4.Pierwsza przerwa
EREN_5
Po drodze na lekcję zaklęć mineliśmy Smiths'a, razem z jego bandą szli w sześciu, może siedmiu.
- I tak Cię dopadnę! - szepnął przechodząc obok.
- Nie bój się go! - Axel położył mi dłoń na ramieniu. - Jeśli Ci coś zrobi wywalą go na zbity pysk! Już my się o to postaramy.
- Poza tym - wtrącił się Neitan. - Będzie miał obitą buźkę zanim zdąży zapakować cokolwiek do walizki.
- Dzięki, chłopaki! Jednak dobrze mieć takich przyjaciół jak wy!
- Tylko mi się tu nie porycz! - Neiti sieknął mnie w plecy tak, że o mało nie wyplułem wnętrzności. - Jesteśmy nawet za wcześnie to co zachodzimy do biblioteki?
- Uwaga ludziska tryb kujona iu, iu...! - zasmiał sie białowłosy kręcąc palcem w powietrzu.
- Ja nie mam nic przeciwko! - rzuciłem.
- Kolejny!
Poszliśmy do biblioteki, a chłopaki rozeszli się po półkach z książkami. Ja zaś usiadłem przy stoliku, wyjąłem pergaminy z poprzedniej lekcji i zacząłem odrabiać pracę domową o prawach transmutacji. Wtedy nadszed ON.
- Hej, Levi! - pomachałem do niego. Szedł dalej jednak zerknął na mnie i lekko pomachał ręką. Wydawał mi się dziwnie zmieszany, może coś się stało. Muszę z nim porozmawiać.
Wrócił Neitan.
- Co on tu robił? - spytał siadając obok.
- Tylko przechodził - rzuciłem nieodrywajac wzroku od zadania.
- Nawet się z Tobą nie przywitał widziałem wszystko. Otrząśnij się chłopie!! On ma Cię mocno gdzieś!! - telepał mną.
No chyba nie wszystko...
- Zmknijcie się! - powiedział z zacisnietymi zębami Axel. - Bo przyjdzie ta bibiliotekara. A ja jej bardzo nie lubię! - usiadł z mojej lewej strony. Za nami rozległo sie tupanie obcasem. - Ona stoi za mną prawda?
- Mhm. - mrukneliśmy chórem odwróceni w stronę ogromnej baby z wielgaśnymi okularami i w garsonce.
- Czy nie chciałby mi pan czegoś zakomunikować panie Blaze?
- Dzień dobry! - odpowiedział jak na kulturalnego człowieka przystało i w tej chwili rozległ się dzwonek. Chwycił, więc za torbe i wybiegł z biblioteki - Do widzenia! - i zniknął za rogiem.
- Nie ładnie hałasować w bibliotece chłopcy - ochrzaniła nas jeszcze.
- Przepraszamy, trochę poniosły nas emocje - usprawiedliwiłem. - Chcielibyśmy jeszcze wypożyczyć te dwie książki jeśli można?
- Naturalnie. Chodźcie za mną. - szybko wpisała nam na kartach numery lektur. - Od dzisiaj miesiąc pamiętajcie!! - krzyknęła za nami.
Dobieglismy w idealnym momencie, gdy profesor wpuszczał nas do sali. Zajęliśmy miejsca w "Koloseum", a Flitwick stanał na swoim stoliku do wykładów.
A ja zamiast słuchać zastanawiałem się co dręczy mojego czarnowłosego przyjaciela...
**********
Okey to jest kolejny rozdział,
przepraszam wszystkich którzy czekali ale to głównie moja wina
i powiem szczerze że gdybym pisała to sama to prawdopodobnie by to nie wypaliło pozdrawiam i cześć!
Notka od:
Anime_lover_12_04
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro