Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Plaża, piwo i lody

Nie zwracając na nikogo uwagi, wyszłam z domu. Nie wiedziałam, w jakiej części miasta byłam. Była mi całkiem obca, jednak to nie spowodowało, że wróciłam do braciszka z podkulonym ogonem. Pierw wyciągnęłam swój telefon z samochodu i poszłam w stronę, z której przyjechaliśmy. Gdy oddaliłam się na dość daleką odległość, zadzwoniłam do Deana, ale nie odebrał. Kolejną osobą był Matt, potem Tobias, Sam i na końcu Boris. On jako jedyny odebrał. Poprosiłam, aby mnie jakoś pokierował na jakiś autobus czy coś, ale on kazał mi tylko dojść do najbliższego przystanku i na niego poczekać. Tak zrobiłam, usiadłam na ławce w przystanku i czekałam, aż mój przyjaciel po mnie przyjedzie. W międzyczasie Olivier do mnie wydzwaniał, ale nie odebrałam. Nie chciałam z nim gadać, byłam wściekła. Kiedy w końcu skończył wydzwaniać, dostałam wiadomość od niego.

Od: Braciszek;3

Nie chciałem, żeby tak wyszło. Mogłem Ci powiedzieć, przepraszam. Wróć do domu, porozmawiajmy.

Nie odpisałam, byłam wściekła. Jak on miał czelność mnie zabrać do człowieka, który porzucił swoje dziecko!? Może wcześniej chciałam zobaczyć, kto przyczynił się do mojego powstania, ale jak zobaczyłam wielkiego, brodatego mężczyznę, który samym wyglądem mroził krew w żyłach, całkowicie mi się odwidziało. Skoro Olivier mnie do niego zabrał tylko ze względu na Oscara, to "nasz" ojciec mógł być też zamieszany w ten świat. Poczułam łzy w oczach, a moje policzki płonęły. 

― Co się stało? ― podniosłam głowę. Nade mną stał Boris, który był lekko przerażony moim stanem. Nie myślałam za wiele, wtuliłam się w chłopaka i całkiem się rozpłakałam. 

Sama myśl o tym, że "mój" własny ojciec i być może brat byli jednymi z tych wariatów, którzy strzelali do niewinnych ludzi, była przerażająca. 

― Jedźmy stąd. Proszę. ― szlochałam. Boris pomógł mi wsiąść do samochodu. Podczas drogi, on cały czas trzymał mnie za rękę, wpatrywałam się w nasze dłonie i byłam zatracona we własnych myślach. 

Bałam się o swoich przyjaciół, jeśli rzeczywiście Oscar był niebezpieczny i "mój" ojciec, i Olivier byli mafiozami, czy gangsterami, to mogłam mieć przejebane. Hall wiedział już, że Oli był moim bratem, nigdy nie mówiłam mu, że wychowałam się w adopcyjnej rodzinie. Skąd mogłam wiedzieć, że spotka mnie coś takiego? Gdyby mnie poinformowano wcześniej, to w życiu bym nie opuściła kraju. Wolałabym zostać w Polsce i żyć swoim nudnym, rutynowym życiem bez przyjaciół ani nawet dobrych znajomych. W tamtej chwili narażałam Deana, Sama, Matta, Tobiasa, Borisa i Jasona. Nie chciałam, aby coś im się stało przez to, że miałam wspólne geny z jakimś psychopatą! 

Przetarłam oczy, mój telefon wydał z siebie krótki dźwięk. Dostałam kolejną wiadomość od brata. Z westchnięciem odblokowałam urządzenie. 

Od: Braciszek;3

Nie mów za dużo chłopakom. Jak wrócisz do domu, wszystko Ci wyjaśnimy. Ochłoń i daj mi znać, to przyjadę po Ciebie. 

― Może pojedziemy na plaże? Mam piwo z tyłu i może kupimy jakieś lody? ― spojrzałam na swojego przyjaciela i pokiwałam lekko głową. ― Opowiesz mi tam wszystko? ― kiwnęłam głową. 

Nie zamierzałam mu mówić o moich podejrzeniach. Miałam zamiar powiedzieć tylko, że Oli zabrał mnie do faceta, który porzucił mnie, kiedy miałam kilka dni. To było dla mnie najbardziej wstrząsające. Nie Oscar i te gangi. 

Na plaży byliśmy po kilkunastu minutach. Zatrzymaliśmy się na parkingu i po drodze, kiedy szliśmy, kupiliśmy te lody i poszliśmy na brzeg. Było sporo ludzi, ale znaleźliśmy dość odosobnione miejsce, gdzie mogliśmy normalnie porozmawiać. Boris wziął jeszcze koc, na którym usiedliśmy. Oparłam głowę o jego ramię i patrzyłam na wodę. Uspokajała mnie. 

― Powiesz mi, co tam robiłaś? I co się takiego stało, że płakałaś? ― westchnęłam i wzięłam łyk piwa. ― Ostatni raz widziałem Cię w tym stanie, jak na Ciebie naskoczyłem. ― pokiwałam głową, dając mu znać, że pamiętałam tę sytuację. 

― Olivie zabrał mnie do "naszego" ojca. ― mruknęłam cicho. ― Nie powiedział mi o tym. Nie mogłam się przygotować psychicznie na spotkanie z tym facetem. Wyobraź sobie, że "na żywca" musisz spojrzeć w oczy człowiekowi, który Cię porzucił. ― do moich oczu znów napłynęły łzy. Boris od razu mnie przytulił. 

― Egoista. ― prychnął. ― Mógł pomyśleć, że to przeżyjesz. ― tym razem, to on się napił.― W końcu jesteś taka delikatna, wrażliwa. ― popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem. 

― To nie jest dobry moment na te Twoje dogryzanie. ― powiedziałam smutno. ― Wiesz, czemu chłopaki nie mogli odebrać? 

― Mieliśmy trening. ― mruknął i zmarszczył brwi. ― Zadzwoniłaś do mnie na samym końcu? ― kiwnęłam głową, a on udał oburzonego. ― Chcesz, aby po nich zadzwonić? ― zaprzeczyłam. 

― Jest dobrze, jak jest. ― uśmiechnęłam się lekko. Cały czas miałam głowę na jego ramieniu, on obejmował mnie jedną ręką w pasie i patrzył intensywnie w moje jasne oczy. ― Mogę dzisiaj u Ciebie spać? ― zapytałam z wyczuwalną nadzieją w głosie. 

― Jasne mała. ― przycisnął mnie do siebie i cmoknął w czoło. ― Możesz zostać tyle, ile będziesz chciała. Moich starych i tak przeważnie nie ma w domu. ― kiwnęłam głową. 

#########

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro