Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12. Początki rywalizacji

{Perspektywa Applejack}

Od pierwszej lekcji jazdy konnej mojej i Dash minął już tydzień. Zaplanowałyśmy, że będę ją szkoliła dwa razy w tygodniu, w poniedziałki, bo wtedy kończymy wcześniej lekcje niż zwykle i w piątki lub soboty po południu. Dzisiaj akurat był piątek i nadszedł czas na kolejną lekcję.

Było popołudnie i postanowiłyśmy zrobić sobie małą przerwę od treningu. Podjechałyśmy na koniu pod mój dom. Dashka była chyba pierwszy raz w życiu tak chętna do nauki, a co najlepsze przy koniach czuła się już na tyle spokojnie i pewnie, że bez problemu mogłam ją z nimi zostawić samą, podczas gdy ja pędem udałam się do domu po potrzebny prowiant na nasz mały piknik.

Zbliżyłam się prędko do lodówki by wyjąć schłodzone napoje. Jednocześnie sięgnęłam sprawnie pod ladę i wyciągnęłam wiklinowy, piknikowy koszyczek. Cicho nucąc otworzyłam go i zapakowałam pare potrzebnych rzeczy dla mnie i dla Rainbow. Gdy koszyk był gotowy, wyciągnęłam z szafy niezbyt gruby, ale sporych rozmiarów koc w jabłka i szybko rzuciłam wzrokiem na telefon. Jednak zamiast sprawdzić godzinę, moją uwagę przykuła moja tapeta, a mianowicie my z Rainbow na koniu. Ja siedziałam za nią, a ona przede mną z krzywo założonym kapeluszem i lekko spanikowaną ale zdeterminowaną miną. Trzymała lejce konia i moją rękę jednocześnie. Hah, pamiętam to, pierwsza lekcja, była zestresowana, ale za wszelką cenę uparła się że sama będzie kierować koniem.. to skończyło się na trzymaniu mnie i lejców jednocześnie... ehh moja Dashcia.. Uśmiechnęłam się do siebie i ostatecznie rzuciłam okiem na godzinę. Po kilku chwilach zabrałam wszystko i ruszyłam do przyjaciółki.

Zamknęłam drzwi domu i z szerokim uśmiechem na twarzy udałam się w kierunku w którym zostawiłam Dashkę. Było to tuż za rogiem werandy domu. Zamknęłam oczy i rzuciłam wesoło

-Jestem, Dash! Wzięłam dla ciebie twoje ulubione...-Na koniec mój głos zawachał się i ucięłam zdanie, ponieważ moim oczom ukazały się bujne i kręcone, różowe włosy Pinkie Pie.. ym..

-O, hej, Applejack! -Imprezowiczka także mnie zauważyła.

W tym momencie, koń, którym jeździłyśmy (nie był to Kolorado bo uznałam, że lepiej będzie jak Dash zacznie naukę na mniejszym) odsunął się lekko i odsłonił mi cały widok na moje przyjaciółki. Nie powiem, zaintrygował mnie. Pinkie Pie, odrobinę niższa i o bardziej zaokrąglonej budowie niż Dash, stała przed nią i ściskała jej obie dłonie. Rainbow natomiast wyglądała na mocno zmieszaną i rumieniła się. Z jakichś nieznanych dla mnie przyczyn poczułam dziwne ukłucie w sercu i żołądku. Głos odrobinę mi uwiązł w gardle. Nim spostrzegłam różowowłosa pojawiła się obok mnie i zaglądała do mojego koszyka.

-Uu! -Pisnęła zachwycona i wywlekła ze środka pare cynamonowych ciastek

-Tia, poczęstuj się.. -Wychrypiałam chcąc brzmiąc miło, ale nie wiem czemu lekko zirytowało mnie jej zachowanie... Zdziwiło mnie to, ponieważ nigdy nie przeszkadzały mi takie akcje i chętnie się z nią wszystkim dzieliłam... W tym momencie wróciło do mnie wspomnienie tych paru momentów, gdy byłam świadkiem jej interakcji z Dash... Cofam to, dzieliłam się wszystkim, ale nie będę się dzielić każdym... Znaczy nie w tym sensie o jaki wygląda, że chodzi tej maniaczce słodyczy. Coś mi mówi, że moja kochana kuzynka ma coś więcej niż zwykłą przyjaźń do Rainbow Dash...

Zanim spostrzegłam Pinkie zakosiła mój koszyk co przywróciło moje zmysły do normalności. Uniosłam brew i chrząknęłam, ale różowa nie zareagowała. Zarzuciłam koc na siebie i podeszłam do Dash, mijając zajadającą przysmaki Pie.

-Ym, Rain'? Co Pinkie tu robi..? Heh..? -Podrapałam się po karku i zrozumiałam jak durnie to zabrzmiało

-W zasadzie to ciężko stwierdzić.. Nagle się pojawiła.. -Mruknęła Dash nerwowo i rzuciła wzrokiem na naszą przyjaciółkę.

Ta dobierała się właśnie do ulubionych rogalików Rainbow z jabłkiem i kruszonką. Yhhh, Pie, no bez przesady.. grrr...

-Pinkie, w zasadzie to one były dla...
-Rzuciłam niepewnie w jej stronę, a ona się na mnie popatrzyła.

-Ym, niech sobie je zje, jest ok.. heh.. -Dash szybko wcięła mi się w to co mówiłam.

-Oo dziękuję, ślicznotko... ups Dashuniu.. -Różowowłosa pisnęła niewinnie i wróciła do jedzenia.

Ja popatrzyłam na nią zszokowana i uchyliłam usta. Zbita z tropu, rzuciłam spojrzenie na Dash, ale ona jak gdyby nigdy nic odwróciła wzrok i popatrzyła w przeciwnym kierunku.
Wrr w co one grają, u licha? -Warknęłam do siebie w myślach.

Kiedy już miałam zapaść się pod ziemię i znikąć z tamtąd znów usłyszałam głos wiecznie radosnej imprezowiczki.

-Applejack, słyszałam, że uczysz jazdy na koniach? Mogę też? Będę przychodzić z Dashunią i nauczysz nas jeździć i któregoś dnia -W tym momencie wstała trzymając nadal mój koszyk i podeszła do Rainbow- Zabiorę cię na przejażdżkę o zachodzie słońca i przy blasku księżyca... -Szepnęła jej na ucho na tyle głośno, że świetnie to usłyszałam. Na koniec chwyciła jej dłoń i splotła palce obu ich rąk. Popatrzyłam na nie obie z irytacją.

-Miałam już zapewnione to przeżycie.. heheh.. dzięki...-
Rainbow popatrzyła na mnie przelotnie i gwałtownie puściła jej rękę.
Wydawało mi się, że chce coś dodać, ale przewróciłam oczami ze zdenerwowaniem i zignorowałam wszelkie próby nawiązania ze mną kontaktu. Otrzepałam lekko swoją rozpiętą koszulę i brzuch. Dash serio chciała chyba coś powiedzieć, bo znowu otworzyła usta, ale ja ją uprzedziłam

-Pinkie, jak wyczyścisz już cały koszyk to postaw go, proszę, na ganku. Do poniedziałku. -Odwróciwszy się od nich skończyłam zdanie. Ruszyłam pewnym krokiem i z niewzruszoną miną w kierunku domu. Czułam, że mimo wszystko byłam trochę nie fair, ale nie było potrzeby bym dalej tkwiła przy nich jak trzecie koło u wozu. Idąc zdjęłam z siebie koszulę i wystawiłam swoje nagie plecy na gorące promienie słońca zanim ostatecznie zanurzyłam się w cieniu i weszłam do środka głównego budynku farmy Sweet Apple.

{Perspektywa Rainbow Dash}

Ym. Nie mam pojęcia co się właśnie stało. Czekałam na AJ przy koniu, a tu nagle znikąd wyskoczyła mi Pinkie Pie. Śmiesznie. No normalnie jakby czekała na odpowiedni moment... Dobrze wiem, że coś do mnie czuje, jasno mi to pokazuje...

>Retrospekcja<

AJ poszła po pare potrzebnych drobiazgów, a ja czekałam na nią przed domem razem z jednym z jej koni. Zanim spostrzegłam, poczułam jak ktoś skoczył na mnie od tyłu i uwiesił się na mojej szyi. Przez pierwsze kilka sekund myślałam, że to Applejack, ale ta osoba była odrobinę cięższa i hm.. dość bardziej, że tak powiem ciapciowata. Dziwne określenie? Pff taka właśnie była. Po chwili usłyszałam głośny i piskliwy chichot, a do mojego nosa dobył się słodki zapach waty cukrowej i mieszanki jakiś łakoci, w tym momencie najpewniej malinowych. Za słodko mh.. Kaszlnęłam przez lekkie podduszenie.
-Zgadnij kto to! Hihi -Usłyszałam dobrze znany mi głos

-Pinkie, co ty tu? -Zaskoczona odwróciłam się do niej i uniosłam brew

-Bingo, zgadłaś! -Tamta zachichotała po raz kolejny - Przyszłam cię wyrwać stąd, skarbie.. hihi.. -Ciągle chichotała a ja spaliłam buraka bo mimo wszystko... mh no po prostu nigdy tak nie gada, no!

-Ale niby czemu? AJ to moja przyjaciółka i uczy mnie jazdy konnej... -Zaczęłam z lekkim zdziwieniem

-Ta, wiem, wiem... Ale ostatnio ciągle Apple i Apple.. A co ze mną? -Dziewczyna popatrzyła mi niewinnie w oczy i uśmiechnęła się w wydaje mi się zalotny sposób... zadziałało co gorsza..uh..

-Heh... No bo to moja.. najlepsza.. przyjaciółka.. -Wydukałam niewyraźnie i zdławił mi się głos w gardle, gdyż Pinkie Pie wsunęła swoje lekko pulchne dłonie pod moją luźną, sportową bluzkę dotykając mojego brzucha. Poczułam narastający gorąc.

Popatrzyłam na nią leciutko z góry i uchyliłam usta. Przemierzała dłońmi moje boki i brzuch co z jednej strony okropnie mnie stresowało, a z drugiej nawet podobało.. A-ale nie chciałam tego, a przynajmniej nie tu... co jak AJ zobaczy... Mhh... Zanim zauważyłam zaczęłam lekko dyszeć i przygryzłam wargę. Popatrzyłam nerwowo na imprezowiczkię, a ona odwzajemniła spojrzenie w totalnie uwodzicielski sposób. Dziewczyna przejechała dłońmi wyżej a ja sapnęłam głośno. Usłyszłam zadowolony pomruk różowowłosej. Policzki mnie paliły... Nagle poczułam, że jej dłonie wędrują niebezpiecznie blisko mojego stanika. Zaskoczyło mnie to i szczerze powiedziawszy bardziej zestresowało niż speszyło. Wycofałam się nagle o krok.

-Pinks, nie tutaj... -Szepnęłam rozgrzana i zestresowana

-Ooo.... huhuh... -Ona przybliżyła się- A gdzie masz ochotę..? Hm..? Ja się dostosuję do ciebie... -Wielbicielka słodyczy chwyciła moje ręce w okolicach łokci, a ja zarumieniłam się mocniej - Nigdzie, mh..co tobie w ogóle po głowie chodzi, oszalałaś..? -Wysapałam co chwila zerkając w stronę drzwi domu Applejack.

-Wiem, że ci się to podobało, ślicznotko... -Zsunęła swoje dłonie na moje i już miała powiedzieć coś więcej, kiedy usłyszałyśmy głos stojącej na ganku Applejack. Gwałtownie puściłam dłonie imprezowiczki, co ona zignorowała i zapomniwszy o zaistniałej sytuacji, pędem przywitała się z blondynką...

>Koniec retrospekcji<

Zamyśliłam się z lekka i do mojej świadomości dobiegło ciumkanie jedzenia przez Pinkie Pie. Zabrałam jej koszyk z lekką irytacją i ruszyłam w kierunku ganku Applejack. Chciałam wejść do środka, oddać koszyk i przeprosić za zachowanie Pie, ale różowa szybko odwiodła mnie od tego planu. Pociągnęła mnie za rękę w przecwinym kierunku.

-Poczekaj... yh... -Warknęłam na nią lekko, ale nie ruszyło jej to. Podeszłam pod ganek blondwłosej i delikatnie położyłam tam jej koszyk. Zdjęłam ze swojej głowy jej kapelusz i położyłam obok. Westchnęłam i wróciłam do pozostawionego konia. Chwyciłam jego lejce i pociągnęłam je lekko kierując się w stronę pastwiska.

Pinkie skakała wokół mnie pełna energii i ciągle dorzucała w moim kierunku jakieś słodkie gatki. Większość ignorowałam, bo moje myśli zaprzątała zupełnie inna osoba, Jack.. Zachowała się dość niecodziennie jak na nią.. Pie chyba ją jakoś uraziła... Albo.. albo ja..? Może.. eh.. Westchnęłam lekko smutna bo żałowałam, że cała ta sytuacja z Pie miała miejsce.. Nawet jeśli czasem wydaje mi się, że imprezowiczka mi się podoba... eh..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro