Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

To byli Dust i Cross! Blue rzucił się w objęcia szkieleta w kapturze, a Cross tylko spojrzał na mne. Podszedłem do niego i wymierzyłem mu cios prosto w twarz. On prędko mi oddał. Killer i NM prędko uciekli.

- Co wy wyprawiacie?- kolejny cios ode mnie, dużo mocniejszy. Czułem jak gniew i zazdrość nie pozwalają mi przestać.

- Chłopaki dość!! - Prędko uniknął ciosu Crossa, który wyglądał jakby się uspokoił.

- Ink, przestań.. - Byłem wściekły, ledwo kontrolowałem swoje ruchy, ale w ogóle go nie słuchałem. Wydarłem się na niego, starając się powstrzymać łzy, co było strasznie trudne. Zacisnąłem swoje dłonie i rzuciłem się na niego z pięściami, co jakiś czas wyzywając go od najgorszych. Blueberry stał przerażony, podczas gdy Dust nieudolnie starał się nas rozdzielić.

- Ty podły zdrajco!! Pomogłem ci, a ty tak mi się odpłacasz?!!- czułem się zdradzony, oszukany, a moje uczucia nieprzerwanie rosły z każdą chwilą. Wtedu Dust rzucił mnie na śnieg, najwyraźniej zdenerwowany.

- Co się z wami dzieje?! A w szczególności z tobą!- jego wzrok powędrował na mnie z gniewem. Łzy z moich oczu leciały strumieniami, a ja nawet nie próbowałem ich otrzeć. - Chodźcie, pogadamy o tym na spokojnie. I żadnych kłótni!- posłuchaliśmy go i weszliśmy do domu. Blue poszedł zrobić nam kakao, którym ostatnio został obdarowany przez Charę. Ja siedziałem i w końcu otarłem moje łzy.

- Cross... proszę, powiedz o co chodzi..- Dust przemawiał nadzwyczaj spokojnie. Blue ma na niego bardzo dobry wpływ. Cross opowiedział o całej sytuacji, podczas gdy Blue przyniósł kakao.

- Mówicie.. że ślub odwołany?- zapytał Sans z tego AU.

- Nie załatwiłem jeszcze tego.- Blue jednak gwałtownie mi przerwał w połowie, mówiąc.

- Ja się tym zajmę!! Dust, pomożesz mi, racja?!- spojrzał na swoją miłość błagalnym wzrokiem, na co ten się zgodził. Trochę tego było, bo w napadzie ekscytacji zaprosiłem większość uniwersów. I to taką, dość dużą większość.

Kiedy jednak wszystko zostało załatwione, większość zaproszonych domagała się wyjaśnień. Szkielety odpowiadały zazwyczaj "To prywatna sprawa". Blueberry siedział obok mnie i przytulał mnie.

- Tak mi przykro, Ink... - spojrzałem za okno. Za nim był... Gasterblaster, glichujący się Gasterblaster. Prędko pokręciłem głową, i zniknął. Czy to.. możliwe?

- Error...? -

- Proszę? Co mówisz? - nie zauważyłem, że powiedziałem to na głos.

- Nic, nic, Blue! - uśmiechnąłem się słabo. Error... jego imię zaczęło krążyć w moim umyśle. A co jeżeli wrócił?! Nie, na pewno nie! Mógł przyjść wcześniej, później, założę się że już dawno zginął po walce. Mało kto by to przeżył.. starałem się uspokoić.

// Nightmare //

Siedziałem na krześle, próbując się uspokoić po nieudanym ataku. Nie chciałem atakować, byłem za słaby, ale Killera nie mogłem zostawić. Ten idiota dałby się zabić po kilku sekundach, a ja nie zamierzam stracić kolejnego członka mojej drużyny. Naprawdę trudno znaleźć kolejnych idiotów, nadających się do walki, które są tak oślepione nienawiścią i rządzą, że dałoby się je kontrolować, niczym pacynki.

Ehh.. przydałby się ten glichujący się Błąd. On umiał przynajmniej zrobić coś dobrze, i nie był taki głupi. I jego akurat musiało zmyć!! Niby mógłbym szukać w innych liniach, ale.. to jak szukanie igły w stogu siana!! Poza tym, ile to jest tych obrzydliwych innych Errorów, którzy zakochiwali się... w Jagodzie, moim bracie i tym debilu z farbami. A czasami znajdą się jeszcze lepsi, którzy wciągają w to MNIE! Jak sobie przypomnę, to mi się rzygać chce.

Wtedy w moim umyśle zaczął tworzyć się plan. I już wiedziałem, że się powiedzie. Potrzebuję tylko jedną osobę, którą łatwo wykorzystać. 

Prędko ją znalazłem. Patrzyłem na zdjęcie mojej nowej pacynki, z triumfującym uśmiechem na twarzy. Nikt inny by się do tego nie nadał lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro