Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XV

Tymczasem reżyser rozmyślał, co tu zrobić. Stracił aktora, nie wiedział, co z nim, a musiał kręcić dalej. Nie mieli zbyt dużo czasu, bo dla tego reżysera czas to pieniądz. Mimo, że miał dość pieniędzy i czasu, to i tak miał też swoje zasady. 

- Weźmy Erena Jaegera! - dała pomysł Mikasa. 
- Świetny pomysł! - ktoś krzyknął. 
- Dobry pomysł, tylko... Jak mamy go nagle ściągnąć?! - odezwał się reżyser.
- Zadzwonię do niego. Na pewno się zgodzi! - zapewniła dziewczyna.

Mikasa odeszła na bok, po czym zadzwoniła do chłopaka: 

- Halo, Eren? 
- Tak? Co jest, Mikasa? 
- Musisz przyjechać, szybko. Zaraz ci prześlę adres.
- No dobra, i tak nie mam co robić. Zaraz będę! Kocham cię, pa! - rozłączył się. 

Za chwilę rzeczywiście podesłała mu adres, a Eren momentalnie przeczytał smsa, będąc już w drodze. W sensie nie odszedł za daleko, ale już był na nogach. 

Za pół godziny rzeczywiście pojawił się Eren Jaeger we własnej osobie, przez co reżyserowi zaświeciły się oczy. Niestety jeszcze coś tam załatwiał i nie mógł podejść. Jednak chciał to zrobić jak najszybciej...

- Hej, Eren - uśmiechnęła się Mikasa, a ten po prostu pocałował ją w policzek. 
- Hej, o co chodziło? Czemu mnie tu ściągnęłaś? 
- Musisz zastąpić jednego aktora, który uległ niedawno wypadkowi... 
- To coś poważnego? 
- Nie wiem... - skłamała. - Ale pewnie nie będzie mógł grać...
- W sumie... Nie mam żadnych sesji zaplanowanych. Mógłbym zagrać... - podrapał się po głowie. 

Eren oczywiście musiał poczekać, aż reżyser będzie mógł go przesłuchać szybko i tak dalej. A w tym czasie wróciła zupełnie niespodziewana osoba, czyli... Levi z gipsem na ręce. Początkowo przyszedł powiedzieć o swoim stanie, ale nie mógł nie zauważyć, kto odwiedził ich na planie. Patrzył na Erena z niekrytym zdziwieniem. Zresztą szatyn również poczuł się dziwnie, że tak na dobrą sprawę zabiera rolę swojego kochanka... A właściwie to... Levi'owi stała się krzywda! Chłopak mógłby teraz podejść do starszego, wypytać co i jak, ale nie mógł przy Mikasie...

Nagle to czarnowłosy zaczął podchodzić do Erena, a następnie złapał go za kołnierz i pocałował na oczach Mikasy. Kątem oka spojrzał na nią, wpychając jej chłopakowi język w usta. Zszokowany zielonooki po prostu posłusznie odwzajemniał każdy ruch Levi'a, dopóki ten nie przestał. Brunet spojrzał na dziewczynę z ogromną satysfakcją, jeszcze ocierając usta ze śliny Erena: 

- Zniszczyłaś mi szansę na rozwinięcie kariery, więc ja niszczę ci związek, który i tak był sztuczny. Gdybyś była taka fajna, Eren nie pieprzyłby się ze mną! A ręką, którą mi złamałaś, dotykałem go tak wiele razy, że sama chyba tyle nie miałaś okazji. Słaba z ciebie laska! - lekko odrzucił od siebie szatyna, po czym bez informowania reżysera opuścił miejsce.

Wtedy brunetka spojrzała na Erena, a w jej oczach już zalśniły łzy: 

- Eren... 
- Tak, jestem dupkiem, który cię zdradził! - krzyknął prawie, że zupełnie bez emocji. Po tym od razu wyszedł za brunetem. 

Szatyn nie miał pojęcia, co teraz będzie. Mikasa się dowiedziała... Nawet nie było mu przykro... Teraz chciał jak najszybciej pogadać z Levi'em i go pocieszyć. Przecież ten cierpiał... Udało mu się dogonić czarnowłosego, który właśnie wychodził ze studia, a on razem z nim. 

- Levi, jest mi tak strasznie przykro. Bardzo bolało? 
- Ją bardziej zabolał widok mnie całującego ciebie - uśmiechnął się pod nosem. 
- Levi, ja... Nie byłem świadomy, że ona zrobi ci krzywdę. W ogóle jak to się stało? 
- Szczerze... Nie wiem. Musiała coś wyczuć między nami. Jak chcesz wiedzieć, zapytaj jej. A ja idę do domu cierpieć.
- Hej! Nie będziesz cierpiał sam, wracam z tobą. Nie mam ochoty do niej wracać... - uśmiechnął się zielonooki. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro