Rozdział 13 ~ A....a pun? ~
| Nieznajomy |
Liście i patyki chrzęściły pod butami, a jęki i głośne warczenie wypełniały las. Blondynka biegła przez las, próbując uciec przed małą grupką goniących ją zainfekowanych. Torba z bronią przewieszona była przez jej ramię, podczas gdy ta mniejsza torba zwisała luźno z jej ramienia.
Cienka warstwa potu pokryła jej skórę, sprawiając, że ubranie przylegało jej do ciała. Przebiegła jeszcze kilka metrów, zanim zdała sobie sprawę, że na kilka sekund udało jej się zgubić grupę.
Andrea szybko schowała się za drzewem i upuściła torby, które nosiła. Podniosła się, próbując napełnić płuca tlenem, zanim będzie musiała znowu biec. Szybko wyciągnęła broń, po czym przeszukała torbę lidera. Kiedy zdała sobie sprawę, że pistolet był pusty, z jej ust wydobył się pomruk frustracji.
Andrea wrzuciła go z powrotem do torby lidera, po czym chwyciła drugi plecak.
Blondynka otworzyła je znajdując konserwy, butelki z wodą i batoniki. Nie znajdując żadnej broni, a jedynie czarną bluzę z kapturem, otworzyła mniejsze kieszenie, mając nadzieję, że znajdzie tam chociaż trochę amunicji.
Gdy tylko sięgnęła ręką do mniejszej kieszeni , Andrea dotknęła czegoś zimnego i metalicznego. Ze zmarszczonymi brwiami wyciągnęła mały przedmiot z torby, odsłaniając mały, złoty wisiorek. Andrea szybko się zdezorientowała, podziwiała piękne rzeźbienia na przodzie w kolorze złotym, zanim go odwróciła.
Jej brwi zbiegły się jeszcze bardziej, gdy zauważyła coś napisanego w nierozpoznawalnym dla niej języku. Dźwięk warczenia zakłócił chwilę Andrei spokoju dziewczyny, co spowodowało, że szybko wrzuciła wisiorek do torby, po czym zarzuciła go na ramię.
Andrea zauważyła zarażonego, który próbował się do niej podkraść, zmuszając ją do wyciągnięcia noża i wbicia mu go w czaszkę. Rzuciła reszcie zainfekowanych krótkie spojrzenie, po czym pochyliła się i podniosła torbę lidera.
Krzyk opuścił jej usta, gdy inny zarażony rzucił się na nią, po czym odskoczyła i zamachnęła się na niego torbą. Andrea nie traciła czasu, zarzuciła torbę z powrotem na ramiona i pobiegła w stronę, gdzie nie było zbyt wielu zarażonych.
***
| Jungkook |
Usta Jungkooka uniosły się w lekkim uśmiechu, podczas gdy jego ramię opadło z ulgą. Patrzył przez przednią szybę samochodu na jeepa przed nimi.
Jeep, w którym znajdowali się Glenn i Maggie. Oczy Gguka powędrowały obok jeepa i dostrzegł Daryla i Carol jadących na motocyklu. Byli cali i zdrowi.
Jungkook miał nadzieję, że reszta grupy była już na autostradzie, ponieważ nie chciał, aby grupa straciła lidera takiego jakim był Rick. Szczerze mówiąc, nie chciał stracić nikogo z grupy.
Mimo że Jungkook nie spędzał zbyt wiele czasu z członkami zespołu, był już do nich w pewnym stopniu przywiązany. A widok innych członków grupy opłakujących śmierć swoich bliskich sprawił , że poczuł się nieswojo i okropnie w środku. T-Dog podążała za Darylem i w końcu w polu widzenia pojawiła się autostrada.
Jungkook ożywił się, jego oczy natychmiast przeskakiwały po autostradzie, próbując dostrzec resztę grupy
Gdy kontynuowali jazdę, Jungkook zauważył trzy osoby pochylone za ciężarówką. Jego oczy rozszerzyły się, zanim usłyszał gwałtowny krzyk Lori.
Gguk zerknął na pasażerów w samochodzie i zobaczył ich twarze pełne ulgi i ich szerokie uśmiechy. Jungkook sam poczuł, jak jego usta drżą, gdy zobaczył, jak bardzo grupie zależało na sobie nawzajem.
Samochody przed nimi zatrzymały się, co spowodowało, że T-Dog zrobiła to samo. Jungkook natychmiast wysiadł z samochodu, aby Lori i Beth mogły wysiąść i połączyć się ze swoimi rodzinami.
Chłopak patrzył z lekkim uśmiechem, jak Lori biegnie w stronę Ricka i Carla, mocno obejmując ich obu. Beth, Maggie i Hershel przytulili się do siebie z szerokimi uśmiechami na twarzach i łzami ulgi w oczach.
Jungkook oparł się o niebieską ciężarówkę, krzyżując ramiona na piersi. Uśmiechnął się lekko i wypuścił głęboki wdech, patrząc w ziemię. Niepokój i strach w jego klatce piersiowej zmalały i teraz w gardle czuł słodki smak szczęścia.
Jungkook był szczęśliwy, że ponownie połączyli się ze swoimi rodzinami, a ich serca zostały uratowane od smutku. Ale nie mógł zaprzeczyć, że słodycz zmieszała się z goryczą, kiedy zdał sobie sprawę, że on też chciał, żeby ktoś się o niego troszczył tak, jak ta grupa troszczyła się o siebie nawzajem.
Może odejście od nich nie było takim złym pomysłem.
— Ej ty! — Jungkook podskoczył i wskazał głową na Maggie, która z determinacją maszerowała w jego stronę. Widząc wyraz zmieszania na jego twarzy, Maggie prychnęła i wskazała na niego palcem.
— Tak, ty, płodzie! — Oczy Jungkooka rozszerzyły się ze strachu, zanim zauważył, że jej twarz wykrzywia się z irytacji i złości. Gguk natychmiast wyprostował się i cofnął, opierając się o ciężarówkę, podnosząc ręce w geście poddania. Maggie sapnęła ze złością, gdy ruszyła w jego stronę, a na jej twarzy pojawił się ostry wyraz twarzy.
— Co ty do cholery sobie myślałeś kiedy – skoczyłeś w hordę zainfekowanych?! — Akcent Maggie był bardziej wyraźny, gdy była zła, a Jungkook stwierdził, że przez to była bardziej przerażająca.
Zaśmiał się niezręcznie, próbując zamaskować strach, który czuł w środku, nerwowym uśmiechem. Gguk zesztywniał, gdy Maggie w końcu do niego dotarła, myśląc, że skopie mu tyłek. Ale zamiast go skrzywdzić, Maggie wyciągnęła rękę i mocno go przytuliła.
Jungkook zamarł, przez co nawet go przytuliła mocniej. Gguk zamrugał, całkowicie zaskoczony uściskiem. Spojrzał ponad ramieniem Maggie w stronę reszty grupy, Jungkook zauważył uśmiechy na ich twarzach, gdy obserwowali tę parę, zanim odwrócili od nich swoją uwagę i zaczęli ze sobą rozmawiać.
Jednak Jungkook zauważył, że wzrok Glenna nigdy nie odrywał się od dwójki. Gguk ponownie zamrugał i spojrzał w dół. Zamknął oczy i rozkoszował się uczuciem czyichś ramion wokół niego, ściskających go mocno i uspokajająco.
Komfort miękkiego dotyku był obcy po miesiącach spędzonych z ludźmi i istotami, które próbowały go zabić.
— Jesteś debilem — mruknęła Maggie, mając już zamiar odsunąć się od Jungkooka, gdy jej ramiona zaczęły się rozluźniać wokół chłopca, ramiona Jungkooka wystrzeliły w górę, ściskając ją bardziej.
— Przepraszam? —Gguk szepnął cicho, jego oczy skupiały się na brudnym chodniku pod nimi.
Zacisnął ramiona wokół Maggie i gwałtownie wciągnął powietrze, czując delikatny zapach jej malinowego płynu do mycia ciała oraz silny zapach krwi i potu.
— Czy było to chociaż tego warte? Znalazłeś to, co chciałeś ? — zapytała Maggie, kiedy w końcu się od siebie oderwali. Jungkook wypuścił powietrze z płuc, odwracając wzrok od ziemi i spoglądając w oczy Maggie.
Wpatrywał się w plamki złota i zieleni w jej oczach, podziwiając piękny kolor, zanim delikatnie potrząsnął głową.
— Nie..ja..nie znalazłem tego — wymamrotał żałośnie, gdy Maggie pokiwała głową ze współczuciem i chwyciła go za ramię, ciągnąc w stronę reszty grupy.
Maggie spojrzała na jego zawiedziony wyraz twarzy i grymas na ustach, po czym posłała mu delikatny uśmiech.
— Nie myśl o tym. — Jungkook skinął głową, gdy wrócili do grupy, która dyskutowała o czymś między sobą.
— T...to reszta z nas? — Jungkook usłyszał pytanie Daryla, gdy on i Maggie ponownie dołączyli do grupy. Jungkook zmarszczył brwi i spojrzał na wszystkich obecnych.
Maggie
Glenn
Rick
Lori
Carl
Daryl
Carol
Hershel
Beth
T-dog
— Jak dotąd tylko tyle nas tu przybyło — odpowiedział Rick , odwracając się, by spojrzeć na Daryla. Jungkook odwrócił wzrok od T-Dog i odwrócił się do Ricka, gotowy usłyszeć, co planuje lider po zajęciu farmy.
— Shane? — zapytała Lori, a uśmiech z jej twarzy zniknął gdy zauważyła jego brak.
Jungkook również zdał sobie sprawę, że Shane'a nigdzie nie było widać. Szczerze mówiąc, nie obchodziło go nawet, co stało się z tym facetem, nie wchodzili ze sobą zbyt często w interakcję, a kiedy już to zrobili, to doświadczenie było nieprzyjemne.
Można by było rzec, że Jungkook był niewrażliwy, ale Gguk cieszył się, że Shane'a nie było już z nimi. Ten facet dawał mu dziwne wibracje, a teraz, kiedy już go nie było, Jungkook potrafił przyznać, że w grupie czuł się bezpieczniej i stabilniej.
Rick przeniósł wzrok na podłogę i powoli potrząsnął głową, dając Lori odpowiedź, której potrzebowała.
Jungkook patrzył na ciężarną kobietę, która przełknęła ciężko ślinę i odwróciła wzrok, próbując ukryć ból na twarzy.
— Andrea? —zapytał Glenn, a na jego twarzy malowało się niedowierzanie i zmartwienie. Carol odezwała się, jej głos był cichy.
— Kiedy uratowała mnie ja wtedy ją straciłam z oczu.
— Widzieliśmy, jak upadła — stwierdziła T-Dog, opierając się o niebieską ciężarówkę.
— Patrycja? — zapytał Hershel głosem pełnym nadziei, ale jego twarz zdradzała, że znał już odpowiedź. Beth, która opierała się o Hershela i Maggie potrząsnęła głową.
— Oni też ją dopadli. — Głos jej się załamał , gdy mówiła. Twarz Jungkooka złagodniała, gdy zauważył jej drżące usta i załzawione oczy.
— Odsuwałam ją od siebie, ja... Trzymałam ją. Tatusiu, ona po prostu ... — Beth próbowała stłumić łkanie i skomlenie, które wydobywało się z jej ust. walczyła, żeby nie uciekło z jej ust.
Hershel i Maggie natychmiast się do niej przytulili, próbując ją uspokoić delikatnymi słowami i delikatnymi pieszczotami. Jungkook gwałtownie wypuścił powietrze i odwrócił się od tego widoku. Wyraźnie się skrzywił, gdy Beth znów się odezwała, a jej głos był rozpaczliwy i pełen żalu.
— A co z Jimmym? Widziałeś Jimmy'ego?
Rick skinął głową, patrząc w jej szerokie oczy.
— Był w kamperze. Został zarażony — Beth zaczęła płakać, po czym wbiła twarz w pierś Herschela. Maggie zmarszczyła brwi i delikatnie poklepała ją po plecach, próbując pocieszyć młodszą siostrę.
— Na pewno widziałaś Andreę? — zapytała Carol, patrząc na T-Doga. Lori postanowiła zabrać głos:
— Wszędzie byli zainfekowani.
— Widziałaś ją?
— No... — Nie odezwała się ani słowem przez kilka sekund, podczas których wszyscy zastanawiali się nad pytaniem Carol. Jungkook spojrzał na Lori, gdy ta podniosła się na nogi i odwróciła wzrok, dając każdemu swoją odpowiedź.
— Wrócę tam. — Jungkook odwrócił głowę w stronę Daryla, kiedy ten się odezwał. Gguk wyprostował się, otwierając usta w geście protestu, gdy patrzył, jak Daryl przerzuca nogę przez motocykl i kładzie dłonie na kierownicy.
— NIE. — Jungkook i Rick szybko powiedzieli, zatrzymując Daryla.
— Nie możemy jej tak po prostu zostawić.
— Tak naprawdę nie mamy wyboru — odezwał się Jungkook, zwracając uwagę wszystkich. Skrzyżował ramiona na piersi i przesunął się na nogach, po czym odezwał się ponownie.
— Wejście w tę hordę zarażonych w poszukiwaniu dziewczyny, która może już nie żyć, jest praktycznie samobójstwem.
— Możliwe, nie wiemy tego na pewno. — Daryl wzruszył ramionami, nadal gotowy wsiąść na motor i pojechać z powrotem na farmę.
— OK, powiedzmy, że żyje — Gguk skinął głową, przebiegając wzrokiem po grupie. — Andrea nie zostanie na farmie, pojedzie dalej. Jeśli żyje, nie będziemy już w stanie jej znaleźć, nie bez utraty części z nas.
Rick skinął głową, gdy Jungkook przemówił.
— Ma rację , nie ma już sposobu, aby ją znaleźć.
— Więc nawet nie będziemy jej szukać? — Usta Glenna rozchyliły się z niedowierzaniem, gdy patrzył pomiędzy Jungkookiem i Rickiem. Jungkook wstał i spojrzał na Ricka. Wymienili spojrzenia, zanim Rick się odezwał.
— Musimy iść dalej, tu jest za dużo zarażonych.
Lider wskazał na zarażonego, który warczał, kierując się do grupy.
Jungkook westchnął cicho i z wahaniem odwrócił wzrok od zakażonego, gdy T-Dog zaczęła mówić.
— Kierujmy się na wschód.
—Trzymaj się z daleka od głównych dróg.
Daryl skinął głową, zdejmując kuszę z ramienia i trzymając ją w dłoniach.
— Im głośniejsze drogi, tym więcej zarażonych. Więcej tych dupków.
Daryl skinął głową w stronę piechura stojącego za Jungkookiem i Glennem, powodując, że grupa się odwróciła.
— Mam je. — Daryl mruknął, unosząc kuszę i strzelając do zarażonych. Usta Jungkooka rozchyliły się ze zdumienia, gdy patrzył, jak strzała przebija czaszkę zakażonego niczym masło. Chłopiec spojrzał na Daryla, podziw błyszczał w jego hebanowych oczach, nakazując Darylowi drwić i przewrócić oczami.
Glenn zachichotał, wytrącając Jungkooka z transu. Gguk zamknął usta i nucił, obserwując Daryla z szeroko otwartymi oczami, gdy wyciągał strzałę z czaszki zakażonego i czyścił krew z rękawa koszuli.
— Wow. — Glenn prychnął i chwycił Jungkooka za ramię, ciągnąc go w stronę jeepa, którym jechał z Maggie.
— Chodź, kokos.
— Jak ty na mnie nazwałeś?
***
Po godzinach biegania. Ciało Andrei dosłownie z niej zrezygnowało. Potknęła się o drzewo, po czym zrzuciła ciężkie torby z ramion. Andrea podnosiła się i potknęła, odwracając się i unosząc broń w stronę pozostałych zakażonych.
Szybko przypomniała sobie, że skończyły jej się naboje, co spowodowało, że upuściła broń i przerzuciła się na sprężynowe ostrze. Zarażony warknął, gdy rzucił się do przodu, próbując ją chwycić, ale został odepchnięty i rozsadzony przez nóż, który ugrzązł mu w głowę.
Andrea sapnęła i wyciągnęła nóż, po czym zatoczyła się do tyłu, a nogi ugięły się pod jej ciężarem ze zmęczenia. Stanęła twarzą w twarz z drugim Męskim zarażonym, ale ten rzucił się na nią i powalił ją na ziemię.
Andrea westchnęła, po czym rzuciła się i kopnęła warczącego zarażonego prosto w twarz. Mocniej ścisnął jej nogę, próbując wpełznąć głębiej w górę ciała i ugryźć jej brzuch. Andrea wydała jęk, podnosząc stopę i ponownie kopiąc zarażonego w twarz. Cofnęła się, starając się zachować między nimi jak największą odległość, ale zarażony podążył za nią bez większego wysiłku.
Andrea poczuła gładką pieszczotę wiatru. Wydała z siebie pisk, gdy głowa zwierzęcia opadła z ramion na jej klatkę piersiową. Andrea szybko odepchnęła ciało, po czym odwróciła głowę w stronę osoby stojącej nad nią.
Twarzy mężczyzny nie było widać ze względu na kaptur zakrywający jego twarz. Ale dreszcz przebiegł po plecach Andrei, gdy zobaczyła dwóch zarażonych poruszających się za tą osobą z odciętymi głowami i ramionami oraz łańcuchami owiniętymi wokół ich szyi.
Andrea szybko czołgała się do tyłu, aby zwiększyć między nimi dystans. Ale gdy to zrobiła, zderzyła się z czymś plecami, a dłoń dotknęła przedniej części buta. Andrea zamarła w bezruchu, twarz jej pobladła, a oddech ustał. Andrea wzięła głęboki oddech i drżącą ręką podniosła rękę z czarnego buta. Spojrzała na osobę przed nią, jej oczy skupiły się na katanie w jego dłoni, zanim Andrea w końcu zebrała się na tyle odwagi, aby podnieść głowę i spojrzeć na osobę za nią. Gdy tylko to zrobiła, jej oczy rozszerzyły się, gdy to zobaczyła nad nią mężczyznę.
Jego złotobrązowa skóra była pokryta plamkami krwi i brudu, a jego czarny strój miał kilka rozdarć i krwi. Czarna bandana była owinięta wokół jego czoła, utrzymując ciemne włosy z tyłu z dala od twarzy.
Mężczyzna wykrzywił swoje pulchne wargi w lekkim uśmiechu, przez co jego oczy zmrużyły się w kącikach. Jego intensywnie czarne oczy wpatrywały się w Andreę, powodując, że ta przełknęła ślinę i prawie odwróciła wzrok.
Mężczyzna oblizał swoje czerwone usta, pozwalając im rozciągnąć się w uśmiechu, zanim się odezwał, 31
— Co trzeba zrobić, żeby zostać zombie?
Głęboki głos mężczyzny dotarł do uszu Andrei, powodując, że wyprostowała się i rozszerzyła oczy. Patrzyła na niego ze zdumieniem, chłonąc jego piękno, zanim w końcu zarejestrowała jego słowa.
Andrea zmarszczyła brwi, zastanawiając się, czy uśmiechnięty Mężczyzna jej nie groził. Spojrzała na nieznaną osobę za nią, tylko po to, by zobaczyć, jak już kręcił głową i odwrócił się.
Andrea ponownie spojrzała na mężczyznę, a jej zmieszanie wzrosło, gdy mężczyzna lekko się pochylił, pozwalając Andrei lepiej przyjrzeć się znamionom pokrywającym czubek jego nosa.
Andrea spojrzała w jego czarne oczy, marszcząc brwi i cofając się, gdy zobaczyła, jak ciemne są. Nie widziała nawet tęczówek. Andrea przełknęła , kiedy uśmiechnął się jeszcze szerzej i nie przerywając kontaktu wzrokowego, szepnęła:
— ŚMIERĆ.
***
Notatka od tłumaczki:
OMG czy my właśnie poznajemy Taehyunga?
Nie wiem czy to on, ale to pytanie jak zostać zombie mógł wypowiedzieć tylko on. Takie mam przeczucie.
A wy co uważacie o tym rozdziale?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro