Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ XV - WSPÓLNIE


  - Czy ten krasnal jest na promocji? - zapytała jakaś baba, wychodząc zza szafek.

Rzuciłam wzrokiem na nią, potem na plakietkę z napisem PROMOCJA, potem znów na nią i zaczęłam:

- Przecież wisi plakietka z napisem PROMOCJA. Jest przekreślona stara cena, a dopisana nowa.

- No tak, ale wie pani... - podeszła bliżej lady - czasami jest tak, że pisze promocja, a tak naprawdę to nie ma promocji, rozumie pani?

Spojrzałam na nią próbując rozszyfrować jakim kodem do mnie mówi i uśmiechnęłam się, ponownie uruchamiając system Windows w głowie. Przecież wisiała plakietka, a to co do mnie mówiła, było masłem maślanym:

- Noo... Nie bardzo.

W zasadzie z takimi pytaniami spotykałam się codziennie. Drugiego dnia pracy podeszła do mnie jakaś baba, na oko czterdziecha, z różowymi  spodniami ogrodowymi i zapytała czy na pewno są różowe, a zaledwie dwie godziny później kobietka, która wybrała takie same, pytała jak zachowają się po praniu:

- No kurwa, wstaną i wyjdą trzaskając drzwiami. Czy ci ludzie muszą być, aż tak porypani? - zapytałam Kasi, drugiej kasjerki.

- Pracuje tu od trzech lat. Nic mnie już nie zdziwi.

Kaśka faktycznie pracowała tu od bardzo dawna i może dlatego średnio drażniły ją tego typu pytania. Ja natomiast nie moglam w nocy spać w kółko powtarzając:
"- Tak, ta bluzka jest różowa. Tak, ten dziurkacz robi dziury."

- Taki urok pracy w tym sklepie. Za jakiś czas będziesz się z tego śmiała.

No, na pewno. Już widziałam się w szpitalu bez klamek, w ślicznym, białym kaftaniku.
Po powrocie do domu, dziękowałam Bogu za to, że chociaż tu mam spokój. W mieszkaniu była cisza, był spokój, a i zero dziwnych ludzi. Dosłownie:

- Tu nic. Robota, robota, robota i robota. Jak pomyślę, że jeszcze pół roku, to coś mi się w środku robi. - oznajmił.

- Mi też. Mam już dosyć pracy, choć jeszcze dobrze się nie zaczęła. Bez ciebie to wszystko tu jest takie... Bez koloru. Obojętne. - powiedziałam przyciskając głowę do poduszki.

Wokół panowała ciemność, a na zegarze wybiła dziesiąta. W zasadzie miałam już iść spać. Byłam pewna, że o tej porze nie zadzwoni, ale miło mnie zaskoczył:

- Zjadłbym pierogi.

- Zrobię ci ile zechcesz jak wrócisz. Sto, dwieście, trzysta. Wedle woli.

- Trochę chyba za dużo, co? - zapytał.

- Za dużo? Za jednym razem zjadasz dwie miski.

- No właśnie tu jest problem. Chyba jestem trochę za gruby, co nie? - zapytał zupełnie spokojnie.

- Nie. To znaczy, no wiadomo, że jesteś, ale mi to w ogóle nie przeszkadza. W sensie, jak dla mnie możesz ważyć i pięćset kilo.

On westchnął głośno:

- To dobrze, że ci nie przeszkadza, ale ja już trochę jestem na diecie. Nie powiem ci ile ważę, ale... Chcę chociaż trochę schudnąć.

- Jeśli robisz to dla siebie, to bardzo dobrze. Może jako szczupły gość, będziesz lepiej czuł się we własnym ciele.

- Może. A co u ciebie? Borys proponował ci jeszcze jakieś kolacje?

Wstyd mi było przyznać, że od dwóch tygodni niemal regularnie ze sobą sypialiśmy i... Nic poza tym. Wiedziałam, że Smoła nie byłby zadowolony, a wręcz przeciwnie - mówiłby, że to bardzo źle, a ja nie chciałam wysłuchiwać kazań. Sypiałam z Borysem, bo było nam dobrze, i choć bycie kochanką, tą drugą, nie było tym, co sobie wyobrażałam, to cieszyłam się, że chociaż tyle czasu mogłam z nim spędzać:

- Mam do ciebie prośbę... - oznajmiłam cicho, zakładając na siebie bluzkę - Nie mów nic Smole o tym, że się spotykamy, okej?

Borys uniósł wzrok do góry i zapytał:

- Bo?

- Bo nie chcę wysłuchiwać kazań, co się powinno, a czego nie. Po prostu zachowajmy to dla siebie.

- Jak se tam chcesz - odkrył się i podniósł. - Pójdziemy dzisiaj wieczorem gdzieś do restauracji? - zaproponował i przytulił mnie mocno.

- Jeśli masz na to ochotę... - zaśmiałam się - Gdzie konkretnie chciałbyś iść? Toscania? Chińszczyzna?

- Nie, coś innego. Może kaczka albo coś niesamowicie egzotycznego. Jakiś wąż albo krokodyl.

- Fuj! - zmarszczyłam brwi - a może małpę? Tylko tego jeszcze nie jadłeś.

- A ty na co masz ochotę? Perliczki? Kurczak? Baranina?

- Makaron i jakiś dobry sos - uśmiechnęłam się.

- Pójdziemy do hotelowej restauracji na Podgórnej - oznajmił pewnie, niszcząc moje marzenia o zjedzeniu czegoś włoskiego. On miał to do siebie, że nie lubił się z nikim zgadzać. Chciał rządzić i zawsze mieć rację, a mi to niespecjalnie przeszkadzało, bo przecież chciałam z nim być, nawet kosztem mojego zdania i zachcianek. Poźniej dopiero zorientowałam się, że miłość na tym nie polega.

Po pracy od razu wróciłam do domu żeby przygotować się na wspólne wyjście. Założyłam najładniejszą sukienkę, najlepsze buty i w końcu się pomalowałam - jak na babę przystało. Miałam nadzieję, że ta kolacja trochę nas do siebie zbliży. Chryste Panie! Byłam tak zaślepiona, że nie wiedziałam co robię i co myślę.
Wyszłam z domu, wsiadłam w podstawione przez niego auto, którym dosyć często się przemieszczaliśmy i dojechałam pod wyznaczone miejsce. Hotel był ogromny, ale restauracja mała. Wewnątrz czuć było przyjazny klimat, połączony z nutą eleganckiego designu. To bardzo mi się spodobało, nawet mimo tego, że nie mieli kuchni włoskiej. Weszłam jasnym korytarzem i mijając próg, znalazłam się w uroczej, błękitnej sali pełnej stolików, świec i klimatycznych dodatków:

- Można się dosiąść? - zapytałam z uśmiechem na twarzy, widząc wystylizowanego Borysa.

- Siadaj. - Uśmiechnął się.

- Długo czekasz?

- Chwilę. Zamówiłem nam już przystawki i danie główne.

Dziwne, że nie wybrał też deseru. Z czasem zaczęło mnie denerwować to, że nie miałam prawa głosu. Jeśli robiłam coś z nim, musiałam robić właśnie to, co chciał robić on. Wcale się nie dziwiłam, bo oglądałam wiele filmów, pracowałam z takimi ludźmi i wiedziałam, że gangsterzy po prostu już tak mają, ale po cichu liczyłam, że uda mi się go zmienić. Byłam strasznie naiwna. Przy nim, każda by taka była:

- Nie chciałabyś pracować u mnie? Dałbym ci jakąś posadę w klubie. - Zaproponował nagle.

- Przecież ja się nie nadaję do pracy w klubie, sam wiesz.

- Jeśli nadajesz się do pracy w sklepie z pierdołami, to i do klubu się nadasz. Będziesz rozlewać drinki, ogarniać bar - pokiwał głową - może coś z salą.

- Szczerze mówiąc, to nie wiem czy się w tym odnajdę. Tam pewnie gra głośna muzyka, a ja wolę ciszę, wiesz o co chodzi.

Nie byłam jakaś wybredna, nie chciałam go też urazić, ale praca w klubie nie była czymś, co mogłabym robić, chociażby ze względu na to, że nienawidziłam hałasu. Wewnątrz też zapewnie plątały się tłumy różnych ludzi, pokroju samego Borysa albo Smoły, a ja bardzo chciałam ich uniknąć, przynajmniej się postarać:

- Wiem. To może chciałabyś być moją gosposią? Jeździlibyśmy razem do Moskwy, z Moskwy do Polski.

- Mówiłeś, że szukasz kogoś profesjonalnego. Zastanowię się nad tym i dam ci znać, okej? - uśmiechnęłam się i zwyczajnie zakończyłam temat.
Nie chciałam pracować u Borysa, bo i tak widywalismy się już zbyt często, poza tym w pracy miałam przerwę od tych jego rozkazów i zakazów. Musiałam mu jakoś delikatnie odmówić, ale nie wtedy. Na decyzję miałam jeszcze czas.
Po powrocie do mojego mieszkania, gdzie spędziliśmy razem kolejny wieczór, który jak zwykle zakończył się tym samym - seksem, poruszyłam temat powrotu Smoły. Postanowiłam zaryzykować, bo co mi szkodziło?

- Smoła musi tam zostać? Nie możesz dać kogoś na jego miejsce?

- Co ty się w nim zakochałaś? Ten nalegał, że chce zostać ze względu na ciebie, teraz ty pytasz czy nie może wcześniej wrócić. Co wy? - zapytał ze zdziwieniem, odkładając jaśka spod głowy.

- Smoła naprawdę chciał zostać ze względu na mnie? - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Borysa.

- Wróci dopiero w styczniu. Potrzebuję go tam i koniec dyskusji, Elena.

- A nie mógłbyś wziąć kogoś innego? Proszę...

- Nie i koniec.

____________________________

Dziś bardzo krótko, bo dosłownie padam na ryj.

Cholera, Smoła chciał zostać w Polsce ze względu na przyjaciółkę, myślicie, że będzie z tego coś więcej? Może Borys nie zechce oddać my już poddanej dziewczyny?
Dajcie znać co o tym myślicie, koniecznie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro