Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Od nowa

Tak, jak obiecał Oscar, zawiózł mnie do mojego ojca, który od razu zaczął sprawdzać, czy ze mną było wszystko w porządku. Kiedy spojrzał na czarnowłosego, byłam prawie pewna, że zabije go i jego kumpli, ale on tylko wyciągnął do niego rękę, którą mój ex od razu uścisnął. Nie minęła nawet minuta, a podjechały dwa samochody, z których wysiedli moi przyjaciele. Z każdym się przywitałam, no z jednym wyjątkiem. Kiedy Alan wyciągnął do mnie ręce, zdzieliłam go z całej siły w twarz. Było mi przykro, że mnie oszukał, ale nie w takim stopniu, jak po rozstaniu z Oscarem. To jego kochałam. Nikogo innego. 

― Nie chcę Cię więcej widzieć! ― warknęłam i rzuciłam zdjęciami w chłopaka, po czym bez słowa wsiadłam do samochodu ojca. Przez okno widziałam, że chłopki zbierają zdjęcia, a ich miny po obejrzeniu ich, wyrażały tylko i wyłącznie gniew. 

― Przemyślisz to, co Ci mówiłem? ― zapytał Oscar, który znikąd pojawił się obok mnie. Pokiwałam głową i przytuliłam się do niego. W tamtej chwili byłam pewna, jaką decyzję podejmę, ale kompletnie nie wiedziałam, czy była ona słuszna.  ― Jeśli chcesz, to pozbędę się tego skurwysyna. ― pokręciłam głową. ― Jesteś pewna? 

― Tak. ― powiedziałam cicho. ― Nie chcę zabierać dziecku ojca. ― uśmiechnął się, po czym cmoknął mnie w czoło i wysiadł z samochodu. Poczekałam na ojca, Jasona, Deana i Matta, którzy jechali ze mną. Pozostali pojechali z Sergio, każdy z nich miał się dowiedzieć, kim był mój ojciec oraz powiadomić rodziny o swoim wyjeździe. Tak miało być bezpieczniej dla nas wszystkich. 

― W porządku? ― zapytał Jason, który siedział obok mnie. Siedziałam oparta o jego ramię i myślałam nad tym, co zrobić. ― Lara? 

― Tak, w porządku. ― uśmiechnęłam się blado. ― Tato? ― zwróciłam się do mężczyzny, który siedział za kierownicą. ― Oscar mi powiedział o wszystkim. Mogę im powiedzieć, czy poczekasz, aż wszyscy będą? 

― Zaraz będziemy na miejscu, wszystko im wytłumaczę. ― kiwnęłam głową. Zatrzymaliśmy się pod domem ojca po paru minutach. Bez słowa wysiadłam z auta i poszłam w stronę budynku. Wszędzie byli ludzie mojego ojca, co pewnie wywołało u moich przyjaciół szok, oczywiście prócz Deana, bo on był w tym miejscu wiele razy. 

Wpadłam do swojego pokoju, wzięłam czystą bieliznę i poszłam pod prysznic, który zajął mi całe trzydzieści minut. Byłam bardziej niż pewna, że oni też będą mieli tę możliwość, bo Manson nie zacząłby tłumaczyć im beze mnie. W końcu nie znałam szczegółów. 

Szybko ubrałam się w pierwsze lepsze rzeczy i zeszłam na dół. Wszyscy już siedzieli i tak, jak myślałam, każdy był już po prysznicu, wiedziałam to, bo każdemu woda kapała z włosów, i w nowych ciuchach.  Usiadłam obok mojego brata, który od razu mnie do siebie docisnął, szepcząc mi na ucho, że oni już wiedzą, kim był ojciec i czym się zajmował. 

― Żeby nie owijać w bawełnę, przejdę od razu do sedna. To, co się stało, na pewno nie jest dla Was fajnym doświadczeniem. Jestem pewny, że takie sytuacje mogą mieć miejsce jeszcze raz, ale wtedy żaden z Was nie wyjdzie z tego żywy. ― westchnął. ― Mogę Wam zapewnić nowe życie i dać ochronę Waszym rodzinom, ale pod warunkiem, że każde z Was wyniesie się z tego kraju. Macie do wyboru resztę świata i żeby była jasność. To wszystko jest ze względu na moją córkę, jesteście jej bliscy, więc jestem skłonny Wam pomóc, ale drugi raz nie uratuje Wam dup. Będziecie musieli się pilnować, jasne? ― każdy pokiwał głową. Zastanówcie się, gdzie chcecie zacząć od nowa i do końca dnia, dajcie mi znać. Możecie się tu rozgościć, ale nie właźcie tam, gdzie nie powinniście, bo moi ludzie mogą Wam łby rozwalić. ― po tych słowach poszedł w swoją stronę. 

Spojrzałam na swoich przyjaciół, każdy z nich wlepiał we mnie gały, jakbym co najmniej zrobiła się zielona. Nie chciałam się odzywać, wciąż zastanawiałam się, co zrobić. Kochałam Oscara i to nie podlegało żadnej dyskusji, ale czy nam się uda? Niby zrezygnował z gangsterskiego życia, ale na długo? Może po kilku miesiącach mu się znudzi, a ja ponownie zostanę porwana... Nie chciałabym tak żyć, byłam na to za słaba i za dobra. Poza tym, jeśli znowu coś by mu się stało, moje serce mogłoby pęknąć. 

― Lara?! ― spojrzałam na Borisa, który kucał przy mnie. ― Odleciałaś, wszystko gra? ― kiwnęłam głową. ― Wracasz do Polski? ― pokiwałam głową. ― Myśleliśmy z chłopakami, aby wszyscy się tam przenieść. Niekoniecznie do tego samego miasta, ale nie musielibyśmy się aż tak bardzo rozstawać. 

― Nie wiem, czy to dobry pomysł. ― powiedziałam. ― Łatwiej będzie nas znaleźć. Każdy najlepiej się rozdzieli na inne kraje, może po dwie osoby, a za kilka lat, jak jeszcze będziemy o sobie pamiętać, to się sprowadzimy do jednego miejsca. 

― Jest nas nie parzyście. ― zauważył Matt. ― Nie zostawimy kogoś samego, zwłaszcza Ciebie. ― zgodzili się z nim. 

― Nie będę sama. 

#######

to przedostatni rozdział w tej książce

postaram się dzisiaj wrzuć ostatni

bay bay

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro