Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9. Słodkie słówka i.... zdziwko?

{Perspektywa Applejack}

Nie uśmiecha mi się rywalizacja z Pinkie, zawsze dogadywałyśmy się świetnie.. Ale nie mogę po prostu odpuścić, nie teraz, nie po tych ostatnich chwilach.. Kocham Rainbow.. A jeśli ona też, to mamy poważny problem... Bardzo poważny... Westchnęłam głęboko i przekręciłam się na bok. Leżałam w sadzie przy drzewach. Uspokajało mnie przebywanie tutaj, więc często z tego korzystałam.

-Och.. Dashie.. heheh... Głupolku.. -Myślałam o mojej przyjaciółce... i o obiekcie westchnień jednocześnie hyh... Jejciu jak ja się mogłam w niej zabujać... Ale no, tak bym chciała powtórzyć te ostatnie chwile... odwzajemniła mój pocałunek, a to przytulnie w szatni... Niby nic takiego... Ale jednak... Oh.. Nie zachowywała się tak nigdy .. Od jakiegoś czasu odrobinę się zmieniła.. myślę, że na lepsze.. To musi coś znaczyć! W tym momencie gwałtownie się zerwałam, a kapelusz opadł mi na oczy. Poprawiłam go z westchnieniem. Heh... Tak bym chciała być z nią teraz... Móc patrzeć na nią przy zachodzącym świetle słońca. Magenta bardzo ładnie gra z tym światłem, więc jej oczy wyglądałyby piękniej niż zwykle... Po kilku chwilach zdecydowałam się do niej zadzwonić, może teraz ona wpadnie na noc..? Wybrałam powoli numer, który przez te wszystkie lata znałam już na pamięć i nacisnęłam słuchawkę. Przyłożyłam swój czarny telefon do ucha czekając, aż odbierze. I jeśli w ogóle odbierze.. Czasem zdażało się, że nijak nie dało się do niej dodzwonić. Odczekałam kilka chwil, a sygnał połączenia trwał w moich uszach. Nagle usłyszałam jej nagranie głosowe, które ma wgrane i odtwarzane za każdym razem, kiedy jest poza zasięgiem sieci, czy też ma zajętą linię. "Siema! Tu Rainbow Dash! Czekaj w kolejce, mam mnóstwo fanów, hah! No chyba że należysz do moich przyjaciółek... to wtedy też czekaj lub oddzwoń później!" Uśmiechnęłam się i przewróciłam oczami

-Tęczowowłosa krejzolka.. -Mruknęłam i oparłam się o drzewo z lekkim utęsknieniem patrząc w niebo. Oddzwoni.

{Perspektywa Rainbow Dash}

-Hah, dziękuję, Pinkie.. Który już raz mam to powiedzieć -Zachichotałam głośno wylegując się na hamaku na balkonie. Od półtorej godziny gadałam z różowowłosą, która jak się okazało interesuje się piłką! Dziwne, że nie powiedziała mi tego wcześniej... Ale może jej się nagle spodobała, też możliwe.

-Nie musisz przecież mi dziękować, ja tylko jestem pod wrażeniem jaka jesteś zdolna... I z jaką gracją strzelasz i biegasz i w ogóle, Dashie... -Po drugiej stronie linii usłyszałam jej piskliwy chichot, podobało mi się jak o mnie mówi.. w ogóle lubię pochwałki, hehe.. -Mów dalej, Pinkuś.. -Cmoknęłam jej przez telefon - Chętnie posłucham..

-Oh.. Nie musisz powtarzać, moja ty cudowniutka atletko... Taka wygimnastykowana...

Zachichotałam ponownie mocno się rumieniąc.

-A ta sylwetka... I ruchy... No wow'ie... Hihi...

O jejusiu, na chmurkę, ale zaczynałam się palić... Dodatkowo chichotałam słodko jak dzieciak.

-A wiesz co jeszcze zapiera dech w piersiach..? -Szepnęła cicho dziwnym tonem. Brzmiał w pewnym sensie nawet zalotnie.. Uu... Hahah...

-Co..? -Mruknęłam zadowolona i z lekką nutą zachęcenia do telefonu

-Jak twoje włosy falują na wietrze i iskrzą się w świetle słońca... O, albo jak pada deszcz, a ty się przed nim nie zakrywasz, tylko unosisz głowę do nieba a woda całkiem cię moczy i spływa po tobie milion kropelek...

Mocno się zarumieniłam. Wychodząc prawie poza skalę rumieńców. Wow... Ona chyba śledziła każdy mój ruch...

-Wiesz, Pinkie... Jestem pod wrażeniem.. i wow.. hah... Chyba się przez ciebie zarumieniłam...

-A, zapomniałam powiedzieć.. że mam ochotę cię wtedy normalnie schrupać.. heheheh... -Zachichotała nerwowo ale czułam, że korciło ją by to powiedzieć.

-Oh... -Pisnęłam do telefonu i zakryłam twarz dłońmi. Rozmasowałam piekące policzki i zadrżałam. Coś dziwacznego mi się stało. Zwinęłam się mocno i policzki mi się paliły, środek mnie tak samo.

-Jesteś tam, Dashie...? -Usłyszałam jej zalotny ton. Nie miałam wątpliwości... ona normalnie ze mną flirtrowała... A mi się to mega podobało...

{Perspektywa Applejack}

Hm.. dziwne.. Od trzech godzin z hakiem Dash nie daje żadnego znaku życia, zaczynałam się niepokoić lekko.. Ta, wiem, nie jest dzieckiem... Plus.. Dash to Dash..uh.. Może poszła nogę poćwiczyć albo siatkę... Czy coś.. Może napiszę do niej i przeczyta w wolnej chwili.. Dotknęłam ikony wiadomości i od razu pojawił mi się panel z ostatnimi wybieranym kontaktami. Weszłam w sms'y z przyjaciółką i zaczęłam pisać:

Ja: Hejaa, Dashka, jak będziesz mieć chwilę to oddzwonisz? 😜

Nie oczekiwałam odpowiedzi w sumie... Chciałam po prostu wiedzieć czy wszystko ok... Westchęłam i zsunęłam sobie kapelusz na oczy. Oparłam wygodniej o pień i zamknęłam oczy by się zdrzemnąć dla zabicia czasu.

{Perspektywa Rainbow Dash}

-Wiesz.. Pinkie... brzmisz jakbyś była zakochana.. ha.. hahaha.. -Zachichotałam nerwowo leżąc do góry tyłkiem, przeczuwałam co odpowie i nie myliłam się..

-A może jestem..? Dla takiej nieziemskiej dziewczynki ciężko nie stracić głowy.. hihi... -Dziewczyna zachichotała poraz chyba setny

-Oh... wiesz... Podoba mi się jak tak mówisz... -Spaliłam się, a motylki zaczęły użądzać wyścigi.. oddech też mi przyspieszył i nie byłam w stanie uleżeć w miejscu.

-Kręci cię to, hihi? -Szepnęła już wyraźnie zalotnie

-M-może... -Zająknęłam się i szepnęłam cicho odpinając bluzę z gorąca

-A ty kręcisz mnie... mrr... Dashuniu...

-Heheh.. -Zachichotałam nerwowo nie wiedząc co powiedzieć.

Trwałyśmy  chwilę w niezręcznej ciszy, którą w końcu udało nam się jakoś przerwać. W końcu wydusiłam

-Pinkie... Ja...

A w tej samej chwili, kiedy to powiedziałam, ona szepnęła

-Dashie, ja....

Ponownie nastała niezręczna cisza i przygryzłam wargę, tracąc całą pewność siebie.

Po kilku chwilach Pinkie na szczęście wybrnęła z całej sytuacji

-A...Co robisz..?

-A... wiesz.. Heheh.. Palę się i leżę na hamaku na balkonie..

-Jejuśku, dlaczego się palisz?!

-Eee...heheh... -Zachichotałam nerwowo -Wiesz no.. po tym co heh...

-A... hihi... Kontynuować? Ślicznotko..?

-Uh... Pinkuś... Co ty tak....

-Co ja tak? Co ja tak?! Dashie jesteś najpiękniejszą osóbką jaką w życiu widziałam!!! I okropnie mi się podoba w tobie mnóstwo rzeczy!

-Oj... -Zachichotałam zburaczkowana zwijając się mocniej. Postanowiłam się odpłacić.. bo dlaczego by nie?
-No Pinkuś... Ale ty też jesteś niczego sobie... -Cmoknęłam jej do telefonu - Taka słodka, wiecznie roześmiana, głupiutka Pinkuś... Hyhy... -Zamruczałam jej jeszcze kilka pochlebnych słówek do telefonu i nim spostrzegłam obie nadawałyśmy na tych samych falach otwarcie ze sobą flirtrując. Dodam też, że byłam tym zafascynowana...

{Perspektywa Applejack}

Zaspana uchyliłam oczy bo poczułam na twarzy mokry język.

-Winona... Oh.. Przestań.. -Ziewnęłam i usiadłam a kapelusz opadł mi na oczy razem z grzywką. Poprawiłam włosy i kapelusz przesunęłam wyżej. Oparłam się o pień i zerknęłam na godzinę telefonu.

-Ojć... Trochę mi się pospało.. Miało być 15 min a było prawie półtorej godziny... Eh... Czaaasem trzeba. Ziewnęłam ponownie i znów rzuciłam okiem na ekran telefonu, po Dashci nie było śladu.

-A.. może po prostu się do niej przejdę i zerknę czy wszystko ok? -Powiedziałam do mojej psiej towarzyszki na co ta szczeknęła kilkukrotnie

- W porządku.. -Wstałam i się lekko przeciągnęłam nabierając świeżego powietrza i słodkiego zapachu sadu.

-Idziesz ze mną, piesku? -Uśmiechnęłam się

-Woof, woof! -Usłyszałam radosny szczek i border collie zrobił wokół mnie dwa kółka machając radośnie ogonem

-Widząc twój zapał.... lepiej wezmę rower... -Zachichotałam i ruszyłam biegiem przez sad.

Szybko biegłam między drzewami w jednej ręce trzymając kapelusz.  Tu to dopiero można poczuć wolność! Przeskoczyłam niewielki potok i wbiegłam na wysokie wzgórze. Wdrapałam się na zwalony pień drzewa i zerknęłam przed siebie. Wiatr rozwiał moje blond włosy rozwiązując je. Zachichotałam i krzyknęłam swój ulubiony kowbojki okrzyk. Hah... To było tak cudowne uczucie! Lekko dysząc usiadłam na zwalonym pniu, na gałęzi nad ziemią. W tej części sadu były także inne drzewa, nie owocowe. Westchnęłam z upodobaniem. Przede mną, już całkiem niedaleko było widać centrum farmy. Uśmiechnęłam się. Kocham to miejsce.

Po nabraniu kilku oddechów zeskoczyłam z pnia i zrobiwszy fikołka stoczyłam się ze wzgórza. Obróciłam się i dojrzałam Winonę jak przechyla łebek i robi niepewną minę najpewniej zastanawiając się jakim cudem znalazłam się nagle kilka metrów dalej.

-Dalej, mała, do domu! -Machnęłam do niej ręką i puściłam się biegiem.

Sprawnie omijałam jabłonie co jakiś czas odwracając się by sprawdzić czy mój pies za mną podąża. Ta za każdym razem wesoło do mnie szczekała będąc zaraz za mną.

Zanim się obejrzałam byłyśmy już przy stodole. Wskoczyłam na dużą skałę i podciągnęłam się na gałęzi drzewa rosnącego obok. Sprawnie weszłam wysoko na gałąź i z niej skoczyłam na wierzchołek dużej dwukółki (taka przyczepa rolnicza z dwoma kołami jakby ktoś nie wiedział) z górą siana, która stała przy stodole. Obok zaraz, w jej ścianie była odrobinę wyłamana deska, którą swojego czasu miałam zamienić na inną, ale uznałam, że za bardzo mi się ten skrót przydaje, żeby go usuwać. Po prostu za każdym razem naciągam ciut słomę przez co z dołu nie widać by ta deska była uszkodzona więc babcia czepiać się nie będzie! Ha!

Doszłam do niej przy okazji wpadając w tak zwaną "sianową zaspę". Rozglądnęłam się czy ktoś idzie i odchyliłam złamaną deskę. Wcisnęłam się do środka i nuż znalazłam się w ciemnej stodole.  Zachichotałam do siebie i ruszyłam w kierunku światła, które dobiegało z uchylonych drzwi. Wychyliłam się z góry siana i spoglądnęłam w dół. Na dole, na twardym podłożu nie było ani trochę siana, co postanowiłam zmienić. Przytrzymałam się dłońmi starego, grubego, drewnianego filara i nogami zaczęłam spychać siano na dół, tym samym organizując sobie miękkie lądowanie. Był w tym rzecz jasna jeszcze plus inny, a mianowicie, jak trzeba było nakarmić krowy i konie wystarczało nabrać siana z tej kupki a nie sięgaaaać niewiadomo gdzie widłami. Uśmiechnęłam się zawzięcie do siebie. Cofnęłam się kilka kroków, wzięłam rozbieg i.........  wdepnęłam w kurze jajko.

-No, serio?! Co te kury mają z tym sianem! -Westchnęłam podirytowana ale zaraz się zaśmiałam przewracając oczami. Zawsze prawie w to włażę.. hah.. Odgarnęłam siano i ujrzałam jeszcze trzy jajka. Hm.. trzeba będzie je przetransportować do domu.. Wyciągnęłam swoją bluzkę z krótkich jeansów i naciągnęłam ją lekko. Położyłam na niej jajka, które zawinęłam w bluzkę, której końcówkę wzięłam do ust. Ok, będzie dobrz. Chwyciłam się filara jeszcze raz i zepchnęłam więcej siana. Na dole piętrzyła się już całkiem pokaźna kupka.  Wyjęłam jajka i delikatnie zrzuciłam je tam, gdzie siana było najwięcej. Na moje szczęście wszystkie wylądowały w całości i blisko siebie. Wypuściłam bluzkę z ust i sama skoczyłam miękko lądując w sianie obok.  Wzięłam jajka do bluzki tak jak wcześniej i się uśmiechnęłam. Uchyliłam drzwi stodoły i z lekkim zawiedzeniem, że nie mogłam kontynuować moich wspinaczek, ruszyłam do domu, który stał zaraz obok stodoły. Łączyła te dwa budynki gruba belka, której bok zwrócony do nieba był mocno ścięty, przez co nie był zaokrąglony z tamtej strony. Często przechodziłam po tym wprost do mojego pokoju, którego okno było zaraz obok. Tutaj jest mnóstwo takich fajnych przejść. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Postawiłam jajka tam gdzie zwykle i wytarłam swojego buta, ubrudzonego w jednym z nich. Poszłam na górę by się przebrać i kiedy zobaczyłam siebie w lustrze to zaniemówiłam. No, nieźle... Cała w sianie i korze drzewa... hm.. a to chyba błoto jest.. Popatrzyłam na swój brudny nadgarstek i zachichotałam. O jejku... Dobra, szybki prysznic. Wzięłam kilka ciuchów i weszłam do łazienki szybko doprowadzając się do porządku. Jeju, dobrze, że mnie nikt spoza farmy tak nie widział..hah..

Po paru chwilach wyszłam i westchęłam. Dobrze jest się przepłukać, jestem czyścioch, ale nie mam nic przeciwko pracy w terenie, hehe.. Rzuciłam okiem na ekran telefonu. Dalej nic.. A może Rainbow się o coś na mnie obraziła..? Cóż.. Zaraz zobaczę.. Przejechałam niepewnie palcami po swoich włosach i schowałam telefon. Zbiegłam po schodach i minęłam duże lustro. Cofnęłam się by zobaczyć czy wyglądam ok. Czarne jeansy z dziurami na kolanach plus czarna bluzka na ramiączkach i luźna czerwona koszula w kratę.. Na włosach czerwona bandana i czarne vansy na dole hyh. Jest dooobrze. Wzięłam klucze od domu i wyszłam żwawo z budynku. Wyprowadziłam rower ze stodoły i wsiadłam na niego. Zagwizdałam na palcach przywołując Winonę, która zaraz pojawiła się obok mnie. Minęłam bramę i ruszyłam przed siebie. Po kilku chwilach wyścigów z Winoną znalazłam się pod niebieskim domem Dashki. Jechałam tutaj na pamięć... heh.. Pomachałam radośnie do mamy przyjaciółki i wykrzyknęłam powitanie

-Dzień dobry, pani Whistles-Dash!

-Ooo, dzień dobry, Applejack! -Drobna kobieta podeszła do mnie i uścisnęła moją dłoń życzliwie -Rainbowka jest na górze, u siebie w pokoju

-Dziękuję! -Uśmiechnęłam się promiennie i dostrzegłam włączonego węża ogrodowego - Porządki?

-Tak, trochę tak -Westchnęła mama Rainbow -podlewam

-Może pomóc..? -Spytałam z troską

-Dziękuję, kochanie, jeszcze daję radę, leć do Rainbow..

Pożegnałyśmy się i ruszyłam do domu przyjaciółki przy okazji mijając jej ojca, któremu tak samo życzyłam dobrego dnia.

-Dobrego, droga Applejack -Uśmiechnął się i mnie minął.

Wbiegłam na górę po schodach i weszłam do pokoju przyjaciółki, który był uchylony dość szeroko. Dostrzegłam jej tęczowe włosy na balkonie i postanowiłam do niej pójść.

{Perspektywa Rainbow Dash}

-Oh.... Miluuutko mi hyhy -Radośnie zachichotałam do telefonu

-I dobrze! To powiedz mi teraz ty... Znałaś kiedyś jakąś osóbkę, która była dla ciebie ogromnie ważna... i cenna.. i wyjątkowa...? -Usłyszałam podekscytowany głos różowowłosej

I wtedy, kiedy już miałam odpowiedzieć jej, że nie wiem, dostrzegłam Applejack, jak weszła do mnie na balkon. Równo z tym jak wyszła na zewnątrz wietrzyk rowiał jej włosy. Obejrzałam ją dokładnie, a głos Pinkie totalnie przechodził przez moje uszy niezauważony, kiedy domagała się mojej uwagi

-To jak, Dashie, znałaś..? -Szepnęła niecierpliwie

Ja nie zwróciłam uwagi na nią i patrzyłam na Apple z podziwem. Wow... Wyglądała.. Tak.. fajnie..

-Applejack.. ? -Szepnęłam niefortunnie do słuchawki i upuściłam telefon, który upadł mi na hamak, z którego po sekundzie wstałam.

{Perspektywa Pinkie Pie}

-Znałaś kiedyś jakąś osóbkę, która była dla ciebie ogromnie ważna... i cenna.. i wyjątkowa...? -Rzuciłam podekscytowana  i mocno nakręcona do Dashki -Hm?

Cisza. Nie było słychać odpowiedzi, ale słyszałam jej oddech bo miałam włączony głośnik. To oznaczało, że wciąż była przy telefonie.

-Ej..?

Cisza. Odczekałam jeszcze kilka chwil i postanowiłam znów zagadać

-To jak, Dashie, znałaś..?

Znów nie otrzymałam odpowiedzi, znaczy od razu. Po kilku sekundach doszedł  do mojego ucha głos tęczowowłosej

-Applejack...?

Zatkało mnie. Applejack?! Serio?! Uhhh... A-ale jak to.. uhhh..! Poczerwieniałam ze złości i zazdrości. Przez chwilę próbowałam jeszcze zwrócić uwagę Dash, ale totalnie mnie olała! Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. Poddenerwowana zdecydowałam się iść coś upiec, dla uspokojenia..

___________

Trutu tu tu
Nie ma AppleDash za bardzo😞😒 Ale zapychacz do książki musiał być!

Ale normalnie, 2h wymyślałam tytuł i dalej nie wymyśliłam, lel 😒😒

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro