Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ IV - Obserwatorzy


   

- Nie, nie mogę. Przepraszam — powiedziałam niezręcznie, schodząc z nagiego, spoconego ciała chłopaka. Seks w tamtym momencie był ostatnią czynnością, na którą miałam ochotę. Ciągle myślałam o Aleksym, właśnie dlatego nie mogłam się skupić, nie miałam ochoty na nic, poza myśleniem o nim, i o tym, jak go wydostać z więzienia:

- Co się dzieje? - zapytał Kamil — Naprawdę Elena, od paru dni zachowujesz się dziwnie.

Podniosłam się lekko i bez słowa przeszłam do łazienki:

- Mam problemy w pracy, przecież ci mówiłam — odkręciłam kurek z ciepłą wodą i przemyłam twarz.

- I właśnie dlatego schodzisz mi z kutasa w trakcie jazdy?! Może ty masz kogoś?

- Nie bądź wulgarny... - oparłam się dłońmi o zlew i spojrzałam na jego odbicie w lustrze.

- A jaki mam być? Od tygodni zachowujesz się dziwnie, jak nie ty. Mam wrażenie, że sobie kogoś znalazłaś, że mnie z kimś zdradzasz...

Musiałam jakoś uspokoić Kamila. Owszem, wiedziałam, że zachowuję się dosyć dziwnie od momentu, kiedy spotkałam Aleksego, ale było mi to obojętne. Skupiałam się tylko na jego wyjściu, nie zastanawiałam się co będzie, potem gdy już uda mi się go wyciągnąć.

- Co to za pomysł? Zdrady, intrygi, to nie telenowela.

- No niestety nie, to życie, i to nasze! - wykrzyczał, po czym wrócił powoli obrażony do łóżka.

Nie miałam zamiaru się z nim kłócić, nawet jeśli to z mojej winy wszystko zaczynało się rozpadać. Aleksy był dla mnie najważniejszy, Kamila kochałam, ale tamten był mi bliższy, był dla mnie droższy i chciałam wyciągnąć go z wiązienia nawet za cenę naszego rozstania. Przeprosiłam ukochanego, to mu się należało, ale nie zamierzałam nad nim nadskakiwać, tak przynajmniej wtedy myślałam. Upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu nie wchodziło w grę. Mogłam więc zapomnieć o przyjaźni z Aleksym podczas związku z Kamilem.

Noc minęła mi niespokojnie i choć zasnęłam dopiero nad ranem, to próbowałam zamknąć oczy od momentu powrotu do łóżka. Nie wiedziałam, dlaczego ta sytuacja tak mnie przybiła, przecież tłumaczyłam sobie, że robię wszystko zgodnie ze swoim sumieniem. Chyba zrozumiałam wtedy, że nie mogę traktować w ten sposób Kamila, był moim facetem, musiał czuć się wtedy strasznie. Postanowiłam sobie, że od rana wszystko się zmieni i po wyjściu Aleksego nasze życie wróci do normy. Pomogę przyjacielowi, a potem się odetnę, tak po prostu:

- Wszystko idzie dobrze, nie martw się. Jeszcze tylko rozprawa i ten twój przyjaciel będzie na wolności — oznajmił przełożony, otwierając drzwi wejściowe do budynku.

- Bardzo się cieszę, że mogłam na Pana liczyć w tej sprawie. Mam nadzieję, że moje podziękowania dotarły do Pana całe i zdrowe — powiedziałam szeptem.

Poprzedniego wieczora podrzuciłam mu pod drzwi domu kopertę z paroma tysiącami złotych. Należało mu się, nawet jeśli był srogim chujem, którego nienawidziłam. Nikt nie pomógł mi tak jak on, a i zaufać nie miałam komu, bo przecież gdyby ta sprawa wyszła poza mnie, zaufanych urzędników, sędziego i szefa, to wszyscy poszlibyśmy siedzieć:

- Dotarły, ale nie rób tak więcej. Gdyby moja żona wzięła te pieniądze wcześniej niż ja, to miałbym spore problemy.

- Oczywiście, ale mam nadzieję, że następnego razu nie będzie. Chcę wyciągnąć Aleksego i skupić się na porządnej pracy jak do tej pory.

- Bardzo mądrze — wszedł do windy z uśmiechem na twarzy i odjechał do góry, a ja zostałam na korytarzu, by skoczyć na szybką kawę. Bufet był na parterze, biura piętra wyżej, miałam kilka minut, by w spokoju zamówić i dojechać windą na górę:

- Wiadomo coś w związku ze śmiercią tego gościa? - zapytała Julka, siadając przy swoim biurku, tuż naprzeciw mnie.

- Ta, wiadomo kto, nie wiadomo dlaczego.

- Kto?

- Kolega z celi. Nie wiem, w jaki sposób zrobił nóż, ale bardzo długo nad tym pracował — usiadłam na fotelu i luźno rozłożyłam ramiona — W takim zamkniętym budynku nie łatwo coś ukryć.

- Śladów krwi też się łatwo nie pozbędzie. Ile dostanie?

- A ma to jakieś znaczenie? Nie dożyje do wyjścia z celi. Z tego, co wiem siedzi za morderstwo, do tego drugie morderstwo i masz dożywocie.

Julka wzięła do ręki słonego paluszka, spojrzała na niego jak na coś niesamowitego i przegryzła, oddając się niebiańskiej rozkoszy:

- Mm! - poderwała się — Zapomniałam ci powiedzieć, że Kamil dzwonił. Prosił, byś przyjechała do firmy po pracy. Wściekł się, bo nie może się do ciebie dodzwonić.

- A wiesz... Mam jakieś problemy z telefonem. Raz jest zasięg, raz nie ma, ale to pewnie jakieś domowe obrady — machnęłam ręką — Musiał zapomnieć mi, o czym powiedzieć.

- I dlatego prosiłby aż na drugi koniec miasta?

- Faktycznie, może lepiej do niego zadzwonię.

Wyjęłam telefon i wybrałam numer do ukochanego. Byłam bardzo ciekawa tego, co dzieje się w firmie, że aż muszę fatygować tyłek na drugi koniec miasta. Sądziłam, że to jakieś dokumenty do podpisania, dlatego po pierwszym nieodebranym telefonie po prostu odpuściłam sobie dzwonienie piętnaście tysięcy razy. Po robocie, po bardzo ciężkiej robocie, pojechałam od razu na miejsce. Siedziba firmy mieściła się w małym budynku, właściwie na uboczu dzielnicy. Nigdy nie było tam specjalnie dużego ruchu i pracy, dlatego większość obowiązków wykonywał w domu. Zaproszenie do firmy trochę mnie zdziwiło, ale postanowiłam nie gęgać jak stara kwoka i zwyczajnie zapytać, po co ciągnął mnie specjalnie w to miejsce:

- Cześć Kasiu, Kamil prosił, bym przyjechała — weszłam pewnie do środka i uśmiechnęłam się do sekretarki.

- Tak, czeka na Panią — odparła, po czym zatraciła się w dokumentach bez żadnego wyrazu twarzy. Nigdy mnie nie lubiła, choć na początku udawała, że jest zupełnie inaczej. Być może miała mnie za wyniosłą Panią, żonę szefa, która przychodzi rządzić wszystkimi dookoła, nie posiadając żadnych udziałów. Nie chciałam tego robić. Sprawy biznesowe i w ogóle firmę trzymałam z dala od swojego grafiku działań. Na co mi to było?

- Cześć kochanie, coś się stało? - zapytałam, wchodząc do biura.

Kamil wstał z krzesła, wyszedł zza biurka i uśmiechnął się poniekąd czule:

- Myślałem, że może wyskoczymy na jakąś kolację do restauracji, co? - objął mnie i pocałował.

- To byłby bardzo dobry pomysł — uśmiechnęłam się — Przepraszam za to wszystko, co działo się ostatnimi tygodniami. Miałam dużo pracy i byłam spięta.

- Ja też przepraszam za to, że tak na Ciebie naskoczyłem. W ogóle nie mogłem zrozumieć twojego zachowania, a dopiero dziś, kiedy sam dostałem wierzę papierów, zrozumiałem, co to znaczy.

Nagle do gabinetu weszła Kaśka. Oparła się ręką o próg i poprosiła Kamila na zewnątrz:

- Można na chwilę?

Kamil wyszedł powoli z gabinetu i zamknął za sobą drzwi. Tajemnic biurowych, no i tych wszystkich spraw biznesowych chyba nigdy nie zrozumiem, więc po co się tak ode mnie chować?
Chyba że mieliby jakieś swoje prywatne sprawy, ale nie. Kamil nigdy by mi tego nie zrobił:

- To co? Wychodzimy? - zapytał, wchodząc z powrotem.

- No tak, a co to za jakieś szeptanie?

- A to sprawy biznesowe — zatrzymał się na chwilę i spojrzał na mnie — Przecież i tak byś nic z tego nie zrozumiała.

Wzruszyłam ramionami i przestałam pytać, choć pytań pewnie zebrałoby się sporo. Miałam nadzieję na super kolację i chwilę odpoczynku od wyrzutów sumienia, które bądź co bądź męczyły mnie od rana do nocy. Kamil zachowywał się dziwnie, nawet jak na niego. Nadskakiwał, skrbeńku to, skarbeńku tamto. Byłam ciekawa, co przeskrobał.

Restauracja, do której się udaliśmy, była bardzo popularna w Warszawie. Podawali tam najlepszą gęsinę i grzyby, właśnie dlatego Kamil nalegał na to miejsce. Swego czasu był tam stary klub, do którego tak chętnie chodził mój ojciec. Lubił grać w bilard, strzałki i tylko tam miał ogromnego farta. Potem klub spłonął, ponoć podpalili go jacyś gangsterzy, regulujący zaległości z właścicielem. Mnie to nie wadziło, bo zrobiło się z tego całkiem przytulne miejsce, wręcz idealne dla par.

Zajęliśmy miejsca przy stoliku na antresoli, z której widok padał na całą salę niżej i złożyliśmy zamówienie — jedno. Gęś w sosie grzybowym. Niby nic prostszego, jakże pospolitego, tylko cena jak dla milionera. Ponad sto złotych za kawał całkiem sporej, pieczonej gęsi. Niby skandal, ale smak nam to wynagrodził, bo była niebiańsko delikatna i pyszna. Po zjedzeniu i omówieniu podstawowych spraw, jak to, kiedy wybierzemy się na zakupy lub kto w tym miesiącu zapłaci rachunek za wodę i prąd, przeszliśmy do tematu, którego ja chciałam uniknąć. Do tematu mojego zachowania:

- Myślałem, że sobie kogoś znalazłaś, bo wiesz... Unikałaś mojego dotyku, mnie. Przepraszam — odparł.

- Nie zdradzam cię, wiesz, kim musiałabym być, żeby to robić? - odsunęłam talerz na bok — Miałam najprawdziwszy młyn w pracy i choćbym starała się z całych sił być normalną, to i tak by mi nie wyszło. Ten etap musi minąć, po prostu musi...

Kończąc zdanie, zwróciłam uwagę na dwóch mężczyzn, siedzących stolik od nas. Obaj byli ubrani w jasne dżinsy i czarne, skórzane kurtki, które wizualnie do takiego lokalu nie pasowały. Brunet — ten, który siedział przodem do nas, niepewnie co jakiś czas odwracał wzrok od kolegi, rzucając go na mnie, jakby patrzył, co robimy, jakby nas śledził. Wydało mi się to podejrzane, ale stwierdziłam, że może wpadłam mu w oko, w końcu byłam tylko kobietą. Zresztą i ja zawiesiłam na nim wzrok, bo tak przystojnych mężczyzn nie spotyka się co chwilę. Było w nim coś, czego nie miał nikt inny, nawet Kamil. Kupa mięśni to nie wszystko. Piękne, niebieskie oczy, pełne usta, no i ta pewność, którą emanował, też dodawały uroku. Musiałam się opanować, byłam przecież ze swoim facetem! Mimo moich prób opanowania wzroku, nie mogło sie udac. Mimowolnie błądziłam oczami tam, gdzie nie powinnam, nie mogłam okazać tego Kamilowi, dlatego poprosiłam, byśmy wrócili do domu. Całą drogę powrotną, od pierwszego ronda widziałam za nami jakiegoś Jeepa. Nie dałabym obciąć sobie rąk, ale ktoś musiał nas śledzić. W pierwszej chwili pomyślałam o Kamilu. On ma biznes, a bo to raz się takie akcje biznesmenom zdarzały? Nie! Dlatego musiałam z nim o tym pogadać i podpytać o to, czy komuś nie podpadł:

- Widzisz tego Jeepa za nami?-zapytałam skupionego ukochanego.

- Yhm, co z nim nie tak?

- Jedzie za nami od ronda, a ci goście siedzieli w restauracji.

- Elena, proszę cię! Może mieszkają po drodze.

- Nie wiem, nie wydaje mi się, a ty nie masz jakichś problemów w pracy? - rzuciłam wzrokiem w lusterko, a potem spojrzałam pewnie na niego — Nie podpadłeś jakimś gogusiom?

- Nie bądź głupia. Ja?

- No z jednej strony tak, ty i jacyś podejrzani ludzie — wywróciłam oczami.

- Co ci w ogóle przyszło do głowy? Przecież to przypadkowi ludzie, którzy byli sobie w restauracji i na przykład mieszkają na Mokotowie, a ty coś już sobie wyobrażasz — zaśmiał się.

- Takie zboczenie zawodowe chyba.

Dojechaliśmy pod blok i wysiedliśmy z auta, kierując się w stronę drzwi wejściowych. Tamci zniknęli gdzieś za zakrętem. Nie wiem, co się z nimi stało, ale chyba faktycznie dostałam jakiejś schizy, w której sama wmawiałam sobie coś, co absolutnie nie miało miejsca. Być może powodem tego była moja praca, bo więźniowie, bo groźni ludzie, a może zwyczajnie coś mi siadło na łeb i tak zostało. Nie miałam pojęcia, ale oddając się w ramiona Kamila, szybko o nich zapomniałam.

Ściągnęłam z niego białą koszulę, tę samą, którą nosił tylko, gdy wyjeżdżał do firmy, potem delikatnie rozpięłam guzik w spodniach i wsadziłam rękę w majtki. Lubił to. Poddawał się wtedy w całości, jakby opadał z sił, nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Jego ciało drżało delikatnie, jakby z zimna, a oczy przymrużone patrzyły prosto w moje, pewne i zdecydowane na każdy kolejny ruch. Seks jak seks, każdy był taki sam, ale ten był jak ten pierwszy, ten najcudowniejszy, ten, na który skarżyli się sąsiedzi, krzycząc coś o jękach i hałasie. Tego nam brakowało najbardziej, tego zapomnienia, chwili swobody i przyjemności, która pozbawiałaby złej energii. Wszystko było dobrze, ale tylko do momentu, kiedy znów nie zaczęłam myśleć o Aleksym. Śnił mi się po nocach, widziałam go na każdym rogu, dostawałam obsesji na jego punkcie, jak wariatka, która dopiero co opuściła szpital psychiatryczny.

„Dobra wiadomość. Sprawa już w toku, papiery sprawdzone, wszystko pójdzie gładko. Maks miesiąc".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro