Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Za szybko?

Tak, jak powiedział Oscar, od następnego dnia nie było go w szkole. Oczywiście nie obyło się od głupich komentarzy od Elki czy nawet Borisa, że "mój chłoptaś ode mnie zwiał". Chłopak mówił to w żartobliwy sposób, ale ona musiała zrobić to na całą szkołę. Nie chciało mi się nawet mówić, że Oscar nie był moim chłopakiem, bo w sumie co ją to obchodziło. Chłopak dał jej kosza już kilka razy, co nie mieściło się w jej głupim łbie. 

Wszystkie przerwy spędzałam sama. Miałam dużo sprawdzianów tego dnia i chciałam sobie na nie powtórzyć, więc spędzałam czas w bibliotece, tak jak robiłam to w Polsce. Co chwilę słyszałam jakieś komentarze na swój temat, co mnie  strasznie irytowało, ale starałam skupić się na nauce. Dzięki temu nie miałam problemu z żadnym zadaniem, co strasznie dziwiło chłopaków, bo oni głowili się, na co drugim. Starałam się im podpowiadać, ale nauczyciele uważnie sprawdzali, czy ktoś nie ściągał. Jedynym wyjątkiem był Hans, który zajmował się swoimi sprawami. 

― Co robisz po szkole? ― zapytał Maks, kiedy wyszłam na salę gimnastyczną. ― Może wyjdziemy gdzieś? We dwoje?

― Jeśli nikt po mnie nie przyjedzie to w porządku. ― kiwnął głową, po czym poszedł do Elki, co mnie bardzo mocno zdziwiło. Tego dnia nie ćwiczyłam, bo zapomniałam wziąć spodni na zmianę, a w spódnicy raczej nie powinnam ćwiczyć. Usiadłam na ławce, obok Matta i oparłam się o niego. Wyciągnęłam telefon, który został mi zebrany, a chwilę później chłopaki zaczęli robić sobie zdjęcia. ― Jak dzieci. ― mruknęłam ze śmiechem. 

Lekcja minęła bezproblemowo, od razu, gdy zadzwonił dzwonek, wyszłam z szatni i poszłam w stronę wyjścia. Dogonił mnie Maks, który drugi raz zapytał, czy wyjdziemy. Zwlekałam z odpowiedzią, do momentu, aż nie wyszłam na zewnątrz i nie zauważyłam Oscara. Stał nieopodal nas i w rękach miał bukiet czerwonych róż. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się i do nas podszedł. 

― Cześć kochanie. ― mruknął, nachylając się i składając delikatnego całusa na moich ustach. ― To dla Ciebie, chodź, zabieram Cię na randkę. ― podziękowałam mu, po czym przeprosiłam Maksa. ― Głodna? ― zapytał, kiedy wsiedliśmy do samochodu. 

― Jasne. Nie jadłam dzisiaj nic, oprócz śniadania i batonika. ― spojrzał na mnie wymownie. ― Nie miałam czasu na jedzenie, wiesz, ile sprawdzianów Cię omija? ― parsknął śmiechem. ― Dokąd jedziemy?

― Na obiad, a potem mam dla Ciebie niespodziankę. ― uniosłam brew. ― Masz czas dzisiaj? ― kiwnęłam głową. ― To dobrze, bo późno wrócisz do domu, a jak będziesz chciała, to możesz zostać u mnie, a rano zawiozę Cię do szkoły. 

― Zaczynam się bać. ― mruknęłam, co go rozśmieszyło. Kiedy byliśmy na miejscu, zamówiliśmy obiad i zaczęliśmy gadać o pierdołach. 

Polubiłam go, nawet bardzo. Miło spędzałam z nim czas i schlebiało mi to, jak mi prawił komplementy, całował, przytulał lub łapał za rękę. Wkurzało mnie to, że musiał być wrogiem mojego brata i Mansona. To wszystko mi utrudniało. Musiałam się ukrywać i udawać, że z nim nie gadałam i nie spędzałam z nim czasu. 

Po obiedzie pojechaliśmy na plażę. Szliśmy przez jakiś czas brzegiem, on trzymał mnie za rękę i milczał. Ja natomiast, próbowałam zacząć jakoś temat jego przeszłości. Chciałam wiedzieć wszystko, dosłownie wszystko, ale bałam się, że go wkurzę i znów zobaczę obłąkanie w jego oczach. 

― Masz chorobę morską? ― zapytał nagle. Zdziwiło mnie to pytanie, ale odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że nie. ― A umiesz pływać? ― potwierdziłam. ― Chodź, jesteśmy już niedaleko. ― doszliśmy do motorówki, na którą kazał mi wsiąść. Poprosił, abym się go mocno trzymała. 

Dopłynęliśmy do jachtu, który był olbrzymi. Chłopak kazał jednemu z mężczyzn mi pomóc wejść na pokład. Kiedy i on to zrobił, zaprowadził mnie na dziób, gdzie był rozłożony koc, świece, wino i kilka innych pierdół. Poprosił mnie, abym usiadła tam, a on zaraz przyjdzie. 

Nie minęło nawet pięć minut, a on do mnie wrócił. Usiadł i bez słowa nalał nam trochę wina. Patrzyłam na niego z dużym zaciekawieniem, zastanawiałam się, czy miał jakiś w tym cel. Może mydlił mi tylko oczy, a tak naprawdę chciał mnie porwać? To głupie. Po co miałby to robić? Był na tyle inteligentny, aby wiedzieć, że nie miałam zielonego pojęcia o sprawach gangu. 

― Miałaś rację. ― mruknął. ― To straszne, jak ktoś się tak gapi. ― zaśmiałam się, ale nie oderwałam wzroku. ― Pewnie zastanawiasz się, dlaczego tu Cię zabrałem? ― kiwnęłam głową. On wciągnął powietrze i spojrzał mi prosto w oczy. ― Wiem, że znamy się krótko, ale naprawdę bardzo mi się podobasz i dobrze się przy Tobie czuje. Mówiłem to już kilka razy, ale tak jest. Chciałabyś ze mną być? ― nie wiedziałam co odpowiedzieć. Byłam w kompletnym szoku. ― Wiem, że to, kim jest Twoja rodzina i ja jest problemem, ale obiecuje, że przy mnie nic Ci nie będzie grozić. 

― Dobrze. ― powiedziałam w końcu. Co miałam do stracenia? Oprócz życia to nic. On też mi się podobał, a poza tym, w związku łatwiej będzie mi go podpytać o przeszłość. Kiedy chłopak ogarnął, wpił się w moje usta.

#######

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro