Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33


Kap.

Kap.

Kap.

Irytujący dźwięk wybudził mnie z głębokiego snu. Zmarszczyłam brwi, powieki miałam ciężkie, jakby przysypane piaskiem. Tak bardzo nie chciało mi się otwierać oczu, ale jakaś nieznana siła kazała mi to zrobić.

Dookoła panowała ciemność, nie wiedziałam, czy leżę, siedzę, czy jestem na górze, czy na dole. Towarzyszyło mi jedynie kapanie. Rozejrzałam się, rósł we mnie niepokój. Nie wyglądało to, jak miejsce, w którym kiedykolwiek byłam. Przełknęłam gulę, która narastała w krtani, a wraz z nią wzbierała panika.

– Bez nerwów – powiedział jakiś głos. Miałam wrażenie, że go znam, był bardzo podobny do mojego.

Odwróciłam się i dostrzegłam postać, sunącą w moją stronę. Tak, dokładnie tak. Sunie, wręcz płynie. Jej stopy przykryte były srebrną łuną mgły; migotała za nią, pozostawiając z tyłu język pyłu.

Zachłysnęłam się jej urodą. Była przepiękna. Długie, białe włosy spływały kaskadą fal na ramiona i plecy, a bystre, szare, nie!, srebrne oczy przyglądały mi się łagodnie. Tak kształtnych ust nie widziałam nigdy. Jasna skóra na jej twarzy przyprószona była delikatnym, brzoskwiniowym rumieńcem. Nawet ledwo widoczna blizna, która zdobiła krawędź jej żuchwy, nie odbierała jej urody. Figurę miała kształtną, filigranową. Była wysoka i jednocześnie taka drobna. Poruszała się niczym piórko wirujące pod wpływem delikatnego wiatru.

Jej uśmiech sprawił, że niemal natychmiast się uspokoiłam. Biło od niej tak wielkie opanowanie, że nie byłam w stanie wyjść z podziwu. Złapała mnie za rękę, była tak gładka, że zastanawiałam się, czy kiedykolwiek coś nimi robiła.

Oczywiście, że tak! Domyśliłam się, kim jest, przeczytałam wystarczająco dużo książek o bóstwach, by to wiedzieć. Widziałam to spojrzenie wiele razy w lustrze i wiedziałam, że nie należy do mnie.

– Jesteś Chaosem – powiedziałam cicho, wciąż oniemiała jej aparycją. Bogini kiwnęła delikatnie głową. – Umrę, prawda?

Zacisnęła usta w wąską linię, a na jej twarz wypłyną smutek. Ten grymas w jej wykonaniu był tak uroczy i przejmujący, że miałam ochotę ją przytulić, mimo że to mi groziło coś złego.

– Właściwie to nie do końca. – Podniosła na mnie wzrok. – Staniesz się częścią mnie. A ja częścią ciebie.

Niemal od razu przypomniałam sobie, w jakich okolicznościach się tu znalazłam. Przygryzłam wargę, zakłopotana, kiedy moje myśli zaczęły krążyć wokół Sebastiana i naszego ostatniego pocałunku.

– Będziesz miała moje wspomnienia? A ja twoje? – pytałam z przekorą. Kiwnęła ponownie głową, a jej twarz spoważniała. – Nie bądź zła na Gniew, wszystko, co się wydarzyło w ostatnim czasie, wyszło z mojej inicjatywy!

Bogini zaśmiała się, a jej śmiech był najcudowniejszym dźwiękiem, jaki kiedykolwiek słyszałam. Miałam ochotę powiedzieć jej wszystko, tak wielkie zaufanie poczułam wobec tej kobiety. Nie dziwi mnie już, dlaczego Sebastian stracił dla niej głowę. Biło od niej nieopisane ciepło i dobro.

– Tak naprawdę, to wyszło z mojej inicjatywy. – Podniosła się i pociągnęła mnie za sobą. Splotła nasze palce w taki sposób, w jaki robił to Sebastian, po czym ruszyłyśmy przed siebie. Nie miałam pojęcia, dokąd mnie prowadzi.

Czy idziemy właśnie mnie zgładzić?

Z ust bogini wyrwało się prychnięcie. Słyszy moje myśli?

– Tak – odpowiedziała, nawet na mnie nie patrząc. – Przeleję na ciebie swoje wspomnienia. Staniesz się kimś zupełnie innym. Mną... Przykro mi z tego powodu, ale nie ma innego sposobu. Nie po tym, ile Sebastian poświęcił, by przywrócić mnie do żywych.

Analizowałam jej słowa. Jakiś czas temu Gniew powiedział do mnie to samo. Cały czas traktował mnie tak, jakbym już była Chaosem, jakby nie przyjmował do wiadomości, że może być inaczej. Widziałam w jego wspomnieniach, jak mnie chronił przez całe życie. Nigdy nie miałam nic złamanego, na mojej skórze nie było nawet draśnięcia. Otoczył mnie ochronnym płaszczem i nie wypuszczał do momentu, w którym uznał, że byłam gotowa.

Czy jestem gotowa?

Ostatnie dwa lata sprawiły, że spaliłam za sobą wszystkie możliwe mosty. Niektóre sama, inne dzięki ruchom Gniewu. Czy coś mnie jeszcze trzyma w Jorden? Co z moimi braćmi? Co z rodzicami? A Shila?

Bogini Chaosu zatrzymała się i zwróciła w moją stronę. Spojrzała mi prosto w oczy, lecz jej wzrok był tak przeszywający, że natychmiast spuściłam głowę. Złapała mnie delikatnie za podbródek i uniosła twarz do góry.

– Masz wątpliwości – powiedziała chłodno, a ja mam wrażenie, że moje żyły zostały skute lodem. – Nic dziwnego, też bym je miała, gdybym była w takiej sytuacji.

– Mam wybór? – pytałam z nadzieją, chociaż wiedziałam, że nie mam.

Już za późno. Nie ma odwrotu. Zapomnę sama o sobie i nic nie będzie w stanie tego powstrzymać. Ona tu była, czułam jej obecność w każdym skrawku mojego ciała. Jedyne, co było mną, to serce, które chwilę wcześniej Lucyfer przebił sztyletem. Sztyletem przepełnionym ostatnią cząstką duszy bogini.

Wezbrały we mnie mdłości, strach i stres przejmowały nade mną kontrolę. Czułam, jak zaczyna brakować mi powietrza, serce dudniło szaleńczo, a przed oczami zaczynają pojawiać się ciemne plamy. Bogini Chaosu złapała mnie za ramiona i potrząsnęła z siłą, o którą bym jej nie podejrzewała. Otworzyłam szerzej oczy, nie spodziewając się takiej stanowczości z jej strony.

– Odwróć się – zażądała.

Przełknęłam głośno ślinę, a przynajmniej próbowałam, bo gardło miałam wysuszone na wiór. Wypełniłam polecenie. W pierwszej chwili nie zrozumiałam. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się postaci stojącej przede mną. Nikły promyk odbijał się w tafli i gdyby nie to, pomyślałabym, że bogini po prostu mnie okrążyła.

Jednak tak nie było. Patrzyłam na siebie. Na swoje białe włosy, srebrne oczy i alabastrową skórę. Splotłam na piersi swoje delikatne, smukłe dłonie, to moje policzki różowiły się lekko i to moje kształtne usta były teraz szeroko otwarte.

Bogini mierzyła mnie poważnym wzrokiem, czekając, aż ocknę się z szoku.

– Nie masz wyboru – szepnęła, moje usta poruszyły się razem z jej. – Mogę być ci jedynie wdzięczna za to poświęcenie.

– Nie zrobiłam tego z własnej woli – jęknęłam. Czułam, że głos zaczyna mi się łamać.

– To było przesądzone, zanim w ogóle się urodziłaś – odparła spokojnie, a mnie zmroziło. – Sebastian szukał cię bardzo długo. Silna, waleczna i gotowa na poświęcenie.

Zacisnęłam usta, a wraz z tym ruchem bogini zamilkła. Czułam, jak stróżka potu spływa mi po plecach, a klatkę piersiową rozdzierają wątpliwości.

Zwróciłam uwagę na to, jak łagodnieje, kiedy wypowiada jego imię. Jak spogląda na mnie z wyczekiwaniem, martwi się i denerwuje. Widzę te wszystkie emocje, ale tylko w tym konkretnym momencie. W każdym innym jest stonowana, opanowana i powściągliwa. Kiedy pada imię Władcy Gniewu, przez jej tęczówki przepływa błysk tak samo, jak u niego, kiedy tylko wspominał o Chaosie.

Czy można kochać kogoś tak bardzo?

Czy można żywić uczucia do kogoś tak wielkie, że nie patrzy się na konsekwencje? Zachowanie Sebastiana jasno mówiło o tym, że można.

Można spalić wszystkie mosty, zabić kogoś ważnego, sprzeciwić się innym bogom. Z miłości można poświęcić wiele innych żyć i nie mrugnąć przy tym nawet okiem. Czy kiedykolwiek byłabym w stanie pokochać kogoś tak mocno, że posunęłabym się do zniszczenia każdego, kto stanie na mojej drodze?

Od razu pomyślałam o Henrym. O tym, do czego był zdolny, bylebym tylko przy nim była. Jednak czy gdybym nie była od początku związana z esencją Chaosu, to pokochałabym go tak, jak on kochał mnie? Nie jestem tego pewna. Nie jestem pewna, czy w ogóle byłam zdolna do miłości.

Poczułam pojedynczą łzę, spływającą po moim policzku. Podniosłam wzrok na oblicze bogini i dostrzegłam kolejną. Płynęła powoli po alabastrowej skórze i zatrzymała się na krawędzi żuchwy. Błyszczała wściekle srebrem.

– Proszę... – Głos jej się załamał, a oczy zaszkliły jeszcze bardziej. Czy ona potrzebowała mojej zgody? – Tak, musisz się zgodzić. Inaczej zostaniemy tu na zawsze, zawieszone we Wszechświecie, bez możliwości powrotu którejkolwiek z nas – powiedziała niemal od razu, nim jeszcze skończyłam myśl.

– A jeśli się nie zgodzę?

– Wciąż z tobą będę. Coraz silniejsza, przejmę kontrolę nad twoim ciałem. Będziesz odczuwała moje emocje i niejednokrotnie będą inne niż twoje. To będzie bolesny proces, ale w końcu i tak nasze esencje się połączą. Tyle że w męczarniach.

Zastanowiłam się nad tym chwilę.

Skoro nie mogłam stąd wyjść i być sobą, to jaki miałam wybór? Dlaczego muszę się zgodzić, zrobi jej się lepiej? Przestanie ją gryźć sumienie? Dante powiedział, że jesteśmy podobne, mi na pewno zrobiłoby się lepiej, gdyby osoba, która miała przeze mnie zginąć, dałaby zielone światło. Tyle że nie pytałam o zgodę.

Zrobiło mi się bardzo źle. Czułam palące spojrzenie bogini na swojej – naszej – twarzy. Jak długo mogłam to przeciągać i wahać się z odpowiedzią?

– Chciałabym jedną rzecz w zamian – powiedziałam po chwili, a w oczach Chaosu zagościło nieme pytanie. – Jak to się stało, że zginęłaś?

Bogini spięła ramiona i opuściła głowę. Przymknęła powieki, po czym wzięła głęboki wdech, ręce splotła na piersi, jakby miało to dodać jej odwagi albo bolało mniej w takiej pozycji.

– Po prostu Sebastian nie zdążył... Dowiesz się niebawem – odparła w końcu, a mnie zatkało.

Nie musiała dodawać nic więcej. Niemal natychmiast srebrna esencja oplotła wokół mnie swoje długie, błyszczące nitki. Nie byłam w stanie się poruszyć, wiła się w każdą możliwą stronę, szczelnie okrywając nogi, ręce, brzuch i ramiona.

Wgryzała się w moją skórę, powodując nieznośne pieczenie, a kiedy tylko próbowałam otworzyć usta do krzyku, wlewała się srebrzystymi wstęgami, odcinając dostęp powietrza. Wciskała się nosem i każdym porem, oblepiała każdy organ, który był w moim ciele i paliła. Paliła tak mocno, że przemiana w wampira, którą przeszłam dwa lata temu, okazała się niczym w porównaniu do tego, co czułam teraz.

Ostatnie, co widziałam to gorzkie łzy bóstwa, spływające po pięknej, alabastrowej skórze. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro