Ten dzień był okropny
Po lekcji bez słowa poszłam do szafki, aby włożyć podręcznik, który był mi w domu zbędny. Wiedziałam, że Oscar szedł za mną, uważnie mnie obserwując. Byłam przerażona faktem, że wiedział, iż ja, to ja. Jeszcze musiałam go oprowadzić po szkole, Hans chyba przestał mnie lubić! Bałam się, że coś mu kiedyś odwali i zrobi krzywdę moim przyjaciołom i bratu. Tego bym nie przeżyła. Cały czas zadawałam sobie jedno pytanie. Mianowicie, "co gangster robił w szkole"? Jego szef się wkurwił i kazał mu wrócić?
― Rozmowa ze mną Cię nie ominie. ― wzięłam głęboki wdech i zamknęłam szafkę. Oparłam się o nią i popatrzyłam na szatyna. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał groźnie, był cholernie przystojny, kątem oka widziałam, że każda dziewczyna mu się przyglądała, a co za tym szło? Mnie też obczajano. ― Czemu nie dałaś znać, że wróciłaś i to jeszcze na stałe? ― wzruszyłam ramionami.
― Nie sądziłam, że muszę. ― odezwałam się w końcu. ― Nie znamy się prawie. ― powiedziałam zgodnie z prawdą.
― Zdajesz sobie sprawę, że widziałem, jak panikowałaś wtedy w markecie? ― uniosłam brew. ― Nie mogłaś mi napisać, że nie masz ochoty ze mną pisać i żebym dał sobie spokój? Zachowałaś się jak jakiś pieprzony bachor.
― Może jestem pieprzonym bachorem. ― powiedziałam cicho, ale pewnie. Chłopak zacisnął szczękę, ale chwilę później na jego twarzy pojawił się uśmiech. ― Co się tak szczerzysz? ― wypaliłam. Ten dzień był do bani, marzyłam tylko o tym, by wrócić do domu. Zamknąć się na cztery spusty w swoim pokoju i do końca dnia nie wychodzić.
― Jeśli się boisz, że znowu skończysz z podbitym okiem z mojego powodu, to tak nie będzie. ― zbliżył się do mnie. ― Obiecuje. ― na jego twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech, który nawiasem mówiąc, był słodki.
Bez słowa odeszłam od niego i poszłam w kierunku toalet. Było mi niedobrze i to nie z jego powodu, miałam wrażenie, że zwymiotuje. Nie chciałam tego robić na korytarzu. Jak na złość, zaczęło mi się znów kręcić w głowie, moje powieki były coraz cięższe. Nie zdołałam podeprzeć się ściany, upadłam, nastała ciemność.
Obudziłam się u pielęgniarki. Obok mnie siedział Oscar i był wpatrzony w telefon. Nie wiedziałam, co było ze mną nie tak. Co powodowało u mnie takie samopoczucie. Gdy szatyn zorientował się, że już się ocknęłam, uśmiechnął się, mówiąc, że pielęgniarka poszła zadzwonić po kogoś, aby zabrał mnie do domu. Kiedy powiedziałam, że już mi lepiej i może wrócić na lekcje, pokręcił przecząco głową. Bałam się myśleć, co byłoby, gdy Olivier by zobaczył swojego niedoszłego zabójcę.
― Obudziłaś się, w końcu. ― powiedziała kobieta. ― Dzwoniłam do Twojego brata, powiedział, że będzie po Ciebie za kilka minut. ― kiwnęłam głową. ― A ty młodzieńcze możesz wrócić na lekcje. ― chłopak wstał i już miał wychodzić, ale do pomieszczenia wparował Olivier. Oboje spojrzeli na siebie z mordem w oczach. Miałam wrażenie, że się na siebie rzucą, co ze strony mojego brata było dziwne, ja na jego miejscu bałabym się, a nie była gotowa do walki.
― Dzień dobry, ja po siostrę. ― powiedział w końcu. Oscar spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, bez słowa wyszedł z pomieszczenia. ― Jak się czujesz? ― brunet ukucnął koło mnie i mile się uśmiechał.
― Jedźmy do domu. ― pokiwał głową i pomógł mi wstać. Zanim jednak wyszliśmy, zapytał kobiety, co się takiego stało, że zemdlałam. Ona powiedziała, że pewnie to przez to, że źle się odżywiałam i osłabłam. Jednak poleciła, abyśmy pojechali do lekarza, gdzie ten zrobi mi badania i dokładnie poda przyczynę. ― Dziękuje Pani, do widzenia.
― Nie strasz mnie tak więcej. ― powiedział, kiedy wsiedliśmy do samochodu. ― Jadłaś dzisiaj coś? ― odpowiedziałam, że tylko jogurt, ale po chwili dodałam, że już po obudzeniu się, źle się czułam. ― To, czemu nie zostałaś w domu. Lara, do cholery. ― westchnął. ― Powiesz mi, co on robił tam z Tobą? Mówiłem Ci, że jest niebezpieczny!
― Nie krzycz na mnie. ― mruknęłam. ― Pewnie mnie tam zaniósł. Doszedł dzisiaj do mojej klasy, myślisz, że nie byłam przerażona? Hans jeszcze kazał mi oprowadzić go po szkole i pomóc mu się zaaklimatyzować. Gdybym miała wybór, w życiu bym na to nie poszła.
― Do końca tygodnia będziesz w domu. Dowiem się, czemu jest u Ciebie w klasie. ― kiwnęłam głową i oparłam głowę o szybę. ― Teraz pojedziemy do szpitala, módl się o to, byś nie musiała tam zostać.
########
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro