Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To nie może być prawda...

OSCAR

Otworzyłem oczy, promienie słoneczne oświetlały całe pomieszczenie. Byłem w szpitalu, nie wiedziałem dlaczego, kiedy chciałem wstać, okropny bol brzucha dał mi się we znaki. Odkryłem się i spojrzałem w miejsce bólu. Miałem jeden wielki opatrunek, który wyglądał na świeży, więc pewnie ktoś niedawno go zmieniał. Ledwo sięgnąłem po telefon, który leżał na szafce obok. Na wyświetlaczu była szczupła blondynka, która wychylała się z balkonu. Stała do mnie tyłem, więc nie widziałem jej twarzy. Odblokowałem urządzenie, zacząłem sprawdzać dosłownie wszystko. Nie było tam nic ciekawego, oprócz kilku wiadomości pod nieznany mi numer i zdjęć blondynki. Niby jej twarz była mi znajoma, ale kompletnie nie wiedziałem, kim była. Odłożyłem telefon i spojrzałem jeszcze raz na szafkę, na której leżała broń. Znałem ją, bardzo dobrze. Była moja, zawsze nosiłem ją przy sobie. 

― Obudziłeś się w końcu.  ― do pomieszczenia wszedł mój szef. Wysoki, łysy mężczyzna, który, chyba, wszędzie miał tatuaże i blizny. ― Lekarze, którzy Cię operowali, mówili, że będziesz miał tymczasową amnezję. 

― Pamiętam większość swojego życia. ― burknąłem. ―  Tylko ostatni rok mi uciekł. ―  kiwnął głową. ―  Mocno oberwałem? ―  zapytałem mężczyzny. 

― Ledwo przeżyłeś. ―  oparł się w o ścianę. ― W Twoim mieszkaniu znalazłem dwa martwe ciała, a dokładniej Josha i Martina. ―  uniosłem brew. ― Wiem, że nigdy nie pałaliście do siebie miłością, ale żeby się zabijać? ― prychnął. ― Powinienem Cię zamordować za zabicie swoich, ale masz więcej szczęścia niż rozumu Hall. Są świadkowie, którzy widzieli, jak Ci dwaj wpadli do Ciebie i zaczęli strzelać. ― westchnął. ― Ale o tym wszystkim pogadamy, jak wrócimy do siedziby. Pamiętaj Hall, jesteś moim zastępcą, nie możesz niczego odwalać ani dać się zajebać. Zrozumiano?

―  Tak jest. ―  kiedy mężczyzna wyszedł, do pomieszczenia weszli moi rodzice, którzy okazali się również lekarzami, jacy mnie operowali. ― I kto by pomyślał, że to właśnie Wy mi uratujecie dupę. ― zaśmiałem się chamsko. ― Aż dziwne, że "przypadkowo" nie uszkodziliście mi ważniejszych organów. 

― Synu... ―  zaczęła moja matka, a ja ją skarciłem wzrokiem. ― Posłuchaj mnie, gdyby nie ta dziewczyna, to nawet nie wiedzielibyśmy, że coś się stało. ― uniosłem brew. ― Wiemy tylko tyle, że byliście razem...

― Jak wyglądała? ―  zapytałem, a kobieta opisała mi dziewczynę ze zdjęć w moim telefonie. ―  Gdzie teraz jest? ―  to było dziwne, że "moja dziewczyna" nie przyszła do szpitala. 

― Przed operacją powiedziałeś jej, że jeśli przeżyjesz, ona ma wrócić do domu i zapomnieć o Tobie, bo nie chcesz jej więcej krzywdzić. Zabroniłeś jej przypominać Ci, kim dla siebie byliście. ―  powiedział mój ojciec. ― Chciała zostać, ale jej zabroniłeś. ― sięgnąłem po telefon i pokazałem im jedno ze zdjęć. ― To ona. 

********

Byliśmy już w Los Angeles. Przez całą drogę myślałem o ty, co powiedzieli mi moi starzy. Na szczęście mojego szefa w ogóle nie było w szpitalu, więc na luzie mogli mi o tym powiedzieć. Mnie ciekawiło to, dlaczego kazałem jej się trzymać ode mnie z daleka. Okej, byłem porywczy i czasami nie myślałem nad tym, co robiłem, ale jeśli ona była moją dziewczyną, a nie tylko dziwką, to raczej traktowałem ją dobrze. Widocznie też musiałem w końcu uwolnić się od Luizy. Z tego wszystkiego chyba to jedyne było pozytywne. 

Kiedy wszedłem do swojego domu, Eth i Ern od razu się na mnie rzucili i zaczęli drzeć ryje, że jak ja mogłem ją uprowadzić i jeszcze dać się postrzelić. Zanim zacząłem ten temat "uprowadzenia", poszedłem do swojego pokoju, wziąłem prysznic i z lekka się ogarnąłem. Zszedłem na dół, kuzyni cały czas siedzieli przy wyspie kuchennej i wpatrywali się we mnie jak w obrazek. 

― O co chodzi? ― zapytałem, a oni unieśli brwi. ― Z tym całym porwaniem, czy chuj wie z czym. Nie pamiętam ostatniego roku, możecie mnie oświecić? 

Ernest zaczął opowiadać wszystko od początku. Przypomniał mi każdą akcję, każde wyścigi, a nawet wszystkie kłótnie z Luizą. Jednak ja czekałem tylko na moment, aż zacznie o blondynce, z którą ponoć byłem. 

― Tak w skrócie, to ona nazywa się Lara Leśniak. Jest córką Mansona Leśniaka. ― tym razem to ja uniosłem brew. ―  Odwaliło Ci na jej punkcie. Cały czas powtarzałeś, że ona nie miesza się w sprawy gangu, bo wychowała się na innym kontynencie, z inną rodziną, a o jej ojcu dowiedziała się niedawno. Kiedy szef dowiedział się o tym, że Manson ma córkę, kazał ją znaleźć, torturować i zabić. Ty ją chroniłeś, jak tylko mogłeś, nawet zgodziłeś się na warunki Luizy, żeby ją chronić. Niedawno Lara się o tym dowiedziała i Cię rzuciła, nie chciała nawet z Tobą gadać, więc  po próbach rozmowy, ją porwałeś i wywiozłeś do San Diego. 

― Nie wiemy, jak wyglądały tam Wasze relacje, ale tutaj to Josh i Martin, którzy jebali się z Luizą, chcieli udowodnić Ci zdradę. Pojechali tam i zginęli. 

Musiałem sobie wszystko przemyśleć, chyba to jednak było za dużo informacji na raz. Zrozumiałem tylko tyle, że byłem zakochany w blondynie, która była córką Mansona. Chcąc ją chronić, pieprzyłem się z Luizą, bo nie chciałem, aby zginęła. A kiedy dowiedziała się o zdradzie, to mnie rzuciła.

― Żartujecie? ―  zapytałem w końcu. ― Mnie miałoby cokolwiek łączyć z córką wroga? Pojebało Was? ― jeden z nich rzucił mi kilka zdjęć, na których byłem z Larą. Wszędzie się całowaliśmy albo dziewczyna była do mnie przytulona. ― To nie jest śmieszne. ―  warknąłem. 

― Nie żartujemy. ―  powiedział Ernest. ― Zakochałeś się w niej, może teraz tego nie przyswajasz, ale jak się z nią kiedykolwiek zobaczysz, to pewnie zrozumiesz. 

#########



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro