Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Suka

Rano obudziłam się sama w łóżku. Jednak na poduszce była kartka, którą niezwłocznie przeczytałam. Oscar dziękował mi za pomoc i obiecał, że jak dojdzie do siebie, to się do mnie odezwie. Na samym końcu dopisał, że wszystko, co mówił, było prawdą. Uśmiechnęłam się szeroko, przypominając sobie jego słowa. "Kocham Cię, pamiętaj o tym". Poprzedniego dnia wyglądało to, jak pożegnanie, jednak w tamtej chwili miałam pewność, że on przeżyje.

Zeszłam na dół, nie wiedząc czemu, miałam pustynie w buzi, a jak na złość w pokoju nie miałam nawet kropli wody. We wspomnianym wyżej pomieszczeniu był mój brat i Manson. Oboje na mnie spojrzeli, przerywając swoją dyskusję, co mnie nieco zaniepokoiło. Zazwyczaj witali się ze mną i wracali do rozmowy. Ja jednak nie komentując tego, nalałam sobie wody do szklanki i wypiłam ją duszkiem. 

― Siostrzyczko? ― spojrzałam na brata. ― Wiesz może coś o tym, dlaczego Oscar był w naszej okolicy? ― zesztywniałam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo co jeśli oni o wszystkim wiedzieli? ― Powiesz coś? ― oparł się o wyspę kuchenną. 

― Nie wiem. ― powiedziałam szybko. ― Co mi do tego? ― w duchu modliłam się, aby dał mi spokój. ― Nie patrz tak Oli! ― westchnął, mówiąc, abym powiedziała prawdę. ― Jesteś jakiś przewrażliwiony? Nie wiem, co robił w tej okolicy, nie interesuje mnie to. 

― On Cię lubi, dobrze o tym wiesz. ― starałam się nie uśmiechać, co było trudne, więc wciągnęłam powietrze, po chwili je wypuszczając. ― Powiedz tak szczerze, był u Ciebie? ― popukałam się w czoło, chcąc mu dać do zrozumienia, że go chyba powaliło. 

― Jeśli kłamiesz, źle to się może skończyć i to dla nas wszystkich. Zrozum, że nieważne ile on Ci naopowiadał, że Cię nie skrzywdzi, bo i tak to zrobi. Ten człowiek nie ma żadnych skrupułów, omami Cię, wykorzysta i zostawi. ― zacisnęłam pięści. 

― Jesteście głusi czy głupi?! ― warknęłam. ― Nie będę w nieskończoność powtarzać, że Oscara tutaj nie było. Nie interesuje mnie to, co robi, z kim i gdzie. Jego życie, to nie mój zasrany biznes, więc z łaski swojej się odpierdolcie. ― wkurzona, udałam się do pokoju. 

Manson nie miał prawa mówić mi takich rzeczy. Może i biologicznie był moim ojcem, ale tak naprawdę miał gówno do gadania. Moje życie to moja sprawa. Jeśli chciałam się spotykać z Oscarem to, to robiłam. Byłam dorosła i odpowiadałam za siebie. Nikt nie miał mi prawa zabraniać niczego, ukrywałam to tylko ze względu na czarnowłosego, nie chciałam, aby coś mu się stało. To chyba nie zbrodnia, mam rację?

Wróciłam do pokoju i znów położyłam się do łóżka. Nie miałam ochoty wychodzić nigdzie, do momentu, aż Olivier i Manson gdzieś nie pojadą. Mijały godziny, a oni wciąż siedzieli na dupach przed telewizorem. Czasami boss gangu nie powinien mieć dużo pracy? Tak samo producent muzyczny? To było bez sensu. W końcu wstałam z łóżka i poszłam wziąć szybki prysznic, wróciłam do pokoju, uczesałam się i zrobiłam makijaż. Ubrałam się w czarne jeansy i cieniutki sweterek. Pomimo grudnia nie było wcale tak zimno, więc zarzuciłam jeszcze na siebie bomberkę i zagarniając torebkę, w której miałam telefon i portfel, znów zeszłam na dół, ale tym razem kierowałam się w stronę drzwi. Oczywiście nie obyłoby się bez Oliviera, który pytał, gdzie wychodziłam. 

― Idę do Jasona, Deana lub któregoś z chłopaków. Zastanowię się do którego. ― po tych słowach opuściłam dom. 

Byłam bardziej niż pewna, że Olivier pojedzie za mną, a prawda była taka, że chciałam odwiedzić Oscara, aby dowiedzieć się, czy już mu było lepiej, choć trochę. Może po tym, jak ode mnie wyszedł, pojechał do szpitala i tam zrobili to, jak powinno być? Musiałam się dowiedzieć za wszelką cenę. Nie wiedząc co zrobić, wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do niego, ale odebrał. Spróbowałam jeszcze z kilka razy, aż w końcu odpuściłam. Kilka minut później przyszła mi wiadomość:

Od Oscar: 

Nie dzwoń więcej na ten numer suko. 

Ponad dziesięć razy czytałam tę wiadomość, jednocześnie zastanawiając się, czy nie odpisać albo jeszcze raz zadzwonić. Czemu tak napisał? Skoro tak niedawno uratowałam mu życie, a w trakcie tego, powiedział, że mnie kocha? To już trzeba być naprawdę nieczułym lub hipokrytą. 

Nie wiedząc, co ze sobą zrobić zadzwoniłam do Jasona, odebrał niemal od razu. 

Jason: Co tam kochanie? 

Lara: Jesteś w domu? 

Jason: Nie, ale jeśli się za mną stęskniłaś, to będę za piętnaście minut. Gdzie jesteś? 

Lara: Jestem w połowie drogi do Ciebie. 

Jason: Zabiorę Cię po drodze. 

Kilka minut później podjechał samochód, który prowadził mój przyjaciel. Wsiadłam na miejsce pasażera i przywitałam się z nim buziakiem w policzek. Przez kolejne minuty nie odzywałam się, cały czas w głowie miałam tę wiadomość. 

― Zajedziemy do jakiejś knajpki? Głodny jestem. ― pokiwałam głową. ― Co jest? ― zapytał po krótkiej chwili. ― Pokłóciłaś się z bratem? ― zaprzeczyłam. ― Z chłopakami. ― również zaprzeczyłam. ― Z Oscarem? Pierwsza kłótnia  w związku? ― westchnęłam. ― Zamówimy jedzenie, w domu mam wino, wódkę i whisky. Opowiesz mi wszystko?

W jego domu byliśmy równe dwadzieścia minut później. Chłopak zaproponował, aby zadzwonić do chłopaków. Mimo iż kochałam ich jak rodzonych braci, to nie byłam co do tego przekonana, bo byłam bardziej niż pewna, że robiliby mi kazania na temat Oscara. Po krótkiej wymianie zdań napisałam do nich z zapytaniem, czy mają ochotę posiedzieć ze mną i Jasonem. Każdy wyświetlił, ale odpisał tylko Dean, że przyjedzie do nas za dwadzieścia minut i może kogoś zgarnąć po drodze. Po tym chłopaki napisali, że nie mogli się wyrwać z domu, bo mieli pomagać rodzicom w przygotowaniach do świąt. 

― Dobra, to mów, co się stało, bo domyślam się, że przy Deanie niezbyt będziesz chciała o tym gadać. ― westchnęłam, po czym opowiedziałam mu o wszystkim. ― Jesteś pewna, że to on odpisał? Kiedykolwiek uniósł na Ciebie głos albo wyzwał Cię od suki? ― zaprzeczyłam. ― Poczekaj aż się do Ciebie odezwie, może to ta jego była, która Cię z nokautowała. 

Po dłuższym zastanowieniu się dotarło do mnie, że to mogła być prawda. Przez to, co Manson mi powiedział, w mojej głowie pojawiła się nuta wątpliwości, co jak co, ale Oscar nigdy nawet nie pokazywał, że był na mnie wkurzony, a co dopiero mówić o takich wyzwiskach. 

Kiedy przyjechał Dean, pytał się, czy coś się stało, ale oboje zaprzeczyliśmy, mówiąc, że chcieliśmy spędzić ten czas w siódemkę, zrobić coś na kształt domówki. Dean od razu pokazał nam butelkę whisky, którą od razu otworzył. 

#####



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro