2. Nareszcie w Hogwarcie!
Levi wstał jakgdyby nigdy nic, otrzepał się i przesunął dziewczynę po czym usiadł, założył ręce i oparł głowę o szybę.
- Co to było? - spytałem.
Ruda dziewczyna była cała czerwona, wyjeła z pod siedzenia Proroka codzinnego i zasłoniła sie nim delikatnie odsuwając się od niego.
- Ee... Chyba trzymasz to do góry nogami. - szepnąłem do niej. Papier o mało sie nie podarł, gdy w ekspresowym tempie obróciła go o 180°. Przysunęła się do niej brunetka i obie zniknęły za gazetą.
- Jestem Mikasa - podała mi dłoń siedzącą obok mnie dziewczyna o kruczoczarnych włosach i szarych oczach.
- A ja Eren - odwzajemniłem uscisk. - A tamten to Levi - wskazałem na naszego zimnego śpioszka, który zrobił sobie z szyby poduszkę.
- Słodko.
- Taki z niego oziębły fagas, ale się z nim przyjaźnie. Zawsze mogę na nim polegać. No i... dobrze czaruje. - usmiechnąłem się do niej.
- Christa - szturchnęła ją Mikasa - odłóż tą książkę i pogadaj z nami.
Blondynka zamknęła jakąś zgrabną książeczkę (zapewne jakieś fantasy) i przesiadła się obok mnie. Ooooo! Czerwony alarm z dwóch stron otaczają mnie nieznane osoby... które są dziewczynami! LEVIIIIIIIIIIII... no tak ty śpisz, cioto!
***
- Pirszoroczni, pirszoroczni za mną!!! - darł sie Hagrid jak co roku. Czemu kiedy dojeżdżamy do tej szkoły na dworze jest już ciemno??!
- A drugoroczni to niby gdzie? - przewrócił oczami Levi, gdy wychodziliśmy z pociągu.
- Za mną panie Ackermann! - spojrzała sie na niego jakaś grubsza babka. - Dobrze drogoklasiści tutaj!
Zebraliśmy się wszyscy naookoło niej.
- Dobierzcie sie w pary i idziemy! - ryknęła. Dobralem sie z Levim i poszliśmy.
- Ale fajnie co?
- Ta, bardzo.
- Kolejny rok w tym cudownym zamku!
- Mhm.
- Levi czy ty mnie zlewasz? - popatrzyłem sie na niego.
- Tak. Odczep sie gówniarzu!
- Jesteśmy na tym samym roku!
- No i?! Zamknij sie i idź!
***
- Odezwij się do mnie. LEVI! - szarpałem go rozpaczliwie za ramię, a on udawał jakiś posąg jedzący kurczaka. - Nie to nie! - zrezygnowałem w końcu. - Typowy Ślizgon! - burknąłem i założyłem ręce.
- Nigdy. Więcej. Mnie. Tak. Nie nazywaj. - wydusił przez zaciśnięte zęby, ściskakąc za każdym słowem mocniej moje udo pod stołem, a ja mało nie zawyłem z bólu na całą salę. Próbowałem oderwać jego palce, ale na darmo. - Gówniarzu... - szepnął mi do ucha puszczając uścisk i wrócił do jedzenia jakgdyby nigdy nic z tą swoją kamienną twarzą.
Rozeszliśmy się do dormitoriów. Levi zszedł do Lochów, a ja poszedłem razem z moją ekipą do jednej z sypialni Hufflepuffu.
- Czemu on jest taki oschły? - spytałem chłopaków padając na łóżko.
- Może nie jest gejem? - zaśmiał sie Axel opierając się o komodę koło drzwi.
Axel Blaze jest niewiele wyższy od Levi'a, ma białe włosy które stoją jakby codziennie rano pierdyknął w jie piorun i zabujczo czarne oczy, ktore pod światło przybierają delikatnego brązowego odcienia.
- Śmieszne! - rzuciłem w niego jaśkiem prosto w twarz, ale złapał go tuż przed tym gdy zdołał go walnąć. Pieprzony refleks sportowca!
- Ale przy stole Hufflepuffu to siedzi! - jęknął oburzony Neitan leżąc już w poprzek na swoim łożu w głębi okrągłego pokoiku.
Neiti jest najlepszym przyjacielem Axela. Ma długie niebieskie włosy z grzywką na pół twarzy i piwne oczy. To zawsze spokojny chłopak, bardzo go lubię.
- Poza tym strasznie boli mnie noga - zdjąłem spodnie, siadajac na brzegu łóżka.
- O, matko! - wrzasnął Ax. - Przecież to wyglada jak dziury po kuli. On to zrobił? - Zapytał przejęty. - Przestań się z nim zadawać on i tak Cię traktuje jak powietrze.
- Czemu oni wszyscy wbili sobie do tych pustych głów, że Slytherin to jest najlepszy dom, a resztą można od tak pomiatać?!! Niech no go tylko dorwe!! - darł sie Neitan.
- Chłopaki wyluzujcie! - Powiedziałem. Rozumiem ich, ale Levi mimo tego co mi robi jest moim przyjacielem.
- Pokaż to - Axi zbliżył sie do mnie i ukleknął przy mojej nodze. Wyjął różdżkę zza pasa i wyszeptał kilka zaklęć leczniczych, a czerwone ślady po palcach Levi'a zniknęły bez śladu.
- Dzięki i proszę nie mówcie tak o nim. To mój przyjaciel! Rozumiem wasze obawy i po części je popieram nie znaczy, że możecie go obrażać - powiedziałem trochę zdenerwowany.
- Nie gorączkuj się tak - mruknął białowłosy.
- Poza tym - ciągnołem - znam się z nim od dziecka. To fakt, że jest chamski i czasem mu odwala, ale lubię go właśnie takiego. Przynajmniej mam pewność, że nikogo nie udaje.
- Dobra, nie chce mi się o tym gadać - powiedział Neitan. - Chodźmy spać.
- Jednak jesteś prawdziwym Puchonem Eren! Zawsze wierny swoim przyjaciołom choćby nie wiem co! - wskoczył pod kołdrę Axel.
- Prawdziwym Puchonem? Chyba Bufonem! - zaśmiał sie Neitan.
- Nie żyjesz za to! - zerwałem się z poduszką w ręce i zaszarzowałem wprost na niego.
**************
To, ten! Liczymy, że się podobało i do następnego wierni wyznawcy! *macha dłonią w stronę tłumu*
Oh, naprawdę nie musicie klękać!
(Psyt* mam już napisane fajne trzy rozdzialiki o Erenie i Axelu)
To papa! I do następnego!!
#WIELKI_WSPANIAŁY_APOLLO
&
#Anime_lover_12_04
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro