Rozdział XI
Mój ulubiony. Może jako autor nie powinnam tak pisać, ale taka jest prawda. To jest mój, jak na razie, ulubiony rozdział tej historii... bo wreszcie zaczyna się coś dziać, a co niektórzy powoli przyznają się do swoich uczuć, nawet jeżeli jeszcze nieświadomie ;)
No i oczywiście piosenka... znam już ją od jakiegoś czasu, i nie sądziłam że kiedykolwiek wykorzystam ją w pisaniu czegokolwiek, a jednak... leciała tak sobie samotnie w WMP, może trochę zapomniana... a ja nagle zobaczyłam dokładnie jak to powinno być. Rozdział pisany dużo wcześniej, nawet wcześniej niż kilka poprzednich, i leżał tak sobie w Wordzie... ale dopiero teraz przyszła jego chwila. Taki odpowiedni moment, żeby wszystko powoli zaczęło wracać na swoje miejsce, może jeszcze nie w 100% ale jednak...
Naucz mnie żyć bez Ciebie
Albo nie oddalaj się więcej ode mnie
Bo moje serce podczas Twojej nieobecności
Jest światem pozbawionym nieba
Dzisiaj boli mnie świadomość, że nadal jest tak samo
nie rozumiem jak sprawić by zapomnieć
Bo byliśmy szczęśliwi, wszystko było idealnie
Czy to nie jest idealne? Bo ja myślę, że tak...
Mam nadzieję, że Wam, ta część, spodoba się równie mocno! Buziaki :* :* :*
Naucz mnie żyć bez Ciebie
Albo nie oddalaj się więcej ode mnie Bo już zdałam sobie sprawę
Że słońce podczas Twojej nieobecności zamarza
Naucz mnie żyć bez Ciebie
Albo nie oddalaj się więcej ode mnie
Bo moje serce podczas Twojej nieobecności
Jest światem pozbawionym nieba
- Zaśpiewaj ze mną. - powiedział, patrząc na nią uważnie.
- To jest beznadziejny pomysł. Poza tym, czy my nie jesteśmy już za starzy na Open? - zapytała.
- Nie daj się prosić, Kelnereczko! Pamiętaj, że jesteś mi to winna. - uśmiechnął się cwaniacko. Uniosła brwi.
- Nie jestem Ci nic winna. - odpowiedziała.
- Wyjechałaś. To nie wystarczy?
- Nie rozumiem.
- Pamiętasz, że na zakończenie roku miał być koncert? Miałaś ze mną wtedy wystąpić. Obiecałaś mi to.
- To było trzy lata temu! Jakim cudem mam to pamiętać? A z resztą, nie obchodzi mnie to, nie mam zamiaru nic z Tobą śpiewać! Nie jesteśmy już razem.
- Zaśpiewaj jako koleżanka. - spojrzała na niego z politowaniem. - Nie zrobię nic, czego nie będziesz chciała.
- Nie boję się, że zrobisz. Wiem, że nie. Nie jesteś chyba na tyle głupi, żeby samemu się podłożyć. - uśmiechnęła się. - Ale to nic nie zmienia. Nie mam ochoty występować z Tobą na jednej scenie.
- To tylko jedna piosenka. Co Ci szkodzi? - zapytał. - Boisz się, że coś się wydarzy? A może właśnie tego chcesz, co? - zapytał.
- Niczego się nie boję, a już na pewno nie Ciebie, Matteo.
- To zaśpiewaj! - powiedział, pewny siebie.
- Nie chcę! - odpowiedziała.
- Czyli się boisz. O co chodzi? Boisz się, że nagle pocałujesz mnie na środku sceny? Tak bardzo tego chcesz, Kelnereczko? - zapytał.
- Zdecydowanie wolałam poprzedniego Ciebie. - odpowiedziała. Już naprawdę wolała tego sentymentalnego Matteo, który wyznawał jej swoje uczucia. Z tamtym dokładnie wiedziała jak walczyć. A ten? Ten znowu stanowił dla niej cholerną zagadkę.
- Tak? A ja mam wrażenie, że tego poprzedniego odrzuciłaś.
- Matteo, nie będę się tak bawić. Nie mam na to ochoty. Najpierw coś mówisz, teraz kompletnie zmieniasz stronę. Już nie wiem, o co Ci chodzi. - odpowiedziała, mocno gestykulując rękami. - Tobie naprawdę chodzi tylko o piosenkę? Czy może liczysz, że to coś zmieni? Myślisz, że znowu się w Tobie zakocham? Myślisz, że jeżeli znowu zaczniemy w tym samym miejscu, to historia się powtórzy? Nie powtórzy się! Bo ja tego nie chcę! Nie kocham Cię! Zrozum to wreszcie.
- A ja mam wrażenie, ze mówisz jedno, a czujesz drugie. - odpowiedział, podchodząc do niej. Przesunął dłonią po jej chłodnym policzku. Uśmiechnął się, czując jak drży pod jego dotykiem. Głupie ciało! Nauczyło się na niego reagować w jeden sposób i nic nie było w stanie tego zmienić.
- Wygrałeś. Zaśpiewam z Tobą. Ale tylko po to, żeby Ci udowodnić, że nic do Ciebie nie czuję.
- W porządku. - powiedział, odsuwając się od niej. - Skoro tak mówisz. - Westchnęła ciężko. Już żałowała, że się zgodziła. Po jego cwanym uśmieszku, wiedziała że coś kombinuje. Poczuła jak na jej ciele pojawia się gęsia skórka. To wszystko było zbyt trudne. Ale teraz już za późno. Zgodziła się. I musi ponieść tego konsekwencje. Bała się tylko, czy nie będą one tak wielkie, że wywrócą jej świat do góry nogami.
...
Widziała, jak przy stoliku siedzą Ambar i Pedro. Wzięła głęboki oddech. Miała ochotę być daleko stąd. Bardzo daleko stąd. Najlepiej na księżycu. Zostało tylko kilka minut do ich występu. Bała się. Bardzo. Miała wrażenie, że popełniła straszny błąd. Nie powinna była się zgadzać na ten występ. Zrozumiała to już w momencie, gdy zobaczyła jego uśmiech. To był zdecydowanie zły pomysł. Śpiewanie duetu ze swoim byłym. To nawet brzmiało idiotycznie.
- Gotowa? - usłyszała obok siebie.
- Nie. Ale bardziej już nie będę. - odpowiedziała, odwracając się. Przed nią stał szatyn. Na chwilę zapomniała jak się oddycha. Wyglądał idealnie w beżowych jeansach i białej koszuli z czarnymi wzorami. Przejechała wzrokiem z góry na dół. Podwinięte rękawy dodawały mu sportowego szyku. Wyglądał... idealnie. Czuła jak na jej policzki wypełza rumieniec.
- Czyżbyś widziała coś, co Ci się podoba? - zapytał łobuzersko.
- Nie. - odpowiedziała, spuszczając wzrok na swoje buty. Poczuła jego palce na swoim podbródku. Uniósł jej twarz tak, aby wreszcie spojrzała mu w oczy.
- Ktoś tu się rumieni. - powiedział.
- Po prostu jest gorąco. - odpowiedziała. - Wychodzimy? Chcę to mieć za sobą.
- Oczywiście! - odpowiedział, łapiąc jej dłoń. Wyrwała się z uścisku i sama wyszła na scenę. Nawet nie patrzyła czy za nią idzie. Chciała już wyjść, zaśpiewać i wrócić do Pedro, który właśnie uśmiechał się do niej z publiczności. Odwzajemniła uśmiech. Wzięła głębokich oddech. Z głośników poleciała spokojna melodia. Show must go on, pomyślała. Trzy minuty i będzie po wszystkim.
Una calle, un café, salgo a caminar
Como cada tarde, a ningún lugar
Sólo acompañado de tus recuerdos
Głos Matteo brzmiał czysto i głęboko, jak nigdy. Nie wiedziała, że jest w stanie śpiewać aż tak wspaniale. Na żadnej próbie jego głos nie brzmiał tak... nawet nie umiała znaleźć odpowiedniego przymiotnika. Każdy dźwięk był dokładnie taki jak powinien. Wszystko wyśpiewane w punkt. Bała się, że ona sama, wypadnie przy nim blado i nijako. Nigdy nie śpiewała tak idealnie... Wzięła głęboki oddech. Zaczęła.
Y me quema este frío de la ciudad
Duele hasta reír, cuesta respirar
Sólo oigo tu voz en medio del silencio
Ta piosenka opowiadała ich historię. Ich przeszłość i to, co działo się właśnie teraz. Podszedł do niej. Spojrzała w jego oczy. I wiedziała, że przepadła. Wszystko inne straciło znaczenie. Byli tylko oni. Sami na scenie. Wokół zapanowała taka cisza, że słyszała bicie własnego serca.
Sigues tan presente aunque no estés aquí
Tú tienes la magia que me hace feliz
El poder para aliviar mi sufrimiento
Enséñame a vivir sin ti
O no te alejes más de mí
Que ya me di cuenta
Que el sol en tu ausencia se vuelve de hielo
Enséñame a vivir sin ti
O no te alejes más de mí
Que mi corazón en tu ausencia
Es un mundo que no tiene cielo
Czuła ciepło jego dłoni na własnej. Dreszcze raz za razem przebiegały jej ciało, niszcząc wszystko, co udało jej się wybudować. Okręcił ją delikatnie wokół własnej osi tak, że stała teraz tuż przed nim. Czuła jego dłoń na swoim brzuchu. Palce splecione ciasno. Znowu było tak, jak kiedyś. Spuściła wzrok. Jeszcze jeden obrót. Spojrzała w jego oczy. I była pewna, że on czuje dokładnie to samo. Widziała w jego tęczówkach odbicie jej własnych.
Hoy me duele saber que esto sigue igual
Y no entiendo cómo hacer para olvidar
Que éramos felices, todo era perfecto
Sigues tan presente aunque no estés aquí
Tú tienes la magia que me hace feliz
El poder para aliviar mi sufrimiento
Jeszcze jeden refren. Ale teraz to było za mało. Nie chciała wracać do rzeczywistości. Chciała zostać. Rzeczywistość oznaczała rozmowę z Pedro, na którą teraz nie miała odwagi. Wiedziała, że będzie musiała się tłumaczyć. Widziała to po jego oczach. Był zazdrosny i nawet nie próbował tego ukrywać. Tylko dłoń Ambar, która spoczywała na jego ramieniu, powstrzymywała go od tego, żeby nie wkroczyć na scenę i nie przerwać tego wszystkiego. Już widziała to oczyma wyobraźni, jak uderza pięścią twarz Matteo.
Enséñame a vivir sin ti
Luciano Pereyra:
O no te alejes más de mí
Paty Cantú & Luciano Pereyra:
Que ya me di cuenta
Que el sol en tu ausencia se vuelve de hielo
Enséñame a vivir sin Ti.*
Koniec. Stała naprzeciwko Matteo. Byli tak blisko. Ich oddechy mieszały się ze sobą. Czuła jego gorąco na skórze. W tle gdzieś zabrzmiały brawa, ale prawie ich nie słyszała. Widziała tylko poważne brązowe tęczówki wpatrzone w jej własne. Widziała lekko rozchylone usta, które poruszały się tym samym rytmem, tym samym przyśpieszonym oddechem. Czuła się tak, jakby oddychali tym samym powietrzem. Ich własnym powietrzem. Widziała jak jego usta zbliżają się coraz bardziej. Niemal czuła ich ciepło. Odsunęła się gwałtownie. Dopiero teraz zaczęły do niej docierać dźwięki. Szum oklasków. Ostatnie takty muzyki. Głosy rozmów. Przymknęła oczy i po chwili znowu je otworzyła. Na twarzy Matteo gościł łobuzerski uśmiech. A nie mówiłem? Tego właśnie chciał. Dokładnie o to mu chodziło. Chciał jej udowodnić jak na nią działa, jak bardzo jego ciało ma wpływ na jej. Udało mu się. Pokazał to całemu światu. Zrobił z niej idiotkę. Dziewczynę, która zdradza swojego narzeczonego z byłym. Po jej policzku spłynęła łza... a potem uciekła.
* tekst piosenki Luciano Pereyry "Ensename a vivir sin ti" zaczerpnięty ze strony tekstowo.pl
Tłumaczenie dostępne pod adresem: http://www.tekstowo.pl/piosenka,paty_cant_,ens__ame_a_vivir_sin_ti__feat__luciano_pereyra_.html
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro