Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18. Butelka przepełniona wrażeniami.

Wielkie dzięki za pomoc, LemonDuck7! 💕🦆
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

{Perspektywa Applejack}

Środa. Mehh to był długi dzień. Wreszcie byłam po lekcjach i pracy. Mogłam się wyluzować. Akurat siedzieliśmy z Big Mac'kiem i chorą Apple Bloom u mnie w pokoju i graliśmy w grę multiplayer na fonach. Teraz akurat apokalipsa i te sprawy. Ja byłam z siostrą wywalona na łóżku, a nasz brat obok. Nasza rozgrywka trwała już dłuższą chwilę i zaczynało się robić gorąco, gdyż zapadł w grze zmrok, co równa się z falą zombie na mieście. Już z bratem zaczęliśmy się przygotowywać na starcie ze zgrają, w grze zrobiło się mroczniej niż zwykle i było słychać chraboczący oddech nadchodzących postaci. Głos dudnił głośno w mojej słuchawce nausznej. Miałam założoną jedną, po to by móc kontaktować się z siedzącym obok bratem. Apple Bloom oparła się o moje ramię i patrzyła uważnie na to co miało się wydarzyć. Wszyscy troje zamarliśmy w bezruchu gotowi na prawdziwą rzeeeeź, kiedy poof wlazła babcia z miotłą. Ta to ma wejście. We trójkę dostaliśmy zawału przez sytuację w grze i nasze telefony frunęły w powietrze.

-Ej wy dwoje! -Zwróciła się chrypiącym głosem do mnie i brata. Już myślałam, że dostaniemy zmiotką za lenienie się, ale babcia wypaliła czymś totalnie odkręconym

-Skoro gracie to jesteście gotowi na nasze targi? -Zmrużyła oczy, tak jakby nas nie dowidziała.

-J-jakie targi..? -Zgasiłam ekran mojego telefonu i usiadłam zdziwiona. Apple Bloom dyskretnie zgarnęła mój telefon i odpaliła grę z powrotem, cwaniara, kiedyś też będzie ścigana przez babcię. Zerknęłam na Big Mac'ka a on wzruszył ramionami.

-Nu, te targi żywnościowe o których wam ostatnio mówiłam -Ględziła staruszka.

-Babciu, nic nam nie mówiłaś.. -Zaczęłam powoli bojąc się jej reakcji.

-Jyyyyyyy -Zaskrzypiała - Oczywiście, że wam mówiłam. Applejack, u licha, nie mam sklerozy - Babcia Smith machnęła ręką i odwróciła się do wyjścia - Wyjeżdzamy za tydzień, im wcześniej tam będziemy, tym te targi bardziej nam się opłacą.

Kiedy zostaliśmy sami, wymieniłam z bratem zdziwione spojrzenia. Potem popatrzyliśmy na naszą siostrę. Ona z zapałem usiłowała grać, wyczuła nasze spojrzenia i szybko na nas popatrzyła. W tle było słychać jak zombie zżera moją postać. Eh Apple Bloom... Dziewczynka wzruszyła ramionami tak samo zdziwiona jak my, nie wiedziała nic o żadnych targach. Mimo wszystko postanowiliśmy się spakować, ale wpierw się upewniliśmy. No i rzeczywiście, za tydzień i dwa dni miały rozpocząć się targi żywnościowe. Fajnie, że babcia nam w ogóle o tym powiedziała, termin był ustalony od miesiąca, eh... Więc nie było wyjścia, zaczęliśmy się pakować i robić rozpiskę na resztę tygodnia.

***

Następnego dnia zasuwaliśmy już od samego rana. Wiedziałam, znając nasze wyjazdy, że cały ten tydzień będzie tak wyglądał. Wspólnie z bratem zajmowaliśmy się farmą od piątej rano, równo pracując w pocie czoła. Kiedy udało mi się na chwilę wyrwać od roboty, włączyłam telefon i weszłam w moją i moich przyjaciółek konwersację. Zdjęłam swoje farmerskie rękawice i zaczęłam pisać:

Yo, dziewczyny. Nie będę mogła się z wami spotykać przez jakiś czas, bo dosłownie kilka godzin temu dowiedziałam się, że lada chwila jadę na targi rolnicze czy tam żywnościowe i muszę się do nich pomóc przygotowywać... Także w szkole też mnie nie będzie. Buziaki i do zobaczenia 💕🍎

Nie czekając na odpowiedź, prędko włączyłam snapa i wysłałam jednego do wszystkich osób, z którymi utrzymuje przez niego kontakt. Napisałam, że nie będzie mnie przez dobry miesiąc. Zgasiłam ekran i rzuciłam telefon na moje rzeczy leżące przy jabłoni. Wracam do roboty.

***

I tak zleciały mi kolejne dwa dni, byłam tak zajęta przygotowaniami, że w zasadzie tylko spałam, śniadanie, robota. Te targi rzeczywiście miały wielką wagę.

Wieczorem udało mi się skończyć wcześniej. Zmęczona i już po kąpieli usiadłam przy kuchennym stole i zaczęłam sprawdzać powiadomienia. O, nawet Dust Runner napisał, eh, chłopie.. Słabą sobieś koleżankę wybrał do rozmów, bo nie bardzo ma czas na tyłku siąść hah. Odpisałam mu i pisaliśmy dłuższą chwilę o różnych pierdołach. Po wyjeździe zaproponowałam mu spotkanie, na które się bez wahania zgodził. Fajno. W następnej kolejności weszłam na naszą grupę. O, mało pisały od mojej wiadomości. Przeleciałam wzrokiem po ich rozmowach i natrafiłam na wiadomość Sunset w której mnie oznaczyła. Zaproponowała nocowanie dla naszej siódemki u niej w mieszkaniu, takie na przeddzień mojego wyjazdu. Uh, cała Sunny, miło.

Wszyscy jednogłośnie się zgodzili, nawet Pinkie. Byłam miło zaskoczona, serio nie chcę z nią wojować... Po chwili do rozmowy dołączyłam się i ja. Jutro była sobota i myślę, że uda mi się do nich wyrwać, tak też napisałam. Dziewczyny prawie od razu dodały serduszkowe reakcje do rozmowy, a Sunset pod spodem napisała szczegóły nocowania. Uff, dobrze będzie się wyrwać od przygotowań.. chociaż na trochę.

***

W sobotę o dwudziestej miałyśmy się wszystkie spotkać u ognistowłosej. Dzwoniłam wcześniej do Dash, czy nie chce iść ze mną, bo obie mamy po drodze, ale tęczowowłosa nie odbierała. Pewnie była zajęta. Nie wydzwaniałam do niej przesadnie i poszłam sama, by się nie spóźnić.

Spokojnie przemierzałam dzielnicę spowitą półcieniem wieczoru. Było dość wcześnie. Chyba przesadziłam z tym nie spóźnianiem się, bo do umówionej godziny pozostało więcej niż trzydzieści minut. Słuchając muzyki dowlekłam się do mieszkania Sunset. Postąpiłam trzy schodki i stanęłam na miniaturowym ganku.. czy bardziej podeście. Wyciągnęłam dłoń z kieszeni i zapukałam do drzwi. Dość szybko zostały otwarte. Z półmroku wychyliła się rockmanka z szerokim uśmiechem. Przytuliła mnie i zaprosiła do środka. Weszłam do salonu i na środku zobaczyłam przygotowane siedem legowisk, były dosyć oryginalne, hehe. Oprócz nich była tam Fluttershy i Twilight. Czyli nie tylko ja przyszłam wcześniej. Dziewczyny wesoło mnie powitały, a Sunset wychyliła się zza niewielkiego barku.

-Ej, AJ, chcesz coś do picia? Napój, herbata? Jabłkowaaa?

-Hah, tia, Sun, poproszę.

Usiadłam wygodnie obok Twilight i razem z Shy zaczęłśmy gadać. Opowiadałam im o moim nagłym wyjeździe, kiedy dosiadła się do nas Sunset, później przyjechała Rarity.. byłyśmy prawie w komplecie. Ta.. prawie...

***

Była już prawie dwudziesta pierwsza, a Rainbow Dash i Pinkie Pie ani widu ani słychu.. Coś mi tu bardzo nie pasowało. Z resztą dziewczyn owszem, było fajnie, dużo gadałyśmy i w ogóle. Ale niepokoiło mnie czemu tamtych dwóch tyle nie ma... Nie chciałam się tak czuć. Uh.. W końcu wstałam z naszego kółka i udałam się z kubkiem do niewielkiej kuchni z zamiarem zaniesienia go.
W rzeczywistości miałam tam jeszcze herbatę i to dosyć ciepłą. Chciałam po prostu na moment pobyć sama. Odruchowo włączyłam czajnik by dorobić ciepłego napoju. Wtem dołączyła do mnie Sunset

-Niepokoisz się, że nie ma jeszcze Rainbow? -Zaczęła i wyjęła z szafki otworzoną paczkę wafelków.

-Ym.. Tak trochę, heh.. Wiem, nie powinnam.. i tak dalej.. -Popatrzyłam przez okno i odrobinę oparłam się o blat.

-Nie, no, nie dziwię ci się -Zaczęła wykładać wafelki na talerz - Sama się zastanawiam czemu ich jeszcze nie ma.. -Westchnęła i popatrzyła na mnie.

-Uhhh no właśnie! Ich... Dlaczego akurat ich.. -Zmarkotniałam jeszcze bardziej. Skrzyżowałam ręce na piersi i odwróciłam wzrok. Napewno wyglądałam teraz jak dzieciak, któremu odmówiono kupna ulubionej zabawki.

-Hej, AJ, napewno wszystko w porządku -Ognistowłosa położyła dłoń na moim ramieniu -Nie przejmuj się.. Z resztą zobaczymy jak przyjdą.. -Uśmiechnęła się z troską i pogłaskała mnie po ramieniu. Po chwili odsunęła się i zabrała za dokładanie innych przysmaków. Jej słowa trochę podniosły mnie na duchu i poczułam się lżej.

Westchnęłam i napiłam się dorobionej herbaty. Po jakoś dziesięciu minutach popijania herbaty i słuchania gwizdania Sunset obie usłyszałyśmy nagłe ożywienie w salonie. Razem wychyliłyśmy się zza ściany kuchni by sprawdzić przyczynę takiego pobudzenia towarzystwa. Okazało się, że panny spóźnialskie przyszły razem.. Jednocześnie.. Heh.. Nie no.. Też się przyjaźnią.. I tak dalej... Dash nie musi tylko ze mną wszędzie przychodzić.. yh... Poczułam powolny, wszechogarniający mnie smutek.. To głupie.. Ja tylko chciałam przyjść z nią razem.. i teraz wariuję.. No ale nie wypadało się nie przywitać. Pomachałam im i lekko uśmiechnęłam, na nic więcej nie było mnie stać. Obie wyglądały na zadowolone z faktu, że znalazły się tu razem i jednocześnie..

Kilkanaście minut później, gdy pomogłam poprzynosić Sunset jedzenie, usiadłyśmy wspólnie w kółku i gadałyśmy o różnych sprawach. Tak się to potoczyło, że udało mi się wyluzować. Chciałam usiąść obok Dash, ale między nas szybko wepchnęła się Pinkie Pie. Nie chciałam psuć wieczoru i to odpuściłam. Eh...

-Dziewczyny, a może zagramy w butelkę, co wy na to? -Sunset wyciągnęła zza siebie szklaną butelkę po coca-coli -Może być zabawnie.

Uśmiechnęłam się. Tak, to może być ciekawe..

-Świetny pomysł! -Wypaliła Pinkie Pie pochłaniając babeczkę zrobioną przez Shimmerkę. Zachichotałam widząc reakcję.. czasami wkurzającej.. heh.. kuzynki... Tia.. I przyjaciółki.

Grałyśmy już jakąś chwilę, kiedy zakrętka butelki wypadła na Rainbow Dash. Sunset kręciła, więc na czworaka przysunęła i pocałowała tego tęczowowłosego czubka w czoło.

-Twoja kolej -Dodała wracając na miejsce.

Wszyscy popatrzyliśmy na tęczowowłosą, która wyraźnie była zbita z tropu i zaczęła się niepewnie rozglądać. Wzrok zatrzymała na... chyba moich dłoniach i wtedy nagle zadarła głowę do góry

-Y-ym... Prawda.. Więc Applejack ma najgładszą skórę ze wszystkich osób jakie znam..! -Wydukała jakby była wyrwana z wielkiego zamyślenia.

-Ym, c-co? -Ja i Pinkie wymamrotałyśmy równo. Tylko, że ona była zaskoczona raczej negatywnie. Rarity i Fluttershy zaczęły słodko chichotać, a Sunset i Twi wymieniły się spojrzeniami. No a ja... jak to ja.. zarumieniłam się mocno. Wtem nagle Dash walnęła sobie w twarz.. facepalma jak mniemam.. Aj, aj, aj... Nie mogąc się powstrzymać zachichotałam razem z resztą.

-A może zobaczymy czy Applejack serio ma taką gładką skórę? -Fluttershy szepnęła nieśmiało, ale żartobliwe.

No i oczywiście skończyło się tym, że wszystkie przystały na jej propozycję. Przytuliłyśmy się grupowo, nawet Pinkie dołączyła.

-Dash, ta gra polega na tym, że kręcisz butelką i osobę, którą wylosujesz musisz pocałować. Jak kto woli może całować w policzek, a dla odważniejszych jest pocałunek w usta -Kiedy maniaczka rocka skończyła mówić popatrzyła w moim kierunku. Cuu ona sugeruje...

-Znam zasady! Po prostu się zamyśliłam i popitoliłam gry! -Dash warknęła lekko, czerwona na buzi, a my zachichotałyśmy. Następny ruch należał do niej.

Atletka położyła dłoń na butelce i mocno ją zakręciła. Wirowała chwilę, aż w końcu zwolniła, minęła każdą z nas po kolei, mnie też.. i zatrzymała się zaraz obok. Na przeciwko różowowłosej Pinkie Pie. W tym momencie poczułam w środku siebie narastający cierń i złość. Przełknęłam ślinę i popatrzyłam na przyjaciółki. Dash popatrzyła na Pinkie, a ona na nią, obie były raczej zdziwione.

Dash w pewnym momencie zaczęła się lekko pochylać do jej twarzy. Uchyliłam odrobinę usta i z lekkim szokiem patrzyłam na to, co miało się wydarzyć. Wtedy spotkałam wzrok Rainbow.. Od razu popatrzyłam w innym kierunku. Mimo tego, szybko popatrzyłam z powrotem. Tęczowowłosa pochyliła się do jej policzka, zamiast do ust i już miała ją tam pocałować, kiedy moja narwana kuzynka prawie odwaliła za nią robotę. Dash jednak, była szybsza i wyminęła jej usta składając niezdarnie pocałunek na jej policzku. Poczułam ogromną ulgę, tak jakby ktoś zdjął ze mnie cały wielki kosz jabłek. Albo i większą. Myślałam, że zemdleję. Ugh.. serio zaczynam to przeżwać..

Grałyśmy jeszcze dość długo. W końcu wypadła i moja kolej. Niechętnie i z lekkim zdenerwowaniem po akcji z Pie i Dash zakręciłam butelką, było to raczej od niechcenia. Przedmiot zatoczył się kilkukrotnie, minął dziewczyny, mnie, zwolnił przy Pinkie.. i zatrzymał się centralnie na Dashce. Poczułam znajome ciepło na policzkach, ale zamiast na Rainbow, zerknęłam na Sunset Shimmer. Ona w odpowiedzi jedyne co zrobiła, to skinęła głową z uśmiechem.

Wyprostowałam się i spojrzałam na tęczowowłosą przyjaciółkę.. Ym, przyjaciółkę z korzyściami.. Czy coś.. Uśmiechnęłam się odrobinkę do siebie i przysunęłam do tęczowowłosej atletki. Mój wzrok spoczął na jej ustach. Nie no.. nie zrobię tego.. Przygryzłam wargę. Ale też nie mogę zrobić tego zwyczajnie.. yh.. to po prostu nie będzie prawidłowe... Zamknęłam oczy i zanim zauważyłam co się dzieje, miękko pocałowałam Dash zaraz przy ustach, a tylko w połowie na policzku. W momencie, kiedy odsuwałam od jej skóry swoje usta, poczułam jej ciepłe dłonie przy moich nadgarstkach. Ścinęła je lekko tym samym mnie uziemiając. Wszystko działo się bardzo szybko. Kiedy oderwałam się od niej, przez przytrzymanie moich dłoni, zdążyła nakierować swoje usta na moje. To była dosłownie sekunda, kiedy znów poczułam smak festynu.. karmelu.. jabłka.. jej słodkich ust... tego napięcia między nami z wieczoru u niej.. Na początku byłam zaskoczona.. a potem.. cóż.. zapomniałam gdzie jestem. Znowu zamknęłam oczy i oddałam się pocałunkowi. Gorąc we mnie i na mnie rósł i rósł. Poczułam jak Dash luzuje uścisk i na ślepo położyłam dłoń na jej policzku. Pogłębiłam pocałunek przybliżając się jeszcze. To wszystko przez nią... Sportsmenka sapnęła lekko przez nos i położyła dłoń na mojej szyi. Nie mam pojęcia ile to trwało, ale na stówę dłuższą chwilę.. W pewnym momencie poczułam jak.. Dash potarła lekko językiem o moje podniebienie. No dobra.. nie lekko.. bez szczegółów... Zaskoczona i czerwona oderwałam się od niej. Obie mocno dyszałyśmy. Popatrzyłam na nią z czułością i zdziwieniem. Czy to źle... że tak bardzo mi się to podobało..?

Kilka krótkich bić serca później zrozumiałam co się stało. Pocałowałyśmy się z Dash przy wszystkich naszych przyjaciółkach... I to nie był byle jaki pocałunek. Powiodłam wzrokiem po naszych towarzyszkach, a każda z nich wpatrywała się w nas wielkimi oczami. Sunset i Rarka wymieniły uśmiechy, a ja spaliłam się na policzkach, tak samo Dash... Odwróciwszy wzrok, szybko wróciłam na miejsce.

-No, stanowczo jesteście najodważnjejsze -Sunset palnęła na rozładowanie chwili i zaczęła chichotać.

-No, jasne, że tak, ciągle rywalizują.. hehe - Teraz odezwała się Rarity i uśmiechnęła się.

Twilight i Fluttershy podłapaķy temat i zaczęły chichotać razem z nimi.
Jedynie Pinkie Pie była poddenerwowana..
-No, ok, kręć, Dash!

-A może zagramy w coś na konsoli..? -Zapytała cichutko Fluttershy, tym samym początkując kolejną rozrywkę dzisiejszego wieczoru.

Wszystkie świetnie się bawiłyśmy, ale ja ciągle wracałam myślami do pocałunku.. Dash jest szalona, na prawdę.. Ale to mi się podoba.. Znaczy mhh... Ugryzłam się w język i ponownie spróbowałam skupić na rozgrywce Flutters i Rarity. Mimo wszystko moje uczucia za bardzo buzowały i co chwilę odpływałam od rzeczywistości...

{Perspektywa Rainbow Dash}

Mh.. Ta jej roześmiana buźka.. Ma najładniejszy uśmiech na całym świecie.. Szczególnie kiedy kieruje go do mnie.. Mrhh.. Normalnie czuję jak się rozpływam.. zaraz zacznę mruczeć..Aj.. Odkąd zaczęłyśmy coś tam robić na konsoli oblizałam swoje usta równe siedem razy.. Ona też tak robiła.. Widziałam to.. Ojej, jak bym chciała teraz ciapnąć ją w grzywkę.. Wrhh coś ciągle mnie trącało w ramię. Mh... na serio ma najgładszą skórę na świecie... I te jej jabłuszkowe usta...
-Czego? -Warknęłam z irytacją na osobę, która mnie szturchała -Yhm, tak, Twi?

-Teraz twoja kolej na rundę -Zachichotała- Nie odlatuj nam tak.

-Pf, nigdzie nie odlatuję.. -Wychrypiałam cicho i uśmiechnęłam się do siebie.

Wybrałam postać i zaczęłam grać, a mój mózg ciągle kreował jakieś barwne, słodkie scenariusze... Ze mną i AJ w roli głównej... Cały wieczór byłam pod wpływem emocji z pocałunku i świrowałam. To by ją pocałować było bardzo szalone, nawet jak na mnie.. Ale po prostu coś mnie do tego popchnęło.. i nie żałuję... I tak właśnie... oddałam się kolejnym rozmarzonym rozmyślaniom...

***

Był późny wieczór, zaraz przed dwudziestą trzecią. Odkąd skończyłyśmy grać w butelkę, Pinkie Pie chodziła naburmuszona i ciagle mi docinała, ale jednocześnie była ciągle tam gdzie ja. Serio momentami jest dziwaczna.. Heh... W końcu, gdy opowiadałam kilku z nas o moim ostatnim meczu, wyszła do toalety. Postanowiłam wykorzystać ten moment i się przewietrzyć. Tak jak mówiłam, emocje mocno się mnie trzymały... Nie robiąc hałasu podeszłam pod balkon i odchyliłam zasłonkę i firankę. Cicho wyszłam na zewnątrz. Ku mojemu zaskoczeniu AJ także przyszła się przewietrzyć..

Popatrzyłam na nią jak opierała się o barierkę. Podrapałam się po karku i podeszłam do niej bliżej. Miałam chytry planik. Ciągnęło mnie do niej super bardzo. Podeszłam bezszelestnie i będąc centymetry od niej stanęłam na palcach. Pochyliłam się do niej od tyłu i pocałowałam jej policzek.
-Można..? -Szepnęłam zadziornie od razu, a ona, mocno zaskoczona wyprostowała się na baczność. Zaśmiałam się i bez skrępowania objęłam od tyłu. Przycisnęłam nos do jej ramienia.

-Chcesz żebym zeszła tu i teraz na zawał? -Blondynka mruknęła pod nosem z lekkimi nerwami, ale szybko odebrałam jej złą energię. Przytuliłam buzię do jej barku bardziej i niewinnie ścisnęłam ją do siebie.
-Nie mogłam się powstrzymać, stałaś zbyt spokojnie! -Wyszeptałam jej na ucho, a ona nachyliła się w przeciwną do mnie stronę i mruknęła coś pod nosem, trochę rozbawiona. Przytuliłam twarz do jej szyi i czekałam na jej reakcję. Twardo się nie uginała, tylko nadal patrzyła się w dal.

-Na co się tak patrzysz?

Wypuściłam ją z objęć. Stanęłam przy niej i także oparłam się o barierkę. Trwałyśmy chwilę w ciszy, bo nie odpowiedziała. Kilka razy chciałam coś dodać, ale powstrzymywałam się widząc jej skupienie. Yh, dziewczyno, ale ty na mnie dziwnie działasz..

-Heh.. To chyba było milsze niż za pierwszym razem.. No wow, normalnie... ale to u mnie w domu było jeszcze bardziej super.. w sumie nie wiem za którym razem było najlepiej.  -W końcu wydukałam cicho i westchnęłam.

Wtedy skapnęłam się, że powiedziałam to nie dość, że głośno, to jeszcze przy niej, ba, do niej.

Applejack po chwili cicho się zaśmiała  i odezwała się

-No nie wiem... Ja wciąż czuję to słodkie, karmelowe jabłko.. -Dziewczyna popatrzyła na mnie, a ja na nią. Zarumieniłam się jeszcze bardziej, a ona puściła mi oczko.

Między nami zapadła cisza. Ani ja, ani ona nie wiedziałyśmy co powiedzieć. W końcu postanowiłam to przerwać i przybliżyłam się. Chwyciłam między palce kosmyk jej jasnych włosów, które uwolniły się z luźnego kucyka.

-Tia.. To było coś. -Popatrzyłam na nią i oparłam łokieć na barierce.

Applejack uśmiechnęła się i popatrzyła w kierunku mojej dłoni bawiącej się jej włosami. Wtedy wyprostowałam się, AJ, widząc to, uczyniła tak samo. Popatrzyłam jej w oczy. Chwyciłam dłonią jej rękę, a ona na to zerknęła z pytającym wzrokiem. Podeszłam jeszcze o krok, przez co popatrzyła bezpośrednio na mnie. Długo i głupkowato patrzyłyśmy sobie w oczy.  Dotknęłam jej policzka

-Moja Applejack.

W pewnym momencie AJ położyła ciepłą dłoń na mojej, którą podtrzymywałam jej buzię. Nachyliłam się do niej i obie zamknęłyśmy oczy... Wszystko zmierzało do tego byśmy znowu się pocałowały, kiedy....

-Ej, dziewczyny, chodźcie na lody!!! -Wyskoczyła Pinkie Pie.

Obie z Apple się przestraszyłyśmy i odskoczyłyśmy od siebie. Zszokowane popatrzyłyśmy na imprezowiczkę, która stała z pudełkiem lodów.
Widocznie nieświadoma mojej całej sytuacji z sadowniczką. Gdybyśmy były kotami, to byłybyśmy nastroszone jak jeże. Widziałam, że AJ się trochę zirytowała... ale nie ona jedna. Gdy blondynka miała wyjść za naszą przyjaciółką, złapałam ją za nadgarstek.

-Chcę cię pocałować. Teraz. Tylko raz. -Szepnęłam cicho. Ona uśmiechnęła się pod nosem, albo raczej próbowała zwalczyć swój uśmiech. Ja nie traciłam czasu i zakryłam ją swoją kurtką. Pewnie wyglądało to tak, jakbym chroniła ją przed lekkim deszczem, nieważne. Ważne, że uzyskałam to, czego chciałam. Pocałowała mnie i przygryzła moją dolną wargę. To było coś nowego... chciałam tego więcej. Pocałowałam ją znowu i znowu. Ona to odwzajemniała bez pytań, powoli, momentami powstrzymywała śmiech. Jednak w pewnym momencie znów dobiegł nas krzyk Pinkie, że lody się topią. Miałam tak strasznie wywalone na te lody... Chciałam całować Applejack. Zatrzymałam ją jeszcze na chwilę, popatrzyła na mnie pytająco. Chciała mnie chyba ponaglić, ale łącząc ze mną spojrzenie, złagodniała. Przysunęła się i znowu mnie pocałowała.

-Ja też chcę cię całować - Szepnęła cicho swoim niskim głosen i odwróciła wzrok próbując powstrzymać śmiech.

Przez chwilę się nie odezwałam. Lekko zaskoczona taką bezpośredniością poczułam jak nagrzewają mi się policzki. Nie byłam zdziwiona, ale AJ nie kłamie, odpowiada na to, o co jest zapytana. Byłam po prostu zaskoczona.

-Wiem. -Powiedziałam w końcu i nachyliłam się do niej, jednak nie do ust, policzka. Do szyi. Pocałowałam ją tam, zwyczajnie nie mogąc się powstrzymać.

-Dash... - AJ szepnęła ledwo słyszalnie i niecierpliwie przestąpiła z nogi na nogę. Przygryzła wargę, a jej policzki ozdobiły rumieńce. Zmarszczyła nos, jakby chciała się uspokoić - Musimy iść - dodała nagląco, ale głos jej się zawahał.

-Kto nas zmusza? Lody? -Puściłam jej oczko i znów ją pocałowałam, a ona to odwzajemniła, więc według mnie, zgodziła się, że nie musimy.

Deszcz zaczął bardziej padać, więc jeszcze trochę nas zakryłam. By nie było nas widać, ale i byśmy nie zmokły. Znów zawołała nas Pinkie, tym razem zawtórowała jej też reszta.

-Zaraz idziemy! Schowajcie do lodówki! -Krzyknęłam przerywając pocałunek z Applejack. Zaśmiałam się widząc jej reakcję i nadal cicho chichocząc pocałowałam ją znowu.

Uwielbiałam to robić, im częściej to robiłyśmy, tym więcej chciałam. To takie głupie, ale takie fascynujące. Kowbojka złapała mnie za kołnierz koszulki i przyciągnęła do kolejnego pocałunku. Przerwałam go szybko i odetchnęłam głęboko. Nim pozwoliłam jej się odezwać, znów ją pocałowałam. Teraz ja przygryzłam jej dolną wargę by jej dokuczyć. Uwielbiam jej dokuczać. Puściłam i znów zatopiłam się w smaku jej ust. Niesamowicie mnie to kręci. Przyciągnęłam ją bliżej, musnęłam jej usta zachłannie. Jak Pinkie znowu zacznie gadać o lodach to ją zrzucę z balkonu. Applejack też była nakręcona, napewno nie dyszała tylko przez braki dostaw oddechu bo mocno objęła mnie za szyją. Nie dawała możliwości ucieczki. Nawet jeśli zdecydowanie nie chciałam uciekać. Chciałam jej. Przerwałyśmy namiętny pocałunek by zaczerpnąć powietrza. AJ odchyliła głowę by odetchnąć, a ja dostrzegłam w tym swoją okazję. Nachyliłam się znowu do jej gorącej szyi i ją tam pocałowałam. Uśmiechnęłam się zadziornie, gdy ścisnęła mnie bardziej. Przygryzłam wargę analizując jej oddech i znowu przeciągle pocałowałam jej szyję. I znowu. Nie mogłam i nie chciałam przestać. Zniżyłam głowę by kontynuować, ale AJ mnie powstrzymała.

-Nigdy nie lubiłaś grać ze mną fair -była rumiana, ale wciąż dobrze się trzymała. Twarda zawodniczka. Odezwała się do mnie z uniesioną brwią i lekkim uśmiechem. Puściła mnie i zaciągnęła mi grzywkę na oczy. Znów pociągnęła mnie za kołnierz, co wydało się znajome, przecież ja tak robiłam jej! I kto tu jest cwany? Pociągnęła mnie do siebie I lekko pocałowała.

-Nie ma czasu na twoje widzimisia, zalotnico - Puściła mi oczko i jednym palcem pogładziła moją szyję, przez co przeszedł mnie dreszcz.

-Lody nam się topią - Blondynka się zaśmiała i zaciągnęła mi moją własną kurtkę na głowę. Na nią zaczął padać deszcz gdy spod niej wyszła. Wróciłyśmy do środka. Pie i lody szybko nas wykurzyły z balkonu. Nie było nas kilka minut, ale i tak nie chciałyśmy by zrobiło się dziwnie. I poszłyśmy na te.. lody.. mh.. Chwilowo to ja miałam ochotę na karmelowe jabłka.

***

{Perspektywa Applejack}

Był środek nocy. Dzisiejsze, jeszcze nieskończone nocowanie było świetne... Byłam pozytywnie nakręcona.. Ale nie mogłam spać.  Przebudziłam się już któryś raz i usiadłam na swoim posłaniu. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu w którym było prawie całkiem ciemno. Poza mną, spały już wszystkie moje przyjaciółki.

Westchnęłam głęboko, miałam wewnątrz niepokój. Zupełnie jakby miało się wydarzyć coś złego. Stopniowo przeobraziło się to w zmartwienie. Westchnęłam znowu i spojrzałam na leżącą, na rozkopanym, zaraz obok mnie, posłaniu Rainbow Dash. Lekko i z troską uśmiechnęłam się na ten widok. Wyciągnęłam rękę i zatopiłam ją w jej bujnych włosach. Przejechałam po nich delikatnie tym samym głaskając ich właścicielkę.

Nachyliłam się do niej i dałam włosy za ucho. Pocałowałam ją w czoło i postanowiłan znowu spróbować zasnąć. Mh.. Atletka uśmiechnęła się na ten gest..  Znaczy.. chyba dlatego.

Przewróciłam oczami z uśmiechem i położyłam się na brzuchu. Patrzyłam na nią w mroku i nachyliłam się na moment, pocałowałam jej usta, co sennie odwzajemniła. Przygryzłam wargę ukrywając uśmiech.

-Serio, teraz? - Wyszeptała, sama nie wiem czy przez sen czy świadomie. Uniosłam brew ale nie odezwałam się, myśląc, że śpi.
Wykręciłam się tyłem do niej. Leżałam parę minut. Zamknęłam oczy i już miałam spróbować usnąć, kiedy po kilku chwilach, usłyszałam za sobą ruch. Pozostałam nieruchomo, nie dając żadnego znaku, że jeszcze nie śpię.

Tęczowowłowa przysunęła się do mnie blisko, tak, że czułam jej ciepły oddech na szyi. Zamarłam lekko i zesztywniałam. Wtedy, po kilku uderzeniach serca, poczułam jak coś lekko, ale miło zaciska się na moim boku i brzuchu. Poczułam falę ciepła i zarumieniłam się. Zerknęłam ostrożnie do dołu i zobaczyłam ręce przyjaciółki, jak mnie obejmują i tulą do swojej właścicielki. Skupiona na tym - całkowicie straciłam kontrolę nad otoczeniem. Wtedy tęczowowłosa pocałowała mnie w kark. Leniwie i powoli, a ja myślałam, że wybuchnę. Przygryzłam wargę a ta wariatka powtórzyła gest.

-Dash, zaraz się spalę -Szepnęłam ostro i bardzo cicho.

W odpowiedzi usłyszałam tylko stłumiony śmiech tęczowowłosej. -To cię oduczy budzenia mnie. -Dodała I znowu pocałowała mój kark. Przeszedł mnie nieznośnie ciepły dreszcz. Powtórzyła to znowu.

-Trafi mnie coś z tobą zaraz! -Szepnęłam ostrzej i wykręciłam się do niej przodem. Byłam czerwona na twarzy i to najbardziej mnie flustrowało.

Dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie i przymknęła na chwilę senne oczy.

-Mnie też coś z tobą trafia -Powiedziała po chwili I przewróciła oczami z uśmiechem.

Skrzywiłam się lekko nie wiedząc co jej odpowiedzieć. Ona przysunęła się do mnie I pocałowała mnie. Rumieńce w końcu stopiły moją flustrację i następny pocałunek odwzajemniłam. Rainbow sennie chciała coraz więcej, choć jednocześnie przytomna była coraz mniej. Uchyliła zmęczone oczy i przygryzła wargę.

-Nie usnę, gdy jesteś tak blisko -Wychrypiała zaczepnie.

-Mam się wynieść na koniec pokoju? -Szepnęłam łagodnie i uniosłam obie brwi otwarcie z niej żartując.

-Jak chcesz, ale wtedy za tobą pójdę -Ziewnęła i sprostowała temat.

Przewróciłam oczami I zanim znów na nią popatrzyłam, znowu mnie pocałowała. To był intensywny pocałunek. Przyknęłam oczy i poczułam ekscytację wymieszaną z sennością. Odwzajemniałam jej powolne ruchy. Wtem tęczowa objęła mnie ręką i za bok przysunęła jeszcze bliżej siebie. Uchyliłam na moment oczy, ale nic z tym nie zrobiłam. Jedynie, dłonią podniosłam jej podbródek by znów złączyć nasze usta. Leżałyśmy na bokach, blisko, na przeciw siebie. Ja trzymałam jej podbródek dłonią, a ona głaskała powoli mój bok. Pocałowałam ją znów i delikatnie przyłożyłam język do jej warg. Potem znów złożyłam pocałunek. Ta chyba się nakręciła bo uchyliła usta, jakby dając mi przepustkę do dalszych wariacji. Spaliłam buraka i miałam się odsunąć, gdy przyciągnęła mnie do siebie bez zawahania. Odpuściłam nerwy i zrobiłam to, na co obie miałyśmy ochotę. Pocałowałam ją głęboko, a ona jeszcze głębiej to odwzajemniła. Poczułam jak potarła językiem po moim podniebieniu i zrobiło mi się słabo z tego napięcia. Nie mogłam odpuścić, bo w życiu mi nie daruje, że wymiękłam pierwsza. Zbliżyłam się do niej o kolejne centymetry i oblizałam jej usta intensywnie. Ścisnęłam jej piżamę w jednej dłoni, a drugą przesunęłam z jej podbródka na policzek. Dash przyciągnęła mnie jeszcze, bez patyczkowania się, po prostu ścisnęła materiał mojej koszulki i pociągnęła blisko siebie. Potem okryła mnie ręką nisko na plecach jeszcze do siebie zbliżając.  Ok, nie dam chyba rady. Czułam olbrzymi gorąc, ale nie chciałam wyjść na rozmiękłą kluskę. Podniosłam się trochę i nachyliłam bardziej nad nią jakby szukając równowagi, że nie tylko ona umie pokazać co ma w zanadrzu. Oparłam się na niej do połowy. Pocałowałam ją w usta jeszcze raz, a potem zeszłam niżej. Nie będzie mi Dash w kaszę dmuchać. Przejechałam ustami po jej szyi i w końcu ją tam pocałowałam. Poczułam jak się napięła i się zaśmiałam. Rzuca mi wyzwanie, po czym wymięka na swojej własnej taktyce. Znowu musnęłam jej skórę na szyi i zerknęłam na jej reakcję. Gdy zaczęłam znów zabierać się za jej szyję, ona nagle I gwałtownie mnie przyciągnęła do pocałunku. Wymiękłam i całe skupienie sprzed chwili wyładowałam w namiętność tego gestu. Przerwałyśmy zdyszane i popatrzyłyśmy na siebie w mroku. Nagle usłyszałyśmy jak któraś z naszych przyjaciółek kilka metrów dalej się ruszyła. Obie, na bank spalone jak burak przerwałyśmy naszą kopniętą rywalizację i zamarłyśmy w oczekiwaniu. Dopiero po kilku chwilach uśmiechnęłam się lekko i całkowicie wyluzowałam. Dash odwzajemniła uśmiech i przewróciła lekko oczami, jakby cicho śmiała się z mojej reakcji sprzed chwili. Wystawiłam jej język w dokuczliwy sposób, a ona mnie pocałowała z uchylonymi ustami. Zaczerwieniła mnie wariatka od nowa, więc wykręciłam się do niej tyłem by ochłonąć. Po kilku chwilach znowu mnie objęła od tyłu. Spokojnie i powoli. Już nie zaborczo.. jak moment temu? Ostrożnie położyłam dłoń na jej ręce i lekko ją pogłaskałam. Sportsmenka cichutko ziewnęła i wtuliła się w moje plecy.

-Mocne to było -Wychrypiała mi w kark, po czym cicho się zaśmiała - Ostro grasz, AJ.

-Bo nie dajesz mi forów, cukierku -Powiedziałam uszczypliwie ale z żartem.

Mruknęła tylko cicho z rozbawieniem i więcej jej nie usłyszałam tej nocy. Poleżałam jeszcze chwilę.  Nie chcę cię nigdy stracić, Dash. Nieważne co między nami będzie.
Z nią przy boku.. a raczej plecach, zasnęłam prawie od razu.

______________________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro