Rozdział 4 ~ The road to Nebraska ~
| Jungkook |
Jungkook nie pozwolił opuścić swojego wzroku z dwójki mężczyzn, gdy jeden z nich siedział przy stole w barze, a drugi przy ladzie. Rick nalał im drinka, a oni postanowili przedstawić się Jungkookowi.
— Jestem Dave. Ten chudy idiota to Tony. — Dave wskazał na większego gościa z czapką na głowie.
Tony parsknął pod nosem.
— W takim razie zjedz mnie, Dave.
— Hej, może pewnego dnia to zrobię. Spotkaliśmy się na i-95, gdy wyjeżdżaliśmy z Filadelfii. — Dave uśmiechnął się lekko. Jungkook milczał i nic nie odpowiedział, tylko obserwował interakcję między nimi.
Rick wrócił do miejsca, gdzie Gguk opierał się o ladę, przed Glennem i po prawej stronie Hershela. Stanął obok niego i nalał sobie shota.
Jungkook nie odwracał wzroku od dwójki mężczyzn, nie czując tego samego vibe, którym emanowali Rick i jego ludzie. Przeczucie podpowiadało mu, że powinien uważać, a jego przeczucie zawsze miało rację.
Ramiona Gguka były napięte, a jego oczy wyrażały wrogie spojrzenie, jego twarz nie złagodniała ani przez sekundę. Dave spojrzał na Gguka, myśląc, że chłopiec odwróci wzrok, gdy zostanie przyłapany na spojrzeniu. Ale tego nie zrobił.
Uśmiech Dave'a nieco osłabł, zanim odwrócił wzrok, co spowodowało, że Jungkook się uśmiechnął.
— Jestem Glenn, miło mi poznać nowych ludzi, —Glenn przedstawił się z uśmiechem. Biedak nawet nie zauważył napięcia jakie utworzyło się w pomieszczeniu.
— Jestem Rick Grimes. — Rick przedstawił się, w końcu zauważając spojrzenia Gguka.
Rick podstępnie szturchnął chłopca łokciem, przykuwając jego uwagę. Jungkook patrzył na Ricka ze zmarszczonymi brwiami, ale w odpowiedzi otrzymał spojrzenie. Gguk zmarszczył brwi jeszcze bardziej, lekko marszcząc nos.
Rick zauważył zmieszanie chłopca i potrząsnął głową, odwracając się od niego.
— A ty, kolego, chcesz jednego? — Dave odwrócił się do Hershela, który do niego mówił.
Dave uśmiechnął się do niego, lecz Gguk ponownie zmrużył oczy.
— Masz wyjątkowe wyczucie czasu, przyjacielu.
— Dziecko? A ty? — Oczy Dave'a przesunęły się na Jungkooka, gdy ten podniósł w jego stronę szklankę.
Gguk nie odwrócił od niego wzroku, skrzyżował ramiona na piersi i przesunął językiem po spierzchniętych wargach.
— Ja nie piję. — Dave i Gguk nie przerwali kontaktu wzrokowego, co spowodowało wzrost napięcia w pomieszczeniu.
— Ma na imię Hershel, a to jest Jungkook. Straciliśmy dzisiaj ludzi. — Rick wyjaśnił spokojnie, próbując złagodzić atmosferę.
— Naprawdę przykro mi to słyszeć. Za lepsze dni i nowych przyjaciół, a także za naszych zmarłych, aby byli w lepszym miejscu. — Wszyscy, z wyjątkiem Hershela i Jungkooka, podnieśli swoje drinki i wypili alkohol. Kiedy Dave wyciągnął rękę, żeby odłożyć szklankę, Gguk dostrzegł pistolet za jego paskiem.
— Nieźle, co? — Dave wyciągnął broń, co spowodowało, że Jungkook wyprostował plecy. — Dostałem go od gliniarza.
Jungkook zmusił się do odprężenia i nie okazywał już takiego spięcia przy tej dwójce. Jego wzrok powędrował do Tony'ego i był zaskoczony, gdy zobaczył, że Tony już go obserwował. Na ustach Tony'ego pojawił się uśmieszek, zanim pozwolił swoim oczom powędrować po ciele Gguka.
Chłopak przełknął żółć w gardle i odwrócił wzrok, zaciskając szczękę.
— Chłopaki, jesteście daleko od Filadelfii —skomentował Rick, siadając na stołku barowym.
Tony uśmiechnął się szeroko, odpowiadając na komentarz Ricka:
— Wydaje się, że jesteśmy daleko od każdego miejsca.
— Co cię sprowadziło aż na południe? — odparł Jungkook, a jego spojrzenie przesuwało się pomiędzy nimi. Mały uśmieszek pojawił się na twarzy Dave'a, gdy odpowiadał:
— Mogę śmiało powiedzieć, że to na pewno nie była pogoda.
— Chciałbym. — Tony prychnął, przewracając oczami.
— Na początku był to Waszyngton. Słyszałem, że może być tam jakiś obóz dla uchodźców. Ale drogi były tak zakorkowane, że tak naprawdę nie przybliżaliśmy się do celu. Postanowiliśmy zjechać z autostrady w las. Każda napotkana przez nas grupa miała jakieś nowe pogłoski o sposobie wyjścia z tej całej sytuacji.
— Jeden facet powiedział nam, że znajdujemy się teraz w ośrodku straży przybrzeżnej w zatoce, który wysyła promy na wyspy. — Kiedy Tony opowiadał grupie, na jego twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech.
Gguk zerknął na Ricka, zanim spojrzał na Dave'a, decydując się zamiast tego skupiać wzrok na dwóch mężczyznach.
Dave mówił dalej, wiedząc, że nikt nie miał zamiaru go zatrzymać.
— Ostatnio byliśmy na stacji kolejowej w Montgomery, obsługującej pociągi do środka kraju – Kansas w Nebrasce. — Glenn ożywił się, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
— Nebraska? — Tony skinął głową, patrząc na niego.
— Mała populacja, dużo broni.
— To ma sens. — Glenn mruknął, tym razem nieco ciszej.
— Byłeś kiedyś w Nebrasce, dzieciaku? — zapytał Dave Glenna, zanim jego wzrok powędrował na dłonie.
Dave ponownie spojrzał na grupę.
— A wy, chłopaki? — Gguk nic nie powiedział, nie chcąc narażać grupy na niebezpieczeństwo. Przygryzł dolną wargę, przygryzając ją przez sekundę, po czym puścił ją i przejechał po niej językiem.
— W Fort Benning. — Rick odpowiedział po kilku sekundach, a jego wyraz twarzy był spokojny i opanowany. Dave i Tony wymienili spojrzenia, po czym spojrzeli na Ricka.
— Nie wątpię w to oficerze, ale... natknąłem się na pewną osobę, która stacjonowała w Benning. Powiedział, że to miejsce było opanowane przez zarażonych.
Glenn spojrzał na tę dwójkę szeroko otwartymi oczami, a jego wyraz twarzy zmienił się w wyraz niedowierzania.
— Czekaj, Fort Benning został zgładzony? Naprawdę?
— Niestety tak. — Dave zwiesił się na chwilę, po czym ponownie spojrzał na grupę.
— Najgorsza prawda jest taka, że nie ma wyjścia z tego bałaganu. Po prostu marzymy, modląc się o jedno, żeby te bezmyślne dziwadła nie dopadły cię, kiedy śpisz. — Dave wymamrotał przygnębiony, przesuwając rękę w stronę butelki.
— Jeśli w ogolę śpisz — wtrącił się Tony, a jego oczy były całkowicie skupione na Gguku.
Chłopak starał się nie reagować na oczywistą taktykę prowokacji, ale Tony naprawdę prosił się o kastrację.
Jungkook zacisnął szczękę i spojrzał w dół na zakurzoną podłogę. Mocniej przycisnął plecy do blatu za sobą i wbił paznokcie w dłonie, próbując zapanować nad gniewem.
Chłopak był dość impulsywny, więc jeśli Tony wystarczająco by go sprowokował, Gguk chwyciłby za butelkę i wepchnąłby mu ją do gardła.
Uśmieszek pojawił się na jego ustach, gdy wyobraził sobie Tony'ego dławiącego się butelką.
Chłopiec podniósł wzrok znad podłogi na Dave'a, gdy ten mówił.
— Tak, ale nie wygląda na to, żebyście tutaj stacjonowali. Zaszyliście się gdzie indziej?
— Nie. — Rick mówił spokojnie, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Dave lekko skinął głową, po czym wskazał na przód baru.
— To twoje samochody z przodu?
— Tak dlaczego pytasz? — zapytał niewinnie Glenn, nie zauważając kierunku, w jakim zmierzała rozmowa. Gguk spojrzał na Glenna przez ramię i posłał mu spojrzenie, ale sądząc po zmieszaniu na twarzy Glenna, on niczego nie zrozumiał.
— Mieszkamy w naszym samochodzie. Te wyglądają na dość puste i czyste. Gdzie jest cały twój sprzęt? —Dave zastanawiał się, marszcząc brwi w fałszywym zakłopotaniu.
Hershel odezwał się surowym głosem.
— Jesteśmy z większą grupą na zwiadach, pomyślałem, że przyda nam się drink.
— Drink? Hershel, myślałem, że to już rzuciłeś. — Dave zachichotał rozbawiony, patrząc na Hershela. – Cóż, myślimy o tym, żeby się tu osiedlić, jest tu bezpiecznie, prawda? — zapytał grupę, a jego oczy na chwilę spotkały się z ciemnymi oczami Gguka.
Chłopiec wzruszył ramionami, zanim zaczął mówić.
— Byłem już w Brooks, nie było tam aż takiej ilości zainfekowanych jak tutaj. Idealne miejsce na osiedlenie się. — Kłamstwa przenikały przez zęby Jungkooka jak masło. Jego twarz nie wyrażała niczego, gdy patrzył prosto na Dave'a, kiedy mówił.
— Zainfekowani? Tak ich nazywacie? — Dave uniósł brwi, a na jego ustach pojawił się uśmiech. Gguk mruknął, gdy Dave skinął głową i ponownie spojrzał na Tony'ego. — Podoba mi się to określenie, jest o wiele lepsze niż lamy. — Tony skinął głową i ponownie skomentował.
— Bardziej zwięźle.
— Ok. — Dave posłał Tony'emu rozbawione spojrzenie. — Tony był na college'u.
— Dwa lata. — Tony dumnie pokiwał głową, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Cisza zapadła nad barem, gdy nikt nic nie odpowiedział. Gguk patrzył, nieco zaniepokojony, jak Dave i Tony nadal się uśmiechali, zanim wymienili ze sobą spojrzenia.
Brązowowłosy chłopak zacisnął szczękę, wypuszczając głębokie westchnienie, po czym odwrócił wzrok od tej dwójki.
— I co... — Dave przerwał ciszę, jego wzrok przeniósł się z Tony'ego na Ricka, odchrząknął i mówił dalej. — I co, zaszyliście się na obrzeżach czy coś w tym stylu? — Dave skinął głową i wskazał miejsce na zewnątrz baru.
Tony powoli wstał ze swojego stołka i podszedł do przeciwległej ściany.
— Parking dla przyczep czy coś w tym stylu? — Kiedy Tony mijał Jungkooka, pozwolił sobie otrzeć się o chłopaka.
Jungkook zesztywniał, gdy poczuł brzuch Tony'ego ocierający się o jego tyłek i zacisnął mocno szczękę, gdy poczuł, jak opuszki palców Tony'ego muskają jego ramię.
Oczy Tony'ego powędrowały po ciele Jungkooka, zanim mrugnął do chłopca.
Gguk zacisnął szczękę i wziął głęboki wdech. Nie oddychał przez kilka sekund, po czym gwałtownie wypuścił powietrze. Jungkook oblizał wargę i, mówiąc, spojrzał na Dave'a.
— Może jakaś farma? — Dave zastanawiał się, próbując uzyskać reakcję jednego z nich.
Kiedy Dave zaczął mówić , oczy Dave'a przesunęły się na Tony'ego. Rick też na niego spojrzał, podczas gdy wzrok Gguka nie odrywał się od Dave'a.
— Stary Donald farmę miał... — Tony parsknął pod nosem, gdy usłyszał piosenkę, powodując, że sam zaczął nucić.
Dave gwałtownie odwrócił głowę od Tony'ego i skierował się w stronę Ricka.
— Masz farmę? — zapytał poważnie, a na jego twarzy nie widać było ani śladu uśmiechu.
Gguk wyraźnie się wzdrygnął, gdy usłyszał dźwięk moczu Tony'ego uderzającego o drewniane płytki. Naprawdę żałował, że mężczyzna nie wyszedł na zewnątrz. Gguk miał nadzieję, że zarażony go usłyszy i chwyci za jego penisa, skutecznie go odgryzając.
— Czy to bezpieczne? Masz jedzenie? Wodę? —Dave uniósł brwi, a jego oczy wpatrywały się w Glenna i Hershela, ponieważ to oni okazali swoje emocje nieco bardziej.
— Byłeś kiedyś w związku? Pewnie nikogo nie miałeś w swoim łóżku od tygodni. — Tony parsknął, zerkając na Jungkooka. Rick to zauważył i podszedł bliżej do młodszego chłopca. Posłał Tony'emu niebezpieczne spojrzenie, przez co przestał się uśmiechać i odwrócił wzrok.
Dave zauważył to i szybko się wtrącił, zanim przywódca grupy stał się wobec nich wrogi.
— Słuchaj, wybacz przyjacielu. To dzieciak z miasta – oni nie mają taktu. Żadnego szacunku. — Dave posłał Tony'emu znaczące spojrzenie, przez co odwrócił wzrok i dokończył.
— Więc posłuchaj, Glen... — Dave szybko zmienił temat i zwrócił swoją uwagę na Glenna.
— Powiedzieliśmy już wystarczająco za dużo. — Rick przerwał mu, zanim zdążył uzyskać manipulacyjne odpowiedzi od Glenna. Dave przygryzł bok policzka i powiedział na szybko:
— No cóż, poczekajcie chwilę, to... ta farma. Brzmi to naprawdę super, prawda Tony?
— Tak, naprawdę super. — Tony skinął głową, idąc w stronę Dave'a.
— Tak, okaż nam trochę południowej gościnności. —Dave próbował zachowywać się jak szczeniaczek, ale Gguk przejrzał jego zachowanie.
— Jestem z Korei, napoje w barze to najlepsze, co tam dostaniesz. — Gguk odezwał się, jego głos był zimny jak lód, a jego oczy były wrogie, gdy spoglądał pomiędzy dwoma mężczyznami. — Napij się drinka, bo gdy tylko ta butelka będzie pusta, rozejdziemy się.
Dave zacisnął szczękę, zanim zmusił się do rozluźnienia i oparcia się bardziej na krześle.
— Nie rozumiem, dlaczego nie możesz zrobić miejsca dla jeszcze kilku osób. Możemy połączyć nasze zasoby, naszą siłę roboczą.
— Przykro mi, ale to nie wchodzi w grę. — Rick szybko odrzucił jego ofertę. Tony patrzył na grupę z szeroko otwartymi oczami pełnymi zaskoczenia, zanim spojrzał na Dave'a.
Dave przycisnął język do policzka, patrząc w podłogę, a w jego głowie krążyły myśli, jak zdobyć to, czego chciał.
— Nie wygląda na to, żeby to było problemem. — Dave mruknął cicho, przełykając głośno ślinę, zanim spojrzał na Ricka. Hershel odezwał się, a jego głos był cichszy niż głos Ricka czy Jungkooka.
— Przykro mi, nie możemy.
— Nie możemy was przyjąć. — Rick powiedział po prostu bez żadnych przeprosin, przez sekundę Jungkook zastanawiał się, dlaczego chciał, żeby Gguk dołączył do nich kilka minut temu.
Czy wiedział, że ci ludzie nie byli dobrymi ludźmi? Czy wiedział, że Jungkook był tym dobrym?
— Udajecie przed nami kogoś innego. — Dave odwrócił wzrok i zachichotał.
— Myślałem... myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
Jungkook zadrwił, przewracając przy tym swoimi ciemnymi oczami.
— Jaka jest twoja definicja przyjaciół? To ktoś, kogo poznałeś godzinę temu? Jeśli tak, jestem zaskoczony, że jeszcze oddychasz. — Chłopiec posłał im wściekłe spojrzenie, na co Dave uśmiechnął się ironicznie.
— Znamy ludzi, na których musimy uważać. — Dave spojrzał na Ricka zmartwionymi oczami , a nawet nieco smutnymi. — Nie masz pojęcia, co musieliśmy zrobić, żeby przeżyć. Założę się, że też musiałeś przez wiele przejść, aby przeżyć, mam rację? – zapytał Dave.
Widząc, że Rick milczy, zdecydował się kontynuować swoje przemówienie.
— Ponieważ, nikt z was nie ma czystych rąk. Wszyscy jesteśmy tacy sami. — Dave skończył mówić.
Gguk spojrzał gniewnie, gdy Dave na niego spojrzał, zanim wzrok chłopca spuścił się na podłogę. Po kilku sekundach uśmiech rozjaśnił twarz Dave'a i wyraźnie się ożywił.
— Więc chodźmy, wybierzmy się na miłą, przyjazną przejażdżkę na sianie na tę farmę, lepiej się poznamy. — Jungkook spojrzał na Ricka, mając nadzieję, że ten człowiek nie był głupcem i nie dał się nabrać na sztuczki umysłowe Dave'a.
Rick spojrzał na Dave'a, całkowicie niewzruszony, gdy ten uniósł kieliszek.
— Tak się nie stanie. — Na odpowiedź Ricka na ustach Gguka pojawił się drobny uśmieszek, przez co spojrzał na Dave'a zadowolony z siebie.
Dave zacisnął szczękę na ten widok, po czym spojrzał na Ricka ze skrywaną złością w oczach.
— Ric-
— Bzdura. — Tony przerwał Dave'owi, a jego policzki powoli czerwieniały ze złości.
Rick spojrzał na niego lekkim spojrzeniem, ale jego głos był całkowicie spokojny, kiedy mówił.
— Uspokój się.
— Nie mów mi, żebym się uspokoił! Nigdy nie mów mi, żebym się uspokoił! — Tony warknął na Ricka, a jego oczy płonęły gniewem.
Jungkook napiął się i powoli rozłożył ręce na piersi. Odepchnął się od blatu w chwili, gdy Rick wstał ze swojego krzesła.
— Zastrzelę was i wezmę tą głupią farmę...
— Woah, woah, woah, woah! — Dave szybko przerwał Tony'emu, zanim ten zdążył jeszcze bardziej pokrzyżować ich plany. — Spokojnie, spokojnie, nikt nikogo nie zabije. — Dave uśmiechnął się, rzucając Tony'emu niebezpieczne spojrzenie.
Spojrzał na Ricka i poklepał go po plecach, po czym odwrócił się i przeskoczył przez ladę. Jungkook nie spuszczał wzroku z Tony'ego, wiedząc, że w każdej chwili może wybuchnąć i strzelić im w czaszki.
Szybko zerknął na Ricka i zauważył, że jego wzrok już na nim był. Rick spojrzał na Gguka i tym razem zrozumiał. Trudno było to przegapić. Rick chciał, żeby opiekował się Tonym, gdy ten będzie zajmował się Dave'em.
Rick odwrócił się twarzą do Dave'a, podczas gdy Gguk zachowywał się tak, jakby był zrelaksowany, choć jego uwaga była całkowicie skupiona na Tony'm.
Dave chwycił za swoją broń to było niczym reakcja łańcuchowa, ponieważ praktycznie od razu Rick chwycił swoją, Tony chwycił swoją, a Gguk również chwycił swoją.
Dave powoli wysunął swoją broń z paska i położył ją na blacie, powodując, że Rick powoli odpuścił.
— Jesteśmy tutaj tylko jako przyjaciele, którzy piją drinka. To wszystko. — Dave posłał Rickowi fałszywy uśmiech, podnosząc ręce w geście poddania.
— Teraz! Gdzie są zapasy? — Dave sięgnął pod ladę, przez co Rick chwycił za broń. Dave uśmiechnął się lekko, po czym podniósł butelkę whisky.
— Hej, spójrz na to. To działa. — Rick powoli wypuścił broń, gdy Dave nalał sobie kolejnego drinka.
— Musicie zrozumieć, że nie możecie tam zostać. Wiecie, jak to jest.
— Tak. — Gguk wymamrotał, ale jego wzrok nie odwrócił się od Tony'ego, który wciąż trzymał swoją rękę na broni. To wystarczyło, aby również Jungkook trzymał rękę na własnej broni.
— Przykro mi, na farmie jest naprawdę tłoczno. — Rick zabrał głos po drobnym komentarzu Gguka. — Musicie szukać dalej.
— Musimy szukać dalej. — Dave zachichotał gorzko. — Gdzie sugerujesz, że mamy szukać? — Gguk pozwolił sobie na uśmieszek i zerknął na Dave'a przez ramię.
— Słyszałem, że w Nebrasce jest miła atmosfera. —Dave zaśmiał się, słysząc komentarz Gguka.
— Nebraska. — Jego Oczy przesunęły się z chłopca na Ricka.
— Ten facet. — Uśmiech Dave'a szybko zniknął z jego twarzy, a jego wzrok opadł na broń. Dave chwycił za broń, ale zanim zdążył ją podnieść, Rick już strzelił. Kula trafiła Dave'a prosto w czaszkę, powodując upadek jego ciała i uderzenie o podłogę.
Gdy tylko Jungkook usłyszał, jak Rick wyciąga broń, zobaczył, jak Tony podnosi swoją, Jungkook wyciągnął nóż i wycelował w Tony'ego.
Nawet nie pomyślał, zanim rzucił go do przodu i zatopił ostre ostrze w brzuchu Tony'ego. Tony wydał z siebie gwałtowny wdech, gdy Jungkook ostro pociągnął za nóż w prawo, rozcinając brzuch Tony'ego.
Ciało Tony'ego odskoczyło do tyłu, gdy Gguk wyciągnął nóż z krwawiącego brzucha, powodując, że ciało Tony'ego opadło z powrotem na ścianę za nim i powoli zsunęło się w dół.
Broń opadła bezwładnie u jego boku, a jego oczy straciły życie. Rick odwrócił się i pomaszerował w stronę martwego ciała Tony'ego, podniósł broń i strzelił mu w czaszkę.
Jungkook odwrócił wzrok od Tony'ego, poczuł się trochę oszołomiony faktem, że zakończył życie człowieka.
Zamrugał, by odpędzić od siebie szok i drżącą ręką otarł zakrwawiony nóż o rękaw marynarki. Cienka warstwa potu pokryła skórę Gguka, zaczęło mu się lekko kręcić w głowie, gdy próbował skupić się na czyszczeniu noża.
Chociaż Jungkook nie lubił Tony'ego, tak naprawdę nie chciał go zabić. Jungkook nie chciał nikogo zabić. Może dlatego, że myślał, że zabicie kogoś zniszczy ostatnie resztki jego niewinności, jakie mu pozostały. A może dlatego, że nie chciał postrzegać siebie jako mordercy.
A teraz, po odebraniu komuś życia, Jungkookowi zrobiło się niedobrze. Miał wrażenie, że jego dłonie są splamione krwią, której nie da się zmyć najczystszą wodą. Miał wrażenie, że był już skazany na całe życie.
Jakby cała jego niewinność została zniszczona. Jungkook przygryzł drżącą wargę i zamrugał, by odpędzić łzy z oczu. Zacisnął drżącą dłoń na rękojeści noża i westchnął głęboko.
Rick zauważył nagłą zmianę w chłopcu i szybko zdał sobie sprawę, że ten chłopak wcześniej nikogo nie zabił. Szeryf położył dłoń na ramieniu Gguka, powodując, że ten podskoczył na skutek kontaktu i odwrócił głowę w stronę Ricka.
— Nie myśl o tym, zrobiłeś, co musiałeś. — szepnął, po czym odsunął rękę od ramienia Gguka.
Jungkook oderwał wzrok od martwego ciała Tony'ego, po czym lekko skinął twierdząco głową Rickowi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro