Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Randka?

Nie chciałam wychodzić z domu. Ethan i Ernest mocno mnie nastraszyli, nawet gdy potem mnie przeprosili i powiedzieli, że będą trzymać gęby na kłódkę. Byli w końcu gangsterami, a im chyba nie można ufać. Prawda? Mówiąc szczerze, to miałam mieszane uczucia, polubiłam Oscara, nie dość, że był przystojny, silny i tak dalej, to zdawało się, że martwił się o mnie. Osoby, które mają kogoś kompletnie gdzieś, nie pytają kilka razy dziennie, jak ktoś się czuje. 

Te dwa tygodnie minęły w zastraszającym tempie, już następnego dnia miałam zmierzyć się z moim życiowym wrogiem. Chodziłam podenerwowana i nie mogłam się na niczym skupić. Olivier się na mnie wkurzał, bo nie potrafił się ze mną dogadać. Przepraszałam go kilka razy, ale potem i tak robiłam to samo. W końcu zdecydowałam się wyjść na spacer, założyłam słuchawki, włączyłam muzykę i poszłam na plażę. Gdy byłam na miejscu, zdjęłam jedną słuchawkę, usiadłam na piasku i patrzyłam na rozburzone fale, wyciszyłam się i próbowałam przygotować się na "wielki" dzień. Nie powinnam się tym przejmować, moje życie się zmieniło, ja chyba trochę też. W sumie nie byłam tego pewna, może jedyne co się we mnie zmieniło, to to, że potrafiłam odpyskować. 

― Czemu tak sama siedzisz? ― Oscar usiadł obok mnie. Dokładnie analizował moją twarz, przy tym się szeroko uśmiechając. ― Halo, ziemia do Lary. ― westchnęłam.

― Muszę sobie przemyśleć kilka spraw. ― uniósł brew. ― Od jutra moje spokojne życie zmieni się w koszmar, znowu. ― gestem, nakazał mi opowiedzieć o tym. ― Nie wiem, czy na pewno chciałbyś słuchać o moim nudnym życiu. ― pokręciłam głową. ― A ty? Co tu robisz?

― Biegałem.― dopiero mu się przyjrzałam. Miał spodnie dresowe, tylko. ― Umówisz się ze mną? ― wróciłam wzrokiem do jego oczu. ― Dałabyś mi z godzinę, wziąłbym prysznic. ― nie byłam przekonana co do tego. ― Nie musisz nic mówić bratu ani się mnie bać. Obiecaliśmy sobie, że zapomnimy o tym wszystkim. 

― No dobrze. ― uśmiechnęłam się delikatnie. Chłopak powiedział, żebyśmy spotkali się w kawiarni, gdzie byliśmy ostatnio. 

Pożegnałam się z nim i poszłam do domu. Mojego brata nie było, zostawił mi kartkę na lodówce, że pojechał do Sergio i wróci późno. Na moje oko, między nimi coś kiedyś było, ich spotkanie po latach było dosyć dziwne. Jak dla mnie mogliby być razem, pasowali do siebie. 

Nie myśląc już o głupotach, pobiegłam do swojego pokoju. Poszłam do garderoby i zastanawiałam się, co ubrać i czy w ogóle się przebierać. Skoro to miała być randka, to nie mogłam pójść w dresach. A szkoda. Nie mogłam się też wystroić, przecież nie pojedziemy na żadną galę. Po kilku minutach zdecydowałam się na czarne jeansy i białą bluzkę hiszpankę. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Poprawiłam makijaż, włożyłam buty, wzięłam telefon i portfel, po czym zeszłam na dół. 

― Co tu robisz? ― zdziwiłam się, widząc Borisa w salonie. ― Nie potrafisz zadzwonić albo zapukać do drzwi? Co Ty sobie wyobrażasz?! ― chłopak podszedł do mnie. Stał bardzo blisko, prawie stykaliśmy się klatkami piersiowymi. 

― Gdzie idziesz? ― zapytał, jak gdyby nic. ― Chyba nie umówiłaś się z tym gangusem? ― uniósł brew. Miałam ochotę mu przywalić, jednak się opanowałam. Zacisnęłam pięści i się odsunęłam. ― Zadałem Ci pytanie. ― warknął.

― Wychodzę, tyle powinno Ci wystarczyć. Wyjdź z tego domu i daj mi spokój. ― złapał mnie za ramię i zmierzył mnie z góry na dół. ― Idź do swojej lali. ― wypaliłam. Na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech. 

― Zazdrosna jesteś? ― uniósł brew. ― To dlatego tak się zachowujesz? ― parsknął śmiechem. ― Słoneczko, my się tylko całowaliśmy, to nic nie znaczy. Zapamiętaj to, bo ktoś Ci złamie serduszko. ― nie wytrzymałam, uderzyłam go w twarz. Miałam ochotę ryczeć, ale żadna łza nie spłynęła mi po policzku. Powtórzyłam, aby wyszedł i zostawił mnie w spokoju. ― Myślisz, że Oscar umówił się z Tobą, bo Cię lubi? On Cię tylko przeleci i zostawi. 

― Nie słyszałeś, co powiedziała? ― spojrzałam na szatyna, który stał z założonymi rękoma. ― Nasza relacja, to nasza sprawa. Nie wpierdalaj się w to, jeśli jeszcze raz zobaczę, że ona przez Ciebie cierpi, to Cię dojadę. Zobaczymy, czy będziesz taki cwany, jak odstrzelę Ci chuja albo wyrwę ręce i nogi. ― spojrzał na mnie. Czułam, że moje nogi zrobiły się jak z waty. ― Wypierdalaj. 

Boris poszedł, a Oscar podszedł do mnie. Dotknął mojego policzka i łagodnie się uśmiechnął. Gniew w jego oczach zniknął, w tamtej chwili widziałam zwyczajnego faceta, który kilka chwil wcześniej groził mojemu przyjacielowi. Chłopak kucnął, po czym mnie podniósł, przyciskając do siebie. Oparłam się o niego i pozwoliłam łzom spływać swobodnie po moich policzkach. Oscar głaskał mnie po plecach, starając się mnie uspokoić. Po kilku minutach odsunęłam się i poprosiłam, aby mnie postawił. 

Poszłam do łazienki, poprawiłam się, po raz kolejny, i wróciłam do chłopaka. Nie powinnam była zostawiać go samego, ale w tamtej chwili nic mnie nie obchodziło. Oscar wziął mnie za rękę, po czym wyszliśmy z domu. Bez słowa zamknęłam dom i wsiadłam do jego samochodu. Oparłam się o szybę i patrzyłam przed siebie. Zabolały mnie słowa Borisa, co mu takiego zrobiłam? Myślałam, że się dogadywaliśmy, ale najwidoczniej się myliłam. 

― Wszystko gra? ― spojrzałam na niego, był skupiony na drodze. ― Nie smuć się, jesteś za piękna, aby płakać. ― jeden kącik moich ust powędrował ku górze. 

― Gdzie jedziemy? ― zapytałam po kilku sekundach. ― Przepraszam Cię, ale za bardzo mi się nie chce nigdzie łazić ani nic w tym stylu. ― pokiwał ze zrozumieniem głową. 

― Pojedziemy do knajpki, gdzie pierwszy raz się widzieliśmy. Pamiętasz? ― kiwnęłam głową. To był dobry pomysł. 

######

W tym tygodniu to ostatni rozdział! 

Kolejny będzie w poniedziałek i od tamtej pory będzie co tydzień! 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro