Randka?
Nie chciałam wychodzić z domu. Ethan i Ernest mocno mnie nastraszyli, nawet gdy potem mnie przeprosili i powiedzieli, że będą trzymać gęby na kłódkę. Byli w końcu gangsterami, a im chyba nie można ufać. Prawda? Mówiąc szczerze, to miałam mieszane uczucia, polubiłam Oscara, nie dość, że był przystojny, silny i tak dalej, to zdawało się, że martwił się o mnie. Osoby, które mają kogoś kompletnie gdzieś, nie pytają kilka razy dziennie, jak ktoś się czuje.
Te dwa tygodnie minęły w zastraszającym tempie, już następnego dnia miałam zmierzyć się z moim życiowym wrogiem. Chodziłam podenerwowana i nie mogłam się na niczym skupić. Olivier się na mnie wkurzał, bo nie potrafił się ze mną dogadać. Przepraszałam go kilka razy, ale potem i tak robiłam to samo. W końcu zdecydowałam się wyjść na spacer, założyłam słuchawki, włączyłam muzykę i poszłam na plażę. Gdy byłam na miejscu, zdjęłam jedną słuchawkę, usiadłam na piasku i patrzyłam na rozburzone fale, wyciszyłam się i próbowałam przygotować się na "wielki" dzień. Nie powinnam się tym przejmować, moje życie się zmieniło, ja chyba trochę też. W sumie nie byłam tego pewna, może jedyne co się we mnie zmieniło, to to, że potrafiłam odpyskować.
― Czemu tak sama siedzisz? ― Oscar usiadł obok mnie. Dokładnie analizował moją twarz, przy tym się szeroko uśmiechając. ― Halo, ziemia do Lary. ― westchnęłam.
― Muszę sobie przemyśleć kilka spraw. ― uniósł brew. ― Od jutra moje spokojne życie zmieni się w koszmar, znowu. ― gestem, nakazał mi opowiedzieć o tym. ― Nie wiem, czy na pewno chciałbyś słuchać o moim nudnym życiu. ― pokręciłam głową. ― A ty? Co tu robisz?
― Biegałem.― dopiero mu się przyjrzałam. Miał spodnie dresowe, tylko. ― Umówisz się ze mną? ― wróciłam wzrokiem do jego oczu. ― Dałabyś mi z godzinę, wziąłbym prysznic. ― nie byłam przekonana co do tego. ― Nie musisz nic mówić bratu ani się mnie bać. Obiecaliśmy sobie, że zapomnimy o tym wszystkim.
― No dobrze. ― uśmiechnęłam się delikatnie. Chłopak powiedział, żebyśmy spotkali się w kawiarni, gdzie byliśmy ostatnio.
Pożegnałam się z nim i poszłam do domu. Mojego brata nie było, zostawił mi kartkę na lodówce, że pojechał do Sergio i wróci późno. Na moje oko, między nimi coś kiedyś było, ich spotkanie po latach było dosyć dziwne. Jak dla mnie mogliby być razem, pasowali do siebie.
Nie myśląc już o głupotach, pobiegłam do swojego pokoju. Poszłam do garderoby i zastanawiałam się, co ubrać i czy w ogóle się przebierać. Skoro to miała być randka, to nie mogłam pójść w dresach. A szkoda. Nie mogłam się też wystroić, przecież nie pojedziemy na żadną galę. Po kilku minutach zdecydowałam się na czarne jeansy i białą bluzkę hiszpankę. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Poprawiłam makijaż, włożyłam buty, wzięłam telefon i portfel, po czym zeszłam na dół.
― Co tu robisz? ― zdziwiłam się, widząc Borisa w salonie. ― Nie potrafisz zadzwonić albo zapukać do drzwi? Co Ty sobie wyobrażasz?! ― chłopak podszedł do mnie. Stał bardzo blisko, prawie stykaliśmy się klatkami piersiowymi.
― Gdzie idziesz? ― zapytał, jak gdyby nic. ― Chyba nie umówiłaś się z tym gangusem? ― uniósł brew. Miałam ochotę mu przywalić, jednak się opanowałam. Zacisnęłam pięści i się odsunęłam. ― Zadałem Ci pytanie. ― warknął.
― Wychodzę, tyle powinno Ci wystarczyć. Wyjdź z tego domu i daj mi spokój. ― złapał mnie za ramię i zmierzył mnie z góry na dół. ― Idź do swojej lali. ― wypaliłam. Na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech.
― Zazdrosna jesteś? ― uniósł brew. ― To dlatego tak się zachowujesz? ― parsknął śmiechem. ― Słoneczko, my się tylko całowaliśmy, to nic nie znaczy. Zapamiętaj to, bo ktoś Ci złamie serduszko. ― nie wytrzymałam, uderzyłam go w twarz. Miałam ochotę ryczeć, ale żadna łza nie spłynęła mi po policzku. Powtórzyłam, aby wyszedł i zostawił mnie w spokoju. ― Myślisz, że Oscar umówił się z Tobą, bo Cię lubi? On Cię tylko przeleci i zostawi.
― Nie słyszałeś, co powiedziała? ― spojrzałam na szatyna, który stał z założonymi rękoma. ― Nasza relacja, to nasza sprawa. Nie wpierdalaj się w to, jeśli jeszcze raz zobaczę, że ona przez Ciebie cierpi, to Cię dojadę. Zobaczymy, czy będziesz taki cwany, jak odstrzelę Ci chuja albo wyrwę ręce i nogi. ― spojrzał na mnie. Czułam, że moje nogi zrobiły się jak z waty. ― Wypierdalaj.
Boris poszedł, a Oscar podszedł do mnie. Dotknął mojego policzka i łagodnie się uśmiechnął. Gniew w jego oczach zniknął, w tamtej chwili widziałam zwyczajnego faceta, który kilka chwil wcześniej groził mojemu przyjacielowi. Chłopak kucnął, po czym mnie podniósł, przyciskając do siebie. Oparłam się o niego i pozwoliłam łzom spływać swobodnie po moich policzkach. Oscar głaskał mnie po plecach, starając się mnie uspokoić. Po kilku minutach odsunęłam się i poprosiłam, aby mnie postawił.
Poszłam do łazienki, poprawiłam się, po raz kolejny, i wróciłam do chłopaka. Nie powinnam była zostawiać go samego, ale w tamtej chwili nic mnie nie obchodziło. Oscar wziął mnie za rękę, po czym wyszliśmy z domu. Bez słowa zamknęłam dom i wsiadłam do jego samochodu. Oparłam się o szybę i patrzyłam przed siebie. Zabolały mnie słowa Borisa, co mu takiego zrobiłam? Myślałam, że się dogadywaliśmy, ale najwidoczniej się myliłam.
― Wszystko gra? ― spojrzałam na niego, był skupiony na drodze. ― Nie smuć się, jesteś za piękna, aby płakać. ― jeden kącik moich ust powędrował ku górze.
― Gdzie jedziemy? ― zapytałam po kilku sekundach. ― Przepraszam Cię, ale za bardzo mi się nie chce nigdzie łazić ani nic w tym stylu. ― pokiwał ze zrozumieniem głową.
― Pojedziemy do knajpki, gdzie pierwszy raz się widzieliśmy. Pamiętasz? ― kiwnęłam głową. To był dobry pomysł.
######
W tym tygodniu to ostatni rozdział!
Kolejny będzie w poniedziałek i od tamtej pory będzie co tydzień!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro