła na niego z wyrzutem.

   - Wiedziałeś, że może być tak niebezpieczna?! - uniósł się Yammy, uderzając pięścią o stół, sprawiając, że aż się zatrząsł. 

   - Gdy Ulquiorra sprowadził ją, mówiłeś, że to zwykły człowiek. Kłamałeś? - żądał odpowiedzi Baragan, 2 Espada. Stary Arrancar, którego szeroką twarz szpeciła paskudna blizna. Pod dość dużym nosem wyrastały gęste siwe wąsy. Złowrogim spojrzeniem mierzył Sousuke.

   - A więc o co chodzi? - zapytał od niechcenia Coyote Starrk, 1 Espada.

   Aizen ciągle uśmiechał się, lecz gdy tylko spojrzał na Nnoitorę i Szayela, przestał.

   - Nie kłamałem. Ilya jest człowiekiem, a to co się wydarzyło to naprawdę niefortunne. Ktoś sprowokował ją - zmrużył oczy, a obaj Arrancarzy spadli z krzeseł i zwijali się z bólu na podłodze. Reiatsu Aizena przygniatało ich. Dusili się nim. - To wasza sprawka, prawda? - zapytał, choć znał odpowiedź. - Dlaczego się wtrąciliście w misję Tier? Za waszą głupotę wszyscy tutaj zgromadzeni musielibyśmy zapłacić. Przez was Las Noches zostałoby zniszczone, a ten dar zmarnowany. 

   - O jakim darze mowa? - zainteresował się Grimmjow, dotąd jak nigdy milczący.

   - Hirakulum.

   Były shinigami wyjaśnił Espadzie na czym polegała ta zdolność oraz jak pragnął ją wykorzystać. Tłumacząc spoglądał na Ulquiorrę, lecz z jego twarzy nie był zdolny czegokolwiek odczytać. Ta obojętność jego denerwowała go, ale póki był posłuszny nic nie szkodziło.

   - Macie szczęście, że Ilya przeżyła i nadal jest w stanie użyć hirakulum, a to wszystko dzięki Grimmjowowi - uśmiechnął się podstępnie. Ulquiorra spojrzał na niebieskowłosego podejrzliwie. Nie miał tego szczęścia bądź nieszczęścia i nie zobaczył, jak 6 Espada ratuje Ilyę przed śmiercią. - Teraz musimy czekać, aż energia ponownie się skumuluje i... Grimmjow możesz usiąść? - spytał zdziwiony Aizen, gdy dostrzegł malującą się wściekłość na szczupłej twarzy z wyraźnymi kośćmi policzkowymi i dokładnie podkreślonym podbródku.

   - Was wszystkich pojebało?! - warknął gniewnie, kopiąc w krzesło, które od razu upadło. - Chcesz zrobić z niej broń? A jej życie?!

   - Och, czyżby nagle zainteresował cię los ludzkiej kobiety? - spojrzał na Ulquiorrę, który właśnie otworzył oczy. - Jej opiekun jakoś nie wyraża sprzeciwu.

   - Od zawsze wiedziałem, że jesteś chujem i tchórzem, bo nigdy nie chciałeś ze mną walczyć. Teraz utwierdziłeś mnie w tym przekonaniu - wyszedł.

   Ichimaru zachichotał.

   - Co to się porobiło...

   Ulquiorra wpatrywał się w stół z lekko ściągniętymi brwiami. 

   ,,Nie wyrażam sprzeciwu, ale czy to oznacza, że na to się zgadzam? Jeżeli na to pozwolę, stracę ją. Nie będzie jej. Znów będzie tylko pustka. Jeśli zareaguję, sprzeciwię się woli pana Aizena''

   - A teraz, zadecydujmy jaką karę poniosą Szayelaporro Granz i Nnoitora Gilga.

*****

   Ilya obudziła się z wielkim bólem głowy. Wszystko sprawiało jej niewyobrażalny ból, nawet kiwnięcie palcem. Przewróciła się na bok i znów poczuła się jak na torturach Mayuri'ego. Zaklęła w myślach. W spokoju starała się przypomnieć sobie wczorajsze zajście. Spotkała Tier, potem pojawili się Nnoitora i Szayel. Wspomnieli o Nel. To oni... byli jej mordercami... Załkała i poczuła jak pojedyncza iskra przechodzi jej przez ramię. Tak. Coś się stało. Wczoraj stała się źródłem potężnej mocy. Wielkie ciepło zalewało jej ciało, niemal rozpuszczała się. 

   Podrapała się po głowie. Stała się źródłem i prawie zniszczyła LN, a potem... Zatkała dłonią usta, gdy tylko przypomniała sobie, co się potem wydarzyło. Grimmjow... pocałował ją, a ona mu na to pozwoliła. Co gorsza odwzajemniła pocałunek. Zdradziła Ulquiorrę. Należała tylko do niego, a jednak pozwoliła zbliżyć się niebieskowłosemu. Ona tego chciała. Pragnęła. Jej serce coraz bardziej rozdzierało się i zmierzało w dwóch różnych kierunkach. Usłyszała pukanie.

   - Ilya - odezwał się Grimmjow. - Widać, że ci lepiej.

   - Czuję się jak na kacu, ale mniejsza z tym. Jestem bronią, prawda? Aizen tak mnie postrzega.

   Nie zaprzeczył.

   - Na szczęście Ulquiorra tu jest, ale sama też potrafię się bronić.

   - Dlaczego? - Spojrzała na niego zdziwiona. - Dlaczego zawsze mówisz o tym pieprzonym Ulquiorrze?! - warknął.

   Zmrużyła oczy.

   - Należę do niego.

   Zbliżył się. Przysiadł obok niej na łóżku. Pochylił się ku niej. Ich oczy dzieliły milimetry, wpatrywali się w siebie. 

   - Ale to ja tu jestem królem - powiedział ciszej, głaszcząc ją po policzku.

   - I co zamierzasz zrobić, królu? - zapytała ironicznie.

   - Jestem królem - powtórzył, a potem zapadła cisza. Ich usta połączyły się w długim i namiętnym pocałunku. Chociaż pocałunki Grimmjowa stawały się coraz bardziej łapczywe i coraz bardziej wyrażały, jak bardzo jej pragnął. Pragnął jej tylko dla siebie. Jednak tej nocy do niczego nie doszło. Ilya mu na to nie pozwoliła. Skończyło się tylko na objęciach i pocałunkach. Nic więcej.

   Gdzie jest król tam jest i rycerz, który nie zawsze musi stać po stronie swego pana, a tak jak Lancelot pragnąć Ginewry dla siebie. Rozumiecie metaforę? 



   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro