Państwo "E"
Minęło kilka dni. Chłopaki zaczęli już ze mną rozmawiać, jedynym wyjątkiem był Boris. Mówili, że nie chciał nawet na mnie patrzeć ani o mnie słyszeć. Był wściekły o to, że tak szybko dałam się omamić Oscarowi. Wkurzyło mnie to, bo nie miał racji. Nie omotał mnie, tylko był miły, próbował pomóc i tak dalej. Czy mu ufałam? Oczywiście, że nie. Był gangsterem, który nie znał litości i pewnie bez mrugnięcia okiem pociągnąłby za spust i bez znaczenia byłoby to, kto stałby po drugiej stronie.
Co do mojego brata, to wrócił w końcu do domu. Przez kilka nocy spałam z nim, musiałam przetrawić to, co powiedział Hans. Biedny Olivier musiał wysłuchiwać moich narzekań. Kiedy w końcu dałam mu spokój, mógł się porządnie wyspać.
― Zawieźć Cię dzisiaj do szkoły? ― kiwnęłam głową, po czym wypiłam na raz całą szklankę wody. ― Mam nadzieję, że przez ten czas, jak mnie nie było, odżywiałaś się prawidłowo. W innym razie będę za Tobą łaził i przypominał Ci o jedzeniu. ― przewróciłam oczami.
Kiedy byłam pod szkołą, z daleka widziałam Oscara, Ethana i Ernesta. Zdziwiłam się, widząc tę dwójkę. Mówiąc szczerze, to ich polubiłam i nie miałabym nic przeciwko, gdyby zaczęli chodzić z nami do szkoły. Mój brat, jak ich zauważył, chciał wysiąść ze mną i zaprowadzić mnie do szkoły. Nie pozwoliłam mu na to, tłumaczyłam, że nie musiał pilnować mnie, jak oka w głowie, bo byłam dorosła i potrafiłam o siebie zadbać. Po kilku minutach kłócenia się z nim, w końcu dał za wygraną.
― Co robiłaś w aucie z Olivierem? ― Ethan zapytał mnie, łapiąc za rękę i przyciągając do nich. Państwo "E" było wkurzone i jednocześnie zawiedzione. Nie wiedziałam, co miałam powiedzieć. Prawdę? Jakie byłoby prawdopodobieństwo, że któryś z nich wyciągnąłby broń i strzelił do mnie? Za dużo niewiadomych.
― Muszę iść. ― mruknęłam i szybkim krokiem poszłam w stronę Deana, który wyjątkowo był sam. ― Gdzie reszta? ― zapytałam, witając się z nim całusem.
― Poszli na wagary z dziewczynami. ― uniosłam brew. ― Molly też z nimi poszła. ― tak nazywała się jego dziewczyna. ― Kto to? ― zapytał, kiedy weszliśmy do budynku. Powiedziałam mu o chłopakach, po czym całkowicie zmieniłam temat. ― Wiesz, że Elka nie zniszczy Ci tu życia? ― zapytał w moim ojczystym języku. ― Nie pozwolę na to, ta suka będzie miała przejebane w tej klasie.
Lekcje mijały mi bezproblemowo. Cały dzień przegadałam z Deanem, co chyba nie podobało się Oscarowi, bo ciągle na nas patrzył i mroził wzrokiem. W duchu modliłam się, aby nic nie zrobił mojemu przyjacielowi. Mimo że nie lubiłam przemocy, to zadusiłabym go gołymi rękoma. Wolnym krokiem udałam się w stronę domu. Dean miał jeszcze trening, a mi nie chciało się na niego czekać. W pewnej chwili ktoś złapał mnie za ramię, tym kimś był Ernest. Spojrzałam mu w oczy z lekkim przerażeniem, co bardzo go rozśmieszyło.
― Co Cię łączy z Olivierem Leśniakiem? ― zapytał poważnie. Ja przełknęłam głośno ślinę, nie wiedziałam, co miałam odpowiedzieć. Zgrywanie pewnej siebie było bezcelowe, jeśli oni byli w gangu, tak czy siak, miałam przejebane. ― Zobacz jej dokumenty. ― Ethan zabrał mi plecak i wyciągnął portfel. ― Lara Leśniak, no ładnie. ― mruknął. ― Kim dla niego jesteś?! ― warknął, po czym wyciągnął broń i przycisnął lufę do mojego brzucha.
― Pojebało Was?! ― warknął Oscar, który odsunął ode mnie swojego przyjaciela. ― Odsuńcie się od niej, bo nie ręczę za siebie. ― złapał go za szyję, zaczęłam go prosić, aby zostawił chłopaka w spokoju. Na szczęście mnie posłuchał.
― Zdajesz sobie sprawy, że Twoja dziewczyna, ma takie samo nazwisko, jak Manson Leśniak i jego syn! ― uderzył go. Chciałam się oddalić, ale ten drugi mnie zatrzymał i kazał wszystko wyjaśnić. Oscar spojrzał na mnie, a ja wzruszyłam ramionami. Bałam się, moje życie wisiało na włosku.
― Lara jest biologiczną córką Mansona i siostrą Oliviera. ― powiedział w końcu. ― Zanim zaczniecie się bardziej pieklić, musicie wiedzieć, że ona urodziła się i wychowała się w Polsce, z ludźmi, którzy nie mieli pojęcia, kim była rodzina, która oddała dziecko. Dopiero kilka miesięcy temu dowiedziała się, że ma brata. Do niedawna nie wiedziała nic o tym, czym zajmuje się jej ojciec i my.
― Żartujecie sobie? Czemu nie powiedziałeś ani słowa? Jak szef się dowie, to Cię zapierdoli. Warto dla laski? ― halo! Ja tu jestem.
Zaczęłam kręcić głową, zrobiło mi się słabo. Cała nadzieja poszła w zapomnienie. Może to desperackie albo coś w tym stylu, ale byłam pewna, że w niedalekiej przyszłości mogłam zginąć. Gdyby w moim towarzystwie nie stało trzech, wielkich i niebezpiecznych gangsterów, nie miałabym obaw.
― Nie jestem jego dziewczyną. ― powiedziałam nagle. ― Nie interesują mnie Wasze interesy ani to, że macie zatarg z ojcem Oliviera. Gdybym wiedziała wcześniej, nigdy nie zgodziłabym się na zamieszkanie tutaj. Rozumiecie? ― popatrzyli na mnie jak na idiotkę. ― Co?
― Nie ten język skarbie. ― mruknął Ernest. Powtórzyłam im to samo, tylko żeby zrozumieli. Potem poprosiłam, aby pozwolili mi pójść do domu. ― Nie mieszaj się w to gówno. Polubiłem Cię i nie chciałbym strzelić Ci w głowę.
########
Niedługo będę miała dla Was bardzo ważne ogłoszenie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro