Rozdział 8. Nieśmiałość i czułość
{Perspektywa Applejack}
Zdziwiona otworzyłam oczy. Na dziurawy dach stodoły. Ona odwzajemniła mój pocałunek... Ciepło wypalało mnie od środka, a serce waliło jak oszalałe. Odsunęłam się od niej. Walczyłam ze sobą by tego nie kontynuować. Na kwaśne jabłka, przecież jeśli ona się obudzi to zniszczę naszą przyjaźń. A jeśli nie to dostanę paranoi, że tak jest. Uhhh... Nerwowo rozglądnęłam się po pokoju i przypadkiem znów zatrzymałam spojrzenie na tęczowowłosej. Zmarszczyłam nos będąc w zagwozdce. Po cichej walce ze sobą znów złożyłam na jej ustach niewielki i ostrożny pocałunek, który znów odwzajemniła. Nie, no! Co ja robię... Już chciałam się podnieść, gdy nagle Dash objęła mnie przez sen. Ścisnęła mnie mocno i do siebie, przez co bez odpowiedniego szarpnięcia nie byłam w stanie się wyrwać. Kontynuowała ten głupi pocałunek. Moje serce świrowało w klatce piersiowej, a w brzuchu wszystko mi się nagrzewało. Sapnęłam przez nos usiłując się uspokoić, ale zamiast tego uległam i teraz ja odwzajemniłam gest pocałunku.
Zamknęłam znów oczy oddając się tej chwili. Nie za bardzo miałam i tak wybór.. U licha... To było tak n-niesamowite... Jack, ogar! W-Wstawaj... Na próżno moje myśli. Mój umysł przejęło serce i pocałowałam ją znowu, a ona otoczyła mnie jeszcze bardziej swoimi rękami. Dash mruknęła z zadowoleniem. Przerwałam pocałunek bo zaczynało brakować mi powietrza. Westchnęłam głęboko i po chwili z przymkniętymi oczami czule obdarowałam ją jeszcze jednym buziakiem do połowy w usta. Ona uśmiechnęła się i dalej jakimś cudem spała. Wtedy dotarło do mnie co zrobiłam. Gwałtownie się zerwałam, uwalniając się. Tak się zamachnęłam, że spadłam z łóżka. Przy okazji ściągając całą kołdrę i koc. Na złote jabłonie, mój tyłek.. Wstałam masując się po nim i podniosłam przykrycia. Zobaczyłam też, że Dashka odrobinę się zwinęła i zmieniła pozycję. Weszłam z powrotem na łóżko i podpełzłam do niej na kolanach. Przykryłam ją kołdrą i kocem. Zerknęłam na nią z głupia i dojrzałam na jej ustach ślad po moim jabłkowym błyszczyku! Oszzz na jasną stodołę! I co teraz?! Przygryzłam ze stresu wargę i gorączkowo szukałam rozwiąznia. Nie mogłam tracić czasu, więc zbliżyłam się do niej i nad jej twarz uniosłam lekko dłoń. Przygryzłam znowu wargę i kciukiem delikatnie przejechałam jej po ustach. Nie schodziło! W dodatku zaczęła mi drżeć ręka. Myśl, Apple, myśl... Powtórzyłam gest ale odrobinę mocniej. Nic! Rozmazało się tylko.. Nie było tego bardzo dużo, ale jednak. Hm... a może w ten sposób... Polizałam odrobinę swój palec i przymknęłam oko. Zbliżyłam go do jej ust i potarłam nim po śladzie. Uffff! Schodzi! Sapnęłam z ulgą i otwarłam też drugie oko. Wysunęłam język skupiając się na wycieraniu tęczowowłosej. Pochyliłam się jeszcze. Kilka chwil potem moja towarzyszka się poruszyła i po sekundzie ospale otwarła oczy. Ja koszmarnie się wystraszyłam i gwałtownie oderwałam od niej rękę. Odskoczyłam od niej jak poparzona, przy okazji robiąc, heheh, fikołka do tyłu. Znów wylądowałam na podłodze. Będę to czuła następny tydzień. Dash wychyliła się zza łóżka szepcząc z senną troską
-Applejack, wszystko ok?
Spojrzałam jej nieśmiało w oczy, a ją oblał rumieniec i odwróciła na moment wzrok. Dziwne.. Rzadko kiedy odwraca wzrok, serio. To całkiem nie w jej typie. Może wie, że ją pocałowałam..? Na grabki.. Nie.. Napewno nie!
-Wszystko ok, przestarszyłaś mnie i tyle.. -Podniosłam się, znów rozmasowywując tyłek po upadku.
Ona patrzyła na mnie uważnie, ale troska nie opuszczała jej oczu. Usiadłam na łózku w miejscu gdzie spałam, a ona się o kawałek przysunęła. Wyglądała jakby chciała się o coś zapytać, ale brakowało jej pomysłu jak to zrobić. Pomyślałam, że może chodzi o to, czemu tak tkwiłam nad nią, kiedy się obudziła. Postanowiłam rozwiać wszelkie wątpliwości
-Wybacz, że tak stałam nad tobą, ale miałaś tu coś -Specjalnie pokazałam niżej niż na usta, by nie wyglądało to podejrzanie -I chciałam cię wytrzeć, nie wiem czemu..
Podniosłam na nią wzrok i w tej samej chwili po jakiejś chyba analizie.. tak wnioskowałam z jej oczu przynajmniej, spaliła buraka i zaczęła pocierać nerwowo swoje usta
-G-gdzie? -Sapnęła zestresowana, widocznie nie licząc na moją odpowiedź, bo z szafki wyjęła lusterko i obejrzała się w nim. Westchnęła z ulgą, a ja przypatrywałam jej się zbita z tropu. Em..
Popatrzyłyśmy na siebie i obie szybko odwróciłyśmy wzrok, nerwowo się śmiejąc. Ta... Coś się stało, a ja nie ogarniam co... Czyżby wiedziała o tym pocałunku..?
***
Jadłyśmy razem śniadanie. W pewnym momencie Rainbow chciała napić się herbaty i niechcący zawadziła kubkiem o brzeg stołu. Przez to napój odrobinę chlusnął na jej klatkę piersiową i pod szyję.
-No, nie! -Gwałtownie odstawiła kubek z gorącą herbatą i naciągnęła bluzkę nasączoną gorącym płynem z dala od swojej skóry.
Popatrzyłam na nią z lekką rezygnacją i wstałam z krzesła. Podeszłam do niej niezwłocznie
-Ściągnij ją.
Przyjaciółka wykonała moje polecenie i zawiesiła luźną koszulkę na oparciu krzesła. Podeszłam do lodówki i szybko znalazłam kostki lodu. Wyjęłam je i pośpiesznie podbiegłam do Dashki dodatkowo z maścią na oparzenia. Poprawiłam jej krzesło by siedziała na wprost mnie. Normalnie.. to oglądałabym ją całą, nie mogąc oderwać wzroku... Znaczy nie w jakimś dziwnym sensie, po prostu byłabym elastyczna w skupieniu się. A-ale nie czas na to.. heheh znaczy no.. Rzuciłam jej szybkie spojrzenie i dostrzegłam, że aż się skrzywiła. Oparzenia nigdy nie są fajne. Nawet od herbaty. Przygryzłam wargę. Niepewnie pocałowałam ją tam, w okolicy górnej części klatki piersiowej, gdzie wylało jej się najbardziej. Zawsze tak robiłam w przypadku mojej siostry, za każdym razem pomagało i uspokajało ją. Taki odruch. Nie miałam początkowo odwagi by spojrzeć na jej reakcję, więc przez ten czas przygotowałam sobie jedną lodową kostkę. Zerknęłam na tęczową. Siedziała osłupiała i mocno zarumieniona. Gdy przechwyciła moje spojrzenie to odwróciła wzrok. Ja nie wiem... Chyba coś się stało bo między nami jest inaczej..? Nie liczę oczywiście tego, że się zakochałam jak ostatnia kretynka. Nie, nie. Ale coś jest na rzeczy.. hmm. W międzyczasie przyłożyłam jej zimną kostkę do lekkiego poparzenia na mruknęła niezadowolona.
-Shh... spokojnie. Przecież twarda z ciebie sztuka. -Nie oderwałam wzroku od tego co robiłam i kostkę przytrzymałam przez chwilę w tym miejscu. Dopóki się oczywiście nie rozpuściła. Dashka ścisnęła rękę w pięść. Nie wiedziałam, że jest aż tak wrażliwa na takie rzeczy. Nie raz jak wariatka tarzała się w śniegu. Chwyciłam jej zaciśniętą dłoń i pogładziłam ją delikatnie na uspokojenie. Starałam się wszystko robić starannie i delikatnie. Przyłożyłam lód jeszcze do kilku miejsc i nim spostrzegłam, zadzwonił mi telefon, który odebrała moja przyjaciółka, gdyż ją o to poprosiłam. Była to Apple Bloom, która zaniepokoiła się, że jeszcze nas nie ma. Jak się okazało, było już bardzo późno. Skończyłam dokładać ostatnią kostkę i szybko nałożyłam na dłonie maść rozprowadzając ją delikatnie w kilku miejscach.
-Nie za dużo, bo to lekkie oparzenie, ale na tyle by nie dokuczało ci podrażnienie.
Tęczowowłosa obserwowała każdy mój ruch, rozluźniając się całkiem. Po skończeniu podnosząc się z kucnięcia szybko musnęłam jej policzek dłonią.
-Byłaś bardzo dzielna, chodźmy. -Uśmiechnęłam się i puściłam jej zaczepnie oczko. -A, no i bez bluzki nie pójdziesz... -Ściągnęłam moją czerwono-czarną koszulę i rzuciłam przyjaciółce.
-Masz, załóż, nie ma czasu na przebieranki. Musimy wychodzić w tej chwili.
-Poprawiłam odrobinę swoją czarną bluzkę z rockowym motywem, którą dostałam od Sunset. Przejechałam palcami po grzywce, by mi nie przeszkadzała i zarzuciłam kapelusz na głowę. Dash w rumieńcach wstała i tak jak jej poleciłam założyła moją koszulę na siebie. No i oczywiście źle pozapinała guziki. Co ona z tym ma. Szybko zerknęłam na godzinę. Uhh późno... No nic. Podeszłam do niej i odpięłam wszystkie guziki po kolei zanim sama się za to zabrała. Nieśmiało, ale pewnie zaczęłam zapinać je od nowa i dostałam nieodpartego wrażenia, że Dash się na mnie gapi. Zmarszczyłam czoło i zarumieniłam się mocno. Skończyłam, co robiłam.
-Dobra, chodźmy. -Wybełkotałam i zarzuciłam plecak na jedno ramię. Schowałam telefon bo wolałam nie patrzeć na godzinę. Dashie dopiła łyk herbaty, mojej jak się okazało i szybkim ruchem zgarnęła ze stołu klucze. Sięgnęła po ciemno niebieską bluzę i plecak w podobnym kolorze. Ruszyła w kierunku drzwi, a ja sennie powlokłam się za nią.
Szłyśmy razem w kierunku szkoły, co prawda równie dobrze mogłyśmy poczekać na autobus bo i tak nie było już opcji, że zdążymy, ale niewiele myśląc ruszyłyśmy pieszo.
Na samym początku szłyśmy w milczeniu. Poranek był bardzo chłodny, a ja głupia nie pomyślałam, by zabrać bluzę lub sweter. Skuliłam się odrobinę i objęłam swoje ramiona. Brr. W dodatku zawiał teraz niby niewielki, ale chłodny wiatr. Przeszedł mnie zimmy dreszcz, znacznie bardziej wolałam te ciepłe..heheh.. Mruknęłam sobie cicho pod nosem, zmarnowana.
-Zimno ci? -Usłyszłam uroczy, niepewny głos Rainbow
-Em... Tak... Trochę-Zatrzymałam się przy niej -Znaczy no.. nie.. Troszkę .. Tak.. Uh. Dam radę, chodźmy -Ruszyłam dalej lekko niepewnie i nagle poczułam jak coś wylądowało mi na głowe
-Masz, załóż!
-Ściągnęłam materiał z głowy, którym okazała się być bluza przyjaciółki, a ona podeszła i położyła mi rękę na ramieniu
-No, załóż.. -Uśmiechnęła się
Zarumieniłam się lekko i ubrałam jej bluzę na siebie. Była cieplutka i gruba. To było bardzo miłe z jej strony.. Uśmiechnęłam się i szepnęłam
-Dzięki, Dash..
Ona skinęła głową z rumieńcami i uśmiechem.
-To bardzo miłe... -Chciałam by wiedziała, jaka jestem wdzięczna, ale trochę mi się to nie kleiło.
-T-tak..? -Usłyszałam zawstydzony głos magentowookiej gitarzystki, podrapała się po karku i uśmiechnęła lekko.
-Jasne! Bardzo.. -Wzięłam ją nieśmiało pod rękę, bałam się, że może to odrzucić, ale tak się nie stało.
-Nie chcę byś marzła plus rewanż za koszulę.. -Powiedziała tonem brzmiącym jak czuły i pociągnęła mnie odrobinkę bliżej siebie jakby próbując ogrzać.
Szłyśmy tak chwilę i akurat przyszłyśmy na drugą lekcję, którą był w-f. Zeszłyśmy na sam dół budynku i udałyśmy się do szatni w których narazie byłyśmy same przez trwające zajęcia. Zajęłyśmy sobie miejsca po przeciwnych stronach pomieszczenia. Zdjęłam bluzę Dashki i powiesiłam ją na wieszaku. Od razu zrobiło mi się zimno i się zatrzęsłam z utęsknieniem zerknąwszy na zagrzane ubranie. Brrrr.. Zanim zdążyłam zdjąć bluzkę i założyć tą na wf, poczułam za sobą falę ciepła i jak ktoś mnie obejmuje od tyłu. Co do...
-Rainbow... -Zaczęłam czerwona- Co ty robisz... heh...
-Miałaś nie marznąć.. -Odparła wtulając twarz w moje ramię.
Ja jeszcze bardziej spaliłam buraka.. Uh to było odrobinkę uciążliwe.. heheh... Ale uh.. jej ciepło jak przechodziło na mnie było tak przyjemne..
-Grzejniczek...-Mruknęłam czule
Zachichotałam cicho ciesząc się tą chwilą. Stałyśmy tak dłuższy moment. Ona wciąż wtulała się we mnie nadawając mi ciepła. Ja stałam na maxa rozluźniona i zadowolona. Byłam mocno zarumieniona i zamknęłam oczy wzdychając spokojnie. Jakbym umiała mruczeć to byłby niezły koncert teraz hah. Nagle przerwało tę chwilę gwałtowne otwarcie drzwi i wejście całej gromady dziewczyn z naszej klasy, w tym naszych przyjaciółek. My odskoczyłyśmy szybko od siebie i zaczęłam się przebierać jak gdyby nigdy nic, spalona na twarzy. Rainbow zaczęła przebierać spodnie, gdyż bluzkę miała już przebraną w momencie przytulenia. Patrzyła w podłogę z czerwonymi policzkami. W pewnym momencie poczułam na sobie czyjeś spojrzenie i z bluzką przeznaczoną na wf w rękach popatrzyłam w moje lewo.
-Hm..?
-Ty wiesz co -Sunset Shimmer uśmiechnęła się zadowolona i zrobiła charakterystyczny ruch brwiami co tylko jeszcze bardziej mnie zawstydziło. Ubrałam bluzkę nie odpowiadając, a ona zachichotała cicho, tak, że chyba tylko ja to usłyszałam.
***
Mówiłam już kiedyś, że nie cierpię być zazdrosna? Na w-f'ie graliśmy w nogę na boisku szkolnym. Akurat miałam zmianę z Fluttershy i musiałam chwilę siedzieć bo w mojej drużynie było więcej osób. Rainbow oczywiście, z wielką gracją i ze świetnymi umiejętnościami wrąbała nam gola i moja drużyna przegrywała. Ale nie, nie chodzi mi o to, cieszę się, gdy strzela gole, uwielbiam widzieć jej radość przy tym.. Drażniło mnie za to, zachowanie mojej kuzynki, która zachowywała się dość dziwnie nawet jak na siebie. Ciągle darła się na bramce rzeczy typu "Dajesz Dashie!", "Dashie gola!" I te de i te pe ugh! Kopnęłam kapsel na trybunach i warknęłam sama do siebie. Plus jeszcze gdy tęczowowłosa strzeliła gola, ta olała swoją pozycję na bramce, przybiegła do niej i wskoczyła na nią piszcząc z radości. Wrrr! Oczywiście Rainbow Dash musiała ją przytulić i akurat tylko ją a z resztą wymieniła tylko kilka słów czy coś, nie słyszałam.. Ściskała ją do siebie z taką, ugh, radością, że nie mogę! Nagle usłyszałam głos trenera, który zadarł się, że koniec, uf... Podbiegłam do grupy. Kilka osób wiwatywało nad Dashką, a ta nadal się ściskała z Pinkie Pie. Jednak to co zobaczyłam, zdziwiło mnie, różowowłosa obdarowała mnie szybkim spojrzeniem z uniesieniem brwi. Hm.. czy ona.. Zachowuje się jakby ze mną rywalizowała.. Nieważne.. Wydaje mi się..
W końcu, po kilku chwilach udało mi się przedrzeć do Dash, by jej pogratulować udanej rozgrywki. Zerknęłam zza ramienia na kuzynkę, która bacznie mnie obserwowała i uśmiechnęłam się. Pocałowałam Dashkę czule w policzek i ją przytuliłam krzycząc różne pochwały i jaką to wspaniałą przyjaciółkę mam. Ona mnie objęła chichocząc i ruszyliśmy wszyscy do szkoły. Zerknęłam szybko za siebie i zobaczyłam poddenerwowaną minę kuzynki, która pomimo szybkiego uśmiechnięcia idealnie zdradziła swoją prawdziwą reakcję. Oczy nie kłamią.. Zawsze to powtarzam, heh.. Dumnie weszłam do środka z obejmującą mnie Dashie u boku.
Wygląda na to, że między mną, a Pinkie Pie rozpoczęła się rywalizacja o względy tęczowowłosej... Nie mam co do tego dobrego przeczucia... Co jak co, ale my dwie się nigdy nie kłócimy...
_____________
Miłej części dnia w której ktoś to czyyyta 👌
*tryb Fluttershy włącz*
Może być taki rozdział..?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro