Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zmiana lokum

Kolejne kilka dni było rewelacyjne. Codziennie spędzałam czas z kimś innym. Dziwne w tym wszystkim było to, że spotkał się z Samem, Mattem i Tobiasem, bez Borisa i Deana. Chłopaki stwierdzili, że czuli się pominięci przeze mnie i miałam to naprawić. Po krótkim zastanowieniu się dotarło do mnie, że rzeczywiście ich trochę pomijałam. Najwięcej gadałam z Deanem i Borisem, a jak nie byłam z nimi, to był Oscar lub mój brat. 

Spędziłam z chłopakami aż cztery dni. Jeden dzień z Borisem, jeden dzień z Deanem i Maksem, a w ostatni dzień pakowałam się, bo wieczorem miałam przenieść się do ojca. Robiłam to niechętnie, ale nie miałam wyboru. Olivier postanowił, więc tak musiało być. Prawdę mówiąc, odzwyczaiłam się od bycia zależnym od kogoś. 

― Masz już wszystko sis? ― kiwnęłam głową i spojrzałam na brata jak zbity pies. ― Nie zaczynaj. ― mruknął. ― Ojciec nie jest taki zły. Jak go bliżej poznasz, sama się przekonasz. 

― Nie chrzań. ― powiedziałam wkurzona. ― Sam słyszałeś, że ten człowiek nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. Myślisz, że jak u niego będę mieszkać, to tak z dupy zostaniemy szczęśliwą rodzinką? On nienawidzi mnie, a ja jego. Koniec bajki. 

Wyminęłam brata i zeszłam na dół. On nie mógł oczekiwać ode mnie, że zacznę traktować Mansona jak ojca ani normalnego człowieka. Był dla mnie nikim i wątpiłam w to, że kiedykolwiek powiedziałabym do niego "tato". 

Kiedy Oli załadował moje bagaże do samochodu, pojechaliśmy do domu Mansona. Tam jak zwykle było pełno uzbrojonych ludzi, którzy wpatrywali we mnie gały spod kominiarek. Mój brat zawołał dwóch gości i kazał im zabrać moje rzeczy, a mi nakazał iść za nim. 

― Nikt mnie tu nie zabije? ― zapytałam brata, który pokiwał głową. ― Jesteś pewny? Oni się na mnie gapią, a jestem bardziej niż pewna, że wiele kobiet to tu nie ma. ― westchnął. ― Chyba że ktoś sobie zamawia dziwki, ale tego słyszeć też nie chcę. 

― Nikt tu nikogo nie sprowadza. To dom ojca, jego zasady i nikt nie może się sprzeciwiać. Uwierz mi, że po śmierci mamy, poświęcił się pracy. Nie ma czasu na kobiety, a nawet jeśli, to nie tutaj. 

Poszliśmy do biura Mansona, który standardowo siedział przy swoim wielkim biurku i był wlepiony w jakieś papiery. Gdy zauważył nas, odłożył je i bez słowa wstał. Wyszliśmy z pomieszczenia i poszliśmy w głąb korytarza. Mężczyzna wszedł do jednego z pokoi, który był podobny do tego, który miałam u Oliviera. 

― To Twój pokój. ― mruknął. ― Olivier chciał, abyś czuła się tu dobrze, więc wszystko jest zrobione na kształt pokoju, w jego domu. Zaraz chłopaki przyniosą Ci walizki, rozpakuj się i zejdź do kuchni. Jest na lewo od salonu. ― kiwnęłam głową, po czym  oni wyszli, a ja zaczęłam się rozglądać. 

Kilka chwil później, usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i spojrzałam na dwóch zamaskowanych mężczyzn, którzy położyli moje rzeczy pod ścianą. Nie odezwali się, ale dokładnie przeanalizowali moją sylwetkę wzrokiem. 

― Dzięki. ― mruknęłam w końcu, zwracając uwagę obojgu. Każdy z nich na pożegnanie puścił mi oczko. Zamknęłam drzwi i zaczęłam się rozpakowywać. Nie zajęło mi to dużo czasu, nie miałam też wiele rzeczy, a cały pokój znałam na pamięć.  

Zeszłam na dół, weszłam niepewnym krokiem do kuchni, gdzie siedział mój brat, Manson i Sergio, który się do mnie uśmiechnął. Stanęłam na boku jak słup soli i nie wiedziałam, co miałam za sobą zrobić. Olivier odsunął wysokie krzesełko obok siebie i kazał mi usiąść. Gdy to zrobiłam, Manson zaczął mi tłumaczyć, jakie panowały zasady w tym domu. 

Po pierwsze, miałam nie przeszkadzać mu w pracy ani nie wtrącać się w sprawy gangu. Po drugie, miałam nie spoufalać się z nikim z jego ludzi, bo nie mogą się rozpraszać. Po trzecie, musiałam sprzątać po sobie, ale to dla mnie było oczywiste. Po czwarte miałam zakaz sprawdzania znajomych. Jeżeli chciałam się z kimś spotkać, miałam to robić poza domem. O wszelakich moich wyjściach miałam go informować. 

― Zrozumiałam wszystko. ― powiedziałam na końcu. ― Jeśli nie będę musiała się spowiadać, z kim się spotykam, gdzie i co będę robić, to nie mam żadnych "ale". ― założyłam ręce na piersi. 

― Nie interesuje mnie to z kim, gdzie i co robisz. Masz się nie pakować w kłopoty i nie stwarzać mi problemów. ― kiwnęłam głową. ― Zadowolony jesteś synu? 

― Skaczę z radości. ― powiedział sarkastycznie. ― Cieszyłbym się bardziej, gdybyście chociaż próbowali się dogadać. Genów nie oszukacie, mówiłem już to. ― przewróciłam oczami. ― Jeszcze jedno. Masz nie zapominać o jedzeniu i piciu, nie chcę Cię znowu w szpitalu widzieć. Zrozumiano?

― Oczywiście mamusiu. ― westchnął. ― Mogę już wrócić do pokoju? Mam jeszcze sporo nauki. ― oboje kiwnęli głowami. 

Wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Oczywiście skłamałam z tą nauką, bo jak na kujona przystało, wszystko już miałam w jednym paluszku. Zastanawiałam się, jak powiedzieć chłopakom o mojej przeprowadzce. Nie mogłam im powiedzieć, że mój ojciec był bossem gangu, Oscar też nic nie mógł wiedzieć. Bałam się, że narobiłby mi kłopotu.

#####
Wracam dzisiaj do domu!
Cieszę się z tego bardzo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro