Nigdy mnie nie okłamuj aniołku
Poszłam do Hansa i powiedziałam, że będę musiała wyjść szybciej. On nie miał nic przeciwko, stwierdził, że skoro tak dobrze się uczyłam, to raz na jakiś czas mogłam się zerwać z jednej lekcji. Wyszłam ze szkoły w czasie lekcji, nie miałam ochoty wysłuchiwać kogokolwiek, że spotykałam się z gangusem. Moje życie, moja sprawa.
Kiedy doszłam na parking, Oscar już tam był. Stał oparty o samochód i patrzył w ziemię. Jednak kiedy podniósł głowę, miałam wrażenie, że nogi się pode mną ugięły. Chłopak miał całą posiniaczoną twarz, śliwę pod okiem i z daleka widziałam, że miał założony opatrunek na szyi. Podeszłam do niego i od razu go przytuliłam, co odwzajemnił. Kiedy się odsunęłam, spojrzałam na niego ze współczuciem, a chwilę potem on złączył nasze usta.
― Wsiadaj aniołku, pojedziemy do mnie. ― przez całą drogę się nie odzywaliśmy. Moja pewność siebie zniknęła. Przez chwilę nawet zapomniałam, o co chciałam go zapytać, ale gdy mnie olśniło, nie wiedziałam, jak to zrobić. ― Idź do domu. Tam jest Ernest. Powiedz mu, żeby wziął broń i do mnie przyszedł. Nie pokazuj twarzy. ― zarzucił mi swoją bluzę, po czym oboje wysiedliśmy z samochodu.
Pobiegłam do domu i powiedziałam Ernestowi, że ktoś podjechał pod ich dom i Oscar kazał mu przyjść z gnatami. Chłopak bez namysłu wziął broń, która leżała na stole, i wybiegł z domu. Ja usiadłam pod sofą i modliłam się, aby obeszło się bez strzelaniny oraz żeby to nie był żaden z moich bliskich lub znajomych.
Na szczęście obyło się bez żadnego rozlewu krwi. Kiedy chłopaki wrócili, Oscar pomógł mi wstać i poszliśmy do jego pokoju. Usiadłam na łóżku i przyglądałam się mu. Dokładnie analizowałam to, co robił i jak wyglądał. Jak ściągnął koszulkę, zauważyłam, że oprócz twarzy i szyi miał też blizny na plecach i brzuchu. Wyglądało to okropnie, nie chciałam nawet myśleć o tym, jak musiał cierpieć.
― Widziałaś ten filmik? ― zapytał, opierając się o ścianę. Jego głos był inny niż dotychczas. Miałam wrażenie, że był wyprany z jakichkolwiek uczuć ― Słońce... ― podszedł do mnie. ― Oglądałaś? ― zaprzeczyłam.
― To było tylko dziecko. ― powiedziałam cicho. ― Nic nie zrobiło, było bezbronne. ― nie patrzyłam na niego, bałam się spojrzeć mu w oczy. Nie dlatego, że się go bałam, ale nie chciałam zobaczyć obojętności w jego oczach.
― Nie strzeliłem. ― powiedział poważnie. ― Nie jestem takim potworem, za jakiego mnie masz. Źle się czuję z tym, co zrobiłem, ale to był rozkaz. Gdybym nie posłuchał, ja dostałbym kulkę. ― westchnął. ― Już za sam fakt, że nie zauważyłem, że ktoś nas nagrywał, oberwałem. Ethan leży w szpitalu. ― dotknął mojego policzka. ― Nie chce, żebyś widziała we mnie tylko potwora. ― oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
Oscar objął mnie i położył głowę na mojej. Nic więcej nie powiedział, ja również nie zamierzałam się odzywać, bo nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Trwaliśmy tak kilka minut, w mojej głowie urodziło się pytanie, czy na pewno to był dobry pomysł, aby z nim być. Jednak jeśli udałoby mi się jakoś "włączyć" w nim uczucia, to może przejrzałby na oczy i spróbował pożegnać się z tym światem?
― Powinnaś coś zjeść aniołku. ― powiedział w końcu. ― Zamówimy coś? ― pokiwałam głową, a chwilę później chłopak składał zamówienie w pizzerii. ― Nie ubieraj się tak do szkoły. ― mruknął, a ja się odsunęłam i uniosłam brew.
― Przecież nie jest wyzywająca. ― westchnął. ― Kto Ci to zrobił? Twój szef? ― zaprzeczył. ― A kto? ― westchnął, po czym powiedział, że nie chciałby ze mną gadać o tym świecie. Rozumiałam go. ― Chłopaki powiedzieli, że chcą się z Tobą spotkać. ― uniósł brew. ― Chcą mieć pewność, że będę z Tobą bezpieczna. ― kiwnął głową i zapytał o mnie i Borisa. ― Jest tak, jak było przed wakacjami. Kłócę się z nim co chwilę, ale jeszcze szybciej o tym zapominamy.
Dopiero wieczorem chłopak zawiózł mnie na przystanek. Spędziłam z nim miło czas, nawet tłumaczył mi coś z matematyki. Nie miałam z niczym problemu, ale pokazał mi łatwiejszy sposób. Prawdę mówiąc, nigdy nie zwróciłam uwagi, jakie miał oceny, ale po tym wywnioskowałam, że nie miał problemu z nauką.
Przez całą drogę chłopak pytał, czemu nie chciałam jechać do brata tylko na przystanek. Kiedy mu powiedziałam, że miał tam po mnie przyjechać, westchnął i nie ciągnął tematu. Od razu wiedziałam, że mi nie uwierzył. Gdy byliśmy na miejscu, chciał ze mną poczekać, "bo się o mnie martwił". To było urocze z jego strony, ale nie mogłam pozwolić, aby Manson go zobaczył. Zabiłby go.
― Masz szczęście, że muszę jechać. ― mruknął, chowając telefon. ― Następnym razem nie odpuszczę. ― wziął moją twarz w dłonie i mnie pocałował. ― Napisz, jak będziesz już w domu.
Pożegnałam się z nim i wysiadłam z auta. Usiadłam na ławce i pomachałam do chłopaka, który odjechał z piskiem opon. Dosłownie minutę później podjechał Manson. Droga minęła nam na rozmowie o szkole, pytał o moje oceny, nauczycieli, przyjaciół, a nawet wrogów. To było bardziej niż dziwne.
― Dlaczego tak się wypytujesz? Myślałam, że masz to wszystko gdzieś. ― mężczyzna zaczął mi tłumaczyć, że przemyślał sobie wiele rzeczy i zrozumiał, że moja matka chciałaby, abyśmy mieli dobry kontakt. Dużą zasługę w tym wszystkim miał też Oliver, który co chwilę przypominał nam o tym, aby żyć w zgodzie.
Kiedy było około północy, napisałam do Oscara, że wcześniej nie miałam czasu się odezwać i że szłam już spać. Na odpowiedź długo nie musiałam czekać.
Od Oscar:
Nigdy mnie nie okłamuj aniołku. Nie lubię tego... Jutro przyjadę po Ciebie i pogadamy o tym, kto po Ciebie przyjechał. Słodkich snów słoneczko ❤️
######
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro