Rozdział 14 The end of democracy
|Jungkook|
Jungkook gwałtownie się obudził, gdy poczuł, że samochód powoli się zatrzymuje. Podniósł głowę znad drzwi i skrzywił się, czując ból w szyi. Gguk potarł kark, kręcąc głową, patrząc za okno, i był coraz bardziej zdezorientowany, gdy zauważył przed sobą otaczający go las.
— Dlaczego się zatrzymaliśmy? — Zapytał, zwracając się w stronę Maggie i Glenna, którzy siedzieli na przednich siedzeniach.
Maggie wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi, żeby wyjść. Glenn podążył tuż za nią. Z cichym westchnieniem Jungkook otworzył drzwi samochodu i wyśliznął się z samochodu. Zimny wiatr przebiegł po ciele Gguka, powodując, że zadrżał, zanim przyciągnął bliżej siebie kurtkę. Przetarł sen z oczu i podszedł do Daryla.
Wydawało się, że cała grupa zatrzymała się na środku drogi. Na szczęście było pusto i wszystko było otoczone lasem, ale Jungkook nadal czuł się nieswojo będąc na otwartej przestrzeni. Jungkook zatrzymał się nieco dalej od Daryla, który schodził z motoru i rozejrzał się po członkach grupy. Rick podszedł do tej dwójki, powodując , że Daryl odwrócił się w jego stronę
— Co się dzieje?
— Nie mam już paliwa — odpowiedział Rick, zatrzymując się obok tej dwójki.
Maggie podeszła bliżej nich, ostrożnie rozglądając się po okolicy, mocno ściskając karabin w ramionach.
— Nie możemy tu zostać. — Jungkook musiał się z nią zgodzić, przebywanie na świeżym powietrzu było niebezpieczne, zwłaszcza gdy zachodziło słońce.
Temperatura spadała i prawdopodobnie rozpalony zostanie ogień, który będzie przyciągał zarażonych.
— Nie zmieścimy się wszyscy w jednym samochodzie. — odezwał się Glenn, stojąc obok Maggie. Rick rozejrzał się, po czym wrócił do grupy.
— Rano pobiegniemy po trochę benzyny.
— Spędzimy tu noc? — Glenn zastanawiał się na głos, wyglądając na niepewnego. Jungkook również patrzył na Ricka z powątpiewaniem, nie chcąc spędzać nocy na świeżym powietrzu.
Mimo że od początku apokalipsy spędził wiele nocy sam, zawsze znajdował bezpieczne miejsce do spania, ponieważ kiedy spał nie chciał, żeby nic go nie obudziło. Jeśli nie znalazł miejsca do spania, to nie spał.
— Zimno mi.
Jungkook otrząsnął się z zamyśleń i spojrzał na Carla, który drżał w ramionach Lori. Gguk zmarszczył brwi ze współczuciem, gdy zobaczył niebieskie usta chłopca i drżące ciało, po czym nagle uderzyła go pewna myśl. Jungkook odwrócił się i wrócił do jeepa, w którym spał.
Otworzył drzwi, po czym nachylił się i wyciągnął ze środka czarną bluzę z kapturem. Bluza z kapturem była jedyną rzeczą, którą wyciągnął z plecaka, zanim pojawiła się na farmie. Jungkook wysiadł z samochodu i zamknął za sobą drzwi.
Podszedł do Lori i Carla i podał im swoją bluzę, otrzymując w zamian pytające spojrzenie.
— Ty... potrzebujesz tego bardziej niż ja. — Jungkook mruknął cicho, kiwając głową w stronę drżącego Carla. Twarz Lori rozjaśniła się wdzięcznym uśmiechem, po czym położyła mu dłoń na ramieniu i delikatnie je uścisnęła.
— Dziękuję — szepnęła, zabierając od niego czarną bluzę. Jungkook skinął głową, starając się nie spiąć pod jej dotykiem.
Spojrzał w dół na Carla i zobaczył, że chłopak wpatruje się w niego ze łzami w oczach. Usta Gguka uniosły się lekko i posłał Carlowi lekki uśmiech, po czym odwrócił się i podszedł do Glenna i Maggie.
Maggie zerknęła na niego i posłała mu szyderczy uśmieszek, przez co policzki Gguka zapłonęły jaskrawą czerwienią, po czym przewrócił oczami i odwrócił wzrok, krzywiąc się na jej dokuczanie.
— Wszyscy przestańcie panikować, posłuchajcie Ricka. — odezwał się Hershel, przyciągając uwagę Jungkooka. Rzucił Hershelowi spojrzenie, po czym lekko skinął głową i odwrócił się w stronę przywódcy.
— W porządku. — Rick skinął głową, zbierając myśli, podniósł głowę i zaczął wyjawiać swój plan.
— Postanowiłem, że rano znajdziemy benzynę i trochę zapasów. Kontynuujemy nasze działania.
— Glenn i ja możemy teraz pobiec i spróbować zorganizować trochę benzyny. — powiedziała Maggie, wskazując na Glenna i siebie. Jungkook spojrzał na nią z uniesionymi brwiami, po czym podszedł bliżej do dwójki.
— Idę z tobą, mam więcej doświadczenia. — Maggie potrząsnęła głową, gotowa zaprotestować, podczas gdy Glenn skrzywił się, patrząc pomiędzy nich z zazdrością.
Jungkook zignorował wzrok Glenna i posłał Maggie spojrzenie, które oznaczało, że nie będzie tolerował żadnych protestów. Maggie w odpowiedzi spojrzała na niego, jakby chciała go pobić. Twarz Gguka wykrzywiła się ze strachu, po czym zamrugał i odwrócił wzrok, wciąż zdecydowany iść z nimi.
— Nie — Cała trójka spojrzała na Ricka, gdy zaczął mówić. Potrząsnął głową, odrzucając ich prośbę. —Trzymamy się razem. Nie daj Boże, żeby coś się stało ludzie zostają uwięzieni bez samochodu.
— Rick. — Glenn zmarszczył brwi i wykonał gest.
— Jesteśmy teraz bez domu.
Jungkook skinął głową, zgadzając się, krzyżując ramiona na piersi. Rick skinął głową, przysuwając się bliżej grupy.
— Wiem, że to wygląda źle, wszyscy przeszliśmy przez piekło i jeszcze gorsze rzeczy. Ale przynajmniej się odnaleźliśmy. — Mówił ostro, z nutą agresji. —Jesteśmy razem. I tak pozostanie.
Jungkook podziwiał, jak Rick potrafił go przekonać, że nawet jeśli ich sytuacja była zła, przetrwają, ponieważ mają siebie. To była dziecinna koncepcja, ale Rick sprawił, że wyglądała na zaciętą i potężną. Jungkook rozejrzał się po twarzach członków grupy, chcąc poznać ich opinię na ten temat, i spotkał się z powątpiewającym wyrazem twarzy.
Gguk zmarszczył brwi, spoglądając na Hershela i Daryla, którzy wydawali się być jedynymi, którzy nie wątpili w Ricka i jego decyzję. Zdał sobie sprawę, że to będzie trudny czas dla grupy i mogą nawet się rozstać
Niestety Jungkook nie wiedział z kim pójść w przypadku rozpadu grupy - Rick był pierwszym, który zaakceptował go w grupie i podziwiał Daryla za to kim był i wiedział, że może się od niego wiele nauczyć.
Ale był już przywiązany do Maggie i jej ciągłych dokuczań i nie chciał zostawiać Hershela, bo co dziwne, lubił starszego mężczyznę.
— Rick, rozejrzyj się, wszędzie są zarażeni– odezwał się Glenn po podzieleniu się spojrzeniem z Maggie.
— Migrują...
— Musi być miejsce, gdzie się zaszyjemy ... ale gdzie.. Zbierzmy się razem. Zbudujmy dla siebie życie! —Rick syknął, a jego twarz wykrzywiła się w wyrazie nadziei i determinacji . — Wiem, że to gdzieś tam jest, musimy to tylko znaleźć! — Jungkook wzdrygnął się lekko i cofnął o krok, gdy Rick podniósł głos i wycelował pistolet w dłoni w ziemię.
Gguk wiedział, że Rick ich nie skrzywdzi, ale jego mowa ciała była dość agresywna i nieprzewidywalna, co wprawiało resztę grupy w stan niepokoju.
Rick odwrócił się, pocierając czoło z frustracji . „
— Mimo że znajdziemy miejsce. — Rick odwrócił się i spojrzał na Maggie, kiedy się odezwała. — Nigdy nie możemy być pewni, na jak długo. Spójrz, co stało się z farmą. Oszukiwaliśmy się, myśląc, że to bezpieczne miejsce.
— Nie popełnimy więcej tego błędu. — Hershel szepnął szorstko, a jego twarz stężała. Jungkook zaczął rozglądać się, a jego oczy dostrzegły ruiny głębiej w lesie.
Zastanawiał się, czy byłoby to wystarczająco bezpieczne miejsce na noc. Nie będzie ciepło i nie zapewni to żadnej ochrony, ale ruiny mogłyby zapewnić im jakąś osłonę, to było lepsze niż pozostanie na otwartej przestrzeni.
Rick zdawał się myśleć dokładnie o tym samym, ponieważ następną rzeczą, jaką zrobił, był gest w stronę ruin.
— Rozbijamy tam obóz i o świcie ruszamy w drogę. — Jungkook skinął głową, gotowy udać się do ruin i sprawdzić, czy w środku nie ma żadnych zarażonych.
Wyciągnął nóż, jego kostki zbielały od tego, jak mocno trzymał broń. Ale gdy już miał się ruszyć, reszta grupy skupiła się bliżej siebie – Carol podeszła do Daryla, a Beth do Ricka.
— A co, jeśli przyjdą zainfekowani lub inna grupa, taka jak Randalla? — zapytała cicho Beth, patrząc pytająco na Ricka.
Gguk przełknął ciężko i zajrzał pomiędzy nich, zanim zdecydował się wtrącić. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy mówił, starając się uspokoić nerwy Beth.
— W takim razie będziemy się chronić nawzajem. —Rick i Beth zwrócili się w stronę Jungkooka. Posłał Beth uśmiech, powodując, że dziewczyna odwróciła się z rumieńcem pokrywającym jej blade policzki.
Gguk spojrzał na Ricka, uśmiech zniknął, a jego miejsce zajęło poważne spojrzenie.
— Będzie tak jak powiedziałeś. — Rick skinął głową Jungkookowi, po czym bob spojrzał na Daryla. — Wiesz, że znalazłem Randalla, prawda? — stwierdził Daryl, patrząc na Ricka z pustą twarzą. — Był zarażony, ale nie został ugryziony.
Grupa natychmiast zwróciła się w stronę Ricka, gotowa usłyszeć, co ten ma do powiedzenia. Jungkook zastanawiał się, dlaczego patrzyli na Ricka, jakby znał wszystkie odpowiedzi na świecie. Skąd miałby wiedzieć, dlaczego Randall się zaraził, i nie został ugryziony? Gguk przewrócił oczami i westchnął, nadymając policzki. Poczuł sympatię do lidera – grupa wątpiła w niego i jego umiejętności przywódcze, teraz sprawdzają, czy ma odpowiedzi, których nawet nie posiadał.
— Jak to jest możliwe?
— Rick, co się do cholery stało?
— Shane zabił Randalla, a później ja zabiłem Shane, ponieważ przemienił się— Oczy Jungkooka podniosły się znad chodnika i spojrzał na Daryla z rozchylonymi ustami.
Z pewnością się tego nie spodziewał, nie po tej rozmowie w lesie o trzymaniu gęby na kłódkę. Ale Jungkook po raz kolejny był mile zaskoczony i to spowodowało, że spojrzał na Daryla z podziwem dla jego bezpośredniości.
Łowca rzucił mu okiem, co spowodowało, że Jungkook uśmiechnął się lekko, po czym spojrzał na Ricka. Wyraz twarzy Ricka był zimny i powściągliwy. Zacisnął szczękę i patrzył w ziemię, jakby coś sobie przypominał.
— A potem dopadła go horda? — Lori zastanawiała się na głos, zwracając się do Ricka po jego odpowiedzi. Ponownie. Rick milczał, jego wzrok był wbity w podłogę. Jungkook zastanawiał się, czy w tej sytuacji było jakieś wyjście, ale z drugiej strony, co mógłby powiedzieć, skoro sam nic nie wiedział?
Gguk wstał i rzucił okiem na ruiny, w których mieli przenocować. Szczerze mówiąc, miał już dość tej rozmowy i chciał coś zrobić.
— Wszyscy jesteśmy zarażeni.
Jungkook zamarł, jego umysł stał się pusty, a oddech uwiązł mu w gardle. Znieruchomiał, próbując zrozumieć, co właśnie powiedział Rick. Może źle to zinterpretował. Bardzo powoli Gguk zwrócił wzrok w stronę Ricka, który wpatrywał się w ziemię, unikając spojrzeń pełnych niedowierzania, jakie otrzymywał. To nie mogła być prawda.
— Co? — Jungkook nawet nie zauważył, że to słowo przeszło mu przez usta.
— Jenner mi powiedział. Cokolwiek to jest za wirus. Wszyscy go mamy w sobie.
Umysł Jungkooka odrętwiał, czuł zawroty głowy. Gguk poczuł, jak coś skręca się w jego żołądku, zanim cała jego skóra zaczęła go mrowić. Miał wrażenie, że pod jego skórą pełzają miliony mrówek, próbujące się uwolnić.
Jungkookowi zrobiło się niedobrze. Chciał uciec od własnego ciała. Ale wiedział, że nie może. Jungkook był chory. Podobnie jak ci zarażeni, których zabił. Podobnie jak zarażony, który próbował go zabić.
Czy to znaczy, że był jednym z nich? Że stanie się taki jak oni? Bezmyślna istota, głodna jedynie ludzkiego ciała? Brak sumienia i myślenia?
— Dlaczego nic nie powiedziałeś? — Jungkook przełknął ciężko, zagryzając mocno wargę, wciągając głęboki oddech i oddalając się o krok od grupy.
— Czy to by zrobiło jakąś różnicę? — Gguk odwrócił się tyłem do grupy i położył ręce na biodrach, próbując powstrzymać panikę i strach.
— Wiedziałeś o tym przez ten cały czas? — Jungkook wziął głęboki oddech. Jego głowa pochyliła się w stronę ziemi, pozwalając, aby kilka kosmyków włosów opadło mu na twarz.
— Skąd miałbym wiedzieć czy to na pewno prawda? Widziałeś, jakie to było szalone. — Jungkook otworzył oczy i wypuścił głęboki oddech, podnosząc drżącą rękę, by przetrzeć spocone czoło.
— To nie powinna być twoja decyzja! Kiedy dowiedziałem się o zarażonych w stodole, powiedziałem to dla dobra wszystkich. — Jungkook odwrócił się i pozwolił swoim oczom prześlizgnąć się nad przestraszonymi, wściekłymi członkami grupy.
Patrzyli na Ricka, jakby był potworem, jakby popełnił najgorszą zbrodnię ze wszystkich. Ich twarze wyrażały nieufność, gdy patrzyli na Ricka, co spowodowało , że ciężkie spojrzenie Jungkooka w końcu zwróciło się w stronę lidera.
— Cóż, pomyślałem, że najlepiej będzie, jeśli ludzie nie będą wiedzieć! — Rick syknął, w końcu wszystkich uciszając. Jungkook przygryzł wargę i objął się ramionami, spuszczając wzrok na podłogę.
Napięta cisza wypełniła powietrze, gdy wszyscy zastanawiali się nad informacjami, które właśnie zebrali. Jungkook poczuł, jak jeżą mu się włosy na ramionach, a plecy prostują, kiedy zaczyna czuć się niekomfortowo z powodu napięcia w powietrzu.
Niepotrzebny oddech opuścił Ricka, zanim odwrócił się i odszedł. Jungkook poczuł muśnięcie powietrza na ramieniu, kiedy Rick przechodził obok niego, co spowodowało, że na chwilę się spiął. Lori natychmiast zaczęła się poruszać i poszła za Rickiem. Grupa zachowywała ciszę, nawet gdy przywódca odszedł, jednak wszyscy się rozproszyli i zaczęli coś robić.
Jungkook przygryzał dolną wargę i patrzył w ziemię, podczas gdy wyznanie Ricka wciąż odtwarzało się w jego umyśle. Nie mógł uwierzyć, że został zarażony. Przez sekundę on... nie. Miał nadzieję, że ci, którzy nie zostali zarażeni, będą mieli szansę na powrót do normalnego życia, jeśli świat kiedykolwiek wróci do normalności. Ale teraz, gdy się o tym dowiedział , nawet jeśli umrze ze starości, nadal zamieniłby się w jednego z tych potworów.
— Przestań myśleć — chrząknięcie wypełniło uszy Jungkooka, zanim ktoś szturchnął go w żebra.
Gguk odskoczył gwałtownie i spojrzał w górę szeroko otwartymi oczami. Daryl odszedł od niego, kierując się w stronę ruin, zanim zawołał szorstko.
— Chodźmy. — Jungkook patrzył na oddalające się plecy Daryla z szerokimi oczami wypełnionymi ekscytacją.
Jego usta nagle rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, zanim pobiegł za swoim idolem, a nowo odkryta informacja została dawno zapomniana.
***
Dreszcz przebiegł przez Jungkooka, gdy zimne nocne powietrze otarło się o jego plecy i zaplątało się w jego loki. Przyciągnął bliżej siebie kurtkę i przysunął się bliżej ognia, szukając ciepła.
Ciepło i światło ognia pieściły twarze wszystkich siedzących wokół niego. Słońce już dawno zaszło , pozostawiając grupę w czarnej jak smoła ciemności i ciszy wypełnionej napięciem.
Jungkook podniósł nogi do klatki piersiowej i objął je ramionami. Jego ciemne oczy wpatrywały się w tańczące płomienie, gdy królicze zęby przygryzały jego dolną wargę. Jungkook zawsze podziwiał ogień, sposób, w jaki się poruszał i tańczył, jakby cię drażnił i drwił. Sposób, w jaki sprawił, że zapomniałeś, jak naprawdę było to niebezpieczne, abyś mógł zmniejszyć czujność i dać mu doskonałą okazję do wyrwania się z zamkniętego stanu i zniszczenia wszystkiego na swojej drodze.
Jungkook podziwiał ogień, ponieważ chciał być jak ten ogień. Dawał ci wszystko, czego kiedykolwiek potrzebowałeś – jedzenie, ciepło, światło i ochronę. Ogień był wszystkim, czego człowiek potrzebował do przetrwania, ludzie często zapominali, jak naprawdę był niebezpieczny, popełniając błąd, myśląc, że mogą go kontrolować.
W jednej chwili możesz wpatrywać się w oczy płomienia świecy, a w następnej będziesz patrzeć, jak połyka wszystko, z czym się zetknie.
Tak, Jungkook uśmiechnął się lekko, gdy przez sekundę patrzył, jak ogień pęka i wybucha.
— Nie jesteśmy przy nim bezpieczni, ukrywał przed nami coś takiego.
Jungkook nawet nie zawracał sobie głowy spojrzeniem na Carol, kiedy się odezwała, oparł brodę na kolanach i nadal wpatrywał się w płomień przed nim.
— Po co ci on, skoro ma cię ciągnąć w dół?
Tym razem oczy Jungkooka ledwo zerknęły w prawo, dostrzegłszy Daryla, który siedział tuż obok niego, i Carol, która siedziała obok Daryla, wpatrując się w Daryla z ustami ułożonymi w prostą linię.
— Nie, Rick taki nie jest. — Daryl powiedział szorstko, rzucając Carol krótkie spojrzenie, po czym odwrócił wzrok.
Jungkook wypuścił niepotrzebnie oddech i przyciągnął kolana mocniej do klatki piersiowej, próbując zignorować zimne powietrze ocierające się o jego plecy, podczas gdy żar ognia przytulał go swoim ciepłem od przodu. Komentarze Carol doprowadzały go do złości. Nie dlatego, że wyraziła swoją opinię i powiedziała to, co czuła, ale dlatego, że obgadywała Ricka za jego plecami.
Właściwie próbowała nawrócić Daryla, który byk jedną z trzech ostatnich osób w grupie, które zaufały Rickowi po tym wszystkim, co się wydarzyło. Jungkookowi wyglądało to tak, jakby próbowała przeciągnąć wszystkich na swoją stronę, bez wtrącania się i obrony Ricka.
Gguk skrzywił się i wbił wzrok w ogień, myśląc o tym, co stałoby się z Rickiem, gdyby grupa zwróciła się przeciwko niemu.
— Jesteście jego poplecznikami, a ja ciężarem. Zasługujecie na coś lepszego. — Carol kontynuowała, zwracając się do Daryla delikatnie, choć z nutą nieskrywanego gniewu.
Jungkook przygryzł dolną wargę, po czym odwrócił wzrok od ognia i spojrzał na Hershela, który siedział po przeciwnej stronie niego. Starszy mężczyzna siedział blisko siebie z Beth, podczas gdy Maggie i Glenn siedzieli obok siebie.
— Co chcesz? — zapytał bez ogródek Daryl, jego usta wykrzywiły się w ciężkim grymasie, a oczy zmrużyły się w niebezpiecznym blasku. Jungkook usłyszał lekką złość i frustrację w jego głosie, ale Daryl był dobry w ukrywaniu tego, a Carol była dobra w ignorowaniu tego.
Carol zmarszczyła brwi, nie odrywając wzroku od zimnych oczu Daryla.
— Człowiek honoru. — Szepnęła bez chwili namysłu.
— Rick ma honor. — Daryl natychmiast odpalił, jego ciało zwrócone w stronę ognia wraz z oczami, cicho mówiąc Carol.
Jungkook zrelaksował się po jego słowach i czynach, Gguk wiedział, że Daryl to człowiek o silnych poglądach i nie da się tego łatwo zmienić, ale nie zaprzeczył, że bał się odpowiedzi Daryla na niewypowiedzianą propozycję Carol.
Jungkook nie chciał, żeby Rick został wyrzucony z grupy, wiedział, że Rick był dobrym człowiekiem, ale tak jak resztę z nich, apokalipsa go zniszczyła. Gguk nie wiedział nawet, czy grupa będzie prawidłowo funkcjonować bez takiego lidera jakim był on, nie wiedział, czy zostanie, jeśli Rick odejdzie.
— Myślę, że powinniśmy wykorzystać swoje szanse. — Głos Maggie płynął w powietrzu, docierając do uszu Jungkooka, jednak to jej słowa sprawiły, że odwrócił głowę w stronę dziewczyny i spojrzał na nią z rozchylonymi ustami.
Maggie rozglądała się po twarzach grupy, rozkoszując się ich wyrazem twarzy, zanim dostrzegła stwardniałe, zimne oczy Jungkooka. Zanim się odwróciła, przez jej twarz przebiegł błysk poczucia winy. Hershel, który siedział obok swoich córek i Glenna, rzucił jej surowe spojrzenie.
— Nie bądź głupia. Nie ma jedzenia, paliwa ani amunicji. — Gdy tylko Hershel skończył mówić, do uszu Jungkooka dotarł dźwięk łamanych gałęzi i trzaskających liści. Grupa natychmiast się napięła i wyprostowała.
— Co to było? —zapytała Beth drżącym tonem. Jungkook i reszta grupy wstali, rozglądając się po ciemnym lesie, czy nie pojawił się gdzieś zarażony.
Ramiona Jungkooka były wyprostowane, gdy jego oczy tańczyły po linii drzew, próbując dojrzeć źródło hałasu.
— Może to być zwierze, może to być szop, może być opos — powiedział Daryl, wstając i zdejmując kuszę z ramienia.
— Zarażony. — Glenn mruknął cicho, jego dłoń powoli zbliżała się do pistoletu, gotowa go wyciągnąć. Carol zadrżała, rozglądając się i przytulając bliżej środka grupy.
— Musimy stąd iść. To znaczy, na co czekamy?— Jungkook westchnął i przewrócił oczami, odwracając się, by spojrzeć na Carol.
— W świetle dziennym. — Grupa zignorowała słowa Jungkooka, a ich umysły skupiły się na spakowaniu swoich rzeczy i wyruszeniu w ciemność. Gguk westchnął głęboko przez nos, zaciskając oczy, żeby się uspokoić, słuchając ich rozmowy.
— Skąd to dochodziło?
— To przyszło stamtąd.
— Wróciliśmy tak skąd przyszliśmy?
— Tak.
— Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy, jest ucieczka wszystkich w ciemność.
Jungkook ożywił się, jego oczy szeroko się otworzyły i wyprostował się, gdy usłyszał, jak Rick w końcu wraca do grupy i mówi. Gguk miał nadzieję, że teraz, kiedy Rick tu był, Carol nie będzie działać za jego plecami i wbijać wszystkim do głów toksycznej idei, że to on był przyczyną nieszczęścia grupy.
— Nie mamy czym się przemieszczać. — Rick kontynuował, jego surowe spojrzenie wpatrywało się w każdego członka grupy.
Kiedy oczy Ricka połączyły się z oczami Jungkooka,... Chłopak skinął mu lekko głową i uśmiechnął się blado. Rick wydawał się zadowolony, że nie wszyscy byli przeciwko niemu i ktoś nadal go wspierał.
— Nie panikujcie. — Hershel mruknął, chociaż jego głos był cichy, można było w nim usłyszeć napięcie. Maggie wzięła głęboki oddech, mocniej ściskając karabin.
— Ja nie... nie będę siedzieć tutaj, czekając , aż nadejdzie kolejna horda. Musimy iść, musimy iść teraz.
Jungkook rozumiał, że grupa była przerażona i spanikowana, ale strach przejął ich racjonalną stronę, czyniąc ich podatnymi na zarażenie.
Wyjście do lasu było jeszcze bardziej niebezpieczne niż siedzenie przy jasno rozpalonym ognisku w otoczeniu ruin. Mogliby natknąć się na hordę zarażonych i zamiast ich usłyszeć lub zobaczyć, nawet nie wiedzieliby, że zarażeni tam byli. Przynajmniej teraz mieli szansę.
— Nikt nigdzie nie idzie! — Rick splunął, odwracając głowę w stronę Maggie, która odwróciła wzrok i spojrzała na niego gniewnie.
— Zrób coś! — Carol podniosła głos, robiąc krok bliżej Ricka. Jej oczy zapłonęły gniewem i strachem, gdy zacisnęła usta i patrzyła, jak Rick robi wszystko. Rick natychmiast podszedł do niej bliżej.
— Robię coś! Trzymam tę grupę razem! — Krzyknął , wskazując pistoletem w stronę całej grupy. —Nie prosiłem o to! Zabiłem najlepszego przyjaciela za to.
— Na miłość Boską! —Jungkook przełknął głośno ślinę, patrząc na przerażone miny członków grupy, gdy Rick w końcu warknął. Gguk miał przeczucie, że Rick wiedział, co się dzieje za jego plecami, przywódca nie był idiotą. A teraz, gdy grupa naciskała, Rick w końcu miał dość.
Jungkook wiedział, że Shane był najlepszym przyjacielem Ricka to by wyjaśniało, dlaczego temu człowiekowi tak wiele udawało się osiągnąć w obecności Ricka. Na szczęście Gguk nie przejmował się zbytnio Shane'em, więc gdy usłyszał, że Rick go zabił, naprawdę był dumny z przywódcy.
Nie codziennie zdarzało się, że ktoś mógł przeciwstawić się osobie, którą kochał, tylko dla dobra siebie i otaczających go ludzi. Więc jak usłyszał, że Rick zabił swojego najlepszego przyjaciela, ponieważ ten stawał się zbyt niebezpieczny dla grupy, napawał Jungkooka dumą i radością, że Rick był liderem.
— Widziałeś, jaki był. — Jungkook skrzyżował ramiona na piersi, słuchając, jak Rick mówił. —Jak mnie popchnął, jak nas skompromitował, jak nam groził.
Szczerze mówiąc, Jungkook nie czuł, że powinien być świadkiem tej kłótni, czuł się, jakby odwiedził parę na krawędzi rozwodu i kiedy serwował im kolację, nagle zaczęli się kłócić o to, kto powinien nalać im wina, a kto powinien ich nakarmić ryżem. Jungkook był znajomym, który utknął w środku kłótni pary.
— On zainscenizował całą sprawę z Randallem. Poprowadził mnie, żebym strzelił mu w plecy!
Oddech Ricka zaczął przyspieszać, a jego twarz wykrzywiała się ze złości i frustracji. Potarł spocone czoło, po czym odwrócił głowę w stronę Jungkooka i ostro wskazał pistoletem na chłopca. powodując, że cofnął się z lekkim strachem.
— On też by ci to zrobił! — wykrzyknął Rick, na co przerażeni członkowie grupy spojrzeli szeroko otwartymi oczami, a ich wzrok na chwilę przeniósł się na Jungkooka.
— Nie dał mi wyboru! — Głowa Jungkooka opadła na ziemię, pozwalając kilku kosmykom włosów opaść na twarz , osłaniając go niczym zasłona. Poruszył się na nogach z powodu nagłej uwagi, po czym odetchnął z ulgą, gdy Rick zaczął znowu mówić, odciągając od niego uwagę.
Ale nawet wtedy Jungkook nadal trzymał się słów Ricka, czy Shane naprawdę wpakowałby mi kulkę w plecy? Jungkook poczuł, jak nowo odkryta paranoja wpełza mu na szyję i owija się wokół niego niczym wąż dławiący swoją ofiarę.
— Ilu ludzi tutaj wciąż nie ufało mi na tyle, by wpakować mu kulkę w plecy? — zastanawiał się Gguk, rozglądając się ostrożnie po grupie.
— Był moim przyjacielem, ale przyszedł po mnie!— Rick syknął ponuro, wpatrując się uważnie w każdego członka grupy. Dźwięk przerywanego szlochu sprawił , że oczy Jungkooka podniosły się i spojrzały na Carla, który załamał się i wepchnął głowę w pierś Lori, tłumiąc swoje gardłowe jęki.
Jungkook z niepokojem przygryzł wargę, drżącymi palcami ugniatał rękaw koszuli, gdy niechętnie odwracał się od Carla i z powrotem spojrzał na Ricka.
— Może ludziom będzie lepiej beze mnie. Śmiało.— Rick wskazał na otaczający go ciemny las, złość z twarzy znikła, a na jej miejsce pojawiła się maska nonszalancji.
— Mówiłem, że jest dla nas gdzieś miejsce, ale może... może to kolejne mrzonki. Może znowu się oszukuję! — Rick stwierdził, jego brwi ściągnęły się, powodując powstanie kilku zmarszczek na czole.
— Dlaczego nie... dlaczego nie pójdziesz i nie przekonasz się sam! Wyślij mi pocztówkę! Zobaczmy, jak daleko zaszedłeś.
— I tak zrobię! — Jungkook wzdrygnął się na słowa Ricka i ton, w jakim zostały one wypowiedziane. Przygryzł wargę, przełknął głośno i niechętnie odsunął się od niego o krok.
Gguk zawsze powtarzał sobie, że przywódca go nie skrzywdzi. Wiedział, że to była prawda, ale ton i agresja Ricka powodowały, że poczuł się zdenerwowany. Podobnie jak w przypadku wszystkich pozostałych członków grupy, którzy nic nie mówili i po prostu patrzyli na Ricka z rozchylonymi ustami i oczami pełnymi przerażenia.
— Nie ma chętnych? Dobra. Ale wyjaśnijmy sobie jedną rzecz.
Jungkook z wahaniem podniósł wzrok i napotkał przenikliwe spojrzenie Ricka. Oczy przywódcy wpatrywały się w niego przez sekundę, po czym przeskoczyły na następną osobę.
— Jeśli zostanę — usta Jungkooka wyprostowały się w wąską linię, a jego brwi uniosły się, gdy cierpliwie czekał na jednowierszową wypowiedź Ricka. Rick oblizał wargi, a na jego twarzy pojawił się lekki grymas. — To już nie będzie demokracja.
Blade, przerażone twarze zostały wyryte w umyśle Jungkooka, gdy powoli odwrócił się, by spojrzeć na resztę grupy. Widział nawet, że niektórzy członkowie nie oddychali lub nie odwracali wzroku od Ricka, gdy lider odwrócił się i ponownie odszedł.
Ale pomimo przerażenia na twarzach wszystkich, jedyną rzeczą, o której Jungkook mógł pomyśleć, było: Czy Rick nie był już przywódcą?
***
Notka od tłumaczki:
Przeprasza, że tak długo mnie nie był, ale broniłam pracę licencjacką i obroniłam się, więc od teraz mam trochę wolnego czasu.
Mam nadzieje, że rozdział wam się podobał. Pewnie jest trochę błędów, ale dacie radę.
Poza tym wciąż nie ma Taehyunga, więc pewnie pojawi się lada chwila.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro