V
Tymczasem Eren właśnie skończył pierwszy etap sesji, więc zasłużył na przerwę. Mokry i w samych spodniach, bo tego wymagała ta część sesji, zszedł z tła do swojej garderoby, gdzie pierwsze co zrobił to sprawdził telefon. Widok 50 nieodebranych połączeń od Mikasy nie dziwił go już wcale, ale to właśnie do niej teraz zadzwonił na wszelki wypadek.
- Hej! Co tam, Mikasa? - zaśmiał się ciut nerwowo, pamiętając o ilości połączeń.
- Eren! Musimy się jutro koniecznie spotkać! Mam dla nas wspaniałą informację! - mówiła z wielką ekscytacją.
- Ee... - poczuł lekki dreszcz emocji - Ty nie mów, że...
- Co? - nagle jej ton, jakby posmutniał.
- Nie jesteś w ciąży, prawda?
- Nie! - zaśmiała się. - A chciałbyś?
- Nie! Znaczy... Jesteśmy jeszcze młodzi, mamy na to czas...
- Tak, Eren, haha. Nie martw się. Kontrakty nie pozwalają mi na ciążę...
- Cieszę się. Znaczy... Wiesz o co mi chodzi!
- Tak, tak, kochanie! Dobra, wracaj tam do sesji! Do zobaczenia!
- Papa!
Szatyn odetchnął głęboko z ulgą. Przez sekundę naprawdę poczuł, jakby właśnie stracił swoje młodzieńcze życie... A już szczególnie Levi'a i ich dzikie przygody. W końcu jako ojciec musiałby dojrzeć, zostać mężem Mikasy i w ogóle różne rzeczy, które nie leżały w jego naturze. Poza tym... on wcale nie kochał Mikasy, tylko Levi'a. Gdyby Levi jakimś cudem miał być w ciąży, przeżyłby to. Na myśl o tym zaśmiał się i wpadł na super wspaniały pomysł. Postanowił zadzwonić do Levi'a i go powkurzać.
- Levi... Boję się... - udał zestresowany ton.
- Co? Co ty chrzanisz? - od razu zirytował się.
- Bo... Boję się, że będę ojcem...
- Co? - jego serce zabiło szybciej ze stresu - Czy ja dobrze usłyszałem...?
- Levi, co, jeśli jesteś w ciąży... - po kilku sekundach wybuchnął śmiechem.
- Eren...... - syknął. Chwilę nic nie mówił, po czym się rozłączył.
Mimo to szatyn nie mógł powstrzymać śmiechu, bo reakcja Levi'a go zabiła. Sam jeszcze niedawno był zdenerwowany potencjalną ciążą, a tutaj nastraszył Levi'a. Miał jednak nadzieję, że jakoś udobrucha starszego, żeby ten nie obraził się na amen. W końcu mieli jeszcze wiele planów na życie....
Zaraz po tym musiał szybko zmienić stylizację oraz wziąć łyk wody. O ironio, bo na sobie miał jeszcze kilka kropel...
Nie miejcie mi za złe, że rozdziały są takie krótkie. Chciałabym je złączyć ze sobą nawet, ale jednak kiedyś dodałam je w ten sposób, tak mam zapisane i nie chcę zmieniać, bo to by mi mieszało i w ogóle...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro