Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Obietnica

Od razu, gdy wsiadłam do samochodu chłopaka, zostałam potraktowana tak, jak w przypadku porwania. Szmatka nasączona tym gównem, jednak tym razem było to mocniejsze, odleciałam szybciej, a po obudzeniu, wzięło mnie na wymioty. O dziwo, obok materaca, była butelka wody, którą od razu opróżniłam. Oparłam się o ścianę i dopiero spostrzegłam, że byłam przykuta do jakiegoś metalowego cholerstwa. Ręce miałam wolne, ale łańcuch uniemożliwiał mi wstanie i nawet poruszenie się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. 

Rozejrzałam się, oprócz śmierdzącego materaca, łańcuchów i odoru martwych ciał nie było nic. Mój telefon i inne rzeczy, zostały zabrane i pewnie rozwalone, aby mnie nie namierzono. Wiedziałam, że mój ojciec i brat nie byli głupi, na pewno się domyślili, kto mnie porwał i w jakim celu. Szkoda tylko, że pomimo tego czasu, który poświeciłam na poznanie ojca, nigdy nie zagłębiałam się w to, co naprawdę się działo w gangu. Po co mi to było? Tylko niepotrzebnie bym się martwiła, a tak, to spałam spokojniej. 

― Obudziłaś się kochanie? ― do pomieszczenia wszedł nie kto inny jak Oscar. Zamknął drzwi i się o nie oparł, miał na twarzy perfidny uśmieszek, co mnie strasznie irytowało, ale również zabrało wszelkie nadzieje, że mi pomoże. ― Ta woda miała Ci starczyć na dłużej. ― zaśmiał się, po czym do mnie podszedł. ― Nie prędko dostaniesz kolejną. ― odwróciłam od niego głowę. ― Mój szef chce z Tobą gadać, a z racji, że mamy wspólną przeszłość, radzę Ci odpowiadać na pytania, nikt Ci tu nie uwierzy, że nie masz pojęcia o tym, czym zajmuje się Twój ojciec. 

Nie odezwałam się, nie widziałam sensu. Byłam pewna, że i tak umrę, nieważne czy bym coś powiedziała, czy nie. Nie byłam głupia i wiedziałam, że zależnie od tego, co powiem i kiedy, moja śmierć będzie łagodna lub nie. 

Dałam się odkuć chłopakowi, który bez żadnego ostrzeżenia zarzucił mnie na plecy jak worek po ziemniakach. Zaczęłam bić go po plecach, ale to, oprócz śmiechu, nie wywołało nic. Szliśmy dobre trzy minuty, cały czas obserwowałam, drogę, którą mnie prowadził, aby w razie co, wiedzieć, którędy uciekać. 

― Jak z nią skończę, będziesz mógł się zabawić. ― usłyszałam niski głos, a następnie śmiech Oscara. ― Posadź ją i pilnuj, aby nie próbowała uciekać. ― spojrzałam na mężczyznę, który był szefem mojego byłego chłopaka. 

Facet był zbliżony wiekiem do mojego ojca, ale w przeciwieństwie do Mansona, na głowie i twarzy brakowało mu jakichkolwiek włosów. Zamiast tego był cały wytatuowany, co wyglądało okropnie. Co za dużo to nie zdrowo, sprawdzało się w tym przypadku idealnie.  On mi się uważnie przyglądał, a ja jemu. Nie zamierzałam się odzywać, wolałam zginąć, niż cokolwiek powiedzieć mu o mojej rodzinie. 

― Nie jesteś ani trochę podobna do Mansona. ― wzruszyłam ramionami. ― Ale za to do Olivierka. ― zaśmiał się, a ja miałam ochotę przewrócić oczami. ― Zrobimy tak, Ty mi powiesz to, co chcę wiedzieć, a ja sprawię ci szybką i bezbolesną śmierć, co Ty an to? ― cały czas milczałam, a chwilę później dostałam w brzuch od Oscara. Zaczęłam kaszleć, co tę dwójkę bardzo rozśmieszyło. ― Mam Cię zmusić do mówienia?! Proszę bardzo. ― mężczyzna odwrócił ekran, moi wszyscy przyjaciele i Alan byli związani, a na ich czołach były czerwone kropki. ― Za każdym razem, gdy mi nie odpowiesz, jeden z nich dostanie kulkę w łeb, a Ty będziesz na to patrzyła.

― Oni nie mają z tym nic wspólnego! ― powiedziałam głośno. ― Myślisz, że co? Ot tak Manson mi mówił o swoich planach w gangu? Pojawiłam się tutaj ponad rok temu, nie mieszałam się do tego, bo to nie mój świat...

― I ja mam Ci uwierzyć, że tak nagle po osiemnastu latach pojawiłaś się w mieście? ― prychnął i miał już wydać rozkaz, aby jednego z moich przyjaciół odstrzelili, ale do pomieszczenia wszedł Ernest i Ethan, który wyglądał okropnie. Nie widziałam go od ponad roku. 

― Nie, żeby coś, ale ona mówi prawdę. ― powiedział ten pierwszy. ― Sprawdziliśmy to, wychowała się z inną rodziną, nazwisko to zbieg okoliczności. ― odłożył słuchawkę. 

― Wygląda na to, że nie jest nam potrzebna. Oscar, zajmij się nią, jak chcesz, a Wasza dwójka ma się pozbyć tej siódemki. Nie zostawiamy świadków. ― Oscar ponownie przerzucił mnie przez ramię i wyniósł z pomieszczenia. 

― Nienawidzę Cię. ― powiedziałam. Nie płakałam już, nie było sensu, to był mój koniec, a przeze mnie miało zginąć siedem niewinnych osób. ― Teraz żałuję, że Ci uratowałam życie. 

― Fajnie, że to mówisz kochanie. ― prychnął, po czym wepchnął mnie do samochodu. ― Później mi podziękujesz. ― wsiadł na miejsce kierowcy i od razu ruszył z piskiem opon. ― Dla Twojej świadomości, wszystko pamiętam. ― spojrzałam na niego. ― Obiecałem Ci, że nie pozwolę Cię skrzywdzić i mam zamiar dotrzymać tej obietnicy, nawet jeśli do mnie wrócisz. 

― Od kiedy pamiętasz? ― zapytałam, a ona na mnie spojrzał, po czym odpowiedział, że pół roku temu o wszystkim sobie przypomniał. ― Nie mogłeś mnie o tym poinformować prawda? Tylko pobiłeś mojego faceta i stałeś pod moim domem. 

― Chętnie obiłby mu drugi raz tę piękną buźkę. ― warknął, zaciskając ręce na kierownicy. ― Zobacz schowek, powinnaś o tym wiedzieć. ― w schowku była koperta ze zdjęciami, które przedstawiały Alana z jakąś inną dziewczyną. Całowali się, nawet na kilku widać było, jak się pieprzą, a co było najgorsze w tym wszystkim? Że on miał dziecko. ― Ja Cię dalej kocham. ― powiedział po kilku minutach. ― I mam dla Ciebie propozycję. Zawiozę Cię do miejsca, gdzie umówiłem się z Twoim ojcem, obiecałem mu, że będziesz cała i zdrowa. Eth i Ernest mają dopilnować, aby chłopaki też to przeżyli. 

― Dlaczego to robisz? ― przerwałam mu. 

― Bo Cię kocham. ― dotknął mojej nogi. ― Posłuchaj, mam umowę z Twoim ojcem, że po tej akcji dopilnuje, abyś Ty, chłopaki, ja i kuzyni mieli czystą kartę. Każde z nas będzie w innym kraju, ale wracając do mojej propozycji. Spróbujmy jeszcze raz, na nowo. Możemy wrócić do twojego kraju...

― Pomyślę nad tym. ― powiedziałam, wciąż gapiąc się w te zdjęcia. 

########

Przyznam się bez bicia, że przez moment chciałam całą ósemkę uśmiercić i zakończyć książkę:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro