Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pierwsza pomoc

Minęło sporo czasu, niedługo miały być święta, nie mogłam się doczekać, bo właśnie wtedy Maks i Elka mieli wrócić do domu. Jeśli chodzi o chłopaka, to po rozmowie z Oscarem, zaczął mnie unikać i praktycznie wszyscy patrzyli na mnie dziwacznym wzrokiem. Czarnowłosy nie chciał mi powiedzieć, jak wyglądała ich rozmowa, kazał mi się tym nie przejmować, bo w końcu nic mu takiego nie zrobił. Po kilku dniach dałam za wygraną i nie ciągnęłam tematu.

Moi przyjaciele po spotkaniu z Oscarem, stwierdzili, że nie był taki koszmarny i nasz związek, nie musiał się skończyć tragicznie. Wiele razy mu powtarzali, żeby mnie nie skrzywdził, bo nieważne co by musieli zrobić, on tego pożałuję. Czarnowłosy tylko burczał pod nosem, że prędzej straci głowę, niż mnie zrani. Przed nikim nie ukrywałam, że chciałabym, aby moi przyjaciele i mój chłopak mieli dobre relacje, bo nie chciałam rezygnować z kogokolwiek. 

Jeśli chodzi o Mansona, to wiele się nie zmieniło. Czasami był chujem, ale starał się, abym nie czuła się źle. Coraz lepiej mi się tam mieszkało i zaczynałam się przyzwyczajać do tych pachołków. Jednak mimo wszystko, to wolałam mieszkać u Oliviera, tam miałam więcej swobody i gdy mój braciszek byłby na wyjeździe, mogłabym zaprosić do siebie przyjaciół i Oscara. Mój brat wymyślił, że te święta spędzimy w rodzinnym gronie, chciał mieć chociaż raz normalne święta. Nie chciałam się z nim sprzeczać, bo to rozumiałam. Od śmierci matki nie miał w ogóle świąt. Manson też dał za wygraną, ale ostrzegł, że jeśli nie będzie miał wyjścia, to zajmie się "robotą". 

― Kto wywołuje taki uśmiech na Twojej mordce? ― zapytał mój brat, z którym miałam spędzić kilka dni, podczas których mieliśmy przygotować wszystko na święta. 

― Dean jest idiotą. ― powiedziałam ze śmiechem. Nie okłamałam go, pisałam z Deanem, ale też z Oscarem i to właśnie, czytając wiadomość od niego, cieszyłam się jak głupia. 

Do domu mojego brata wróciliśmy kilka godzin później. Miałam dosyć tego dnia, od rana do prawie samego wieczora chodziliśmy po sklepach. To było dla mnie za dużo, naprawdę. Wzięłam prysznic, po nim od razu się położyłam. Kiedy byłam na skraju zaśnięcia, mój telefon się rozdzwonił, to był Oscar. Odebrałam od razu. 

L: Halo? 

― mruknęłam zaspanym głosem. 

O: Gdzie jesteś? 

L: U Oliviera, coś się stało? 

O: Aniołku, musisz mi pomóc. Weź apteczkę, przyjadę za kilka minut. 

W tym samym momencie do mojego pokoju wszedł Olivier. Powiedział, że dzwonili do niego z pracy i musiał gdzieś pojechać. Życzył mi miłych snów, po czym opuścił mój pokój, a kilka minut później odjechał spod domu. 

L: Przyjdź do domu, Oliviera nie ma. 

Po tych łowach chłopak się rozłączył. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do kuchni, gdzie trzymaliśmy apteczkę. Chwilę potem Oscar wszedł do domu. Wyglądał okropnie, nie dość, że był pobity, to jeszcze trzymał się za brzuch, a na ramieniu miał zawiązany materiał, który pewnie robił za opaskę uciskową. 

― Co się stało? ― zapytałam przerażona. Chłopak usiadł przy wyspie kuchennej i powiedział mi, co miałam robić. Kazał mi wyciągnąć pocisk z jego ramienia i z brzucha. Czułam, że nogi mi się uginały, ale nie mogłam zemdleć, musiałam mu pomóc. 

Nie wiedziałam, ile czasu mi to zajęło, ale dzięki temu, że chłopak mnie uspokajał i mówił, co miałam po kolei robić, dałam radę. Byłam cała w jego krwi, w głębi krzyczałam z przerażenia. Nie sądziłam, że kiedykolwiek wyciągnę komuś naboje z ciała. To było straszne. 

― Przyniosę Ci czystą koszulkę, poczekaj. ― chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę i do siebie docisnął. Pocałował mnie w czoło i blado się uśmiechnął. ― Nie chcę Cię nigdy widzieć w takim stanie. ― mruknęłam cicho, na co się zaśmiał. 

― Nie chcę Cię straszyć aniołku, ale może być tak, że będę wyglądał gorzej albo w ogóle już się nie zobaczymy. ― do oczu naszły mi łzy. Nie mogłam sobie wyobrazić mojego życia bez niego. ― Kocham Cię, pamiętaj o tym. ― spojrzałam na niego. Jego głos nie był normalny, majaczył. Stracił dużo krwi, a ja nie wiedziałam, co zrobić. Wzięłam go za rękę i zaprowadziłam na górę do łazienki. Zaczęłam obmywać jego rany, starając się nie płakać. ― Zostaw to, muszę już jechać, jak Twój brat mnie tutaj zobaczy, to będziesz miała przejebane. 

― Nie interesuje mnie to. ― powiedziałam poważnie. ― Gdzie zostawiłeś samochód? ― chciałam go położyć w moim łóżku, on nie mógł nigdzie jechać, straciłby przytomność i broń Boże zakończyłby swój żywot. Nie mogłam na to pozwolić. Na szczęście zostawił go kilka ulic dalej. ― Ściągaj to. ― nakazałam, wskazując na spodnie. 

Czarnowłosy posłusznie wykonywał każde moje polecenia, obmyłam go z krwi, po czym dopiero zaprowadziłam go do mojego pokoju, kładąc na łóżku. Sama usiadłam na jego brzegu i przyglądałam się mu. Był blady i ciągle coś mruczał pod nosem, ale niestety nie mogłam zrozumieć co. Poczekałam, aż zaśnie, po czym położyłam się obok niego, uważając na jego ramię i brzuch. Delikatnie pocałowałam go w usta i zamknęłam oczy. Miałam nadzieję, że Oli nie zachce sprawdzić, czy spałam. Wtedy oboje mielibyśmy przejebane. 

########

Miłej niedzieli kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro