Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ta nowa

 Kiedy taksówkarz zatrzymuje się przed Hannam the Hill, biorę swoje rzeczy i szybkim krokiem wychodzę z pojazdu. Tutejsza okolica wydaje się być bardzo spokojna. Białe apartamentowce są  rozciągnięte na ogromnej powierzchni odgrodzonej od reszty miasta. Wolne przestrzenie między nimi zajmują trawniki, drzewa i małe place zabaw dla dzieci.

Po szybkim rozejrzeniu się odbieram walizkę od taksówkarza i robię pierwsze kroki w stronę mojego nowego domu. Po wejściu do jednego z budynków trafiam do głównego holu, w którym panuje cisza. Idąc po kamiennej posadzce słyszę odgłos stawianych przeze mnie kroków i dźwięk toczących się kółek walizki. Prawda jest taka, że jak najszybciej chcę poznać członkinie mojego zespołu. Całe życie poświęciłam pasji i ciężko pracowałam, czekając na tę chwilę, a teraz właśnie nadszedł ten moment - mam szansę zadebiutować w świecie muzyki!

 Zatrzymuję się przy recepcji, gdzie dwie panie z obsługi witają mnie z uśmiechem na twarzy.
– Pomóc w czymś pani?
Wydobywam z ogromnej torby na ramię kartkę z adresem, pod który mam się udać.
– Byłabym wdzięczna. Pierwszy raz tu jestem, gdzie znajdę windę do mieszkania numer 53?
– Musi pani iść do końca korytarza i wsiąść do windy na prawo. To będzie dziesiąte piętro.
– Bardzo dziękuję. – Kłaniam się nisko, po czym chowam świstek papieru do kieszeni. Gdyby nie te wszystkie bagaże pewnie zatańczyłabym z radości na blacie recepcji, choć nie wiem czy byłby to taki dobry pomysł.

Wchodzę do windy, a chwilę później znajduję się już na najwyższej kondygnacji. Ciągnąc walizkę do potężnych drzwi wizualizuję już sobie pierwsze nocowanie z całą grupą. Przed naciśnięciem dzwonka szybkim ruchem przeczesuję palcami włosy i wycieram spocone dłonie w spódniczkę.
Mimo panującej wokół ciszy zza drzwi słychać sprzeczki i odgłosy przepychanek. Wytężam słuch i ku mojemu zdziwieniu słyszę mocne, niskie głosy. Może będę tu jedynym sopranem?

Drzwi się otwierają niemal równo z dzwonkiem, a ja momentalnie wrastam w podłogę. W jednej chwili wszystko staje się jasne i jeszcze bardziej skomplikowane jednocześnie.

To mężczyźni. Konkretniej siedmiu.

Przydzielono mnie do BOYSBANDU.

 Mrugam kilkukrotnie oczami, jednak im bardziej wytężam wzrok tym szybciej tracę resztki nadziei. Cały zespół stoi tam gdzie stał sekundę wcześniej, nikt nie zaczął się rozmazywać albo zmieniać formy na damską wersję siebie.
– Musiała zajść jakaś pomyłka. Jakiś niewytłumaczalny, cholerny ERROR.
Nie wierzę, że to powiedziałam. Jesteś debilką, Youmi. Nagle czuję, jak serce szybko mi wali. Zapominam o oddychaniu. Nie umiem przełknąć śliny, usta odmawiają mi posłuszeństwa. Nie powiedziałabym, że tak łatwo odebrać mi mowę, jednak w tej gromadce jest coś takiego, co na chwilę sprawia, że zapominam o tym, iż posiadam język i umiem się wysławiać. Szybko spuszczam wzrok na ziemię, żeby przypadkiem nie zacząć pożerać ich spojrzeniem. A nawet jeśli coś takiego nie jest możliwe, ta sytuacja należałaby do wyjątków i byłaby uzasadniona. Moje reakcje na ich egzystencję są co najmniej upokarzające i oddałabym wszystko, żeby to już minęło. Jednak nie da się ukryć, że są oni nieprzyzwoicie przystojni. I do tego popularni. Każdy nawet najmniej obyty w temacie k-popu Koreańczyk ich znał. Twarze każdego z tej siódemki promowały najróżniejszego typu produkty, od maseczek w płachcie na stacjach benzynowych po spoty reklamowe marek takich jak Gucci czy Ralph Laurent. Przecież wczoraj jadłam kibimbap w kartoniku z twarzą Hoseoka!

Cholera.

Nie wiem dlaczego jeszcze tu stoję i czując na sobie zaciekawione spojrzenia siedmiu par oczu zaczynam się zastanawiać, czy nie powinnam wykonać odwrotu. Zanim jednak to robię, czuję, jak moje policzki robią się niebywale gorące, co powoduje jeszcze większy dyskomfort. Zbieram w sobie resztki odwagi i postanawiam przerwać tę ciszę rodem z tragedii.
 – Nie powiedziano wam, że przyjadę? – dukam. Jeden z chłopców niepewnie wystawia pierwszy krok za drzwi, jakby chcąc się upewnić czy rzeczywiście jestem prawdziwa.
 – Nie. W sensie tak, ale...
 – Zaistniały pewne komplilacje...
 – Wszystko jest na odwrót...
 – Rozumiem – przerywam im, choć tak naprawdę nic nie rozumiem od momentu otwarcia drzwi. Moją uwagę od rozmówców odciąga to, co dzieje się za ich plecami – wygląda jak wielki kłębek abstrakcji.
 – Prosimy, wejdź – mówi jeden z nich, a inny bierze moje bagaże. Próbuję się otrząsnąć, ale po wejściu do środka jestem już niemal pewna, że nic nie przywróci mi dawno utraconej wewnętrznej równowagi. Wchodzę do apartamentu o białych ścianach, który niegdyś musiał być w nienagannym stanie - teraz jest zawalony najróżniejszymi rzeczami codziennego użytku, poczynając od skarpetek na lampach, a kończąc na mahoniowym parkiecie usłanym komiksami.

Przenoszę spanikowany wzrok na muzyków, którzy najwidoczniej nie wiedzą, co ze sobą zrobić. A raczej ze MNĄ.

 – Cóż, skoro już jesteś, to pewnie chciałabyś nas poznać. – Najwyższy z nich, lider, próbuje posłać mi czarujący uśmiech, jednak niezbyt mu to wychodzi. Jakbym nie znała waszych imion. Imion najpopularniejszego boysbandu w kraju.
– To są Jeon Jeongguk, Kim Taehyung...
 – Mów mi Tae – przerywa chłopak o ostro zarysowanej szczęce.
 – Kim SeokJin, Park Jimin, Min Yoongi, Jung Hoseok, a ja jestem Kim NamJoon.
 – Miło mi. Ja nazywam się Shin Youmi. – Zdobywam się na niewyraźny ukłon, byle by ukryć zakłopotanie.
 – Wybacz nam ten bałagan – mówi najstarszy SeokJin, wpychając stopą szczoteczkę do zębów pod szafkę.
 – Raczej tobie – prycha najniższy członek zespołu o twarzy tak dziecięcej, że niemal przywodzącej na myśl anioła.

 – Jadłaś coś? – pyta Yoongi, który wcześniej wziął ode mnie walizkę. Jest niewątpliwie najprzystojniejszy ze zgromadzonych. Ma cerę niemal tak jasną jak mleko, co kontrastuje z jego ciemnymi, kocimi oczami. Niepozorne, delikatne dłonie wciąż trzymają moją ciężką walizkę, a ten uśmiech... teraz nie mam żadnych wątpliwości co do reakcji Armys na jego uśmiech.

Nagle dociera do mnie, że chłopak wciąż czeka na odpowiedź, na co niepewnie kręcę głową. Przechodzimy w stronę schodów na prawo od wejścia. Nie chcę sprawić wrażenia ciekawskiej tym bardziej, że pewnie długo tu nie zagoszczę, więc idę na szarym końcu. Na piętrze przechodzimy przez długi korytarz z mnóstwem fotografii na ścianach, mijając wiele drzwi, aż docieramy do czegoś w rodzaju pokoju wspólnego, który jest wyjątkowo zaśmiecony.

W środku tego bałaganu znajduje się okrągły stolik, na którym stoi osiem pudełek z kurczakiem.
Obiad jemy na podłodze w kompletnej ciszy. Zatapiam wzrok w zawartości swojego pudełka, dziubiąc kurczaka pałeczkami. Kiedy inni kończą ja jestem w połowie jedzenia, więc przepraszają mnie i wychodzą z pokoju.

Jednak nawet zza ściany słychać ich nerwowe szepty, a później jak NamJoon dzwoni do wytwórni.
 – Rany... – wzdycha z nieskrywanym zawodem w głosie, prowadząc zaciętą dyskusję przez telefon. – Co to za dziewczyna? Fanki nas zjedzą.
 Odkładam kurczaka na kupkę pustych pudełek i chowam twarz w geście kapitulacji. To prawda, nie pasuję tu i nic z tym nie zrobię. Równie dobrze mogłabym teraz wyjść i nigdy nie wracać. Podchodzę do drzwi, a gdy je otwieram, staję twarzą w twarz z zespołem.

 – Hm... – zaczyna NamJoon z utkwionym spojrzeniem w podłogę. – Wygląda na to, że zostajesz z nami. Przynajmniej tymczasowo.
– Ale jak to? Przecież będzie z tego kontrowersja  – dukam.  – Co na to fanki? Zaleje was fala hejtu. A paragrafy o randkowaniu? Nie wolno nam przecież wzbudzać najmniejszych wątpliwości. A w tej sytuacji nieważne jak bardzo będziemy czyści, pozory do zaskarżania zespołu zawsze się znajdą.
– Myślisz, że nie mówiłem tego wytwórni?  – NamJoon się krzywi.  – Podobno firma potrzebuje kontrowersji. Prezes po prostu poszedł na całość, przynaniej tak to zrozumiałem.

 Próbuję w logiczny sposób wytłumaczyć sobie całą sytuację, ale nic więcej nie przychodzi mi do głowy.

 – Skoro o tym mowa, to gdzie Youmi może spać? Jej pokój będzie gotowy dopiero za parę dni – pyta Jeongguk, o twarzy delikatnie przywodzącej na myśl uroczego królika.
 – Może w moim pokoju. – Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszyscy odwracamy się w stronę Yoongiego.

···
Opowiadanie poszło do korekty ^^ Z perspektywy czasu widzę tu wiele błędów fabularnych jak i zdroworozsądkowych. Mam nadzieję, że poprawiona wersja jeszcze bardziej przypadnie Wam do gustu.

Floral007

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro