Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

² - ɪ'ᴍ ᴡᴀɪᴛɪɴɢ ꜰᴏʀ ꜱᴏᴍᴇᴏɴᴇ

↷ 나는 진실을 숨
기고 미소 지었다

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

Nie wiedział, jak długo na niego patrzył.

Bał się wykonać jakikolwiek ruch, bądź powiedzieć chociażby jedno słowo, skierowane w stronę chłopaka.

Mógł on źle zareagować na jego niecodzienny styl bycia, który aż krzyczał buntem.

— Długo jeszcze będziesz na mnie patrzył? — Cichy głos sprowadził go na ziemię.

Pokręcił lekko głową, prostując się na krześle.

Było ono strasznie niewygodne i mógł domyślać się tylko, dlaczego wyglądało na praktycznie nieużywane.

— A co? Zabronisz mi? — Przybierając automatycznie swoją postawę obronną, nieco się zapędził, rozmawiając takim tonem do niego, dlatego szybko chciał się poprawić — Przepraszam, to nie miało tak zabrzmieć 

Rzucił swoje spojrzenie na drzwi, w których magicznie miała pojawić się jego mama, która musiała pójść do marketu.

Prosił ją, by go nie zostawiała, ale ta śmiejąc się, poklepała go po ramieniu i wyszła.

Nie chciał bawić się w opiekunkę, tym bardziej, że krępowało przebywanie z osobami chorymi.

— Jesteś zestresowany. Dlaczego?

Przewracając oczami, Kihyun poprawił swoje włosy, których nie udało mu się ułożyć za pomocą lakieru pani Yoo, po czym zastanowił się przez chwilę, którą wersję miał powiedzieć.

Powinien kłamać i wyglądać jak kochany chłopczyk, którym nie był, czy powiedzieć prawdę i sprawić mu przykrość?

Nie chciał być dla niego wredny.

Dlatego postanowił kłamać.

Tak, jak zawsze.

— Jest to dla mnie, um... nowa sytuacja. Nigdy nie miałem do czynienia z, um...

— Ślepym? — Dokończył, przez co o mały ten włos nie runął na ziemię, gdy machając przecząco rękoma, próbował dać mu do zrozumienia, że nie miał tego na myśli.

Przynajmniej nie powie tego na głos.

Mama by go zabiła.

— Nie powiedziałem tego — Kihyun próbował się wytłumaczyć, ale po drodze zabrakło mu słów.

Westchnął głośno, uderzając pięścią w poduszkę tuż obok niego.

Był sfrustrowany.

— Możesz nie bić poduszek? To niekulturalne

— Niekulturalne jest komentowanie wszystkiego, co zoba... usłyszysz

— Tylko słuch mi został, tak naprawdę — Wytłumaczył,wyciągając swoją rękę w kierunku chłopaka.

Ten, nie bardzo rozumiejąc jego zamiary, odsunął się do tyłu wraz z krzesłem, robiąc przy okazji niemało hałasu.

— Co ty robisz z tą ręką?

— Chciałbym wyobrazić sobie, jak wyglądasz. Nie mogę zobaczyć twojej twarzy, więc chciałbym ją poczuć, jeśli nie masz nic przeciwko — Zamierzał odmówić, ale półuśmiech na twarzy brązowowłosego go w jakimś stopniu przekonał.

Wstał i powoli usiadł na stoliku, gdzie nastolatek mógł spokojnie go dosięgnąć.

Zachował dystans, jednak nie na tyle, by być nieosiągalnym.

— Jestem — Powiedział niepewnie, przygryzając delikatnie dolną wargę.

Robił tak zawsze, gdy się denerwował i chociaż wiedział, jak okropnie to jest, to nie mógł przestać.

Jego mama mnóstwo razy się o to czepiała i mimo pustych obiecanek, ciągle to robił.

Było to silniejsze od niego.

Skrzywił się, gdy zimne dłonie chłopaka spoczęły na jego twarzy.

Musiał przyznać, że jego skóra była delikatna, jak zrobiona z papieru

Centymetr po centymetrze badał każdą niedoskonałość, każdą bliznę, których istnienie zdążył nawet wyprzeć z pamięci.

— Masz bardzo delikatne rysy twarzy — Stwierdził, delikatnie przejeżdżając palcem po jednej z jego brwi — Ale nieco spiętą skórę

— Słucham?

— Powiedziałem, że coś ci dolega, coś w sercu — Kładąc mu rękę  miejscu, gdzie znajdowało się jego serce, Kihyun mimowolnie spojrzał na chłopaka.

Wręcz nie mógł oderwać wzroku od jego oczu.

Od jego pustego wzroku, który tępo patrzył na niego, próbując go sobie wyobrazić.

Za duży sweter chował jego figurę i zakrywał całe ciało.

Koc, którym miał okryte nogi, leżał na nim nierówno, jakby położono go tam od niechcenia.

Głośno przełknął powietrze, czując dziwne uczucie uczucie, które zaczęło się nasilać od chwili, w której tu przyszedł.

— Jest ci aż tak zimno, by siedzieć w tym swetrze? Masz tutaj dosłownie saunę — Zaśmiał się krótko

— Niektórzy marzną nawet w dużych temperaturach — Odpowiedział szorstko, poruszając się niezręcznie w fotelu.

Trafił na niewygodny dla niego temat i postanowił to uszanować, nie drążąc dalej tematu.

Ciekawiło go tylko, dlaczego tak momentalnie się spiął.

Czy znowu palnął jakąś głupotę i zrobił mu przykrość?

— Przepraszam, nie chciałem cię urazić, jeśli to zrobiłem..

— Wyjdź

— Ale ja... — Chciał dokończyć swoje przeprosiny.

Nie chciał narobić w tej pracy problemów swojej rodzicielce.

Była szanowaną pielęgniarką i jego zachowanie nie mogło tego zaburzyć.

— Wyjdź, jestem zmęczony i potrzebuje się położyć — Powiedział, na co Kihyun skinął głową i wyszedł, czekając w salonie na powrót mamy.

Jedno wiedział już na pewno: nigdy już nie wróci do tego ślepego dziwaka, który nie był dla niego w żadnym stopniu ciekawy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro