San Diego
Obudziłam się z wielkim bólem głowy, nie wstając, rozejrzałam się po otoczeniu. Byłam w jakimś wielkim pokoju, nikogo w nim, oprócz mnie, nie było. Przynajmniej tak mi się wydawało. Próbowałam sobie przypomnieć, co się stało i po kilku minutach, olśniło mnie. Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej, ale szybko tego pożałowałam. Rozsadzało mi głowę, a do tego byłam przykuta do ramy łóżka, przez co narobiłam sobie siniaków.
Susza w gardle nie pozwalała mi się odezwać, a tym bardziej zawołać kogokolwiek. Nie wiedziałam, gdzie byłam ani gdzie był Oscar. To na pewno nie był jego dom, a widząc krajobraz przez ogromne okno, przyuważyłam, że to nie było nawet Los Angeles. Nie wiedząc, co zrobić, drugą ręką wzięłam poduszkę i rzuciłam w drzwi, mając nadzieję, że to coś da i mój porywacz do mnie przyjdzie.
Nie powinnam tego chcieć, ale nie miałam jak się stamtąd wydostać. Nawet gdybym chciała wyskoczyć z okna, a do gruntu było od cholery pięter, to przez zakutą rękę nie udałoby mi się to. Niczym nie mogłam też rozwalić tych kajdanek, a zwykłe szarpanie sprawiłoby tylko tyle, że miałabym siniaków od narąbania.
― W końcu się obudziłaś. ― powiedział chłopak, wchodząc do pokoju z tacką, na której było jedzenie i woda. ― Spałaś prawie dwadzieścia godzin. ― postawił przedmiot na komodę i do mnie podszedł.
Odruchowo się cofnęłam, nie chciałam, aby mnie dotykał. Bałam się go i nie umiałam tego ukryć. On z lekkim zawahaniem się, usiadł na skraju łóżka i sięgnął do kajdanek, po czym mnie uwolnił. Nie zwracając już na ogromny ból głowy ani zawroty, zerwałam się z łóżka i chciałam wybiec z pomieszczenia, ale tuż po tym, jak wystawiłam nogę poza pokój, on mnie złapał i do siebie przyciągnął.
― Zostaw mnie! ― krzyknęłam, mając już łzy w oczach. On trzymał mnie mocno za ramię i przyglądał mi się z obojętnym wyrazem twarzy. ― Czemu to robisz?! ― zapytałam płaczliwie. Czarnowłosy lekko mnie podniósł i bez słowa się we mnie wtulił.
Nie odzywał się jeszcze przez dobre kilka minut, cały czas kontrolując, abym się nie wydostała z jego objęć. Mnie po policzkach spływały łzy, a w głowie echem odbijało się jedno pytanie: dlaczego musiało to się przytrafić mi? Nikomu nie życzyłam źle, ale sama też nie chciałam być w takiej sytuacji. Oscar był kryminalistą, groził mi, moim przyjaciołom i pewnie ich rodzinom. To było dla mnie zbyt wiele, wychowałam się w miejscu, gdzie podobne sytuacje praktycznie się nie zdarzają.
― Zjedz śniadanie. ― powiedział, odsuwając się lekko i podając mi tackę z jedzeniem. ― Nie uciekaj, a nie stanie Ci się krzywda. ― cmoknął mnie w czoło. ― Jesteśmy na dwunastym piętrze, nie radzę skakać okna. ― oparł się o drzwi. ― Nie patrz tak na mnie, było ze mną porozmawiać. Uniknęlibyśmy tego. A przynajmniej jednej części. ― napiłam się wody.
― Nie mamy o czym rozmawiać. ― powiedziałam cicho. ― Poza tym, nawet gdybyśmy rozmawiali, to nic by się nie zmieniło. ― odsunęłam od siebie tackę. ― Nie mam ochoty na jedzenie. ― mruknęłam, widząc jego wzrok. ― Masz zamian więzić mnie w tym pokoju?
― Jeśli będziesz uciekać to tak. ― mruknął. ― Nie chcę, więc nie zmuszaj mnie do tego. ― podszedł do mnie i kucnął tuż przy moich nogach. ― Spójrz mi w oczy. ― nakazał. ― Nigdy nie chciałem Cię skrzywdzić, to, co powiedziałem, kiedy mi pomagałaś, nie było kłamstwem.
― Gdyby nie było, to nie śliniłbyś się z innymi laskami, a tym bardziej na moich oczach... ― chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale chłopak mnie pocałował.
― Pokaże Ci wszystko w domu, a później się ogarniesz. Dopiero później Ci wszystko wyjaśnię. ― kiwnęłam głową, a chłopak mnie podniósł i poszedł w stronę drzwi. Nie widziałam sensu się wyrywać, nie chciałam też być przykuta do łóżka. Ślepo wierzyłam, że jak będę "grzeczna", to szybciej wrócę do domu. ― Tutaj jest łazienka, tam są dwa wolne pokoje... ― pokazywał mi każde pomieszczenie. ― Tutaj jest salon z aneksem kuchennym. ― kiwnęłam głową. ― Zaraz Ci przyniosę bieliznę i ubrania. Nie uciekaj. ― postawił mnie przed łazienką i zniknął za drzwiami od mojego pokoju?
Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, weszłam do pomieszczenia, dokładnie sprawdzając co, gdzie jest. Jednak nic, co pozwoliłoby mi uciec, nie znalazłam, ale biorąc pod uwagę to, jaki Oscar był zdeterminowany, przez najbliższy czas nie mogłam uciekać. Może za kilka dni wrócimy do LA?
Z rozmyślań wyrwał mnie czarnowłosy, który wparował do łazienki. Zły wyraz twarzy, od razu zmienił się w neutralny, a jeszcze chwilę później na jego twarzy pojawił się uśmiech. Podał mi ubrania i bieliznę, po czym powiedział, żebym po prysznicu przyszła do salonu. Kiedy w końcu wyszedł z łazienki, spojrzałam w lustro. Miałam na sobie jego koszulkę i majtki, nawet mi stanik ściągnął. Czułam się z tym dziwnie, ale jednocześnie dobrze, że to zrobił, bo po tylu godzinach spania, wszystko miałabym odciśnięte.
Rozebrałam się i weszłam pod kabinę prysznicową. Cały prysznic zajął mi długo, ale wcale mi się nie śpieszyło, wręcz przeciwnie. Chciałam odwlekać to w nieskończoność, chociaż pewnie w końcu przyszedłby i sprawdził, czy czegoś nie narobiłam.
Okazało się, że chłopak nie dał mi moich ciuchów, a wszystko było nowe, z metkami. Ubrałam na siebie czarną, koronkową bieliznę, jeansy z dziurami na kolanach i prawym udzie oraz biały top na grubsze ramiączka. Mokre włosy wytarłam ręcznikiem i wysuszyłam suszarką, która była w szafce. Rozczesałam włosy, umyłam zęby i dopiero wyszłam z łazienki. Najpierw poszłam do pokoju, w którym spałam i rzuciłam koszulkę na łóżko, po czym wyszłam z pomieszczenia. Weszłam do salonu, gdzie Oscar stał przy oknie, bez słowa usiadłam na wygodnym fotelu i zaczęłam bawić się palcami.
― Jesteśmy w San Diego.
########
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro